Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 29.06.10, 12:11 / Powrót

Lewicy nie może być wszystko jedno

Zbliża się decydujące głosowanie w wyborach na prezydenta. Partie zastanawiają się, którego z kandydatów poprzeć i czy w ogóle wyrażać zdanie. Również moja partia - Socjaldemokracja Polska - nie zajęła jeszcze stanowiska. Uważam jednak, że liderzy powinni swój pogląd przedstawiać publicznie, prezentując także motywy decyzji - pisze Marek Borowski w "Gazecie Wyborczej".
Pytanie, jakie ostatnio stawiało mi wielu dziennikarzy „Na kogo będzie pan głosował", nie jest precyzyjne. Jest bowiem rzeczą oczywistą, że jako człowiek lewicy nie mogę głosować na Jarosława Kaczyńskiego. Nie jest bowiem istotne, co mówi teraz, ale co robił niedawno, kiedy rządził.
Otóż wtedy budował Polskę klerykalną, skłóconą z sąsiadami, niechętną Europie. Tworzył atmosferę „pis", czyli podejrzliwości i strachu, której ofiarą padła m.in. Barbara Blida. Niektórzy lewicowi działacze i publicyści podkreślają jego rzekomo prospołeczny program. To mit. Wbrew swoim deklaracjom zaprzeczał także zasadzie solidarności: obniżył podatki dla najbogatszych i zniósł podatek spadkowy, wprowadził ulgi na dzieci, z których nie mogą skorzystać setki tysięcy najuboższych rodzin. Publicznie obrażał poszczególne osoby i całe grupy społeczne. Nie był ani solidarny w polityce gospodarczo-społecznej, ani tym bardziej liberalny w kwestiach światopoglądowych.
Dziś wdzięczy się do lewicy w sposób żenujący i kompletnie niewiarygodny. Dla ludzi lewicy, którzy mają swoją godność i nie są naiwni, to dodatkowy argument, aby nie głosować na Kaczyńskiego. Wyborca o poglądach lewicowych nie powinien także swoim postępowaniem zwiększać szans Kaczyńskiego na zwycięstwo. A do tego właśnie prowadzi niewzięcie udziału w wyborach lub skreślenie obu kandydatów.
Gdyby Bronisław Komorowski niczym nie różnił się od Kaczyńskiego albo jego przewaga w pierwszej turze wynosiła nie 5 proc, ale 15 proc, zwolennik lewicy mógłby spokojnie zostać w domu. Tak jednak nie jest.
Po pierwsze, Komorowski różni się istotnie od Kaczyńskiego. Nie wszystkie poglądy Komorowskiego podzielam, ale doceniam jego przywiązanie do ładu demokratycznego, do konstytucji, proeuropejskość, gotowość do dialogu z opozycją (czego dał już dowody), a także fakt, że w przeciwieństwie do Kaczyńskiego ma zrozumienie dla niektórych istotnych postulatów socjaldemokracji.
Po drugie, przewaga Komorowskiego po pierwszej turze wynosi tylko 5 proc. i w związku z urlopami i przemieszczaniem się milionów ludzi możliwe są wszelkie niespodzianki.
Nie chcę niespodzianek i dlatego oświadczam: choć w pierwszej turze nie głosowałem na Komorowskiego, w drugiej z przekonaniem oddam na niego głos. Apeluję o to samo do wszystkich wyborców o lewicowych przekonaniach: nawet jeśli macie uzasadnione pretensje do Platformy Obywatelskiej i zastrzeżenia do niektórych wypowiedzi Komorowskiego-ja także je mam - zablokujcie Kaczyńskiego w marszu po prezydenturę.
Nam, ludziom odpowiedzialnej, europejskiej lewicy, nie wolno wyznawać zasady „im gorzej, tym lepiej", „niech się prawica bije między sobą" - bo gorzej, to po prostu gorzej, a bić się będą kosztem polskiego państwa.
Apeluję także do Grzegorza Napieralskiego, aby- niezależnie od tego, czy SLD zdecyduje się kogokolwiek poprzeć -jasno i otwarcie powiedział, co zrobi ze swoim głosem. To stanowisko jest ważne nie tylko - co oczywiste - dla przyszłości Polski, ale także dla przyszłości polskiej lewicy.
I wreszcie tym, którzy chcą poprzeć Kaczyńskiego, powołując się na jego przemianę, odpowiadam: nie wiemy, czy jest szczera i trwała, natomiast nie wolno eksperymentować z najwyższym stanowiskiem w państwie. Kaczyński, jako szef największej partii opozycyjnej, będzie miał rok do wyborów parlamentarnych, aby przekonać nieprzekonanych, że jego przemiana jest autentyczna. Dajmy mu tę szansę.

"Gazeta Wyborcza" - 29 czerwca 2010

Powrót do "Wiadomości" / Do góry