Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 26.02.08, 22:10 / Powrót

Rząd jaki nie jest każdy widzi

Mamy nową tradycję wystawiania nowemu rządowi po pierwszych stu dniach cenzurki - pisze Marek Borowski w TEMI. Z jednej strony formułowane są daleko idące oczekiwania gotowych reform, przyjętych ustaw, rozwiązanych problemów. Z drugiej, podnoszony jest argument, że w ciągu stu dni niewiele można zrobić, bo samo przygotowanie ustawy i jej konsultacje (międzyrządowe, społeczne) wymagają czasu. Postaram się uczynić zadość tradycji biorąc pod uwagę wszystkie czasowe ograniczenia i oceniając nie tyle to, co rząd zrobił, ile kierunek, w jakim zmierza.
Najbardziej rzucającą się w oczy cechą rządu jest nieobecność w nim Romana Giertycha, Andrzeja Leppera, Zbigniewa Wassermanna, czy Zbigniewa Ziobry. Już tylko za ten fakt większość Polaków lubi i popiera rząd. W miarę jednak jak będą się przyzwyczajać, że tych ludzi nie ma, przestanie im to wystarczać. Rząd nie będzie oceniany za to, jaki nie jest, lecz za to jaki jest. A po stu dniach zapowiada się, że będzie inny niż obiecywano Polakom przed wyborami i tuż po nich.
Porównując obietnice i ich realizację widać przede wszystkim odsuwanie rozwiązania wielu problemów na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dotyczy to zwłaszcza sfery budżetowej. Nauczyciele muszą się zadowolić „pierwszym etapem” podwyżek płac, bo na radykalne nie ma pieniędzy. W służbie zdrowia doprowadzono do chaosu, który wyjdzie na jaw za parę miesięcy. Niektórzy dyrektorzy szpitali podpisali z lekarzami i pielęgniarkami kontrakty na wyższe płace nie mając zabezpieczenia finansowego. W innych wynagrodzenia zostały po staremu. Rząd twierdzi, że da więcej pieniędzy na służbę zdrowia po uszczelnieniu systemu, ale perspektywy finansowe roku 2009 są gorsze niż roku 2008 ze względu na obniżenie podatku PIT, co oznacza ubytek 7-8 mld zł. Zapowiedziany podatek liniowy poczyni w budżecie jeszcze większe uszczerbki.
Najwyraźniej rządowi brakuje koncepcji. Popełniono poważny błąd decydując się na drugi etap uchwalonej jeszcze przez poprzedników obniżki składki rentowej. 12 mld zł, które stracił przez to budżet, wystarczyłoby nie tylko na zaspokojenie ważnych potrzeb społecznych, w tym podniesienie poziomu usług edukacyjnych i zdrowotnych, ale i na obniżenie deficytu budżetowego, co jest istotne z punktu widzenia naszych przygotowań do wejścia do strefy euro. Ale w tej ostatniej sprawie rząd wypowiada się bardzo enigmatycznie i niekonkretnie.
Nie ma harmonogramu działań dotyczącego organizacji EURO 2012. W resorcie pracy panuje tradycyjny bałagan – coś nie ma on szczęścia do swoich szefowych. Co najmniej raz w tygodniu pani minister ogłasza kolejny projekt. Ale np. co dzieje się z emeryturami pomostowymi (sprawa bardzo pilna!) – nie wiadomo. Pani minister szkolnictwa wyższego straszy płatnymi studiami, a pani minister edukacji bonem oświatowym, który różnicuje szkoły i uczniów na lepszych i gorszych. PO przed wyborami zarzekała się, że z tych koncepcji zrezygnowała, co przyczyniło się do uzyskania przez nią tak wysokiego poparcia. Donald Tusk pokazywał twarz zatroskaną o zwykłego szarego obywatela. Dziś zaczyna dzielić społeczeństwo na biednych i bogatych.
Lepiej rząd sobie radził z polityką zagraniczną, choć i tu nie uniknięto wpadek. Zbyt późno rozpoczęły się uzgodnienia z Ukrainą dotyczące ruchu przygranicznego w związku z wejściem Polski do strefy Schengen. Kontynuowane są rozmowy z USA o tarczy antyrakietowej, choć jako żywo nikt nie wie, przed czym i kogo miałaby ona chronić.
Brak ustaw rządowych (puste szuflady) sprawia, że Sejm ma niewiele do roboty. Projekty opozycji (21 projektów LiD) są trzymane w „zamrażarce” przez marszałka Sejmu albo przez przewodniczących komisji. To prosty sposób na pokazywanie wyborcom, że opozycja nic nie robi i nie ma żadnej koncepcji. Poczta pantoflowa donosi, że premier nie jest zadowolony ze swoich ministrów. (Nie ma badań, czy ministrowie są zadowoleni ze swojego premiera). Nie jest też zadowolony z kontaktów z prezydentem. Tak się nimi zmęczył, że chciałby zmienić konstytucję. Gdyby do tego doszło, Polska byłaby chyba jedynym krajem w tej strefie cywilizacyjnej, która mniej więcej co 10 lat zmienia ustrój państwa.
Polacy ciągle jeszcze są zadowoleni, choć już jakby mniej niż miesiąc temu.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 27 lutego 2008

Powrót do "Wiadomości" / Do góry