Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 21.05.00 / Powrót

Samo się nie zrobi
Dział: O rządzie

Spadek złotego w stosunku do dolara postawił ponownie na porządku dziennym pytania o stan polskiej gospodarki.

Moim zdaniem, nie jest to jeszcze kryzys, ale nie jest także - jak głoszą niektórzy prominentni przedstawiciele władzy - "wypadek przy pracy".
Coś za dużo tych wypadków. W ciągu minionych dwóch lat uległy w Polsce pogorszeniu wszystkie podstawowe wskaźniki gospodarcze: niższy niż w 1997 r. jest wzrost gospodarczy, wyższe bezrobocie, inflacja, deficyt finansów publicznych i ujemne saldo wymiany z zagranicą. Obniżyła się rentowność przedsiębiorstw, zwiększyła liczba ludzi biednych i pogłębiło rozwarstwienie dochodowe społeczeństwa. Są to wszystko konsekwencje błędów, zaniechań, a także niekompetencji ekipy rządzącej Polską od 2,5 roku. Podstawowymi błędami było jednoczesne wdrożenie kilku źle przygotowanych reform, co spowodowało zmarnotrawienie wielu miliardów złotych oraz skupienie się na prywatyzacji banków i telekomunikacji, a więc sektorów nie zwiększających naszego potencjału eksportowego. Równocześnie nic nie zrobiono dla wzmocnienia konkurencyjności polskiego przemysłu, nie podjęto żadnych działań łagodzących gospodarcze skutki kryzysu rosyjskiego, zaniedbano restrukturyzację i prywatyzację hutnictwa, chemii i przemysłu zbrojeniowego.
Sojusz Lewicy Demokratycznej wielokrotnie przestrzegał koalicję AWS-UW, że kontynuowanie tej polityki grozi kryzysem gospodarczym oraz proponował podjęcie konkretnych działań zapobiegawczych. Niestety, wszystkie te propozycje zostały pominięte milczeniem, albo zbyte lekceważącymi komentarzami. W szeregach koalicji zwyciężyło zadufanie i wiara we własną nieomylność.
Premier Buzek i wicepremier Balcerowicz, chociaż w 1997 r. bili na alarm z powodu deficytu obrotów bieżących z zagranicą w wysokości 3,2 proc. PKB, dzisiaj milczą, mimo iż deficyt ten wynosi już ponad 8 proc. PKB. Po zaledwie czterech miesiącach 2000 r. wiadomo, że zaplanowane w ustawie budżetowej wskaźniki bezrobocia i inflacji zostaną znacznie przekroczone, a w konsekwencji obniżą się dochody realne co najmniej 40 proc. obywateli. Rząd AWS i UW jest wobec tych zagrożeń bezradny. Proponuje doraźne środki, jak ostre cięcia wydatków budżetowych, obniżenie podatków, manipulacje stopami procentowymi, czy też powrót do finansowania deficytu budżetowego przez zaciąganie dalszych pożyczek na rynku pieniężnym.
Uważam te propozycje za mało realne, a niekiedy wręcz szkodliwe dla stabilnego rozwoju gospodarki i warunków życia ludzi. Są one przejawem doktrynerstwa w podejściu do rzeczywistych problemów kraju. Ignorują także rolę państwa w gospodarce.
Moim zdaniem konieczne jest, aby rząd przystąpił do opracowania i realizowania przemyślanej, długofalowej polityki wspierania wzrostu gospodarczego i zwiększania konkurencyjności polskiej gospodarki. Widziałbym dziewięć elementów takiej polityki, które pokrótce wymienię. Pierwszy to program wspierania eksportu i ograniczania niekoniecznego importu. Przykładem tego ostatniego jest import samochodów osobowych. Aż się prosi, żeby podwyższyć akcyzę na samochody o większej pojemności silnika lub wysokiej cenie, tymczasem rząd podjął działania dokładnie odwrotne. Podniósł wprawdzie akcyzę, ale faktycznie dotyczy ona tylko samochodów krajowych, bo w tym samym czasie obniżył po raz kolejny cło na samochody zagraniczne. Drugim elementem tej polityki powinien być pakiet instrumentów wspierających małe i średnie przedsiębiorstwa. Kolejnym, polityka prywatyzacyjna przeorientowana na sektory produkcyjne o potencjalnych możliwościach eksportowych lub antyimportowych. Dalej, należałoby aktywnie wpływać na strukturę inwestycji zagranicznych w Polsce w celu zwiększenia inwestowania w produkcję towarów przetworzonych o wysokim poziomie technicznym. Możliwości takie istnieją zwłaszcza w specjalnych strefach ekonomicznych.
Potrzebne są także silne zachęty, np. w postaci podatkowych ulg inwestycyjnych, do tworzenia miejsc pracy w regionach o dużym bezrobociu oraz zwiększenie nakładów na naukę, edukację i wsparcie prac badawczo-rozwojowych w przedsiębiorstwach.
Konieczne jest ustalenie nowej, realistycznej ścieżki obniżania inflacji i deficytu budżetowego. Schodzenie z inflacji powinno być mniej ambitne, zaś co do deficytu budżetowego, to najlepiej byłoby zamrozić jego nominalną wielkość. Oznaczałoby to systematyczny, ale nie przesadnie szybki spadek tego deficytu w relacji do PKB. Musi też nastąpić zmiana naszego stosunku do rynków Wschodniej i Centralnej Europy. Należy odzyskać te rynki dla polskich towarów i usług.
Ostatnim elementem długofalowej polityki powinna być możliwie szczegółowa prognoza dochodów i wydatków budżetowych na najbliższe trzy lata, z którą rząd powinien zapoznać Sejm, związki zawodowe i pracodawców. Postulat ten Sojusz Lewicy Demokratycznej wysuwa od zeszłego roku, ale niestety, przypomina to rzucanie grochem o ścianę. A przecież jeśli rząd chce porozumienia ze związkami zawodowymi i opozycją, to musi przedstawić rzetelne dane dotyczące możliwości, ograniczeń i nieredukowalnych zobowiązań w polityce budżetowej najbliższych lat.
Część działań trzeba podjąć niezwłocznie. Inne powinny znaleźć wsparcie w budżecie na 2001 r. Dalsze trwanie w bezruchu, w przekonaniu, że "samo się zrobi", może tylko pogorszyć sytuację.

Źródło: "Nowe Życie Gospodarcze"

Powrót do "Publikacje" / Do góry