Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 07.11.07, 11:00 / Powrót

Liniowy znowu straszy

Kto będzie ministrem finansów w rządzie Platformy Obywatelskiej i PSL, jeszcze nie wiadomo. Podobno jest 3-4 kandydatów. Wiadomo natomiast, czym nowy minister zajmie się w pierwszej kolejności - pisze Marek Borowski w TEMI. Poseł PO, Jakub Szulc, zapowiedział niedawno w TVN24 wprowadzenie podatku liniowego z dwiema ulgami: rodzinną, czyli na dzieci i kwotą wolną. Jaka będzie stawka tego podatku, nie podał, gdyż jak stwierdził, trzeba wejść do ministerstwa finansów i zobaczyć, jaka jest sytuacja budżetu państwa. Wyjaśnił również, na czym polega wyższość podatku liniowego nad progresywnym: skończy się gehenna podatników z wypełnianiem PIT-u, który stanie się tak prosty, jak zwykły druczek na poczcie.
Co i raz pojawia się nowy entuzjasta "liniowca" i chocholi taniec zaczyna się od początku. Zastanawiam się, jak długo można słuchać tych samych bałamutnych argumentów?
Po pierwsze, dwie ulgi i nadal obecne w zeznaniu podatkowym narzuty na płace sprawią, że druk PIT-u skomplikuje się jeszcze bardziej. Po drugie, wszyscy, którzy prowadzą działalność gospodarczą (zarówno osoby prawne, jak i fizyczne), płacą już podatek liniowy w wysokości 19%, czyli jeden z najniższych podatków w Europie. Podatek progresywny płacą podatnicy, nieprowadzący działalności gospodarczej, przy czym na nieco ponad 22 mln takich podatników, 21 mln osiąga niskie lub niezbyt wysokie dochody i płaci podatek w wysokości również 19%. Jedynie ok. 1 mln podatników o dochodach przekraczających średnią krajową (między 3 a 6 tys. zł miesięcznie) płaci od części dochodów 30% podatku, a ok. 200 tys. podatników od nadwyżki ponad 6 tys. zł miesięcznie płaci 40% podatku.
Problem w tym, że te 1,2 mln osób wnoszą aż 44% całości wpływów z PIT. Dlaczego tak dużo? Ano dlatego, że w Polsce stosunkowo wąska grupa ludzi zarabia stosunkowo dużo w porównaniu z resztą. Każda obniżka najwyższych stawek oznacza więc poważne straty dla budżetu, chyba że stawkę liniową ustali się na odpowiednio wysokim poziomie, np. 20%. W takim jednak przypadku kilka milionów najuboższych Polaków zapłaci podatek wyższy, niż obecnie, a skorzystają tylko najbogatsi. Na to nie może być zgody. Jeśli natomiast stawkę ustali się na odpowiednio niskim poziomie, np. 14%, to biedni wprawdzie nie stracą, ale bogaci zarobią jeszcze więcej (dyrektor banku np. jakieś "drobne" 150 tys. zł rocznie!), a budżet straci potężne kwoty (co najmniej 15 mld zł!).
Występowanie z takimi pomysłami w sytuacji, gdy służba zdrowia, edukacja i policja wymagają poważnego dofinansowania, a ponadto będziemy potrzebowali ogromnych środków na uzupełnienie funduszy europejskich (do obiecanych 67 mld euro musimy dołożyć z grubsza 67 mld zł) - jest krańcową nieodpowiedzialnością. Nie trzeba "wchodzić do ministerstwa finansów", aby się o tym dowiedzieć.
Podatki nie są żadnym haraczem ani karą, ale przejawem solidarności społecznej. Płacą ci, którzy mają dochody. Ci, którzy mają je większe, płacą więcej. Tymczasem Platforma nieustannie próbuje poprzez podatek liniowy dodać (i to dużo) bogatym i utrudnić życie pozostałym Polakom, którzy muszą korzystać z publicznej oświaty i służby zdrowia, bo na prywatną ich nie stać. Nie jestem pewien, czy wszyscy, którzy w szlachetnym skądinąd porywie antypisowskim głosowali na PO, zdawali sobie z tego sprawę.
Lewica i Demokraci nie poprą tego podatku, bo nie ma on żadnego znaczenia gospodarczego, faworyzuje natomiast bogatszych kosztem ogółu społeczeństwa. Dobrobyt krajów zachodnich, w tym Irlandii, na którą tak lubił się powoływać w trakcie kampanii wyborczej Donald Tusk (jak się okazało, bez dokładnej znajomości tamtejszych realiów), został zbudowany na zupełnie innym systemie podatkowym niż podatek liniowy. Taką postawą zrobimy zresztą Platformie przysługę, bo gdybyśmy byli złośliwi, to powinniśmy "liniowca" poprzeć. Wtedy wszystkie zapowiedzi Tuska o "radykalnym" podwyższeniu płac w budżetówce i obniżeniu deficytu budżetowego celem szybkiego wejścia do strefy euro wzięłyby w łeb i można by w Platformę walić jak w bęben. Nie zamierzamy jednak działać w myśl zasady "im gorzej tym lepiej". Wzywamy jedynie Platformę, aby podatek liniowy wreszcie pogrzebała, a jeszcze przybiła osikowym kołkiem, bo to strzyga.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 7 listopada 2007

Powrót do "Wiadomości" / Do góry