Pamiętam jak dźwigała akordeon, na którym grałam w telewizyjnym programie dla młodzieży. Pamiętam jak przynosiła mi do pracy umyte truskawki i czereśnie, abym mogła poczęstować gości. Pamiętam, że późne powroty do domu i palenie papierosów - mimo troskliwych uwag - nie zmieniły Jej uczuć do mnie.
Kilka dni temu odeszła mama mojego przyjaciela, Gabrysia Wróblewskiego. Gabryś cierpi, jest mu bardzo źle. Szanował i kochał mamę, ufał jej i podziwiał tę pięknie mówiącą po polsku panią profesor.
Gabrysiu! Mama nie zostawiła ciebie. Ona tylko odeszła...
Powrót do "Halina Borowska - Blog żony" / Do góry