Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 25.07.13 / Powrót

Poseł sobie rymnął
Dział: O polityce i politykach

Lato skłania do poruszania tzw. tematów lekkich. Zawsze zastanawiał mnie, a momentami wręcz frapował język parlamentarny. Jeśli przypomnimy sobie słowa wieszcza: "Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa"(dla zapominalskich: Juliusz Słowacki - "Beniowski"), po czym posłuchamy, co i jak mówią posłowie, to ich język może i jest giętki, ale jaka się kryje za nim myśl - często trudno odgadnąć.
Weźmy za przykład ostatnią debatę budżetową. Debata budżetowa należy do najważniejszych w parlamencie, posłowie powinni więc być do niej dobrze przygotowani, by nie trwonić cennego czasu Wysokiej Izby. I otóż dowiedzieliśmy się od prominentnej posłanki opozycji, że to nie jest projekt ustawy budżetowej, a bańka budżetowa. Zdaniem innego posła, budżet jest tak kruchy jak choinkowa bombka, wystarczy ścisnąć i pęknie. Kolejny stwierdził, że napisany został w oparciu o fusy z ministerialnych kaw i karcianych wróżb. Następny sobie rymnął mówiąc, że budżet koalicji PO-PSL, to paragrafy, działy i rozdziały, żeby ludziska w Polsce nie wiedziały, gdzie się pieniądze podziały. Pewna posłanka przeszkadzała przemawiającemu przedstawicielowi koalicji, krzycząc co chwila, że ten budżet to kabaret i upominając go, by nie kłamał tak bezczelnie. Jej kolega klubowy najpierw dowodził: to, co budowaliście, to nie zielona wyspa, ale może bagno, z piękną, wspaniałą, kwitnącą na zielono roślinnością bagienną. Czyli jesteśmy na bagnie. By za chwilę ostrzec: byliśmy na zielonej wyspie, ale niestety czeka nas pustynia.
Coś tu na bakier z logiką.
Powtarzano, iż ten budżet jest abstrakcją, obłudą, fikcją. Kłopot w tym, że mało kto proponował, jak go poprawić. No, chyba że uznamy za taką propozycję skasowanie w kalendarzu grudnia (sic!), żeby szpitale nie miały kłopotów z pieniędzmi.
Po atakach opozycji, nastąpiła kontrofensywa koalicji. Mówiono, że opozycja ekonomię myli z astrologią. Na szczęście prognozy jakoś się nie sprawdzają. (Oj, ostrożnie, bo nowelizacja budżetu blisko!).
Ktoś zastanawiał się, jak prowadzić poważny dyskurs w takich warunkach i powołał się na ojca, który go przestrzegał: Nie kop się, synu, z koniem. Owszem, możesz, ale przyjemność żadna. Padł zarzut o zastępowaniu merytorycznej dyskusji sztuczkami poniżej pasa.
Czy tak jest co roku? Sięgnąłem do stenogramu z zeszłorocznej debaty budżetowej, by sprawdzić, czy wtedy było tak samo. Otóż, było. Posłanka Beata S.: Projekt budżetu nie jest realny - to jest tylko jakaś atrapa. Instrument doraźnej gry politycznej. Poseł Janusz P.:To jest bełkot. Bardziej wiarygodnie brzmi dla mnie Pismo Święte. Mówię to, jako człowiek niewierzący. Armand R.: Patrząc na ten budżet - totalna lipa, totalna katastrofa. Andrzej R. zwrócił się do ministra Rostowskiego w te oto słowa: Czy aby na pewno jest pan profesjonalistą, jakim się pan często mieni, czy też jest pan przysłowiowym bajkopisarzem opowiadającym bajki, jak pan premier, o zielonej wyspie? A może jest pan brytyjskim tajfunem, który rozszalał się w sferze polskiego zadłużenia? A może, panie ministrze, jest pan magikiem, a być może i sztukmistrzem z Londynu, dla którego wskaźniki makroekonomiczne w budżecie i tak nie mają większego znaczenia? Pański budżet na rok 2012 wygląda jak królik wyciągnięty z kapelusza. Porównał też ministra do Nikodema Dyzmy.
I tak toczą się te dialogi na cztery nogi. Przewidziała je już wiele lat temu Agnieszka Osiecka, pisząc: "Gadu, gadu, gadu - nocą, baju, baju, baju - w dzień".


Źródło: "Mieszkaniec"

Powrót do "Publikacje" / Do góry