Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 17.06.18, 13:25 / Powrót

Co nas czeka

To co PiS robi jest bardzo groźne, dlatego że zmienia całe struktury społeczne, wprowadza ludzi o wypranych mózgach, niekompetentnych, realizujących wyłącznie linię partii. Ponadto instytucje zmienia w taki sposób, że zmiana powrotna będzie bardzo trudna. To jest rodzaj rewolucji. Tyle tylko, że moim zdaniem PiS przegra następne wybory. Będzie się starał wszelkimi sposobami je wygrać rozdając jeszcze pieniądze, inne dary, strasząc, ale przegra i zacznie się mozolne odwracanie tego, co się dzieje - mówił Marek Borowski w telewizji Polsat News2. Przy czym, zdaniem senatora, ponieważ sytuacja gospodarcza się pogorszy, różnego rodzaju wydatki i obietnice, złożone także przez dzisiejszą opozycję, która będzie musiała kontrować propozycje PiS-u, będą realizowane tylko częściowo, bo w pełni się nie da, będziemy mieli kolejne rozczarowanie. Nastąpi coś w rodzaju niechęci do wszystkich partii i kolejne wybory wygra ugrupowanie typu Kukiz (już 23). - Jak każda prognoza jest ona obarczona błędem - zaznaczył senator. To jest na 60 proc. i można próbować temu przeciwdziałać. Przede wszystkim może to robić opozycja, jeśli będzie się zachowywać w sposób rozsądny.
Marek Borowski uważa za naturalne, że ludzie w sondażach oceniają swoją sytuację materialną, sytuację ekonomiczną lepiej niż w przeszłości. Mieliśmy kryzys ekonomiczny, znaczne bezrobocie. Jednak przekonanie PiS-u, że 500+, wyprawka szkolna, kolejne programy z plusem na końcu ogłaszane co pewien czas spowodują, że wszyscy będą zachwyceni, jest w jego ocenie błędne. - Polacy są przekorni. Uważają, że to wszystko im się należy, a jak jest tak dobrze, to może być jeszcze lepiej. A jednocześnie widzą, że partia PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego jest bardzo wsobna. Ciągną do siebie, niszczą naszą pozycję międzynarodową. Ludzi to obchodzi. Jak stwierdził senator, pozyskać wyborców przy pomocy polityki zagranicznej nie można, ale jeśli oni widzą, że nie mamy znaczenia w świecie, prezydent Stanów Zjednoczonych nie przyjmuje naszego prezydenta, są ciągłe kłótnie z Unią Europejską, które mogą spowodować, że dostaniemy mniej pieniędzy z Unii, to ma to dla nich znaczenie.
Marek Borowski wypowiedział się też na temat budżetu unijnego i związanych z tym konsekwencji dla Polski. - To że dostaniemy mniej pieniędzy z Unii Europejskiej wynika przede wszystkim z czynników niezależnych od nas. To nie jest kwestia łamania zasad praworządności. Muszą być wydzielone środki dla krajów, które rzeczywiście ponoszą koszty migracji. My od początku nie chcieliśmy w tym uczestniczyć, co dobrego wrażenia nie zrobiło. Jest Brexit, który ciągnie się jak telenowela, ale trzeba założyć, że pieniędzy brytyjskich nie będzie. Jest sprawa konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi. Jeżeli to się zamieni w wojnę celną, być może trzeba będzie niektórym firmom pomagać i Unia Europejska będzie musiała na to wydzielić środki. Więc to że będzie mniej dla Polski jest pewne. Ta utrata to ok. 23 mld euro, czyli ok. 80 mld zł, ale na 7 lat, czyli 11-12 mld zł rocznie.
Zdaniem senatora, nie jest to coś, co dramatycznie uderzy w inwestycje, które wynoszą ponad 300 mld zł rocznie. Ale np. dopłaty dla rolników zostaną bez zmian a może się nawet podniosą ze względu na ich wyrównywanie w ramach Unii Europejskiej. Zatem spadek w innych dziedzinach będzie trochę większy. Opóźnią się zwłaszcza wszystkie infrastrukturalne projekty dotyczące np. kolei, autostrad. W niektórych środowiskach wywoła to rozczarowanie - przewiduje senator. - Bardziej obawiam się, że w połączeniu z tym możemy odnotować również spadek wzrostu tempa PKB, bo koniunktura się stopniowo wyczerpuje, jesteśmy już prawdopodobnie po wierzchołku cyklu. Poza tym w dalszym ciągu mamy wielki problem z inwestycjami krajowymi, zwłaszcza prywatnymi, które są głównymi inwestycjami. Stosunek inwestycji do PKB jest rzędu 17 proc. Mateusz Morawiecki jeszcze jako wicepremier w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju napisał, że warunkiem sine qua non rozwoju jest zwiększenie inwestycji i założył, że w 2020 r. ich udział w PKB wyniesie 22,5 proc. Dziś widać, że jest to niewykonalne.
Pytany, dlaczego firmy prywatne nie chcą inwestować, senator zwrócił uwagę na brak stabilności prawa i instytucji. - Trzeba by zrobić jakąś poważną ankietę. Rząd jej nie robi, a może zrobił, lecz nie ujawnia wyników. Eksperci mówią o niepewności prawnej. Jest zatarg z Unią Europejską, nie wiadomo, jakie będą tego końcowe rezultaty, jak sądy będą pracowały. Do tego dochodzi aparat skarbowy. „Ściganie oszustów”, którym rząd bardzo się chwali – rzeczywiście pewne rezultaty osiągnął, zwłaszcza jeśli chodzi o ściągalność VAT-u, choć nie tak wysokie jak mówi – cały ten aparat jest nastawiony na podwyższenie ściągalności. Przedsiębiorca, który pisze wniosek o zwrot VAT-u i się pomyli jest traktowany jak oszust, nasyła się nań kontrole, nakłada sankcje. Do tej pory Urząd Skarbowy jedynie zwracał mu uwagę na błąd. Za tzw. interpretacje, które zostały wprowadzone w poprzedniej kadencji – przedsiębiorca może się zwrócić do Izby Skarbowej z pytaniem, czy to co chce zrobić jest zgodne z prawem - teraz trzeba płacić 20 tys. zł, co jest nie do przeskoczenia dla mniejszych firm. Więc on na wszelki wypadek nie podejmie czegoś, niż zaryzykuje. Skutek dla inwestycji jest mrożący - podkreślał senator. - Jeśli wzrost PKB będzie niższy i zacznie się dyskusja w rządzie na temat tego, w jaki sposób finansować rozbuchany program socjalny, to wtedy trzeba będzie sięgać do podatków.
Jak dodał, dobrze trzymają się inwestycje firm zagranicznych, które premier Morawiecki chciał ograniczyć, żeby Polska nie była „kolonią”. - Z takimi absurdami mamy do czynienia.
Polsat News2 - Lewy do prawego; 15 czerwca 2018

Powrót do "Wiadomości" / Do góry