Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 04.05.14, 18:05 / Powrót

Marek Borowski o sytuacji na Ukrainie

Zajęcie przez Rosję Krymu było otwarciem Puszki Pandory - powiedział w telewizji Polsat News Marek Borowski. Spowodowało, że na wschodzie Ukrainy ujawniły się tendencje separatystyczne, nadal podsycane przez Rosję. Senator zwrócił uwagę na retorykę rosyjską dotyczącą rządu kijowskiego. Władze rosyjskie nazywają jego członków bandytami, odmawiają wszelkich uprawnień, wzywają do wycofania wojska, policji, sfederalizowania kraju. Czyli praktycznie chodzi o to, by umożliwić dalsze dzielenie się Ukrainy, co w gruncie rzeczy prowadziłoby do jej likwidacji w obecnym kształcie, nawet po oderwaniu Krymu - podkreślił.
Senator odwołał się do ostatniego posiedzenia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, którego jest członkiem, (Rada skupia wszystkie kraje europejskie z wyjątkiem Białorusi), na którym podjęto decyzję, aby zawiesić prawo do głosowania dla delegacji rosyjskiej a także pozbawić ją pewnych uprawnień wewnętrznych. Jak stwierdził senator, wystąpienia delegacji rosyjskiej w trakcie debaty, ich styl, argumentacja, nasuwały jak najgorsze porównania historyczne. - Demagogia, propaganda typu goebbelsowskiego, kłamstwa w żywe oczy. To, co mnie najbardziej niepokoi w tym wszystkim, to – poza dramatem na Ukrainie – to, co dzieje się w Rosji - dodał. Panujący tam szał nacjonalistyczny wyrządzi, zdaniem senatora, wielkie szkody samym Rosjanom. - Podziwiam tych kilkanaście tysięcy Rosjan, którzy odważyli się wyjść na ulice Moskwy i zademonstrować przeciwko polityce Putina. To znaczy, że Rosja jeszcze żyje.
Odpowiadając na pytanie, czy obecne działania rządu w Kijowie nie są spóźnione, Marek Borowski przypomniał, że gdy rozpoczęły się protesty na Euromajdanie, chodziło o to, żeby nie używać broni, nie próbować rozpędzać demonstrujących, zachowywać się pokojowo. W momencie, kiedy zaczęły się ruchy separatystyczne, rząd ukraiński po raz pierwszy spotkał się z sytuacją, kiedy prorosyjska milicja praktycznie oddawała broń i nie interweniowała. Szybkie wprowadzenie armii groziło wówczas ofiarami i oskarżeniami o to, że rząd nie potrafi załatwić sprawy w sposób negocjacyjny i rzeczywiście mogłoby sprowokować działania Rosji. - Władza kijowska wykazała ogromną cierpliwość w tej kwestii pokazując, że nie chce angażować siły - uważa senator. Ale na 25 maja są wyznaczone wybory i rząd kijowski w końcu uznał, że albo - albo. Zdaniem senatora, cały czas może jednak dojść do takiej sytuacji jak w Odessie, gdzie kilkadziesiąt osób zginęło, a dwieście zostało rannych. - Cały czas wisi groźba wojny domowej z interwencją rosyjską w tle - podkreślił senator.
Polsat News" - 3 maja 2014

Powrót do "Wiadomości" / Do góry