Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 07.11.99 / Powrót

Lewicowa alternatywa
Dział: O rządzie

Przedstawiciele koalicji AWS - UW twierdzą, że wzrost gospodarczy w latach 1994-97 nie był zasługą SLD i PSL, lecz rządów i ugru-powań, które wcześniej sprawując władzę przeprowadziły re-formy. My tylko zebraliśmy ich owoce.

Nie negując wkładu przeciwników politycznych, bo to byłoby nie-uczciwe i nie rozwodząc się nad rzeczami - co najmniej kilkoma - które jednak zrobiliśmy sami, chciałbym podkreślić jedną, która wydaje mi się kluczowa: Dzięki umiejętności prowadzenia dialogu społecznego doprowadziliśmy praktycznie do likwidacji konfliktów społecznych w Polsce. Od 1995 roku zanikły strajki, co sprawiło, że optymizm inwestorów - zarówno krajowych, jak i przede wszyst-kim zagranicznych - znacznie wzrósł i Polska mogła się rozwijać.
Przypominam o tym, ponieważ głównym problemem strategicznym jest dziś w Polsce zapewnienie wyższego tempa wzrostu gospo-darczego, a w efekcie tworzenie nowych miejsc pracy i zmniejszanie bezrobocia. Mówi o tym rząd, mówi też SLD, przy czym Sojusz do-daje kwestie społeczne - łagodzenie różnic materialnych i wyrów-nywanie szans. Jednak gdy dwóch mówi tak samo, to nie zawsze zna-czy to samo.
Istotą strategii rządu jest zlikwidowanie do zera deficytu sektora fi-nansów publicznych i uwolnienie w ten sposób "zjadanych" przez ten deficyt oszczędności krajowych. Dzięki temu ma nastąpić zwięk-szenie inwestycji sektora prywatnego i wyższe tempo wzrostu. W praktyce oznacza to likwidację deficytu budżetu państwa, a prawdo-podobnie uzyskanie już w 2003 r. jego nadwyżki, czyli cięcie wy-datków o 0,6-0,7 PKB rocznie, a co za tym idzie - ograniczanie kon-sumpcji ludzi biednych i średnio sytuowanych oraz pozostawienie na niezmienionym poziomie w przeciągu wielu lat wskaźnika udziału w PKB wydatków na obronę, bezpieczeństwo publiczne, wymiar sprawiedliwości, oświatę, szkolnictwo wyższe, naukę, infrastruk-turę i pomoc socjalną. Trudno się z tym zgodzić. Po pierwsze, wy-mienione dziedziny są już teraz rażąco zaniedbywane. Jeśli chodzi np. o poziom wydatków na edukację czy naukę, zajmujemy zawsty-dzające, 30. miejsce w Europie. Po drugie, niedokształcenie społe-czeństwa i niedorozwój infrastruktury stanowią hamulec dla inwe-stowania. Zatem mimo iż z punktu widzenia czystej ekonomii strate-gia rządu jest poprawna, w praktyce nie prowadzi do osiągnięcia założonych celów - 7 proc. tempa wzrostu i spadku bezrobocia. Tym bardziej, że dla zrekompensowania ubytków w budżecie zamierza się szukać oszczędności w transferach socjalnych, co oznacza m.in. ograniczanie praw pracowniczych. Nie twierdzę, że pewnych oszczędności nie dałoby się tam znaleźć, ale potrzebny jest do te-go uczciwy dialog społeczny, zgoda co do tego, na co wydać odzy-skane pieniądze. W przeciwnym wypadku grożą poważne konflikty społeczne, które dodatkowo zniechęcą inwestorów. Rząd i koalicja potrzebę dialogu zdają się jednak lekceważyć.
Nie są to jedyne mankamenty rządowej strategii. Na czym polega na-sza alternatywa? Otóż uważamy, że w 2003 r. Polska nie musi być prymusem ze zrównoważonym budżetem i najniższą w Europie (poniżej 40 proc.) stopą relacji długu publicznego do PKB. Nie jest to warunkiem sine qua non przyjęcia nas do struktur europejskich, (planowany na 2000 r. deficyt budżetowy poniżej 2 proc. PKB jest zresztą stosunkowo niski na tle innych krajów). Co więcej, do-świadczenia krajów Unii nie potwierdzają, że wyższa redystrybucja dochodu narodowego i wyższy deficyt sektora publicznego są prze-szkodą na drodze do szybszego wzrostu gospodarczego. Redystrybu-cja i deficyt będą i muszą spadać, wystarczą jednak stopniowe, niewielkie ich obniżki a nawet utrzymanie deficytu budżetowego w obecnej nominalnej wysokości, co przy wzroście PKB i tak będzie oznaczać realny spadek.
Proponujemy zwiększanie oszczędności krajowych, ale w sposób zrównoważony. Nie ma powodu, aby one nie rosły, jeśli będzie wzrastał PKB i dochody ludności. Trzeba jednak te oszczędności stymulować m.in. przez podatkowe ulgi inwestycyjne (zamiast ob-niżki podatków) i tworzenie warunków do długoterminowego oszczędzania, np. w kasach mieszkaniowych. Trzeba je też wspoma-gać przez długoterminowe inwestycje zagraniczne, w tej chwili za-hamowane. Są np. szanse - rząd ich nie wykorzystuje - by przycią-gnąć kapitał spoza krajów Unii Europejskiej przekonując inwesto-rów, że wchodząc do Polski, wchodzą do Unii.
Proponujemy aktywną politykę proeksportową (m.in. ulgi inwesty-cyjne dla eksporterów) oraz mechanizmy alokacji inwestycji w regio-nach o dużym bezrobociu oraz na wsi. (Obecnie 40 proc. inwestycji zagranicznych jest lokowanych w Warszawie, gdzie nie ma bezrobo-cia, a drugie tyle w innych metropoliach).
Powstaje pytanie, czy mniejsze tempo obniżania deficytu i większy nacisk na eksport nie spowodują, że inflacja będzie spadać wolniej. Być może, ale jest to kwestia wyboru. Zresztą obecnej ekipie, mimo restrykcyjnej polityki, też nie udaje się przyspieszyć tempa opadania inflacji. Dla nas najważniejszy jest zrównoważony wzrost gospodar-czy. Nie akceptujemy teorii małego budżetu i państwa ograniczone-go do roli "nocnego stróża", bo to oznacza pomniejszenie szans na rozwój milionów uboższych obywateli oraz ich dzieci. Inwestycje w człowieka i infrastrukturę traktujemy na równi z inwestycjami pro-dukcyjnymi, a są to inwestycje, których musi dokonać państwo.

Źródło: "Nowe Życie Gospodarcze"

Powrót do "Publikacje" / Do góry