Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 07.09.06, 11:09 / Powrót

Wystąpienie Marka Borowskiego na uroczystości podpisania porozumienia między SLD, SDPL, PD i UP

Drodzy przyjaciele,
Tak się składa, że występuję dzisiaj w podwójnej roli: jako szef Socjaldemokracji Polskiej, jednej z partii, która podpisuje porozumienie i jako wspólny kandydat powstającego właśnie bloku politycznego na urząd prezydenta miasta stołecznego Warszawy.
W grudniu zeszłego roku SDPL wystąpiła z apelem, który zawarła w tytule uchwały „Sama lewica to za mało”, wysunęliśmy pewną ofertę pod adresem ugrupowań lewicowych i demokratycznych centrowych, aby stworzyć wspólny blok, porozumienie polityczne. Wtedy ta propozycja została przyjęta nieufnie, a nawet chłodno. Różnice, jakie - wydawało się - dzieliły nasze ugrupowania, zarówno różnice programowe, jak i osobiste, bo wiadomo, że polityka nie jest uprawiana przez roboty, tylko przez ludzi i narosło na pewno między nimi wiele różnego rodzaju nieporozumień, wskazywały, że raczej nic z tego nie będzie. A jednak, jak to mówią, niemożliwe trwa tylko nieco dłużej.
Porozumienie stało się możliwe dlatego, że podjęliśmy rozmowy. Mieliśmy odwagę podjąć je oficjalnie, nie gdzieś w zaciszu gabinetów, w tajemnicy przed opinią publiczną, Ale nie da się ukryć, że bardzo pomocni, tu przewrotnie to powiem , okazali się bracia Kaczyńscy. Dziękujemy im !. Kolejne odsłony rządów PiS, Samoobrony i LPR ukazywały kolejne fragmenty IV RP: propagandową hucpę, niszczenie autorytetów, pomiatanie ludźmi, sekowanie ludzi o odmiennych poglądach, chaos organizacyjny, szastanie publicznymi pieniędzmi, powoływanie na stanowiska ludzi niekompetentnych, o niejasnych powiązaniach. I to wszystko przy akompaniamencie frazesów o moralności, Bogu, honorze i ojczyźnie.
Tak być nie może. To było silną motywacja do tego, aby przyspieszyć nasze działania, aby jak najszybciej przedstawić Polakom alternatywę.
Jednocześnie Polska psuje, już zepsuła swój wizerunek w Europie. Wizyta premiera Jarosława Kaczyńskiego w Brukseli, choć oczywiście potrzebna i choć oczywiście nie mamy nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie, chcemy aby jeździł tam jak najczęściej, nie mogła rozwiać wszelkich wątpliwości. Nie słowa tu przecież decydują, lecz czyny, a czyny jakie są każdy widzi.
Na naszych oczach wyłania się obraz IV RP. Polska została ostatnio zapełniona bardzo specyficznymi, dziwnymi bilboardami, na których jacyś ludzie spoglądają - jak za dawnych czasów propagandy sukcesu - gdzieś hen, w szczęśliwą przyszłość. Jedyne co budzi zastanowienie to jest to, że ludzie ci nie pokazują twarzy. Warszawska ulica znalazła już odpowiedź : po prostu się wstydzą!
Problem polega na tym, że nie ma dziś normalnych demokratycznych sporów między rządzącymi a opozycją. My znajdujemy się w opozycji i zdajemy sobie sprawę z tego, że raz jest się na wozie, raz pod wozem. Akurat ja jestem tego najlepszym przykładem. To wszystko musi się jednak odbywać w ramach jakichś standardów i reguł. Ludzie muszą wiedzieć, że demokracja czemuś służy. Tymczasem w Polsce mamy najbardziej zideologizowany rząd od 1989 r. Ja nie krytykuje tego, że rząd ma ideologię. Bardzo wielu Polakom, wszystkim tu obecnym i mnie nie podoba się jednak to, że tę ideologię chce się narzucić wszystkim. Chce się wyplenić ze świadomości ludzi wszystkie symbole i napisać historię ostatnich 17 lat na nowo. Otóż naszym wielkim zadaniem, poza programami materialnymi, poza propozycjami jak lepiej rządzić i jak skuteczniej rozwiązywać polskie problemy, jest także przeciwstawianie się tej tendencji. Przeciwstawienie się fałszowaniu naszej najnowszej historii, ideologicznemu praniu mózgów. To już się zaczęło i z całą pewnością będzie trwało.
Symbole, które chce się zniszczyć, to Okrągły Stół, duma Polski, ogromny sukces europejski i światowy, którym się powinniśmy szczycić. Okazuje się, że dla niektórych jest to zdrada narodowa. Wybitni politycy, profesorowie, administratorzy, którzy wprowadzili Polskę, na ścieżkę rozwoju gospodarczego i demokracji, to są łże- elity. I wreszcie Jacek Kuroń, człowiek- symbol, wzór dla dzisiejszych pokoleń – dla nas i dla milionów ludzi, ale dla nich to współpracownik służby bezpieczeństwa i targowiczanin.
Są politycy, którzy charakteryzują się wysokim wzrostem, ale to polityczne karły. Błędem jednak byłoby, gdybyśmy całą siłę naszej argumentacji kierowali przeciwko Giertychowi czy Lepperowi. Giertych i Lepper nie wzięli się znikąd w tym rządzie. Zostali tam powołani przez braci Kaczyńskich i to oni poniosą historyczną odpowiedzialność za to, że do tego dopuścili. Wobec bezprzykładnych ataków na Jacka Kuronia musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jakiej Polski właściwie chcemy, jaką Polskę chcemy budować. Do tej pory po naszej stronie sceny politycznej nie używano symboli, bardzo wiele było pragmatyzmu, natomiast prawica posługuje się symbolami dosyć sprawnie. Lewica i centrum demokratyczne też musi je mieć. Zresztą to z centrum demokratycznego ten symbol pochodzi. Oni chcą budować Polskę Giertycha, Leppera i niestety - mówię „niestety”, bo to nie ta sama półka - braci Kaczyńskich, którzy to wszystko nadzorują. My natomiast chcemy budować Polskę tolerancyjną, w której ludzie toczą ze sobą dialog, porozumiewają się, dochodzą do konsensusu, gdzie szanuje się cudze poglądy.
Co to jest za Polska? – to jest Polska, którą wymarzył sobie Jacek Kuroń. My chcemy budować Polskę Jacka Kuronia!
Taką właśnie Polskę chcemy także budować w naszych małych ojczyznach, w samorządach. Samorządy mają nie tylko zadania materialne. Mają także bardzo wiele do powiedzenia w sprawach duchowych, w sprawach polityki kulturalnej oraz wolności, zwykłej wolności obywatelskiej; doświadczaliśmy tego nie tak całkiem dawno. No i jak już jesteśmy przy małych ojczyznach, to taką małą ojczyzną jest dla nas, warszawiaków, których jest tu większość na sali - Warszawa. Miasto, w którym się urodziłem, w którym żyli moi dziadkowie, moi rodzice, żyją mój syn, synowa, moje wnuki. I powiem przewrotnie: mam indywidualny, osobisty interes w tym, żeby Warszawa kwitła i rozwijała się i aby wszystkim żyło się w niej dobrze. Bo my stąd nie wyjedziemy, my tutaj zostaniemy. I Warszawa nie jest dla mnie po prostu adresem, pod którym mogę się zameldować dwa miesiące wcześniej, po to, aby wystartować na prezydenta. Warszawa jest moim domem, w którym nie tylko mieszkam, ale w którego budowie współuczestniczyłem. Mogę wskazać w Warszawie miejsca, gdzie są ślady mojego działania i chcę uczestniczyć w tym procesie nadal.
Warszawa jest piękna i warszawiacy o tym wiedzą. Polecam wszystkim widoki z Mostu Siekierkowskiego. Proszę popatrzeć np. w kierunku Pałacu Kultury- istny warszawski Manhattan.
Widzę piękno Warszawy, ale wiem również, że w Warszawie kilkadziesiąt tysięcy ludzi żyje w fatalnych warunkach, w ruderach, często bez kanalizacji i o tym przyszły prezydent musi wiedzieć i te problemy przyszły prezydent musi także rozwiązać.
Bardzo się cieszę, kiedy widzę na ulicach Warszawy ludzi zadowolonych, śmiejących się, ludzi, którzy obsiadają stoliki kawiarniane, chodzą do parków, do kin, na imprezy kulturalne. To jest także wspaniały widok i warto przejść się po Warszawie, żeby to zobaczyć. Ale jednocześnie dostrzegam ludzi biednych, często starszych, chorych, którzy w Warszawie jako wielkim mieście czują się osamotnieni. Prezydent musi o nich pamiętać. Pamiętać o tym, że trzeba im podać rękę.
Wreszcie Warszawa nie może być łupem politycznym, trampoliną do przeskakiwania na następne stanowiska. Kto przychodzi tutaj, kto chce dla Warszawy pracować, musi poświęcić się jej całkowicie i ja to deklaruję.
I jeszcze jedno, warszawiacy muszą mieć alternatywę. To nie może być tak, jak w starej anegdocie o Fordzie, że wybór jest między czarnym a czarnym. Między PO a PiS, dwoma ugrupowaniami skłóconymi, walczącymi na śmierć i życie, nie zawsze za pomocą eleganckich i godziwych metod.
Gwarantuję, że jeśli warszawiacy mi zaufają, to będą to rządy spokojne, rozważne i kompetentne - nie tylko ze względu na moją osobę, ale również ludzi, którymi chcę się otoczyć – a także koncyliacyjne, takie, w których będzie się wysłuchiwało różnych zdań.
Chciałbym bardzo podziękować wszystkim tym partiom politycznym, które wyraziły już wcześniej poparcie dla mojej kandydatury i namawiały mnie do tego, abym się podjął tego zaszczytnego obowiązku. Zdecydowałem się na to po pierwsze, dlatego, że jest rzeczą niezwykle honorową startować w Warszawie i reprezentować takie właśnie porozumienie polityczne. Zdecydowałem się też dlatego, że takie głosy zachęty i poparcia słyszałem również od zwykłych warszawiaków - w sklepie, na ulicy, w kiosku. Wreszcie nawet z sondaży opinii publicznej, choć traktować je należy z najwyższą ostrożnością, wynika, że jakby nie liczyć koło 200 tys. warszawiaków konsekwentnie chce głosować na Marka Borowskiego. Nie mogłem odwrócić się do nich tyłem. Nie mogłem powiedzieć, że to mnie nie interesuje, zajmuje się czymś innym, bo to by oznaczało, że nie interesuje mnie Warszawa.
Dlatego jestem z nimi, jestem z Wami, jestem z Warszawą i Warszawiakami. Chcę także z całą mocą powiedzieć, że jeśli warszawiacy powierzą mi tę funkcję, to Warszawa będzie wolna od tego nieznośnego systemu TKM, którego nazwę wymyślił kto inny, a dzisiaj sam go stosuje w całej rozciągłości. Gwarantuje, że będą to rządy uczciwe, decyzje przejrzyste, w skali takiej, jakiej w Warszawie dotąd nie praktykowano.
To jest moje zobowiązanie. To jest także nasze wspólne zobowiązanie. Wyciągamy wnioski z przeszłości.
I wreszcie na koniec. Jestem desygnowany, mam poparcie partii politycznych, nie ukrywam swoich poglądów, nie jestem człowiekiem znikąd, ale nie jestem zakładnikiem żadnej partii politycznej. Moi kontrkandydaci reprezentują określone partie polityczne i tylko te partie. Otóż mnie nie będzie wydawał poleceń żaden brat, choćby najwyżej usytuowany!
O Warszawie można długo. Ja mogę szczególnie długo, bo to miasto i piękne, i bogate w tradycje. Przeżyło się tu kilkadziesiąt lat. Były i sukcesy, i porażki, i historyczne wydarzenia. Wspaniałe miasto, wspaniała historia. Szukałem skrótu, który by nie wchodził w szczegóły, a mówił, co to jest Warszawa. Sięgnąłem tutaj do bogatej skarbnicy folkloru warszawskiego, uprawianego u nas przede wszystkim przez słynnego Staśka Wielanka - nie wiem, czy nas słucha, ale serdecznie go pozdrawiam - barda folkloru warszawskiego. Gdybym wygrał te wybory, a Stasiek Wielanek się zgodził, to powołam go na honorowego prezesa folkloru warszawskiego i będzie to na pewno celna nominacja. Otóż w znanej piosence „Warszawa da się lubić”, jest taki fragment, który wszyscy znamy: „Wiadoma rzecz stolica i każde słowo zbędnem, i w ogóle, i w szczególe, i pod każdem innem względem”. Myślę, że to charakteryzuje mój stosunek i nasz stosunek do stolicy. Zróbmy dla niej wszystko i jeszcze więcej, bo Warszawa zasługuje na więcej.
Warszawa, 3 września 2006 r.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry