- To czego mi brakuje - podkreślił Marek Borowski to przede wszystkim nakreślenia, (choć dzisiaj może być już za późno, bo dobijamy połowy kadencji) zadań i potem systematycznego rozliczania się z nich, w tym także przez ministrów. Ministrowie bowiem gdzieś zniknęli. Pojawiają się, jak jest jakaś awantura, jak np. ostatnio z Jarosławem Gowinem. Tymczasem mają oni swoje zadania, plany i raz na kilka miesięcy powinni informować opinię publiczną jak postępuje ich realizacja, gdzie są problemy, co proponują na następny rok. Powinni też inicjować dyskusję publiczną nad swoimi zamierzeniami. Tego nie ma.
Ludzie zdają sobie doskonale sprawę, że jest kryzys w Europie, że Polska nie może się rozwijać w tempie 4-5% rocznie i mamy tego konsekwencje. Chcą jednak wiedzieć, że wszyscy członkowie rządu bardzo usilnie pracują nad tym, by konsekwencje były jak najmniejsze. Gdy nie są o tym informowani, dochodzą do wniosku, że rząd nic nie robi.
Zdaniem senatora, z każdej sytuacji można wyciągnąć wnioski i podjąć działania korzystne dla siebie, jeśli robi się to w sposób właściwy, pokazujący, że się panuje nad tą sytuacją. Premier jednak nie do końca wyciąga te wnioski. Sytuacja w resortach jest różna. Resort finansów jest kręgosłupem tego rządu i dzięki niemu utrzymuje on notowania na w miarę przyzwoitym poziomie, choć polityka finansowa jest krytykowana, czasami nawet słusznie, generalnie - jak podkreślił Marek Borowski jest ona prowadzona dobrze. Natomiast np. to co się dzieje od kilku lat w sprawie obowiązku szkolnego sześciolatków sprawia wrażenie, że ani resort edukacji, ani rząd nie bardzo mają koncepcję, co z tym zrobić.
Przeprowadza się rekonstrukcje w rządzie, żeby poprawić ogólne wrażenie, ale pijarowskie sztuczki na dłuższą metę nie pomogą, jeśli nie zmienia się styl pracy rządu. - Nowy minister, jeśli będzie równie niezauważalny jak jego poprzednik, notowań rządu nie poprawi - stwierdził senator.
Polityka przy kawie - 6 maja 2013
Powrót do "Wiadomości" / Do góry