Marek Borowski nazwał referendum „trikiem politycznym”. - Nawet to rozumiem – zrobił to na przykład Orban. Samo referendum być może nie, ale wybory mu wyszły - stwierdził. - Tutaj używa się bardzo poważnej instytucji – instytucji referendum – której nie można ośmieszać. A PiS ją ośmiesza - dodał.
Ja myślę, że w tej sprawie politycy opozycyjni powinni wyraźnie mówić, że sami nie wezmą udziału w tym referendum – dlatego, że odpowiadanie na takie pytania jest niegodne i obraża ich inteligencję. Lewica wezwała do bojkotu, może inne ugrupowania też to zrobią. Ja osobiście nie odbiorę karty. Poinformuję, że bardzo za nią dziękuję. Na marginesie - tajność brania udziału w referendum nie istnieje.
Jak powiedział Marek Borowski, „kiedy przyjmowano przepis, że referendum można przeprowadzić razem z wyborami – co przecież nie jest niczym dziwnym – to nikt nie zakładał, że będzie organizowane sztuczne referendum” - Referendum, które ma być tak naprawdę odpowiedzią na pytanie kto jest za rządem, a kto przeciw.
Senator przypomniał, iż „problem polega na tym, że w przepisach jest jasno powiedziane, że nie można wynosić karty poza lokal wyborczy”. - To jest karalne. Nie wolno też niszczyć karty. Wyborca jest w sytuacji bez wyjścia. Jak weźmie kartę, to nawet jeśli na tej karcie nie zaznaczy nic, ale wrzuci ją do urny, to głos jest nieważny, ale udział jest ważny. Do frekwencji się to liczy. Jeżeli wyborca nie chce brać udziału w referendum, a chce działać zgodnie z przepisami i być praworządnym, musi powiedzieć, że dziękuje za kartę. Bo jak weźmie kartę, to już nie będzie wyjścia - podkreślił.
- Ja na tej karcie mogę nic nie napisać – mogę postawić krzyżyk, mogę ją pokazać i napisać, że nie biorę udziału w referendum, obojętne. Jeżeli karta znajdzie się w urnie, jest liczona jako udział w wyborach. Tyle tylko, że bez głosu.
rp.pl - 25.08.2023
Powrót do "Wiadomości" / Do góry