Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 29.08.05, 20:37 / Powrót

Wystąpienie Marka Borowskiego podczas Konwencji wyborczej w Warszawie 28 sierpnia

Dzień dobry,
Witam Was wszystkich, którzy przybyliście z różnych krańców Polski. Witam Młodą Polskę, Młodą Socjaldemokrację.
"Wierni wyborcom - nie układom". Bardzo pięknie i bardzo trafnie doprowadziła nas do tego hasła Jolanta Banach pokazując w swoim krótkim, ale przejmującym wystąpieniu to, co trapi Polaków, co jest realnym problemem, przed którego rozwiązaniem stoją wszystkie partie polityczne. Tym problemem jest zachwianie, rozchwianie, pewne skarlenie polskiej demokracji.
Obchodzimy 25-lecie wspaniałego zrywu Polaków - Solidarności. Oczywiście, jak to w Polsce, z jednej strony podniosłe słowa, z drugiej strony - kłótnie i spory. Przez te wszystkie kłótnie, przez te wszystkie spory przebija się jednak coś ważnego. Po pierwsze, Polacy dokonali rzeczy ogromnej. Po drugie, oczekiwania, które były wyartykułowane w roku 1980, 1981 i potem powtórzone w roku 1989, zostały spełnione tylko częściowo. Od trzech tygodni jestem w podróży po Polsce. W miastach i miasteczkach, których odwiedziłem już kilkadziesiąt, spotykam się z rodakami - na ulicy, na placach, w trakcie pikników wyborczych. Są to czasami przelotne kontakty, uśmiechy, pozdrowienia, ale często także dłuższe rozmowy. Podchodzą do mnie ludzie, którzy chcą wyrazić uznanie i poparcie dla Socjaldemokracji, ale częściej - ludzie, którzy chcą się po prostu poskarżyć, powiedzieć, że źle im w Polsce, źle im w naszym wspólnym państwie.
Muszę powiedzieć, że gdy staje naprzeciw mnie kobieta czy mężczyzna, który pyta: niech pan mi powie panie marszałku, jak mam żyć za 600 zł, kiedy 200 zł kosztują mnie lekarstwa, a 200 zł czynsz, to ja mu mówię, że nie mam na to odpowiedzi - po prostu nie wiem. Ale jednocześnie wiem, że jako polityk nie mogę ograniczać się do zdawkowej rozmowy, czy do wspólnego ponarzekania. Od polityka oczekuje się bowiem czegoś więcej. Od polityka oczekuje się wizji, oczekuje się propozycji, oczekuje się uczciwości. I ci ludzie, zdając sobie sprawę z tego, że nic nagle nie zmieni się w ich życiu, oczekują przynajmniej jednego. Oczekują tego, iż sprawy w Polsce będą szły w lepszym kierunku, że ludzie, których ewentualnie wybiorą - bo oni jeszcze nie wiedzą, czy pójdą do wyborów - będą rzeczywiście dbać o ich interesy, będą wobec nich uczciwi. Jeśli nie będą mogli czegoś zrealizować, to przyjdą do nich i powiedzą im o tym, zaś jeśli będą mogli, to zrealizują to.
Krótko mówiąc, ci ludzie zawiedli się na demokracji. Zawiedli się, bo dla nich demokracja - oczywiście to był dobrobyt, poprawa stanu materialnego, co nie zawsze było możliwe i nie zawsze w tym czasie - ale to przede wszystkim była uczciwość i przewidywalność w polityce. A nam nasza demokracja po prostu spsiała. Debata publiczna skarlała. Nie dyskutuje się o najważniejszych sprawach dla Polski, nie mówi się o wizjach Polski. Dyskutuje się o sprawach przyziemnych. Wielu polityków załatwia tym swoje prywatne sprawy i prywatne interesy. I to ludzie widzą. Nie zawsze mogą to wyrazić w sposób jasny i zrozumiały, ale wyrażają bardzo prosto - są nieobecni wtedy, kiedy przychodzi do wyborów. Nie ma ich przy urnach. I to jest groźne. To jest niezwykle niebezpieczne dla przyszłości naszego państwa. Demokracja bowiem to władza ludu. Jeśli lud nie chce tej władzy sprawować, demokracja musi się wypaczać, musi być nieskuteczna. I to jest wielkie nasze zadanie - przywrócić nadzieję. Wielkie nasze zadanie powiedzieć, że polityka może być uczciwa, może być służbą publiczną, może być misją.
To hasło jest w gruncie rzeczy wielkim wołaniem o demokrację w Polsce, bo demokracja jest niszczona przez zakulisowe, gabinetowe, niejasne, nie wiadomo czym powodowane decyzje. Wtedy, kiedy się sprawy stawia otwarcie, kiedy odwołuje się do organów demokratycznych, kiedy publicznie dyskutuje się o wszystkich trudnych sprawach i podejmuje decyzje, wtedy - nawet jeśli jest ciężko - ludzie wierzą i mają nadzieję. Wtedy jednak, kiedy zaczynają rządzić elity, kliki, różnego rodzaju sitwy, partyjne koterie, wtedy kończy się demokracja. A więc tym hasłem nawołujemy, wzywamy i chcemy realizować taki ustrój demokratyczny, jaki legł u podstaw żądań robotników w 1980, 1981 roku, i później, ustrój, który był związany z nadziejami po Okrągłym Stole.
Dzisiaj o Solidarności - mówię o ruchu Solidarności - mówią wszyscy: ci, którzy w nim uczestniczyli, i ci, którzy nie mieli z nim nic wspólnego. No, cóż, można powiedzieć, że dziś ten ruch jest własnością wszystkich Polaków, ale oczywiście trzeba zawsze pamiętać, kto w nim był, kto w nim działał, kto z sympatią się temu przyglądał, kto wspomagał go z innych pozycji, a kto po prostu przeszkadzał. Jola Banach wymieniła tu Andrzeja Celińskiego, który był jedną ze sztandarowych postaci Solidarności, człowieka wiernego ideałom lewicy. Ale trzeba wymienić także Marka Balickiego i wreszcie - Jolantę Banach, która była członkiem Solidarności w tamtych czasach i to bardzo aktywnym.
Otóż tak się składa, że Socjaldemokracja Polska jest ugrupowaniem, gdzie zeszli się różni ludzie. Przyszli z różnych stron - z Solidarności, z PPS jak Jacek Kasprzyk, którego też trzeba tu wymienić. Przyszli z dawnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i wreszcie jedna trzecia naszych członków to ludzie , którzy nie byli w żadnej partii. Przyszli ludzie z Unii Pracy, są ludzie z Zielonych. A więc my próbujemy realizować tę wielką ideę solidarności - to co się kryje pod tym słowem: solidarność ludzi. Solidarność ludzi, którzy mają te same, czy zbliżone poglądy na życie społeczne.
Trzeba naprawić państwo. To wszyscy wiemy i wszyscy to powtarzają w kółko jak katarynka. Ale kiedy przychodzi do konkretów, wtedy oczywiście pojawiają się różnice. Częściowo mówiła o nich tutaj Jola Banach. Czym różnią się projekty naprawy państwa Socjaldemokracji Polskiej i projekty prawicowe? Chcę ostrzec przed poważnym zagrożeniem, iż w przyszłym parlamencie prawica zyska konstytucyjną większość. Chcę jasno powiedzieć: nie jest zagrożeniem istnienie różnych opcji politycznych. Nigdy nie należałem do tych polityków, którzy uważali, że lewica ma patent na mądrość i że tylko ona może znaleźć najlepsze rozwiązanie. Prawica, prawicowe poglądy są tak samo uprawnione jak lewicowe. Musi toczyć się uczciwy i poważny dialog między tymi opcjami, między różnymi wizjami Polski. Ale sytuacja, w której jedna opcja monopolizuje politycznie kraj jest niezwykle niebezpieczna. Dlatego obecność Socjaldemokracji Polskiej w przyszłym Sejmie, obecność opozycyjna jak można się spodziewać, będzie gwarancją tego, że żadne szalone pomysły nie przejdą. Dlatego w tej kampanii wyborczej musimy określić, że demokracja wymaga również pewnej stabilizacji i równowagi sił, pewnej kontradyktoryjności i dialogu. Nie ma jednak dialogu, jeśli jedna z tych sił może zmienić najwyższe prawo w trakcie spotkania pana posła Rokity z panem posłem Kaczyńskim przy kolacji. To jest realne niebezpieczeństwo, któremu trzeba zapobiec.
Prawica będzie miała prawdopodobnie większość w Sejmie i będzie realizowała swój program. Ale zmiany ustrojowe muszą być dokonywane po dojrzałym namyśle, w dialogu i debacie publicznej. Pamiętam rok 1996, 1997 - kiedy byłem członkiem komisji konstytucyjnej i przewodziłem grupie członków Sojuszu Lewicy Demokratycznej, która w tej komisji pracowała. Ta konstytucja, nasza konstytucja, została przyjęta nie dlatego, że jedna opcja miała konstytucyjną większość. Została przyjęta w kompromisie, w porozumieniu, a więc można się porozumieć. I pamiętam dwa tygodnie trudnych, czasami twardych negocjacji, jakie prowadziłem z Tadeuszem Mazowieckim, na temat preambuły do konstytucji - sprawy zdawałoby się marginesowej, która w pewnym momencie urosła do rangi zasadniczej. Bez preambuły nie byłoby polskiej konstytucji. Trzeba było znaleźć sformułowania łączące ludzi, którzy byli po różnych stronach barykady. Wierzących i niewierzących. To się udało zrobić. Polska preambuła do konstytucji może stanowić wzór tego, jak należy rozmawiać ze sobą, jak Polacy powinni ze sobą rozmawiać w najważniejszych sprawach. I dlatego nie negując potrzeby zmiany tych czy innych artykułów konstytucji - jesteśmy np. za ograniczeniem immunitetu parlamentarnego tak, aby przestępcy nie mogli się za nim chować. Jesteśmy za tym, aby zagrodzić drogę przestępcom do Sejmu, aby ludzie z wyrokami nie mogli kandydować, nie mogli sprawować mandatu. Notabene przez osiem miesięcy nasz wniosek w tej sprawie nie uzyskał stosownego poparcia ze strony partii, które bardzo wiele mówią o naprawie życia publicznego. Być może w niektórych innych sprawach również się zgodzimy. Ale podkreślam jeszcze raz: stabilne państwo to jest to, co jest niewątpliwie Polakom i Polsce potrzebne. Zamiary dotyczące zmiany konstytucji, które dzisiaj zgłasza prawica, są niebezpieczne, groźne i trzeba o tym głośno mówić. W tej debacie - a mamy już mniej niż miesiąc do wyborów - te kwestie są skrzętnie ukrywane. Toczy się spór między dwiema partiami, Platformą i PiS-em o to, który podatek będzie lepiej zebrany. Gdzieś z tyłu, na zapleczu schowano natomiast sprawy zasadnicze - dotyczące funkcjonowania polskiej demokracji. W konstytucji, którą proponuje, prawica chce faktycznie upartyjnić państwo - chce przejąć władzę nad telewizją, nad sądami, chce znieść instytucję Rzecznika Praw Obywatelskich zastępując ją jakimś innym tworem. Chce wyrokować na temat moralności i etyki, a nawet zmienić preambułę, bo i ta jest jej zdaniem niedobra. Otóż, będziemy mówić o tym głośno w tej debacie, nie pozwolimy schować tego tematu pod sukno. Bo dzisiaj się o tym nie mówi, jutro będzie się miało większość konstytucyjną, a pojutrze zmieni się tak przepisy prawa, że wolności obywatelskie, demokracja zostaną ograniczone. Mieliśmy tego przykład przy słynnej decyzji Lecha Kaczyńskiego dotyczącej Parady Równości.
Tak więc w tej kampanii wyborczej musimy jasno mówić o naszych priorytetach, ale także jasno pokazywać, jaka jest alternatywa. Co głosimy my, a do czego dąży prawica. Socjaldemokracja Polska nie stoi tutaj na straconej pozycji. Moje peregrynacje po kraju pokazują, że jest wiele życzliwości, wiele chęci wysłuchania naszych racji. Musimy być niezwykle aktywni.
Startując w kampanii prezydenckiej zgłosiłem pięć zobowiązań. Dzisiaj, kiedy Socjaldemokracja Polska przechodzi do ostatniej fazy wyborów, mamy również pięć zasadniczych celów.
Po pierwsze, uczciwe państwo.
Po drugie, gospodarka tworząca miejsca pracy.
Po trzecie, nowoczesna edukacja dla wszystkich, dla całej polskiej młodzieży.
Po czwarte, wolności i prawa obywatelskie - walka z dyskryminacją, łamaniem praw pracowniczych, walka z nietolerancją.
I po piąte, rozsądna polityka zagraniczna - silna Polska w silnej Europie.
A więc znowu pięć głównych celów. Można powiedzieć, że to jak ręka - pięć palców - jak ręka wyciągnięta do polskiego społeczeństwa, do polskiego wyborcy. Socjaldemokracja Polska wyciąga rękę do swoich wyborców! A już opatrzność zadbała, że jest to także numer naszej listy wyborczej.
Jak powiedziałem, mamy przed sobą już mniej niż miesiąc do wyborów. Wam tutaj obecnym, którzy reprezentujecie bardzo liczną rzeszę młodych ludzi, którzy są na naszych listach i którzy w tej chwili uwijają się w różnych miejscach kraju ciężko pracując na końcowy sukces Socjaldemokracji Polskiej - Wam wszystkim chcę powiedzieć, że szczęście sprzyja tylko odważnym. A złoto - należy się tylko zuchwałym.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry