A przecież jest czym się zajmować. Ostatni ogólnopolski egzamin dla 40 proc. gimnazjalistów okazał się zbyt trudny. Uczniowie nie radzą sobie z czytaniem ze zrozumieniem, pisaniem własnych tekstów i zastosowaniem książkowej wiedzy w praktyce. Zanika wprawdzie różnica między miastem a wsią, trudno to jednak uznać za sukces, bo jest to równanie w dół.
Nowoczesna edukacja wymaga zapewnienia dzieciom równego i odpowiednio wczesnego startu. Podobnie jak w innych krajach, nauka w szkole powinna się rozpoczynać od szóstego roku życia, zaś dla pięciolatków powinna być obowiązkowa zerówka. PiS zawarło zresztą taki postulat w swoim programie i w planie rządu "Solidarne państwo". Tymczasem jedną z pierwszych decyzji Romana Giertycha jako ministra edukacji było wycofanie się z tego programu, ponieważ uznaje on wychowanie w rodzinie za lepsze niż w szkole. Nadal wiec polskie dzieci najpóźniej w Europie będą zaczynać naukę.
Potrzebne jest też przeorientowanie programu szkolnego tak, by uczył myślenia i rozwiązywania problemów, a nie zmuszał do wkuwania encyklopedycznej wiedzy. Roman Giertych nie dość, że niczego takiego nie planuje, to w dodatku chciałby, ażeby uczniowie byli egzaminowani na maturze z wiary. Argument, że naruszałoby to standardy państwa neutralnego światopoglądowo zupełnie do niego nie trafia. Nie przyjmuje też do wiadomości, że absurdalne jest poddawanie ocenom czegoś, co z definicji nie może być ocenione przez drugiego człowieka. Tak ma być i koniec.
Niewykluczone, że będzie też matura z patriotyzmu - wprowadzenie przedmiotu pod nazwą wychowanie patriotyczne zostało już przez ministra zapowiedziane. Ostatnio, po fali krytyki, trochę ten pomysł zmodyfikował. Nowym przedmiotem ma być historia Polski, która zostanie oddzielona od historii powszechnej (jak to zrobić i czy to w ogóle możliwe?) i to na jej lekcjach ma być realizowane wychowanie patriotyczne. Zlikwidowana zaś będzie wiedza o społeczeństwie (sic!).
Tymczasem patriotyzm powinien być obecny w programie wszystkich przedmiotów. To także postawa, którą dzieciom muszą wpoić rodzice. Ciarki mnie przechodzą, gdy myślę, że o tym, jaki model patriotyzmu przekażemy naszym dzieciom, decydować będzie Roman Giertych.
Nie jest łatwo o definicję patriotyzmu w dobie współczesnej. Moja definicja brzmi mniej więcej nastepująco: postępujmy uczciwie wobec współrodaków i własnego państwa oraz tak, aby inne narody wyrażały się o nas dobrze. Mówią niestety coraz gorzej, do czego przyczynia się również Roman Giertych. Ostatnio - zwolnieniem dyrektora Centralnego Ośrodka Szkolenia Nauczycieli za publikację podręcznika "Kompas" przygotowanego przez Radę Europy. Ministerstwo zakazało jego rozpowszechniania, twierdząc – co jest wierutną bzdurą - że propaguje wśród uczniów współpracę ze środowiskami gejowskimi. Nauczanie tolerancji i praw człowieka jest jednak ostatnią rzeczą, jakiej moglibyśmy się spodziewać po Romanie Giertychu.
Minister nic nie mówi o odbiurokratyzowaniu szkoły, podwojeniu liczby komputerów, programach multimedialnych, zmniejszeniu liczebności klas, czyli o tym, czego potrzebuje polska szkoła. Podejrzewam, że chciałby ją przeobrazić w miejsce przypominające wojsko - uczniowie w równych szeregach odśpiewywaliby hymn narodowy i zwalczali wszystko, co różni się od wzoru, jaki sam narzuci.
Zanim gazeta z tym felietonem trafi do Czytelników, poznamy zapewne kolejne jego pomysły. Wspina się po nich jak po drabinie, ale myślę, że niebawem z niej spadnie, a upadek będzie bolesny. Romana Giertycha nie będę żałował – powołanie go na to stanowisko to policzek wymierzony nauczycielom i uczniom. Tylko szkoły szkoda.
Marek Borowski
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry