Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 22.10.19 / Powrót

Sforsowane drzwi
Dział: O polityce i politykach

Dziewiąta kadencja Senatu szczęśliwie przeszła do historii. W czasie tych czterech lat wielokrotnie czułem się, jakbym żył w świecie Orwella, w wymyślonej przez niego w „Roku 1984” Oceanii, w której rządzi szerzące kłamstwa Ministerstwo Prawdy. W tę orwellowską atmosferę idealnie wpisał się marszałek Karczewski, pod którego rządami Senat stał się tępą maszynką do głosowania, dopuszczającą jawne łamanie konstytucji i regulaminu tej izby, lekceważącą wszelkie opinie ekspertów, w tym własnego biura legislacyjnego. Pan marszałek był otóż łaskaw na zakończenie tych czterech lat tak oto podsumować swoją i swoich kolegów pracę: „pragnę serdecznie podziękować państwu za wysiłek w tworzeniu prawa służącego społeczeństwu oraz wzmacnianiu demokratycznego państwa. Ufam, że nowy senat będzie podtrzymywał tradycje IX kadencji, /która wpisała/ naszą Izbę w krajobraz polityczny Polski jako izbę refleksji i zadumy.”
Jedyna refleksja (i to bez żadnej zadumy), jaka się nasuwa po tych słowach, to: nigdy więcej! Pan Smith, bohater powieści Orwella, najpierw buntuje się przeciwko zalewowi kłamstwa, jednak stopniowo popada w apatię. Na szczęście polskie społeczeństwo nie zobojętniało i wybrało Senat, który daje szansę na to, że inna polityka jest możliwa. Stało się tak dzięki współpracy ponad podziałami, co od czasu przystąpienia do Unii Europejskiej wydawało się absolutnie niemożliwe. Mam drobną satysfakcję, że byłem prekursorem tej idei, pisząc na tych łamach dwa i pół roku temu (POLITYKA 9/17): „Ttwarde dane pokazują, że z PiS można wygrać, ale tylko działając wspólnie. Wystawiając wspólne listy, a w wyborach większościowych – wspólnych kandydatów”. Liderzy partyjni podjęli tę inicjatywę i chwała im za to, ale na otrąbienie sukcesu jest jeszcze stanowczo za wcześnie. Dwa głosy przewagi to ciągły taniec na linie. Aby z niej nie spaść i nie rozczarować wyborców, potrzebna będzie ogromna dyscyplina opozycyjnych senatorów, dobra komunikacja między nimi – i ze społeczeństwem – wreszcie, last but not least: wypracowanie nowego wizerunku i roli Senatu w obecnych realiach ustrojowych (swoje propozycje w tym zakresie przedstawiłem w felietonie „Izba bez refleksji”, POLITYKA 7/18). A wszystko to musi udźwignąć i przeprowadzić nowe prezydium Senatu, którego wybór będzie pierwszym sprawdzianem , czy te szczytne założenia mają szanse realizacji. Sforsowaliśmy drzwi do gmachu demokracji, ale na razie weszliśmy tylko na pierwsze piętro.
A, i jeszcze jedno: w tym gmachu nie ma windy, są tylko schody.

Źródło: POLITYKA 43/2019

Powrót do "Publikacje" / Do góry