Korupcji ostatnio jakby trochę mniej, ale nepotyzmu i zawłaszczania, czyli zatrudniania w instytucjach rządowych i samorządowych krewnych i "znajomych królika" - wszędzie co niemiara.
Co i raz media podają kolejne przykłady takich praktyk, ale decydenci sprawiają wrażenie, jakby się z tym już oswoili. Tymczasem szkody, jakie wyrządza zatrudnienie po znajomości, a nie według kompetencji - są ogromne.
Przychodzi do mnie młody człowiek: "Panie senatorze, nie mogę znaleźć pracy, niech pan pomoże". Oglądam cv - znakomite, więc radzę , aby wystartował w jakimś konkursie na etat w administracji publicznej. "Z takim cv ma pan pełne szanse". Ten patrzy na mnie, jak na przybysza z innej planety: "Ależ ja tam nikogo nie znam, no i jestem bezpartyjny".
W ten właśnie sposób hodujemy sobie młodych frustratów, niechodzących na wybory, a w końcu i emigrujących.
Dyskusja w Fundacji dotyczyła metod przeciwdziałania tej pladze. Nie miejsce tu na omawianie różnych pomysłów, mogę tylko zapewnić, że sposoby są, wymagają jednak woli politycznej ze strony polityków, zarówno rządzących, jak i opozycyjnych.
Napiszę tylko o jednym z poruszonych w dyskusji wątków, a mianowicie o skargach obywateli, którzy widząc nieprawidłowości w funkcjonowaniu "władzy", piszą gdzieś wyżej, licząc na sprawiedliwość. Niestety, rzadko jej doświadczają. Jeden z dyskutantów, zresztą były prezes NIK, stwierdził sarkastycznie, że dzieje się tak, bo w administracji obowiązuje 5 zasad rozpatrywania skarg.
Zasada pierwsza - anonimy nie są rozpatrywane. Oczywiście tylko wtedy, gdy dotyczą władzy. Bo jeśli obywatela - to skarga traktowana jest całkiem serio. Zasada druga: skargę odsyła się do wyjaśnienia temu, kogo ona dotyczy. Bardzo sprytne. Zasada trzecia: skargi dzielą się tylko na dwie grupy: "bezzasadne" i ..."oczywiście bezzasadne". Ten podział ułatwia stosowanie zasady czwartej: odpowiedź na skargę powinna być długa, zawiła i niezrozumiała. W ten sposób unika się zarzutu, że nie udzielono odpowiedzi. Dla uparciuchów jest zasada piąta: wniesienie skargi nie powinno pozostać bezkarne. Oczywiście dla skarżącego, a nie dla tych, co nabroili. Można na przykład nasłać na niego kontrolę i wykazać, że niby taki uczciwy, taki święty, a w papierach ma bałagan. Ot, skarżypyta.
Te pięć zasad to nie dowcip, to częsta praktyka - sam jej niejednokrotnie doświadczyłem. Oczywiście, są wyjątki. Mam nadzieję, że należą do nich nasi prascy burmistrzowie i podlegające im instytucje. Ale czy wszystkie i czy zawsze? To już niech rozsądzą Czytelnicy. A gdyby komuś nie spodobał się mój felieton, to zawsze może napisać na mnie skargę do marszałka Senatu. Dla uniknięcia straty czasu najlepiej od razu na adres mojego biura.
Źródło: "Mieszkaniec"
Powrót do "Publikacje" / Do góry