Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 30.01.08 / Powrót

Co dalej z mediami publicznymi
Dział: O polityce i politykach

Platforma Obywatelska nie ma jasnej i przemyślanej koncepcji, co zrobić z opanowanymi przez Prawo i Sprawiedliwość mediami publicznymi. Projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, jaki złożyli w Sejmie jej posłowie, choć zawiera pewne słuszne kierunki zmian i ma na celu, jak twierdzą wnioskodawcy, odpartyjnienie i odpolitycznienie mediów, faktycznie podporządkowuje je rządowi w większym stopniu niż to jest obecnie.
PiS dwa lata temu, po dojściu do władzy, dokonało zamachu na media. W ciągu kilku dni uchwaliło ustawę, która dosłownie przewróciła Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, a następnie, jak w domino - wszystkie rady nadzorcze, prezesów itd. Na zwolnione stanowiska przyszli ludzie z nadania PiS, Samoobrony i LPR. Miejsc dla przedstawicieli opozycji – wbrew wcześniejszej praktyce - nie przewidziano. Oprócz kierownictwa pracę straciło wielu dobrych dziennikarzy. W rezultacie media publiczne stały się tubą propagandową PiS.
PO chce zwiększyć skład KRRiT z pięciu do siedmiu członków. Przy czym kandydaci musieliby mieć co najmniej dwie rekomendacje uczelni akademickich, stowarzyszeń twórców lub ogólnopolskich organizacji samorządu dziennikarskiego. Chce też zmniejszyć kompetencje Rady. Np. sprawy dotyczące koncesji, w tym karania za ich złamanie, kontroli nadawców, przyznawania lub odbierania statusu nadawcy społecznego, przeszłyby do podległego premierowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej. KRRiT pozostawiono jedynie sprawowanie kontroli programowej nad nadawcami. Jej członkowie nie dostawaliby ministerialnych pensji, lecz diety za posiedzenia. Zarządy i rady nadzorcze TVP i Polskiego Radia byłyby wybierane w drodze konkursów przeprowadzanych przez KRRiT wraz z ministrem skarbu (dzisiaj konkursy są nieobowiązkowe) a członków zarządów i rad nadzorczych powoływałby i odwoływałby („z ważnych powodów”) minister skarbu. Do tej pory członków rad nadzorczych – bez możliwości odwołania przed upływem kadencji – powoływała KRRiT, a członków zarządów – rada nadzorcza.
Jak widać, PO poszła znowu drogą PiS, modyfikując jedynie metodę działania. Zamiast gwałtownie zmieniać KRRiT, usiłuje z niej zrobić wydmuszkę. W myśl projektu, Rada by wprawdzie funkcjonowała, bo musi – jest organem konstytucyjnym, ale decyzje zapadałyby gdzie indziej – w gabinecie ministra skarbu i w UKE. Jest to jakieś nieporozumienie. Można mieć zastrzeżenia do dotychczasowego funkcjonowania KRRiT – Lewica i Demokraci mają ich multum – ale nie można przesuwać jej uprawnień w stronę rządu. Na uwagę zasługuje natomiast propozycja, by kandydatów do Rady szukać w środowiskach akademickich i twórczych, wymaga ona jednak dopracowania. Trzeba pamiętać, że w tych środowiskach też są ludzie o różnych poglądach politycznych, więc jeżeli nie mamy znowu doprowadzić do monopolizacji politycznej, to partie muszą się porozumieć co do autentycznego pluralizmu w składzie Rady.
Generalnie projekt PO dotyczy spraw kadrowych i organizacyjnych, nie daje natomiast odpowiedzi na podstawowe pytania: Co zrobić, żeby media publiczne były stabilnie finansowane? Jak zapewnić, by faktycznie sprawowały misję publiczną? Jak sprawić, żeby były niezależne i możliwie (bo ideału się nie osiągnie) ponadpartyjne?
Jeśli chodzi o sprawę finansowania, stoimy przed poważnym dylematem. Albo utrzymujemy abonament znajdując jakiś sposób na poprawę jego ściągalności, np. włączając go do podatków. Albo obok lub zamiast abonamentu (pojawiła się zapowiedź jego likwidacji, potem zdementowana – następny próbny balon PO?) będzie subwencja budżetowa, ale według reguł, które nie będą zmieniane przez kolejne ekipy rządowe lub używane jako szantaż wobec aktualnych władz. W obecnym stanie rzeczy, kiedy wpływy z abonamentu maleją, telewizja będzie się coraz bardziej komercjalizowała. (Radia dotyczy to w mniejszym stopniu). Nie będzie programów edukacyjnych, teatru, filmów dokumentalnych, które mają 4-5 proc. oglądalności, bo na nich nie da się zarobić – nie interesują reklamodawców. Projekt w ogóle nie zajmuje się tym problemem, choć jest on kluczowy.
Mimo tych zastrzeżeń, Lewica i Demokraci głosowali za skierowaniem projektu PO do komisji. Trzeba wreszcie zacząć debatę na ten temat.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry