Wille, które powstawały w Aninie, miały swój własny, niepowtarzalny styl. Drewniane, z werandami, bogato zdobione wycinanymi w drewnie elementami, okapy zakończone drewnianą „falbanką”. A że rzeka Świder niedaleko, styl ten – parafrazując niemiecki „Biedermeier” - nazwano żartobliwie „Świdermajer”.
Z książki˗przewodnika Pani Barbary dowiadujemy się różnych ciekawych rzeczy. O właścicielach willi „Zdrowie”: „Państwo Grotkiewiczowie, ludzie zapewne majętni, bo Pan Grotkiewicz z zawodu był kolejarzem”.(!) Mam nadzieję, że mojego felietonu nie czyta żaden kolejarz, bo mógłby wylądować w Aninie u kardiologów. A co się działo w willi „Helwitad”? Pani Bogusławska postanowiła wybrać żonę dla syna. W tym celu jej ciotka przywiozła(!) z poznańskiego – bo tam „dziewczęta są pracowite, obowiązkowe i schludne” – trzy panienki. Jedną z nich, Marysię, zatrzymano, ale „ponieważ dziewczę było jeszcze zbyt młode, ze ślubem poczekano, aby mogła zaprzyjaźnić się z oblubieńcem”(!). Obyczaje, jak przy swataniu księcia z cudzoziemską księżniczką. Możemy być dumni z Anina!
Czy pobożny Żyd może handlować w szabas? Oczywiście nie! Ale że interes musi się kręcić, to niejaki Frydman swój sklep przy al. Leśnej w sobotę zamykał od przodu, ale otwierał drzwi od tyłu – i wszyscy byli zadowoleni. I tak płyną wspomnienia, historia po historii, zdjęcie po zdjęciu. Sam indeks nazwisk liczy około 650 pozycji! Niewiele starych domów jeszcze stoi – jak np. ten przy Widocznej 79, mający zresztą status zabytku – w których nadal mieszkają potomkowie dawnych właścicieli. Dlatego powinniśmy być wdzięczni Pani Barbarze Wołodźko˗Maziarskiej za to, że „ocala od zapomnienia” i wydobywa spod ziemi nasze korzenie. Przy tej okazji warto wspomnieć, że na drugim końcu prawego brzegu, na Targówku, analogiczną kronikarską pracę od lat wykonuje p. Regina Głuchowska, opisując dzieje Bródna i okolic. Chapeaux bas!
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
Źródło: "Mieszkaniec"
Powrót do "Publikacje" / Do góry