Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 01.02.06 / Powrót

Jednak Europa
Dział: O polityce i politykach

Z zainteresowaniem przeczytałem informację o przygoto-wywanym przez PiS planie bezpieczeństwa energetycznego dla Unii Europejskiej. Rzeczywistość sejmowa, zapowiadane i odwoływane rozmowy prawicy z prawicą, wzajemne pretensje i oskarżenia sprawiają już wrażenie jakiegoś koszmarnego snu. A tu - niespodzianka. Wreszcie coś konkretnego, ważnego i naprawdę potrzebnego. Myślę, że dla Czytelników, zmęczonych polityką i skutkami surowej zimy, to była także dobra wiadomość.
Niestety, choć idea jest słuszna, szczegóły tego planu są mocno dyskusyjne. Nie znamy ich wprawdzie do końca, z tego jednak co pisze prasa i mówi premier Kazimierz Marcinkiewicz wynika, że miałoby to być coś na kształt energetycznego NATO, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, a to idea trochę karkołomna.
Polska miałaby zgłosić projekt na spotkaniu szefów dyplomacji Unii Europejskiej przed marcowym szczytem ekonomicznym UE. Być może poprą nas inni członkowie Unii – niedawno premier Marcinkiewicz rozmawiał na ten temat w stolicach Czech, Słowacji i Węgier. Zainteresowana jest także Litwa i Austria.
Wcześniej rząd ma rozstrzygnąć, czy zaproponować odrębny traktat i objąć nim także Ukrainę, Gruzję i Mołdawię - jak chce resort gospodarki, czy też tylko pogłębiać współpracę w ramach Unii - za czym opowiada się MSZ, ponieważ rozwiązanie traktatowe budzi wątpliwości prawne. Konrad Szymański, europoseł PiS, uważa, że traktat powinien wychodzić poza Unię i mieć własne struktury i władze, odrębne od unijnych. Wszystko to jest zatem dość skomplikowane.
Jako kandydat na prezydenta zaproponowałem we wrześniu 2005 r. utworzenie europejskiego systemu bezpieczeństwa energetycznego, w ramach którego państwa by ze sobą współpracowały, wspierając się w razie kryzysu i bacznie obserwując to co poszczególne kraje robią na własną rękę, ale było to bardziej wyważone. Chodziło, po pierwsze, o zapewnienia dostaw energii do wszystkich członków UE w razie wystąpienia sytuacji kryzysowej w jednym z krajów. Po drugie, przeciwdziałanie zawieraniu indywidualnych umów między członkami UE a innymi państwami, gdyby umowy te mogły zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu innych członków. Po trzecie, ustanowienie międzynarodowego nadzoru nad funkcjonowaniem systemu przesyłowego w Europie, w którym uczestniczyłaby też również Rosja. Jej udział byłby bardzo ważny, bowiem ten system nie miał być skierowany przeciwko niej czy komukolwiek innemu. Jeżeli Rosja deklaruje publicznie, że ani teraz, ani w przyszłości broń gazowa nie będzie przez nią używana, to nie ma przeszkód, żeby do takiego porozumienia przystąpiła i pilnowała, by gaz nie był po drodze podkradany. Po czwarte, chodziło o koordynację badań i rozwoju nowych źródeł energii w celu amortyzowania gospodarki europejskiej przed zewnętrznymi kryzysami paliwowymi. Te kryzysy się powtarzają i to z różnych powodów, bardzo odległych od Europy. A to huragan Katrina, a to sytuacja w Iraku i podwyżka cen ropy. Europa w zasadzie nie ma własnych surowców energetycznych, jedynie Polska jest tu potęgą ze względu na węgiel.
Europarlamentarzyści PiS i inni członkowie tej partii odnieśli się wówczas do mojej inicjatywy krytycznie podważając zarówno samą potrzebę stworzenia takiego systemu, jak też zdolność Unii do podjęcia się takiego zadania. Dzisiaj premier Kazimierz Marcinkiewicz przedstawia ją jako własną, czyni ją osią swoich rozmów z partnerami z krajów Grupy Wyszehradzkiej i liczy, że niedawny konflikt gazowy Rosji z Ukrainą pomoże Polsce przeforsować ten plan.
Nie mam pretensji o to, że wykorzystuje się dobrą propozycję, która może zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Polski. Jego brak mógłby bowiem doprowadzić do uzależnienia naszego kraju od politycznych stosunków z Rosją, a tym samym Polska miałaby mniejszą swobodę budowania relacji z innymi państwami, w szczególności ze wschodnimi sąsiadami. Poza tym mało co tak zagraża ekonomicznie państwom jak ryzyko kryzysu energetycznego. Wypadałoby się jednak choć zająknąć, że taki projekt już był, choć innego autorstwa i podać źródło. A jeśli już ściągać, to z głową, choć jestem przeciw ściąganiu, a premier jest w końcu nauczycielem, więc chyba też ściągania nie pochwala.

Marek Borowski

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry