Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 08.05.03, 18:20 / Powrót

Kto się boi informacji o frekwencji

Sejm debatował 8 maja nad projektem nowelizacji ustawy o referendum umożliwiającym ujawnienie frekwencji po pierwszym dniu głosowań. Mimo iż wszystkie kluby - za wyjątkiem Ligi Polskich Rodzin - opowiedziały się za zapisem zobowiązującym komisje obwodowe do podania po pierwszym dniu głosowania informacji o liczbie wydanych kart do głosowania, kart niewykorzystanych oraz osób uprawnionych do głosowania, nie doszło do zaplanowanego wcześniej głosowania nad projektem ustawy w związku ze zgłoszeniem przez posła Bogdana Pęka (LPR) ponad 300 (!) poprawek. Przeciwnicy nowelizacji argumentują, że nie zmienia się reguł podczas gry. Komentarz Marka Borowskiego: - To nie jest zmiana reguł w trakcie gry, ponieważ sprawa nie dotyczy czegoś, co już się stało, lecz sytuacji, która dopiero wystąpi 7 czerwca. Zgłoszone przez posła Pęka poprawki to klasyczna obstrukcja parlamentarna, której celem jest nieuchwalenie nowelizacji ustawy, która pozwoliłaby poinformować obywateli o frekwencji po pierwszym dniu referendum. W świetle publicznych wypowiedzi, że wszystkim, również przeciwnikom Unii Europejskiej, zależy na frekwencji, takie postępowanie wydaje się dziwne. Prawdę mówiąc, to ujawnia prawdziwe intencje, żeby raczej zaciemnić obraz i zniechęcić obywateli do udziału w referendum. Powody tej obstrukcji są więc niezbyt czyste. Podawanie frekwencji może zarówno zmobilizować, jak i zdemobilizować - takie wątpliwości też się pojawiały. Wszystko zależy od tego jaka będzie frekwencja pierwszego dnia. Można się np. obawiać, że jeśli pierwszego dnia pójdzie do urn 51 proc. uprawnionych, to część wyborców uzna, że nie warto się już fatygować. A przecież nie chodzi wyłącznie o to, aby przekroczyć magiczną granicę 50 proc. frekwencji, ale o to, aby jak najwięcej obywateli oddało swój głos. Im więcej ludzi chodzi na wybory, bierze udział w głosowaniu, w podejmowaniu decyzji, tym silniejsza jest demokracja. W referendum unijnym każdy głos, każda obecność się liczy. Informacja o frekwencji, dozwolona ustawowo, mogłaby pomóc podjąć tę decyzję jeszcze jakiejś grupie rodaków i tym samym przyczynić się do umocnienia demokracji w Polsce. W zamyśle autorów nowelizacji (posłowie Platformy Obywatelskiej) była jeszcze możliwość podawania sondaży prowadzonych przez różne ośrodki badania opinii publicznej, wydaje mi się jednak, że komisja rozpatrująca projekt słusznie się z tego wycofała, prowadziłoby to bowiem do pewnego zamieszania - siłą rzeczy byłyby to przecież informacje bardzo przybliżone. Lepiej posługiwać się tu oficjalnymi dokumentami. Po zaopiniowaniu poprawek przez komisję ustawodawczą, Sejm przystąpi do ich głosowania.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry