Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 06.09.06 / Powrót

Budżet prawdy
Dział: O rządzie

Często jestem pytany przez dziennikarzy i internautów jak to się dzieje, że koalicja PiS, Samoobrony i LPR popełnia tyle błędów, a mimo to poparcie społeczne dla niej – a przede wszystkim dla PiS, która stanowi w niej główną siłę – nie spada. Odpowiadam zawsze tak samo. Po pierwsze, dzięki dobrej koniunkturze gospodarczej. Po drugie, dzięki ciągłym obietnicom rządu jako całości i wszystkich ministrów po kolei . Testem prawdy będzie jednak budżet na 2007 r.
Ten test właśnie się zbliża.
Koalicja wiele naobiecywała – ludziom biednym, lekarzom, emerytom, nauczycielom, górnikom, policjantom, rolnikom, kombatantom, rodzinom, bezrobotnym... Listę można by długo ciągnąć. Realizacja tych obietnic jednak kosztuje, a „kołdra jest krótka”. Do tej pory rządzący żyli na kredyt zaciągnięty z budżetu, jaki odziedziczyli po rządzie Marka Belki. Nie musieli zmagać się z dziurą budżetową i ciąć wydatków, przeciwnie – korzystali z nadwyżek wypracowanych przez poprzedników, dzięki czemu lekką ręką mogli przyznać np. becikowe wszystkim, nawet bogatym rodzinom.
Prof. Zyta Gilowska, zanim została zmuszona do odejścia ze stanowiska wicepremiera i ministra finansów, opracowała projekt zmian w ustawach podatkowych, które także kosztowałyby budżet sporo pieniędzy. Sztandarową miało być obniżenie składki rentowej ZUS. Byłby to ruch w dobrym kierunku, ale zbyt mały, aby pomóc bezrobotnym Polakom. Składka rentowa wynosi obecnie 13 proc. i jest w połowie płacona przez pracodawcę, a w połowie stanowi część płacy brutto pracownika i jest przez niego opłacana. Prof. Gilowska chciała obniżyć o 2 pkt proc. zarówno część opłacaną przez pracodawcę, jak i część opłacaną przez pracownika, co oznaczałoby, że obniżka kosztów pracy wyniosłaby tylko 2 pkt proc., bo drugie 2 proc. przełożyłoby się na wyższą płacę pracownika. Z obniżaniem kosztów pracy i tworzeniem zachęt do zwiększania zatrudnienia pomysł ten miał więc niewiele wspólnego. Tak czy inaczej, już wiadomo, że nawet takiej obniżki składek nie będzie.
Inna kosztowny pomysł byłej pani wicepremier to ulga podatkowa dla rodzin z trojgiem dzieci (zamiast zasiłków) – bez względu na to, czy zarabiają miesięcznie np. 12 000 czy 1200 zł. Warto dodać, że z ulgi tej nie mogliby skorzystać rolnicy, bezrobotni i inne osoby, których dochody nie są objęte podatkiem dochodowym albo są zbyt niskie, aby było od czego dać ulgę. Kolejny - to tzw. odmrożenie progów podatkowych przedstawiane jako wielkie dobrodziejstwo dla podatników. Dla niektórych na pewno. Najbogatsi, z trzeciej grupy podatkowej, zyskaliby po kilka tysięcy złotych rocznie, a 95 proc. podatników zarabiających przeciętnie i poniżej przeciętnej – pięć zł miesięcznie! Jeśli zestawimy to z projektowaną podwyżką akcyzy na benzynę, gaz i olej opałowy, to łatwo przewidzieć, kto na tym wszystkim zyska, a kto straci.
Przestrzegałem, że tego wszystkiego nie da się zrealizować – na pomysły zawarte w różnych projektach ustaw zabraknie ok. 10 mld zł i dziś ta prawda zaczyna powoli docierać do rządzących. Czeka nas nieuchronne cięcie wydatków. Nie dotkną one jednak środków na IPN, lustrację, Centralne Biuro Antykorupcyjne i podobne rządowe „gadżety”. Z całą pewnością natomiast ucierpią wydatki socjalne i na edukację. Nauczyciele, którym PiS, a potem Roman Giertych jako minister obiecywali znaczący wzrost płac, dostaną tyle co inni pracownicy budżetówki. Niczego dobrego nie mogą się też spodziewać rolnicy.
Andrzej Lepper dziś siedzi i myśli, jak wytłumaczyć się wyborcom, że nic nie będzie z szybszej i większej waloryzacji emerytur oraz z zasiłków dla bezrobotnych po 800 zł. Pewnie wyśle wypróbowanego już w takich sytuacjach Janusza Maksymiuka, który z rozbrajającą miną stwierdzi, że wicepremier niczego nie obiecywał - jest tylko jednym z koalicjantów - więc nie ma się z czego wycofywać.
Giertych i Lepper kolejny raz zostaną publicznie poniżeni. W Samoobronie i LPR rozpocznie się walenie w bębny (pierwsze werble już słychać) i straszenie zerwaniem koalicji. Po czym Jarosław Kaczyński pogrozi koalicjantom paluszkiem, głęboko spojrzy im w oczy i ...wszystko wróci do normy.
Z jedną różnicą. Kolejni wyborcy Samoobrony i LPR odpłyną do PiS.
Tak hartuje się koalicja.

Marek Borowski

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry