Bulwersującym przykładem prawa, u którego podstaw legła nieufność i podejrzliwość braci, jest przyjęta w grudniu ubiegłego roku nowa ustawa o zasadach prowadzenia polityki rozwoju. Daje ona wojewodom prawo weta wobec wyłanianych w drodze konkursu przez sejmiki wojewódzkie projektów rozwoju regionalnego, finansowanych ze środków unijnych i publicznych. Ponadto umożliwia im, poprzez tzw. stałą konferencję współpracy - ciało, które powołuje i na którego czele stoi wojewoda z głosem rozstrzygającym w przypadku równej liczby głosów – ingerowanie w uchwalaną przez samorząd strategię rozwoju województwa. Uprawnienia wojewody jako przewodniczącego konferencji są szerokie i dokładnie określone. Może np. włączać do porządku obrad konferencji tematy wskazane przez ministra do spraw rozwoju regionalnego. Może powoływać zespoły robocze. O uprawnieniach marszałka województwa, jako wiceprzewodniczącego tejże konferencji – ustawa milczy.
W istocie rzeczy oznacza to odebranie samorządom wojewódzkim – prawem kaduka - samodzielności w kształtowaniu polityki regionalnej. W dodatku nowe przepisy nie formułują kryteriów oceny uchybień, które mogą być podstawą do zastosowania weta. Nie regulują uprawnień odwoławczych samorządu województwa od decyzji wojewody. Nie wiadomo też na jak długo weto wstrzymuje procedurę konkursową. Tak czy inaczej nowe przepisy znacznie ograniczają i wydłużają proces wykorzystywania funduszy unijnych.
Zgodnie z obowiązującym prawem, polityka rozwoju regionalnego realizowana przez samorząd wojewódzki nie jest elementem polityki rządu. Nie wojewoda ustala jej kierunki. Konstytucja stanowi, że jedynym kryterium oceny wykonania zadań publicznych przez samorząd województwa jest legalność. Wojewoda jako organ nadzoru nie może podważać i uchylać decyzji samorządu tylko dlatego, że mu się z jakiegoś powodu nie podobają, np. uważa je za niecelowe. Może to zrobić jedynie wtedy, gdy są sprzeczne z prawem.
Najwidoczniej jednak takie zasady po prostu nie mieszczą się w głowie braciom Kaczyńskim. Nie do pomyślenia jest dla nich wyłączenie tak istotnego obszaru życia społecznego spod kontroli partii rządzącej, zwłaszcza że po ostatnich wyborach samorządowych to nie ona jest dominującą siłą w samorządach wojewódzkich. W dodatku do zagospodarowania jest duża kasa. W najbliższych siedmiu latach marszałkowie sejmików wojewódzkich dostaną z Unii Europejskiej 16 mld euro. Sześciokrotnie więcej niż Polska otrzymywała dotychczas.
Gdyby nie to, że wyborcy pokazali PiS żółtą kartkę i partia ta została odsunięta od władzy w większości sejmików, ustawa o zasadach prowadzenia polityki rozwoju pozostałaby pewnie w dotychczasowym kształcie.
Była szansa na naprawienie ewidentnego błędu Sejmu, bowiem na wysokości zadania stanął Senat przytomnie skreślając zapis dotyczący weta. Posłowie jednak odrzucili tę poprawkę. Zabrakło zaledwie jednego głosu. Tym razem jednak nie popisała się opozycja. Na głosowanie nie przyszło aż 28 posłów PO, choć partia ta, jako główna siła w sejmikach wojewódzkich, powinna być zainteresowana w ich samodzielnym i sprawnym funkcjonowaniu.
Bracia Kaczyńscy oczywiście zdają sobie sprawę z – mówiąc oględnie – mankamentów nowej ustawy. Premier Jarosław Kaczyński lekko się więc od niej dystansuje, co może budzić zdumienie, był to bowiem projekt wniesiony do Sejmu przez jego partię. Bagatelizuje jednak problem stwierdzając, że wojewodowie będą mogli używać weta tylko…za jego, premiera, wiedzą i zgodą. Zaiste, salomonowe rozwiązanie. Samorządowcy mają uwierzyć, że złe prawo, sprzeczne z polską konstytucją oraz normami europejskimi, nie wymaga uchylenia i w sumie wyjdzie nam na dobre, bo na jego straży będzie stał Jarosław Kaczyński we własnej osobie. Wolne żarty.
Marek Borowski
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry