Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 12.02.07, 11:42 / Powrót

Marek Borowski w Radiu TOK FM

Janina Paradowska: Czy gdyby premier Kaczyński był w Monachium to zgodnie z tym, co mówi przewodniczący klubu Marek Kuchciński doszłoby do rękoczynów po przemówieniu prezydenta Putina? Czy tylko byłaby ta łagodniejsza wersja, że walimy w stół i wychodzimy trzaskając drzwiami?
Marek Borowski: Najlepiej walić butem.
Janina Paradowska: To już robił Chruszczow, nie będziemy tego powtarzać. To nie są nasze wzory.
Marek Borowski: Politycy PiS po raz kolejny zostali zaskoczeni informacją, że w tak ważnym spotkaniu nie bierze udziału przedstawiciel Polski. Wiadomo, miał brać udział minister Sikorski. Odszedł tuż przed spotkaniem w Monachium i nie zorientowano się, że trzeba zadzwonić do organizatorów, poinformować ich, że zmienił się minister i zapowiedzieć, że przyjedzie kto inny. Mógł na przykład przyjechać minister spraw zagranicznych, który się przecież nie zmienił. Potem nastąpił seria słabych, dziwacznych tłumaczeń typu, że to nie jest ważne spotkanie, że tak naprawdę polski przedstawiciel miał tam nic nie mówić, a na końcu Marek Kuchciński wykorzystał agresywną mowę Putina do tego, żeby uzasadnić naszą nieobecność jeszcze oryginalniej, że gdyby tam był premier Kaczyński to doszłoby do rękoczynów.
Janina Paradowska: Profetyczne zdolności ma nasz rząd.
Marek Borowski: Źle się stało, że nikogo nie było i tyle.
Janina Paradowska: Wróćmy do merytorycznej zawartości wystąpienia premiera Putina. Wszyscy odebrali je, jako bardzo ważne. Jaka byłaby pana ocena?
Marek Borowski: Wszystkie zagraniczne wystąpienia doświadczonych polityków mają swój kontekst wewnętrzny. Przecież to nie jest tak, że ktoś jedzie tam powiedzieć coś, o czym nie dowiedzą się ludzie w jego kraju. Jego przemówienie na pewno już jest nagłaśniane w Rosji, podtrzymuje rosyjską dumę, wizję wielkiego kraju i przekonanie, że nikt nie będzie Rosji grał na nosie. Poza tym Putin chce coś ugrać z zachodem, ma jakieś cele i zastosowana przez niego metoda jest dosyć znana w historii dyplomacji. Najpierw trzeba zaatakować, wystraszyć, że będą kłopoty, a następnie dochodzić do porozumienia w różnych sprawach, ale już trochę na swoich warunkach. Poczekajmy i zobaczymy, z czym wystąpi Putin i czego będzie chciał. Ale oczywiście to wystąpienie trzeba odebrać negatywnie. Muszę powiedzieć, że poruszyło mnie porównywanie sytuacji w Czeczenii, czy liczby zabitych w Rosji dziennikarzy do liczby dziennikarzy, którzy zginęli w Iraku. Tak jakby to w ogóle były rzeczy porównywalne, że podobno w demokratycznym i spokojnym państwie, jakim jest Rosja, dziennikarze giną tak, jak na wojnie. Tu posunął się zdecydowanie za daleko i to świadczy o tym, że zarzuty i zastrzeżenia dotyczące demokratyzacji stosunków w Rosji mają swoje uzasadnienie.
Janina Paradowska: Przedstawiciele polskiego układu rządzącego mówili, że w sprawie tarczy rakietowej powinniśmy siedzieć cicho i poczekać co ustalą Stany Zjednoczone i Rosja, że to jest problem na tej linii. Czy po wystąpieniu Putina, gdzie kwestia tarczy była jednym z ważnych tematów, pan uważa, że do takiego porozumienia może dojść i dalej powinniśmy siedzieć cicho i nie dyskutować?
Marek Borowski: Ja w ogóle nie jestem entuzjastą tej tarczy. Rozumiem wszystkie względy strategiczne, geostrategiczne, nasze stosunki ze Stanami Zjednoczonymi... Unikam określenia strategiczny partner, dlatego, że to sformułowanie jest używane na wyrost, być może chcielibyśmy być strategicznym partnerem Stanów Zjednoczonych, ale nie jesteśmy i pewnie nie będziemy. Argumenty, które są przedstawiane w sprawie tarczy antyrakietowej są dosyć miałkie. Jeden z elementów dyskusji w sprawie tarczy to stosunek do tej sprawy Rosji. Każda instalacja wojskowa, a zwłaszcza tak poważna jak tarcza antyrakietowa, która ma być instalowana w Polsce, myślę, że gdyby ona była instalowana w Niemczech, to też byłby problem, musi wywoływać u sąsiadów takich, jak Rosja różne pytania. Ta sprawa powinna być omawiana między Stanami Zjednoczonymi, a Rosją. Sprawa jest otwarta. Nie chcę spekulować za dużo, bardziej mnie interesują argumenty, które miałyby przekonać Polskę i inne kraje europejskie, i całe NATO do wprowadzania nowego systemu gwarantującego bezpieczeństwo.
Janina Paradowska: Czy widzi pan jakiś głębszy sens w tych zmianach kadrowych, które nastąpiły w ubiegłym tygodniu? Czy w coś się to panu układa?
Marek Borowski: Coś widać, coś prześwituje, zwłaszcza w MSWiA. Jeśli chodzi o MON to trudno jest do końca powiedzieć. Skłaniam się do tego, że Radosław Sikorski miał problemy we współpracy z Antonim Macierewiczem i chyba miał swoją koncepcję w ważnej sprawie, jaką jest bezpieczeństwo naszych wojsk za granicą, zwłaszcza w Afganistanie. Ta koncepcja nie została przyjęta, a on uznał, że w tej sytuacji nie może brać na siebie odpowiedzialności. Ale sytuacja w MON tak do końca jasna nie jest. Natomiast jeżeli chodzi o MSWiA to widać klarowniej, że Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że do bardziej skutecznej pracy, do lepszego ścigania przestępców, a także efektywniejszego rozbijania układów potrzeba większej władzy i policja powinna wejść w orbitę tej władzy. Doszło do sporu między ministrem Dornem, a ministrem Ziobro, a premier Kaczyński przychylił się do opinii ministra Ziobro. To, co mnie lekko zaniepokoiło...
Janina Paradowska: To podział ministerstwa?
Marek Borowski: Nie, to wypowiedź ministra Kaczmarka, który powiedział, że rzeczywiście były problemy we współpracy i że te problemy polegały między innymi na tym, że policja nie bardzo chciała rozbijać układ warszawski. Politycy PiS mają taki obyczaj, że jak ktoś krytykuje jakieś ich posunięcia, to wtedy lokują go po drugiej stronie.
Janina Paradowska: A pan nie chciałby być w układzie.
Marek Borowski: Właśnie, ja uprzejmie informuję, że nie byłem w układzie warszawskim.
Janina Paradowska: To chociaż jedną rzecz wyjaśniliśmy.
Marek Borowski: Chyba, że jako obywatel Polski, tak jak cały kraj w swoim czasie byliśmy w Układzie Warszawskim. Nie mam z tym nic wspólnego. Zaniepokoiło mnie to, że skoro policja nie chciała tego układu rozbijać, to znaczy, że chyba bratała się z tymi przestępcami. Czyli mamy do czynienia z poważną sprawą, to nie są trudności wynikające z tego, że ktoś nie podnosił telefonu.
Janina Paradowska: Nie, bo policja się bała.
Marek Borowski: Ale kogo się bała? Czy za tym przypadkiem nie kryje się to, co miało miejsce u komendanta Rapackiego, gdzie są poważne przesłanki ku temu, że nie chciał się on posuwać za daleko w inwigilacji, zakładać podsłuchów wszędzie tam, gdzie sobie tego prokuratura życzyła. Gdyby to miało iść w tym kierunku to jest to niebezpieczne.
Janina Paradowska: Nie mogę już zapytać, czy podejrzewa pan prokuraturę o działania polityczne, bo znowu zostanę skarcona przez pana ministra Ziobro. W ogóle niech pan uważa w rozmowach ze mną, bo podobno rozmawiając z politykami dążę do rozbicia koalicji. Ale pan nie jest z koalicji, to z panem można rozmawiać. Chciałabym zapytać pana o podział ministerstwa. Rozumiem ministra Kaczmarka, że chce się pozbyć administracji, bo ona mu nie jest potrzebna w tej koncepcji, o której przed chwilą mówiliśmy. Czy taki powrót do Urzędu Rady Ministrów to jest dobry pomysł? Pan był kiedyś szefem Urzędu Rady Ministrów. Chodzi o przeniesienie z powrotem administracji i tego wszystkiego do kancelarii premiera. To jest reaktywacja URM-u. Taki ciekawy powrót do czasów PRL.
Marek Borowski: Dokładnie tak. Kiedy przyszedłem do URM-u to zapowiedziałem, że moim głównym celem jest zlikwidowanie tego urzędu i w zasadzie pozbawienie się stanowiska. Rzeczywiście był to moloch, było to trochę takie superministerstwo. Urząd Rady Ministrów często wchodził w drogę ministrom. Rzeczywiście, po roku funkcjonowania skończyło się to wniesieniem do Sejmu ustawy, która tworzyła kancelarię premiera bardziej ograniczoną i skupioną na sprawach, którymi premier się musi zajmować. Minister Kaczmarek jest prokuratorem, chce ścigać przestępców i w związku z tym chce zajmować się wyłącznie policją i służbami mundurowymi. Cała reszta jest dla niego obciążeniem, nie zajmował się tym do tej pory i może mu to sprawiać kłopoty merytoryczne. Ale faktycznie byłoby to ponowne rozbudowywanie kancelarii premiera, krzyżowanie się kompetencji z niejasnymi kompetencjami. W tej kancelarii w tej chwili jest już jakaś gromada sekretarzy i podsekretarzy stanu, przecież tam tworzono funkcję dla każdego, żeby każdy koalicjant miał tam swojego przedstawiciela. Nie ma decyzji w tej sprawie, to jest tylko pogląd pana ministra Kaczmarka, ale gdyby premier i w tym względzie poszedł mu na rękę, to byłby to zły ruch z punktu widzenia sprawności kierowania państwem, o tanim państwie już w ogóle nie mówię.
Janina Paradowska: A co tam na lewicy? Nic nie słychać o lewicy.
Marek Borowski: Za każdym razem, kiedy coś się jednak dzieje, potem otrzymuje pytanie, że nic nie słychać. My rzeczywiście nie urządzamy fajerwerków, nie urządzamy wypowiedzi w stylu, że zaraz dojdzie do rękoczynów. Przyznaję, że nie ma u nas również problemów z DNA. Ale bardzo metodycznie budujemy blok porozumienia Lewicy i Demokratów. Ostatnio informowaliśmy opinię publiczną, że ta współpraca zaczyna mieć charakter systematyczny, nie dorywczy. Nie chcę zanudzać słuchaczy, bo to jest taka biurokracja polityczna, ale ona jest niezbędna. Będziemy wypracowywali stanowiska w pewnych formach organizacyjnych.
Janina Paradowska: Ale politycznych stanowisk nie zajmujecie, a to jest ważne.
Marek Borowski: Zajmujemy. Za tydzień odbędzie się spotkanie zarządów czterech partii, które tworzą LiD. Będzie to spotkanie otwarte dla dziennikarzy. Będziemy dyskutować o tarczy antyrakietowej. To będzie pierwsza w Polsce dyskusja partii politycznych na ten temat. Do tej pory rozmawiali o tym wyłącznie publicyści. Dzisiaj przedstawiamy nasze wspólne stanowisko w sprawie sytuacji w służbie zdrowia, ale nie tylko w tej części krytycznej, przedstawiamy także nasze propozycje jak tę sytuację uzdrowić. Zapisaliśmy w porozumieniu, że kierownictwa partii będą się systematycznie spotykać. Powstaje polityczny komitet porozumiewawczy składający się z szefów partii i szefa klubu parlamentarnego. Uruchamiamy centrum badawcze, które ma dostarczać pogłębionych analiz, bo trudno opierać się na urywkowych informacjach. Rozpoczynamy pracę, która ma na celu wypracowanie wspólnego programu LiD, tak aby był możliwy wspólny start w wyborach parlamentarnych.

Rozmawiała Janina Paradowska
Radio TOK FM - 12 lutego 2007 r.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry