Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 30.05.07, 11:43 / Powrót

Rząd kontra lekarze i nauczyciele

W ostatnich dniach jesteśmy świadkami protestów społecznych, wobec których rząd wykazuje zadziwiającą bezradność - pisze Marek Borowski w TEMI. Po raz pierwszy od 17 lat mamy dziś taką sytuację finansów publicznych, która pozwala na autentyczne zwiększenie nakładów na niedoinwestowane służbę zdrowia i edukację. Zamiast opracować taki plan, rząd mówi protestującym lekarzom i nauczycielom, że nie ma pieniędzy na podwyżkę ich płac. Jednocześnie forsuje przebrzmiałą, szkodliwą koncepcję obniżenia składki rentowej pracownikom i pracodawcom, która do niczego nie doprowadzi na rynku pracy, a będzie kosztowała budżet w tym roku 3,5 mld zł, zaś w przyszłym roku 18 mld zł. Lekarze, nauczyciele, opinia publiczna mają więc prawo zapytać: jakie są priorytety tego rządu?
Rzecz bowiem idzie nie tylko o wyższe płace dla lekarzy, czy nauczycieli, ale przede wszystkim o podnoszenie jakości usług w ochronie zdrowia i oświacie. Na niektóre operacje i zabiegi, np. endoprotezę stawu biodrowego i kolanowego, trzeba w Polsce czekać nawet trzy lata. Dwa lata trwa oczekiwanie na leczenie żółtaczki typu B i C, urazów kręgosłupa oraz zaćmy, 1,5 roku - na koronografię, rok – na leczenie stwardnienia rozsianego. Priorytetem rządu powinno być skrócenie tych terminów tak, by oczekiwanie nie pogarszało dramatycznie stanu chorego i dawało mu szanse na wyleczenie.
Tuż po wyborach PiS zapowiadało, że w ciągu 4 lat udział nakładów na publiczną służbę zdrowia wzrośnie z 4 proc. PKB do 6 proc. Minister zdrowia, Zbigniew Religa obiecywał wiele zmian, ale nadal o nich tylko opowiada. Żadna z jego propozycji nie została jeszcze wcielona w życie.
Jedyna „reforma”, jaka udało się wdrożyć ministrowi edukacji, Romanowi Giertychowi, polega na wprowadzeniu do szkół mundurków. Tymczasem poprawa jakości edukacji wymaga, by nauka rozpoczynała się rok wcześniej ("zerówka" - raczej zabawa niż nauka - od 5-go, a szkoła podstawowa od 6-go roku życia, przy powszechnej dostępności do ognisk przedszkolnych, zwłaszcza na wsi). Klasy powinny być mniejsze – do 20 uczniów, naukę angielskiego należałoby zacząć już w II klasie podstawówki. Trzeba też wprowadzić zajęcia wyrównawcze i kółka zainteresowań, podwoić liczbę komputerów, stworzyć pracownie interenetowe w każdej szkole i powrócić do 4-letniego liceum. Niektóre z tych pomysłów Roman Giertych wyczytał w programie Socjaldemokracji Polskiej i od czasu do czasu nimi rzuca, bez większych pieniędzy z budżetu nie uda się ich jednak zrealizować.
Zamiast opracować program, który usprawni funkcjonowanie podstawowych służb państwa, rząd usiłuje wepchnąć lekarzy i nauczycieli w prymitywny spór typu: więcej pieniędzy na płace, to mniej dla szpitali, czy szkół. Miota też coraz to wymyślniejsze inwektywy pod adresem protestujących. Lekarzom wypomina się, że już dostali podwyżkę i to sporą, bo 30 proc., nie mają więc powodu strajkować. Tyle że – jak zwracają uwagę zainteresowani - rozporządzenia, które jej towarzyszyły, sprawiły, że nie każdy lekarz mógł ją otrzymać, a podwyżka nastąpiła kosztem zmniejszenia kontraktów ze szpitalami na usługi medyczne. Nie było więc dodatkowych pieniędzy na służbę zdrowia.
Jednocześnie w ramach walki z korupcją trwa nagonka na środowisko lekarskie. Deptana jest godność człowieka, a minister sprawiedliwości feruje wyroki bez sądu. W rezultacie tych działań spadła liczba transplantacji, a w statystykach medycznych pojawiła się nowa pozycja: zgony osób, które nie doczekały się przeszczepu z powodu znacznego spadku liczby dawców. Nic dziwnego, że wśród lekarzy rośnie zainteresowanie wyjazdami za granicę, a niektórym szpitalom zaczyna brakować personelu medycznego.
Nauczyciele wprawdzie nie wyjadą, chyba że do innej pracy, ale będzie pogłębiała się selekcja negatywna w tym zawodzie. Najlepsi absolwenci wyższych uczelni nie pójdą pracować w szkole, jeśli gdzie indziej mogą znacznie lepiej zarobić.
Wobec takiego rozmiaru problemów i konfliktów społecznych w obu tych dziedzinach (a są jeszcze policjanci) rząd powinien niezwłocznie przystąpić do rozmów z zainteresowanymi stronami i przedstawić plan polityki finansowej i budżetowej na najbliższe 2-3 lata. Obywatele, wyborcy mają prawo wiedzieć, jakie są jego priorytety.

Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 30 maja 2007

Powrót do "Wiadomości" / Do góry