Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 11.06.15, 23:27 / Powrót

Polityczne trzęsienie ziemi w rządzie

Jest to dosyć desperacki krok ze strony pani premier, pokazujący jej wyczucie sytuacji - stwierdził Marek Borowski w radiu TOK FM komentując dymisje w rządzie. Zdaniem senatora, w kampanii przed wyborami parlamentarnymi czołową rolę miały odgrywać spoty z fragmentami taśm z afery podsłuchowej. "Zdziwiłbym się, gdyby miało być inaczej". Senator przyznał, że nadal można będzie użyć tej amunicji, ale uważa, że już nie będzie ona tak silna, bo ludzie przyjmą do wiadomości, że politycy, którzy zostali nagrani i wypowiadali się w sposób dość bulwersujący potracili swoje stanowiska. Nie będą też, jak sądzi, liderami list wyborczych. - Wiele osób pomyśli, że trzeba było to zrobić wcześniej, ale znacznie gorzej byłoby, żeby tego nie zrobiono w ogóle. Pani premier pokazała, że stać ją na to - podkreślił senator dodając, że zdymisjonowani politycy to postaci pierwszoligowe. - To nie jest drugi garnitur. Premier musiała z nimi przeprowadzić rozmowę i powiedzieć jasno, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy.
Odpowiadając na pytanie, kto zdecyduje się teraz zostać ministrem zdrowia, senator zwrócił uwagę, że ten resort jest szczególnym przypadkiem. Jego zdaniem, minister Arłukowicz powinien być już dawno odwołany, tyle że prawdopodobnie był spory kłopot ze znalezieniem kandydata na jego miejsce. Senator uważa, że teraz, paradoksalnie, będzie o to łatwiej. - Kandydat, który by objął ten resort np. rok, czy półtora roku temu miałby przed sobą jeszcze dwa lata pracy i musiałby się wykazać jakąś poprawą sytuacji w zdrowiu. Bez pieniędzy żadnej poprawy tam jednak nie będzie, a nie było możliwości, żeby w tym czasie pieniędzy dorzucić. Natomiast teraz, kiedy do wyborów jest kilka miesięcy, mogą pojawić się na tym stanowisku - a także pozostałych - osoby trochę perspektywiczne, przyszłościowe, które pokażą nowe oblicze PO - sądzi senator. - Programy są już zaawansowane, są ustawy w Sejmie, trzeba to dokończyć i tyle.
Oceniając Andrzeja Seremeta, senator zaznaczył, że szereg zarzutów wysuwanych pod jego adresem było zbyt ostrych czy wręcz nieusprawiedliwionych, ponieważ ustawa o prokuraturze jest tak skonstruowana, że jego możliwości działania są niewielkie. - Sejm starał się uchwalając tę ustawę zapewnić niezależność prokuratury, która miałaby polegać nie tylko na tym, że prokurator generalny nie jest ministrem sprawiedliwości i nie podlega mu, ale również na tym, że prokuratorzy są dość samodzielni. Czyli że nie można robić machinacji polegających na tym, że jak prokuratorowi generalnemu nie podoba się jakiś prokurator, to go odsuwa i bierze innego - wyjaśniał. Cel szlachetny, tylko że przy nieprzygotowaniu prokuratorów do różnych działań, to się zamieniło w parodię. Były sytuacje, że prokuratorzy nie dawali sobie rady – nie potrafili, a prokurator generalny rozkładał ręce, albo wysyłał wytyczne. Zdaniem senatora, prokurator generalny, który znalazł się w takiej sytuacji, to znaczy objął tę funkcję i po jakimś czasie zorientował się, że niewiele może i że jego podwładni wpędzają go w różne kłopoty, ma do wyboru dwie rzeczy: Stara się bardzo aktywnie, głośno, energicznie zmienić prawo. Natomiast, gdy to się nie udaje, bo ani rząd, ani posłowie nie wnoszą takiej inicjatywy, to podaje się do dymisji mówiąc, że nie może wykonywać swoich funkcji. Andrzej Seremet wybrał wariant, że będzie trwał - niczym bohater antycznej tragedii - i niestety ponosi odpowiedzialność za wszystkie poślizgnięcia, błędy, niedociągnięcia, przeciąganie spraw, itd. - uważa senator. Jako przykład podał sprawę katastrofy smoleńskiej, w której prokuratura, jak to określił, zachowywała się jak Sfinks w sytuacjach, w których powinna zabierać głos oraz aferę podsłuchową, która ma charakter kryminalny. - Mówię o fakcie podsłuchiwania, a nie o treści. To jest niebezpieczne. Mija rok i właściwie niczego nie wiemy. Jeśli takie sprawy nie będą ukarane, to za chwilę Polska stanie się wielką izbą podsłuchów - podkreślił.
Odpowiadając na pytanie, jak to wszystko odbiorą młodzi wyborcy, senator stwierdził, że wszelkie tego rodzaju ruchy oddziaływują na wyborców niezdecydowanych. Przeciwnicy PO mają bowiem wyrobiony pogląd na ten temat. Jego zdaniem, ważne jest, jak Platforma będzie dalej postępować. - Jeśli pani premier okaże się konsekwentna, pokaże się jako zdecydowany lider, to zdarzenie to zostanie wpisane w jej charakterystykę i część niezdecydowanych wyborców uzna to za dobry ruch. Jak dodał senator, politycy, dziennikarze oceniają takie sytuacje trochę inaczej. Natomiast przeciętny obywatel, który średnio interesuje się polityką, bardzo często oczekuje zdecydowanych ruchów i nie zastanawia się nad tym, czy było to za późno czy nie, tylko mówi:"dobrze kobita zrobiła”.
TOK FM - 10 czerwca 2015

Powrót do "Wiadomości" / Do góry