Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 30.05.10, 18:11 / Powrót

Wywiad z Markiem Borowskim w Onet.pl

Jacek Nizinkiewicz: Panie marszałku, dostał pan ostatnio od Platformy Obywatelskiej, czy Donalda Tuska lub Bronisława Komorowskiego propozycję objęcia jakiegoś ważnego stanowiska państwowego lub unijnego?

Marek Borowski: Nie odpowiadam na takie pytania.

Nikt z rządu nie składał panu propozycji?

- Nie odpowiem ani tak, ani nie i proszę z tego nie wyciągać żadnych wniosków.

Chodzi o to, czy jest pan jednym z rodzynków w tym lewicowym cieście, które chce wyjąć Donald Tusk?

- Jeżeli już, to nie rodzynkiem, ale borówką.

Ale gdyby pan dostał propozycję od premiera, czy PO objęcia ważnej funkcji podobnie jak Belka, czy wcześniej Cimoszewicz, to przyjąłby pan propozycję?

- (śmiech)

Proszę się nie śmiać, bo jest pan politykiem lewicy o największym zaufaniu społecznym. Jest pan przed Napieralskim, Olejniczakiem, Cimoszewiczem.

- Przed Cimoszewiczem chyba jednak nie. No dobrze, odpowiem panu. Propozycja objęcia istotnej funkcji państwowej - wykonawczej albo doradczej (jeśli funkcja ta ma charakter ponadpartyjny) - złożona przez rywala politycznego, ma szczególną wartość i warto ją rozważyć. Nie zabiegam jednak ani nie czekam na propozycje z Platformy Obywatelskiej i nie uzależniam swojego funkcjonowania w polityce od takiej opcji.

Gdyby panu zaproponowano funkcję prezesa NBP?

- Pewnie bym sobie poradził, ale uważam, że na czele NBP powinien stać ekonomista z dorobkiem naukowym w dziedzinie polityki pieniężnej. Dlatego tej propozycji bym nie przyjął, bo zawsze mówiłem, że do pełnienia odpowiednich funkcji trzeba mieć stosowne kwalifikacje. Nie można robić z gęby cholewy.

Donald Tusk powiedział, że Belka to samodzielny pomysł Komorowskiego i że pełniący obowiązki prezydenta marszałek Sejmu nie konsultował z nim kandydatury Marka Belki na szefa NBP.

- (długi śmiech). W polityce jest tak, że każde słowo należy rozbierać i interpretować osobno. Być może Tusk nie konsultował z Komorowskim, tylko go poinformował.

Kto wpadł na ten pomysł?

- Nie wiem, może Kwaśniewski. Może szukano kandydata nie ze swojego obozu z powodów głownie politycznych.

Komorowski i Tusk jeszcze kilka lat temu krytykowali Belkę.

- Tak, ale jako premiera, a niekoniecznie jako finansistę.

A społeczeństwo pamięta Belkę?

- Trochę jeszcze pamięta, bo miał kilka ładnych wypowiedzi w telewizji.

Tych o Jennifer Lopez?

- Nie tylko. Także słynne wezwanie skierowane do posłów : "Do roboty!"

A jak pan ocenia propozycje objęcie urzędu szefa NBP złożoną Markowi Belce przez Bronisława Komorowskiego?

- W sensie merytorycznym oceniam bardzo dobrze, a w sensie politycznym to jest bardzo zgrabny ruch. Jeśli Komorowski w swojej dalszej pracy, jak sądzę prezydenckiej - bo wszystko na to wskazuje, będzie miał do swojej prezydentury podejście ponad podziałami partyjnymi, to bardzo dobrze będzie to rokowało.

PSL chciał Grzegorza Kołodkę na szefa NBP.

- Belka ma ogromny dorobek w tej materii, podobnie zresztą jak Mirosław Gronicki, Stanisław Gomułka i myślę, że Grzegorz Kołodko też by się zmieścił. Każdy może mieć swojego faworyta. Jednak Belka zajmując różne międzynarodowe funkcje i gromadząc ogromny kapitał wiedzy jest najlepiej przygotowany do tej roli i jest najbardziej rozpoznawalny i ceniony w Europie i na świecie.

Belka jest sprawdzoną polską marką w święcie?

- Ależ oczywiście. Jeśliby ułożyć ranking kandydatów na szefa NBP wg kwalifikacji, to dobrych kandydatów byłoby pewnie więcej, niż palców u jednej ręki, ale Belka byłby na pierwszym miejscu.

A politycznie Komorowski puszcza oko do elektoratu lewicowego?

- Tak, bo Komorowski stara się te wybory wygrać w pierwszej turze. Dlatego ta decyzja została podjęta teraz, a nie po wyborach. Już dzisiaj 40 proc. wyborców SLD idzie w stronę Komorowskiego. Jeśli będzie ich więcej, szansa na realizację tego planu wzrośnie.

Czy dobrze postąpił Komorowski nie konsultując kandydatury Belki?

- Z tego co wiem konsultował wcześniej inne dwie kandydatury z PSL, a że one nie uzyskały poparcia , to później sam zdecydował się na Belkę. Wiadomo, że decyzja Komorowskiego jest polityczna, ale też merytoryczna. Nikt nie może skrytykować tego wyboru.

Sojusz chyba nie jest zachwycony tym ruchem?

- Z zażenowaniem przyglądam się figurom, które wyczynia w tej sprawie SLD. Napieralski nie jest przekonany do tej kandydatury, a Wikiński mówi, że Belka to przecież zdrajca. Słowo zdrajca, które pojawia się w SLD również w stosunku do mnie ma na celu obrzydzić pewne osoby związane z lewicą coraz mniejszemu elektoratowi, który w efekcie jeszcze bardziej zniechęca się do takiej polityki.

Kurczy się elektorat SLD?

- To przecież widać gołym okiem.

Ale Napieralskiemu rośnie poparcie.

- Napieralskiemu nic nie rośnie. Sondaże stale dają od 5 do 7% i nic tu nie przyrasta. Jeśli wg jednej z sondażowni tydzień temu miał 3%, a teraz 7%, to znaczy, że któryś z tych sondaży był fałszywy i to raczej ten wcześniejszy.

Szef SLD jest jednak na trzecim miejscu w sondażach prezydenckich.

- Nie żartujmy. Przecież po wycofaniu się Nałęcza Napieralski nie ma na lewicy rywala, podczas gdy Olechowski rywalizuje z potężnym Komorowskim, a Pawlak na wsi z Kaczyńskim!

W tak komfortowej sytuacji trzecie miejsce nie jest żadnym sukcesem, natomiast poparcie rzędu nawet 7% przy 20-25 procentowym elektoracie lewicy jest żenująco niskie.

Powinniśmy wierzyć sondażom?

- To, co się w Polsce dzieje z sondażami to skandal. Absolutne kuriozum. Bada kto chce i jak chce. Nie ma żadnych zasad i reguł. Ten, który czyta te sondaże nie może się często dowiedzieć, kto ten sondaż przeprowadził, na jakiej próbie wyborców, jakie było pytanie, czy procenty odnoszą się do wszystkich badanych, czy tylko do tych którzy zdeklarowali się głosować, a jeśli ci co zdecydowali się głosować, to zdecydowanie, czy być może.

Sondaże wpływają na decyzje wyborcze?

- Oczywiście. Są sondażownie, których wiarygodność budzi poważne wątpliwości. Na czele jednej z sondażowni, która ostatnio bardzo epatuje swoimi sensacyjnymi wynikami, stoi były działacz jednej z partii. Radzę zatem z rezerwą podchodzić do wyników. W Polsce są trzy sondażownie, które sprawdzały się w wyborach, mają polskie doświadczenie, warsztat, tradycję i którym można wierzyć, ale też nie bezkrytycznie: trzeba porównywać wyniki między nimi i w przeciągu kilku tygodni.

Jest wśród nich Homo Homini?

- Nie ma. Te trzy firmy to PBS, OBOP i CBOS. Staram się trzymać tych instytutów i patrzeć na wyniki i tendencje tam prezentowane.

Napieralskiemu udaje się reprezentować elektorat lewicy?

- Nie, bo elektorat lewicy w Polsce to 20 – 25 proc. Czyli gołym okiem widać, że Napieralskiemu ta sztuka nie wychodzi.

Dlaczego Napieralski nie potrafi przyciągnąć do siebie elektoratu lewicy, nie wspominając już o społecznym poparciu rzędu 40 proc. jakim cieszyło się SLD z początku rządów Leszka Millera?

- Poparcie z czasów Leszka Millera jest nieosiągalne. Po rządach AWS, które się skompromitowały znaczna część wyborców przesunęła się w drugą stronę. Wtedy na SLD głosowała nie tylko część społeczeństwa popierająca lewicę, ale i centrowa czy nawet prawicowa. Teraz żeby przyciągnąć taki elektorat, trzeba zgromadzić wokół siebie ludzi, którzy dla tego elektoratu są ważni i wiarygodni.

Szefowi SLD brak takiej koncepcji politycznej?

- Niestety. Przypomnę rozbicie LiD-u, który miałby teraz duże szanse zaistnienia w wyborach prezydenckich, a potem parlamentarnych, a potem odrzucenie koncepcji Cimoszewicza, polegającej na stworzeniu szerokiej, centrolewicowej listy do Parlamentu Europejskiego. Odtrącanie takiego polityka jak Cimoszewicz jest samobójstwem, a to zrobiono. Napieralski prowadzi do samoizolacji i kurczenia się wpływów SLD, blokując jednocześnie powstanie szerokiego ruchu na lewo od Platformy Obywatelskiej (co oczywiście tejże Platformie bardzo ułatwia życie).

Napieralski to polityczny kamikadze?

- Kamikadze to żołnierz, który wie, że idzie na śmierć, podczas gdy Napieralski i jego obecne otoczenie są przekonani, że czeka ich świetlana przyszłość. Tymczasem marginalizacja SLD już następuje i stopniowo będzie się pogłębiać. Ludzie, którzy mają poglądy lewicowe i duży autorytet społeczny są dzisiaj poza SLD, albo będąc w SLD są tam marginalizowani i są traktowani jak przeciwnicy. Natura jednak nie znosi próżni i będzie musiało dojść do przełomu – wewnątrz lub na zewnątrz SLD. Weźmy np. sytuację z Belką. Komorowski sięgnął po niego, wcześniej sięgnięto po Cimoszewicza i zamiast powiedzieć propaństwowo "świetnie, sięgają po naszych", zaczęto stroić miny. Słyszymy nawet głos Kwaśniewskiego: "Będę przekonywał Napieralskiego". To żenujące. Zastanawiam się, czy i kiedy Kwaśniewski przestanie być niańką dla przewodniczącego SLD.

Kwaśniewski jest niańką Napieralskiego?

- No tak, bo co pewien czas przekonuje i zachęca do rzeczy oczywistych. Lider partii, który nie rozumie takich rzeczy szkodzi swojej partii i szkodzi lewicy. Znam SLD od wewnątrz i wiem, że w SLD jest pozytywny potencjał i wielu sensownych ludzi, którzy takiej polityki mają po dziurki w nosie. Pytanie, czy starczy im odwagi, aby zdecydowanie i jawnie się temu sprzeciwić.

Te wybory będą testem dla niego, testem przywództwa?

- Oczywiście, ale wynik testu zależy od tego, kto będzie go oceniał. Zwolennicy Napieralskiego walczą o przeżycie, o miejsca na listach wyborczych, ogłoszą zatem sukces bez względu na wynik. Jak się nie będzie dało powiedzieć, że uzyskał dobry wynik, to za sukces weźmie się trzecie miejsce, które jest przecież naturalne. Chyba, że sam Napieralski zrozumie, że konieczna jest radykalna zmiana polityki. Szczerze mu tego życzę, ale czy to realne?

Ale musi pan przyznać, czy pan tego chce czy nie, że twarzą lewicy jest dzisiaj Grzegorz Napieralski.

- Oczywiście, że tak, ale to przecież oznacza znacznie większą odpowiedzialność za losy całej lewicy. Jeśli chce się być liderem lewicy, a nie tylko SLD i to nie całego – trzeba szukać szerokiego porozumienia na lewo od PO. Na początek powinna powstać federacyjna struktura, która rozpoczęłaby proces konsolidacji środowiska centrolewicowego. Nie należy obawiać się różnic w poglądach i otwartej dyskusji programowej. Tego socjaldemokratycznej lewicy bardzo potrzeba, bo tego jej przez 20 lat brakowało. Liderzy głównych lewicowych partii i najważniejsze nazwiska lewicy powinny udać się w końcu na wspólne spotkanie i porozmawiać o przyszłości lewicy.

A jak ocenia pan politykę marketingową lidera SLD w tych wyborach?

- Sam kandydowałem i wiem, że to nie jest łatwe. Doceniam, że wstaje rano, wystaje pod tymi fabrykami, mimo że mało kto chce z nim rozmawiać. Objeżdża Polskę. Punkt dla niego, stara się jak może. Za to nie mogę go krytykować. Ale grymasy w sprawie Belki, a wcześniej Cimoszewicza i brak politycznej szerokiej wizji funkcjonowania lewicy nie znajdują u mnie uznania. Wzywam Napieralskiego do niezwłocznego i jednoznacznego poparcia Marka Belki, bo takie zachowanie rzutuje na opinię o lewicy. Nie twórzmy konfliktów tam, gdzie ich nie ma. SDPL jednoznacznie poparła Belkę i wezwała SLD do analogicznej postawy.

A będzie pan kandydował na prezydenta Warszawy?

Na razie nie widzę warunków do kandydowania.

Potrzebuje pan wspierającej pana armii ludzi?

- Choćby pospolitego ruszenia. Musi być (głównie ze strony SLD) wola stworzenia szerokiej, centrolewicowej listy, na czele której powinien stanąć kandydat o największych szansach na sukces. Jest z kogo wybierać. Poza mną są przecież tacy cenieni politycy, jak Kalisz, Olejniczak, Rosati czy Piekarska. Jeśli te warunki zostaną spełnione i padnie na mnie – nie uchylę się. Jeśli inna osoba będzie miała większe szanse – poprę ją. Natomiast jednopartyjnej liście nie wróżę sukcesu.

A ma pan swojego kandydata w tych wyborach prezydenckich?

- Trudno powiedzieć, bo miałem takiego kandydata…

Tego, który na bilbordach występował wspólnie z Barackiem Obamą?

- (śmiech) Tak, Tomasza Nałęcza. Z punktu widzenia światopoglądowego najbliższy jest mi Napieralski, a potem Olechowski, ale w przypadku lidera SLD jest szereg niejasności co do tego, jakie są jego (i SLD) poglądy na politykę społeczną i niezbędne reformy. Najważniejsze dla człowieka lewicy jest jednak pytanie, czy wspierając w głosowaniu Napieralskiego wspieramy odbudowę lewicy w Polsce? Dotychczasowe działania Napieralskiego nie pozwalają udzielić odpowiedzi twierdzącej.

A jakie poglądy ekonomiczne ma Komorowski?

- Też nie wiem, ale chyba bardzo bliskie programowi Platformy. Pytanie, czy będzie chciał być prezydentem niezależnym, czy też będzie konsekwentnie popierał wszystkie pomysły Platformy, a przecież niektóre, jak ustawa medialna czy reforma służby zdrowia były nie do przyjęcia. Z uznaniem patrzę na przesunięcie się w lewo Olechowskiego, ale i on w 100 proc. nie zadawala mnie.

Żeby być w 100 proc. zadowolonym trzeba by było samemu wystartować?

- (śmiech) Zgadza się. Ale ja czekam na debaty, może pomogą w podjęciu decyzji.

One powinny się odbyć?

- Oczywiście. One muszą się odbyć i to jakieś kuriozum, że ich jeszcze nie ma. Ale Komorowski nie potrzebuje debat, bo wiele one mu nie dadzą, a przy wpadkach, które mu się zdarzają, tylko mogą mu zaszkodzić. To nie jest człowiek o wystudiowanych słowach i gestach. PR się go nie ima i różni pr-owi macherzy muszą z nim mieć kłopot. Powinien mieć lepszych i bardziej zaangażowanych doradców, bo obecni wyraźnie nie nadążają za Komorowskim i to mu nie pomaga.

Kto powinien stanąć do debaty?

- Wszyscy, pytanie tylko, kto z kim będzie chciał debatować? Jednak głównych kandydatów jest tylko pięciu: dwaj panowie K, Napieralski, Olechowski, Pawlak. No, może jeszcze Jurek, który wprawdzie wyniki sondażowe ma słabe, ale był obecny w polskiej polityce od początku, łącznie z funkcją marszałka Sejmu.

Debata między Kaczyńskim i Komorowskim odbędzie się?

- (śmiech) Jeden chce debaty i drugi chce, a jakoś te debaty się nie odbywają. Jakby chcieli, to ta debata już dawno by się odbyła. Komorowskiemu debata się nie opłaca, a Kaczyński wie, że tych wyborów już nie wygra. Kaczyński chce skonsolidować PiS przed wyborami parlamentarnymi. On chce się policzyć, wzmocnić i zmienić wizerunek, bo już wie, że ze starym wizerunkiem nie miałby szans na dobry wynik w tych wyborach. Dla Kaczyńskiego jedyną szansą na sprawowanie choćby części władzy jest POPiS i do tego aliansu będzie starał się stworzyć warunki.

Wierzy pan w taką koalicję?

- Nie takie koalicje już u nas powstawały. Dziś to niemożliwe, ale jutro – kto wie? Jako warszawiak zacytuję Wiecha (młodszych internautów informuję, że był to pisarz, znawca języka warszawskiej ulicy): "Nie takie numery ze szwagrem robiliśmy."

Dojdzie do drugiej tury wyborów?

- Tu nie ma mądrych. Sondaże pokazują, że może być tak i tak. W każdym razie jeśli dojdzie, to na pewno doczekamy się także i debaty.

Kto jest najlepiej przygotowany do pełnienia funkcji prezydenta?

- Niewątpliwie Olechowski. Był członkiem kierownictwa NBP, ministrem spraw zagranicznych i finansów, zna się na gospodarce, włada biegle dwoma językami: angielskim i francuskim, jest koncyliacyjny. Ale Komorowski i Pawlak też mają liczne funkcje w życiorysie, z niejednego pieca chleb jedli i także doceniają rolę kompromisu w polityce.

Zagłosuje pan na Komorowskiego?

- Jeśli w drugiej turze zetrze się Kaczyński z Komorowskim, to zagłosuję na Komorowskiego.

Napieralski powinien również nawoływać w drugiej turze do kandydowania na Komorowskiego?

- Marek Wikiński, jego szef sztabu, oświadczył, że Napieralski wejdzie do drugiej tury, będzie więc nawoływał – co zrozumiałe - do głosowania na siebie.

Kaczyński się zmienił?

- Tak mówi. Zobaczymy w Sejmie, na ile się zmienił. Testem dla niego będzie to co się będzie działo po wyborach. Kaczyński tych wyborów nie wygra i zobaczymy jak się będzie zachowywał przez najbliższy rok.

A w zmianę Palikota pan wierzy?

- Palikot nie jest politykiem. To showman. Jego komisja "Przyjazne państwo okazała się niewypałem. Palikot bawi się w politykę i bawi się polityką. Jego zabawy czasem są śmieszne, a czasem żenujące, ale politykiem bym go nie nazwał i w jego przemianę nie za bardzo wierzę.

W prawyborach PO Sikorski mówił, że chce być prezydentem bez obciachu i lepsza jest prezydentura bez wąsa niż z wąsem. Komorowski nie będzie obciachowym prezydentem i nie przyniesie nam obciachu za granicą?

- Sikorski ostro grał w prawyborach. Nie, Komorowski nie przyniesie Polsce obciachu.

A wracając do Napieralskiego, nie szkoda panu kolegi opuszczonego przez tyle czołowych postaci lewicy i zmagającego się z wewnątrzpartyjnymi podziałami?

- Słynne powiedzenie z komedii Moliera brzmi: "Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało". Ale ja się z tego nie cieszę, bo to pogrąża lewicę. Chętnie bym pomógł i poparł, ale Napieralski nie dał mi na to szans. Człowieka nigdy jednak nie należy przekreślać całkowicie – może wyciągnie wnioski z dotychczasowego postępowania.

Ale pański dawny kolega wspiera Napieralskiego – Bartosz Arłukowicz, renegat z SDPl.

- (śmiech) Tak wspiera, żeby za bardzo nie wesprzeć. Arłukowicz to młody, zdolny chłopak. Jest lekarzem i znanym w Szczecinie społecznikiem. Ale ma inklinacje do showmeństwa. Musi na to zwrócić uwagę, bo poważna kariera polityczna może mu przejść koło nosa.

I jak pięknie przemawia. Ostatnio na spotkaniu z wyborcami w Bolesławcu odnosząc się do wybryków Janusza Palikota powiedział: "Ja bardzo lubię wibratory, ja ich nawet używam. Różnica między mną a Palikotem polega na tym, że ja ich używam w łóżku, a Palikot w TVN-ie".

- (śmiech) Nie wierzę! Naprawdę tak powiedział?!? No, jeśli pan się upiera, to mogę tylko wyrazić najwyższe zdumienie: nie znam się na wibratorach, ale głęboko współczuję koledze Arłukowiczowi, że musiał go używać i to w łóżku! Przyznając się do tego wykazał się wielką odwagą, a nawet desperacją. A mówiąc serio, z jednej strony Arłukowicz odcina się od Palikota, a z drugiej tego typu wypowiedziami przyłącza się do niego i staje się Palikotem bis. Przed chwilą o tym mówiłem – showmaństwo, przemożne pragnienie, aby go zacytowano w mediach. Media trzeba szanować, ale im się nie poddawać.
Onet.pl 30 maja 2010

Powrót do "Wiadomości" / Do góry