Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 11.01.06 / Powrót

Premier wie, ale nie powie
Dział: O rządzie

PiS szło do wyborów pod hasłem naprawy państwa. Jest to cel bardzo bliski SDPL, dlatego z uwagą obserwuję wszelkie poczynania rządu Kazimierza Marcinkiewicza pod kątem jego realizacji. Niestety, z ubolewaniem muszę stwierdzić, że zamiast naprawy, mamy do czynienia z postępującym psuciem państwa. W dodatku współuczestniczą w tym aktywnie nie tylko Samoobrona i LPR, ale ostatnio także Platforma Obywatelska.
Zaczęło się od ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, która została przyjęta, jak już miałem okazję wspomnieć o tym w „TEMI”, z naruszeniem wszelkich zasad regulaminu, obyczaju, a prawdopodobnie i prawa. Brak vacatio legis na artykuł dotyczący końca kadencji obecnej KRRiTV, a także umożliwienie jedynie nadawcom społecznym niemal automatycznej rekoncesji, to tylko niektóre zapisy budzące wątpliwości prawników-konstytucjonalistów. PO głosowała przeciw ustawie, ale ostatnio, ku mojemu zdziwieniu, zapowiedziała, że zgłasza do KRRiTV swoich kandydatów. Zatem nie ma już nic przeciwko temu, że na miejsce członków, których uznano za upartyjnionych, przyjdą inni funkcjonariusze partyjni, ale pod warunkiem, że sama też weźmie udział w podziale łupów. Ustanowienie ładu medialnego już jej nie interesuje.
Dla PiS-u ład medialny polega zresztą najwyraźniej na zaprowadzeniu w telewizji własnych porządków i dyktowaniu, co wolno, a czego nie wolno pokazywać. Dowiódł tego rzecznik rządu, Konrad Ciesiołkiewicz, W liście do prezesa TVP, Jana Dworaka wytknął "Wiadomościom", że ich informacja o pozostaniu polskich wojsk w Iraku była stronnicza, emocjonalna i agresywna w stosunku do gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza. Najwięcej zastrzeżeń wzbudziło pokazanie tęskniącej rodziny jednego z żołnierzy (sic!). Jeśli rzecznik chciał przedstawić stanowisko rządu na ten temat, to powinien zwołać konferencję prasową, a nie pisać list do szefa telewizji.
Kolejny przykład to tzw. becikowe. Od początku nie było jasne, czemu ta ustawa ma służyć. Teza, że zachęci rodziny do posiadania dzieci, to kompletny absurd. Dziś rodziny nie chcą mieć dzieci z zupełnie innych powodów i jednorazowa zapomoga tego nie zmieni. Jeśli natomiast ma to być zwykła pomoc socjalna, to nie powinny jej otrzymywać rodziny zamożne. Tymczasem nie dość, że zgłoszone zostały dwie przebijające się wzajemnie propozycje – rządowa, by dawać becikowe tylko biednym rodzinom oraz LPR, by dawać wszystkim - to obie głosami m.in. PiS-u zostały przyjęte, mimo że na tę autorstwa LPR nie ma w budżecie pieniędzy. W dodatku, gdy ustawy wróciły z Senatu do Sejmu, również PO – wbrew swojemu dotychczasowemu poglądowi i zasadom - poparła wypłacanie becikowego wszystkim matkom, przyczyniając się do zwiększenia wydatków budżetowych.
Pomoc rodzinom biednym oczywiście jest potrzebna, moim zdaniem byłoby jednak lepiej, gdyby za pieniądze, które rząd przeznaczył na becikowe, sfinansować utworzenie sieci bezpłatnych przedszkoli, bądź żłobków dla dzieci z rodzin o niskich dochodach. Wtedy rodziny chętniej podejmowałyby decyzję o posiadaniu dziecka, na czym nam wszystkim powinno najbardziej zależeć.
Trzeci przypadek dotyczy sytuacji w ministerstwie skarbu. Nie chodzi o dymisję Andrzeja Mikosza, ale o to, że nazwisko jego następcy zna tylko premier Kazimierz Marcinkiewicz, ale ujawni je dopiero za kilka tygodni. To jest dopiero dziwactwo.
Niektórzy komentatorzy mówią: nie jest tak źle, bo przecież PiS zapowiada reformy. Po dwóch miesiącach rządzenia trzeba by jednak wykazać się już jakimiś faktami. A reform nie ma. Widzimy wyłącznie upolitycznianie instytucji, które powinny być apolityczne, i upartyjnianie tych, które powinny być apartyjne. W dodatku wymiana kadr odbywa się wbrew obowiązującym przepisom. Nie jest np. przestrzegane ustawowe prawo do kadencyjności, którym objęte są niektóre stanowiska. Dotyczy to KRRiTV, a także Urzędu Rejestracji Leków, na którego czele stanął niespodziewanie polityk Samoobrony, kandydat tej partii na senatora w ostatnich wyborach. Usuwani ze stanowisk odwołują się, albo zapowiadają odwołanie się do sądów, ponieważ przysługuje im w takim wypadku odszkodowanie.
I tak na koszt podatników trwają te gry i zabawy. Premier to też wie, ale … też nie powie.

Marek Borowski

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry