Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 10.08.05 / Powrót

Lewicy nie pasują liberalne zaklęcia
Dział: O polityce i politykach

Platforma Obywatelska i skupieni pod jej sztandarami publicyści nie od dziś głoszą, iż Polska jest państwem nazbyt socjalnym. PO jest jednak partią prawicową, liberalną, więc nikogo to nie powinno dziwić. Kiedy jednak takie sformułowania i poglądy pojawiają się na lewicy – ostatnio dał im wyraz np. Leszek Miller – budzi to co najmniej konsternację.
Oczywiście, polska lewica nie zapatrzyła się ani nie zaraziła liberalizmem od Donalda Tuska i jego kolegów. Jej wzorami są w tym wypadku jak najbardziej lewicowi Tony Blair i Gerhard Schroeder. Ich też przecież nazywają „liberałami”. To jednak tylko dowodzi, jak niewiele znaczą i ile zamętu w myśleniu powodują różne tego typu etykietki.
Zachodnioeuropejska lewica rzeczywiście ma dziś kłopoty z przerostami budowanego od lat 60. państwa opiekuńczego. Nie dość bowiem, że takie państwo kosztuje, to jeszcze skutecznie tłumi indywidualną przedsiębiorczość obywateli i prowadzi do zahamowania wzrostu gospodarczego. Tam jednak społeczeństwo osiągnęło już taki poziom rozwoju, że można sobie pozwolić na pewne ograniczenia i próby ich wprowadzenia przez lewicę nie tylko nie dziwią, ale są zrozumiałe. Tak naprawdę mają one na celu obronę państwa opiekuńczego, jego wysokich standardów. Np. skrócenie okresu wypłacania zasiłków dla bezrobotnych od 10 do 8 lat nie oznacza, że państwo rezygnuje ze swej opiekuńczości
Sytuacja Polski jest jednak nieporównywalna do sytuacji Niemiec, Francji, czy Wielkiej Brytanii. Mamy po prostu inne problemy. Jak można nazwać nazbyt socjalnym państwo, w którym milion rodzin cierpi nie tylko niedożywienie, ale wręcz głód? W którym 80 proc. bezrobotnych nie pobiera zasiłku, a kilkaset tysięcy dzieci może tylko pomarzyć o dobrym wykształceniu, bo są biedne?
Pomysł, by w Polsce za przykładem krajów zachodniej Europy redukować sferę socjalną uważam za szalony. Przeciwnie, moim zdaniem, musimy się zastanowić, jak najlepiej poprzesuwać i wykorzystać środki, którymi dysponujemy, żeby rozwiązać kolejne problemy w tej dziedzinie. Ani droga Blaira czy Schroedera, ani ich buty nie są skrojone na naszą miarę. Próby ich przymierzania przez niektórych polskich polityków lewicy – najwyraźniej po to, by uciec przed odpowiedzią na niewygodne pytania o słabe, pozbawione autorytetu, upartyjnione i przeżarte korupcją państwo - wyglądają groteskowo.
Zasadniczą kwestią nie jest to, czy będziemy dostatecznie liberalni, czy za bardzo socjalistyczni, ale to, czy przywrócimy zaufanie obywateli do państwa, do Sejmu, do instytucji demokratycznych, do polityków wreszcie. Strojenie się w nieswoje, choć może nader powabne piórka reformatorów spod znaku Blaira i Schroedera bynajmniej temu nie służy.
Lewica już raz się ubrała w cudze piórka – wtedy, kiedy były szef Sojuszu ogłosił nagle koncepcję podatku liniowego, która jest absolutnie sprzeczna z lewicowym podejściem do gospodarki i podziału dochodu narodowego. Motywy były wyłącznie pragmatyczne. Chodziło o pozyskanie poparcia określonych grup społecznych - nielicznych, ale opiniotwórczych. Ceną było odejście od własnych ideowych zasad, a co za tym idzie - spadek poparcia społecznego. Teraz znowu niektórzy wypowiadają „liniowe zaklęcie”, które ma być receptą na wszystkie nasze bolączki, zapominając o tym, że już jest podatek liniowy – wszyscy przedsiębiorcy płacą przecież 19 proc. Podatek progresywny płacą zaś ludzie, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej.
Właściwie nie wiem, dlaczego większy posłuch zyskują dziś w polskiej polityce – i na lewicy, i na prawicy – różnego rodzaju hasła i zaklęcia, unika się natomiast języka praktyki. W języku praktyki, którym posługują się przedsiębiorcy, w tym zagraniczni, wśród słów opisujących polskie realia są korupcja, są niejasne przepisy i niesprawne sądownictwo gospodarcze. To te właśnie zjawiska stoją, zdaniem przedsiębiorców, na drodze inwestycyjnego boomu w Polsce i z nimi trzeba walczyć. Nie – rzekomo nazbyt socjalne państwo czy też wysokie podatki. Jedyne nazbyt wysokie podatki to składki na ZUS i te SDPL proponuje obniżyć. Taka obniżka sprzyjać będzie bowiem zmniejszeniu kosztów pracy, a tym samym zwiększeniu zatrudnienia, a to uważamy za najważniejsze.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry