Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 08.04.09 / Powrót

Etyka i polityka
Dział: O polityce i politykach

Co jakiś czas na porządku dziennym staje w Polsce pytanie, co wolno a czego nie wolno politykowi. Ostatnio wywołało je ujawnienie przez media zadłużenia ministra finansów, Jacka Rostowskiego, w brytyjskich bankach. Minister wprawdzie napisał w oświadczeniu majątkowym, że zaciągnął kredyty, nie podał jednak w jakich bankach. Dopiero naciskany przez media ujawnił ich nazwy.
„Bomba nie wybuchła”, bo są to małe banki, które nie mają filii w Polsce. Minister Rostowski nie mógłby więc, nawet gdyby bardzo chciał, podjąć żadnych korzystnych dla nich decyzji. Wcale go to jednak nie usprawiedliwia. Obywatele powinni wiedzieć, w jakich bankach zadłużony jest ich minister finansów, by nie podejrzewać go o działanie w sytuacji konfliktu interesów. Akurat w tym przypadku ona nie wystąpiła, ale w innych mogłoby być inaczej. Tutaj prywatność nie wchodzi w grę.
Indagowany w sprawie dochodów, (PiS chciał wyjaśnić, z czego pan minister spłaca kredyty, bo z samej pensji ministerialnej byłoby mu trudno), min. Rostowski wyjaśnił, że czerpie je m.in. z wynajmu mieszkań w Wielkiej Brytanii. Najwyraźniej nie widzi w tym nic złego, tymczasem powinien sprzedać te mieszkania, zakończyć działalność, spłacić kredyty i nie dawać podstaw do spekulacji, że pewne jego decyzje być może wspomagają firmy, z którymi jest on w jakiś sposób związany.
Głośne też były sprawy senatora Tomasza Misiaka z PO oraz wicepremiera Waldemara Pawlaka. Pierwszy jako szef Senackiej Komisji Gospodarki Narodowej pracował nad ustawami, z których skorzystała jego firma. Drugi zbudował towarzysko-biznesowy układ związany z Ochotniczą Strażą Pożarną, której jest szefem. Oni także nie uznają swojego postępowania za naganne, tłumacząc, że przecież nie złamali prawa. Senator Misiak poniósł jednak konsekwencje polityczne – stracił funkcję w Senacie oraz przestał być członkiem PO.
Tych przykrych przypadków godzących w dobre imię rządu i parlamentu można było uniknąć. Przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. przedstawiłem Kartę Standardów Politycznych proponując jej podpisanie wszystkim partiom. Nie spotkało się to z jakimś szczególnym odzewem, a szkoda. Np. punkt 6. mówił: „Nie pozwól, by powstał konflikt pomiędzy twoimi prywatnymi interesami – finansowymi i innymi, a twoimi zobowiązaniami publicznymi. Nie pozwól, aby powstało nawet podejrzenie istnienia takiego konfliktu”. Wiązał się z nim punkt 17: „Oddaj się do dyspozycji zwierzchnika, jeśli rozważana sprawa wiąże się w jakikolwiek sposób z twoimi prywatnymi interesami. Postępuj tak nawet wówczas, gdy istnieje tylko przypuszczenie zaistnienia takiego konfliktu interesów. Wyłącz się z podejmowania decyzji w takich przypadkach”. Punkt 11 brzmiał: „Sprzeciwiaj się nepotyzmowi. Angażuj swoich najbliższych do prowadzonej przez siebie działalności politycznej na zasadach wolontariatu a nie umów o charakterze komercyjnym. Zwracaj publicznie uwagę na wszystkie przypadki nepotyzmu i publicznie je piętnuj”.
Niedawno ponowiłem tę inicjatywę, ale znowu nikt jej nie podjął. Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO, stwierdził, że normy zaproponowane w Karcie są zbyt ogólne, co nie jest prawdą. W wielu krajach są tego rodzaju rozbudowane karty, a np. w Stanach Zjednoczonych niezastosowanie się do jej zasad kończy się dymisją. W Polsce jednak partie bardziej zainteresowane są grą polityczną, niż konkretnymi rozwiązaniami problemu. Jedna atakuje drugą, sama często postępując tak samo. W związku z ujawnionymi sprawami ścigają się teraz w rygoryzmie moralnym, który do niczego nie prowadzi. Np. parlamentarzyści PO będą się musieli pozbyć wszelkich akcji i udziałów w spółkach, co jest bez sensu. Wystarczy, że posłowie będę wiedzieli, że pracują nad ustawą, która ma związek z firmą X, w której poseł Y ma akcje. Ten poseł powinien powiedzieć: Ja się wyłączam. Jak nie powie, to inni mu o tym przypomną.
Proponuje się też, aby doprecyzować różne ustawy, czy nawet przyjąć nowe, które by zaostrzały kryteria postępowania parlamentarzystów i polityków. Tymczasem nie wszystko da się uregulować ustawowo. Co innego prawo, co innego etyka. Potrzebne jest wewnętrzne przekonanie i porozumienie między politykami, że pewnych rzeczy zwyczajnie nie wypada robić.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry