Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 22.09.09, 21:20 / Powrót

Tarcza, tarcza i po tarczy

Wycofanie się Stanów Zjednoczonych z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach wywołało w Polsce dużo politycznego i medialnego szumu, który może co nieco dziwić - pisze Marek Borowski w TEMI. Nie była to bowiem decyzja, która spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Liczyć się należało z nią już w momencie, gdy Barack Obama wygrał wybory i zapowiedział przeanalizowanie sprawy tarczy z punktu widzenia bezpieczeństwa USA i możliwości finansowych budżetu. Kolejne sygnały jasno wskazywały, że szala przechyla się w kierunku rezygnacji z budowy tarczy i tak się też stało. Jedyne o co Polska może mieć pretensje, to mało elegancki sposób powiadomienia nas o tej decyzji. Nie chodzi przy tym tylko o datę. Oczywiście, była ona niefortunna (17 września, rocznica sowieckiej napaści na Polskę), ale przypominam, że w podobnej sytuacji myśmy się również nie popisali. O swoich zastrzeżeniach co do szczegółowych propozycji USA w sprawie tarczy premier Tusk powiadomił w 2008 r. prezydenta Busha w Dniu Niepodległości Stanów Zjednoczonych, czyli 4 lipca. Jak wiadomo, historia lubi się powtarzać.
Barack Obama uzasadniając rezygnację z tarczy potwierdził to, co dla części polityków i komentatorów, w tym niżej podpisanego, było jasne od samego początku: argument o zagrożeniu Stanów Zjednoczonych przez Iran, którym szermował prezydent Bush, był fikcyjny. Iran nie ma i jeszcze długo nie będzie miał rakiet balistycznych, które mogłyby dolecieć do terytorium USA.
Moim zdaniem, tarcza miała nie tyle chronić Europę i USA przed atakiem irańskim, ile ubezpieczać ewentualną wojskową interwencję Stanów Zjednoczonych w Iranie, tak bowiem prezydent Bush wyobrażał sobie rozwiązywanie konfliktów światowych. Najpierw strzelał, a dopiero potem chciał rozmawiać. Była to, jak pokazał przykład Iraku, polityka bardzo szkodliwa, niebezpieczna i w dodatku nieskuteczna, a Polska godząc się na tarczę byłaby za nią współodpowiedzialna.
Można się było nie zgadzać z takim rozumowaniem i rząd Donalda Tuska się nie zgadzał, nie było jednak powodu spieszyć się z podpisywaniem umowy. Wiadomo było, że epoka Busha dobiega końca, a nowy gospodarz Białego Domu może mieć zupełnie inny pomysł na bezpieczeństwo globalne. Należało więc zawiesić negocjacje do czasu wyborów w USA, o co apelowała część opozycji. Niestety, Platforma Obywatelska postanowiła prześcignąć PiS.
Przy okazji podpisania umowy o budowie tarczy obejrzeliśmy żenujący pokaz polskiego prowincjonalizmu. Premier Tusk mówił o „prawdziwym przełomie” jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa Polski i bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, „wielkiej radości” i „historycznej chwili”. Przez wszystkie przypadki odmieniał też „partnerstwo strategiczne z USA”. Condoleezza Rice musiała dobrze się bawić.
Mit o szczególnych stosunkach i strategicznym partnerstwie Polski z USA, który właśnie prysł, podtrzymywali wspólnie PiS i PO. Przestrzegałem przed podbijaniem tego bębenka m.in. podczas dyskusji sejmowej na temat polskiej polityki zagranicznej. Strategiczne partnerstwo Amerykanie mogą utrzymywać z krajami, w których mają strategiczne interesy, a mają je w Chinach, Rosji, na Bliskim Wschodzie, w Afganistanie. Polska jest nieprzydatna do ich realizacji. Jedyna rola, jaką mogłaby odegrać, to bycie przedmurzem w przypadku, gdyby USA chciały prowadzić agresywną politykę wobec Rosji na co na szczęście się nie zanosi. Barack Obama postawił na dialog i porozumienie. Nie Polska, nie Czechy, czy inny kraj naszego regionu, ale Unia Europejska może być strategicznym partnerem USA i zresztą Amerykanie bardzo na to partnerstwo liczą, m.in. w polityce wobec Chin.
Dlatego nie mówmy o zmarnowanych szansach i nie próbujmy zrekompensować tarczy walką o "Patrioty", bo to z punktu widzenia bezpieczeństwa bez znaczenia, a kosztować będzie miliardy. Wróćmy do normalnych, przyjacielskich, ale nie strategicznych stosunków z USA, których tak naprawdę nigdy nie mieliśmy. Nie piszmy też więcej listów do Baracka Obamy. Piszmy program dla silnej Unii Europejskiej i umacniajmy w niej swoją pozycję, bo silna Unia z silną Polską, a nie tarcza amerykańska leży w naszym rzeczywistym interesie.
Przyjmijmy też wreszcie do wiadomości, że Polska nie jest pępkiem świata.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 23 września 2009
.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry