Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 19.03.08, 20:07 / Powrót

Propaganda sukcesu

O Irlandii w Polsce, emigracji, i o... 3,5-letnich bliźniakach, z Markiem Borowskim, przewodniczącym Komisji Łączności z Polakami za Granicą, rozmawia Łukasz Stec z wychodzącego w Dublinie 2-tygodnika "The Polish Times - Życie w Irlandii".

Łukasz Stec: Centroprawica zaproponowała Polsce Irlandię, prawica postuluje jedenaście Irlandii.Co w takiej sytuacji zaoferuje lewica?

Marek Borowski: Odpowiedziałbym przewrotnie. Każdy kraj starej Unii Europejskiej może być dobrym przykładem dla Polski - w tym co się nazywa dobrym rządzeniem i przyjaznym państwem, a także pod względem świadczeń socjalnych i przestrzegania prawa. Nasi rodacy, którzy pracowali w Irlandii, Wielkiej Brytanii, czy Szwecji zwracają uwagę na bardzo dobrze unormowane stosunki pracy, na uprawnienia pracownika i poszanowanie go. W Polsce jest z tym źle.

Platforma Obywatelska wskazując Irlandię za cel myślała wyłącznie o poziomie życia i tempie rozwoju gospodarczego, ale zupełnie nie myśli o tym, że Irlandczycy musieli zawrzeć umowę społeczną, która zwiększała bezpieczeństwo socjalne pracowników, a z drugiej strony położyła ogromny nacisk na edukację, z czym również w Polsce jest problem. Równie dobrze moglibyśmy wskazać Szwecję gdzie w pewnym sensie jest podobnie, jeśli chodzi o kwestie edukacyjne, pracownicze, czy socjalne. Myślę więc, że nie powinniśmy się przerzucać poszczególnymi krajami, a bardzo wnikliwie przeanalizować powody i metody, jakie w tych krajach były stosowane, aby dojść do dobrobytu.

Z marketingowego punktu widzenia lewica nie powinna zaproponować
właśnie drugiej Szwecji? Jest to również popularny kierunek emigracji, a i polityka skandynawska znacznie bliższa waszym poglądom?

Nawet padło już takie hasło, że Lewica i Demoktaci zaproponuje Polakom Szwecję, jeśli Platforma zaproponuje Irlandię. My to nawet mówimy. Jest to swego rodzaju chwyt marketingowy. Nie chcemy jednak deprecjonować Irlandii. Mówimy, że PO widzi tylko w Irlandii skutki, a
nie widzi przyczyn.

Jednak to Platforma w trakcie kampanii była najbardziej widoczna w Dublinie. Mam wrażenie, że LiD zrezygnował z ubiegania się o głosy irlandzkiej Polonii. Być może dlatego, że większość z mieszkających tu osób – wbrew temu co mówił prezydent Kaczyński – to bardzo samodzielne i zaradne osoby, a z tego wynikają raczej liberalne poglądy...

Był nasz przedstawiciel, ale w Anglii, nie w Dublinie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ze względu na lepsze wyniki sondażowe Platforma może być bardziej skuteczna w środowisku emigracji zarobkowej. Mogliśmy
położyć na to większy nacisk, ponieważ przedstawiliśmy podobne
oferty...

Polska ma szansę z kraju emigrantów stać się krajem imigrantów?

Nie twierdzę, że emigracja zarobkowa jest jakimś szczęściem dla kraju, natomiast nie twierdzę, też, że jest to jakaś klęska. Po prostu Polska jest krajem gorzej rozwiniętym o niższych dochodach i niższej stopie życiowej.
I całe szczęście, że ludzie nie muszą dusić się tutaj i czasami marnie żyć czekając na poprawę, ale mogą wyjechać - i to nie za ocean – po to żeby poprawić swój byt, a po jakimś czasie wrócić do Polski. Wszystko
zależy od tego, jaka polityka będzie prowadzona w Polsce.

Musi być ona zróżnicowana, musi dotyczyć po pierwsze: ułatwiania
życia przedsiębiorcom, zwłaszcza drobnym, po drugie: utrzymywania wzrostu gospodarczego, po trzecie: zwiększania bezpieczeństwa socjalnego, dlatego, że ludzie, którzy wyjeżdżają do Irlandii, Anglii, Szwecji, Holandii, czy Hiszpanii – przyzwyczajają się do pewnych
standardów. My powinniśmy te standardy również osiągnąć.

Nie każdy jest przedsiebiorcą, jest wielu pracowników, którzy nie będą chcieli otwierać swoich działalności, ale będą chceli pracować jako pracownicy najemni. Oni nie będa mieli w sobie tolerancji dla pewnych zachowań, dla nieprzestrzegania praw, dla lekceważenie reguł. Na tym się
musimy skupić i wtedy wykorzystamy ten potenjał. Jak mówi stare polskie przysłowie – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

A jak widzi pan otwarcie się Polski na imigrantów zza wschodniej
granicy?

Jest to naturalna kolej rzeczy. Trzeba ochraniać pewne wrażliwe sektory, ale generalnie trzeba się na taki bieg zdarzeń otworzyć. Hiszpanie i Portugalczycy masowo emigrowali do Francji i Niemiec w latach 80-tych. Dzisiaj okazuje się, że oni wrócili a do Hiszpanii przyjeżdżają m.in.
Polacy. Z kolei do Polski chętnie przyjeżdżają Ukraińcy, a także Wietnamczczycy, którzy często wypełniają lukę po tych Polakach, którzy wyjechali. I to jest naturalny bieg zdarzeń, który dla społeczności tego regionu jest korzystny.

Jako przedstawiciela opozycji nie denerwuje pana medialna propaganda
polegająca na nawołaniach typu “Polacy wracajcie do kraju, bo tu już jest druga Irlandia, a tam was już nie chcą”?


Ja w ogóle staram się nie denerwować, bo jak się człowiek zdenerwuje to rozum nie działa sprawnie. Polityka ma swoje prawa, ma swój marketing
i – oczywiście - rząd uprawia propagandę sukcesu. Przedstawia rzeczywistość w barwach ładniejszych niż one są w rzeczywistości.
Rzeczą opozycji jest kontrowanie takich działań, ukazywanie płytkości takich zawołań, a także pokazywanie spraw, które nie są załatwiane,
a powinny być. To właśnie staramy się robić w stosunku do tego rządu. Nie jesteśmy opozycją bezwzględna, na zasadzie “czego by ten rząd nie zrobił, to skrytykukjemy”. Tak działa PiS. My uważamy, że w taki sposób
nie buduje się demokracji. A zawołania typu “Polacy wracajcie do kraju” są, przepraszam bardzo, bez sensu. Polacy, jeśli uznają, że warto wrócić do kraju - to wrócą. Wiadomo, że tu mają rodziny, tu ludzie mówią ich językiem, tu jest tożsamość, kultura. Zawołania są bez sensu. Trzeba tworzyć warunki, a także wspomagać Polaków za granicą. Polska musi być tam po prostu obecna. Musi działać na rzecz podtrzymywania polskiej
tożsamości.

Powiedział pan niedawno, że politycy “to takie misie, które albo
ludzi denerwują, albo czasami rozbawią”. Pan opowiadział się za tą drugą opcją...

Powiedziałem, że z dwojga złego wolę być w tej drugiej grupie. No i wolę... (śmiech)

A cieszy pana odejście Jana Rokity? Dodam dlaczego powinno –
podobno pana wnuczek widząc w telewizji Rokitę wołał: “dziadek”...

Rzeczywiście tak było. W tym sensie Jan Rokita nie wzbudzał we mnie entuzjazmu, kiedy wnuczek wołał widząc go na ekranie “dziadek, dziadek”
(śmiech). Ale to oczywiście nie rzutowało na moje uczucia związane z jego odejściem z polityki. Stwierdzenie, że się cieszę to byłaby przesada.

To nie był Andrzej Lepper czy Roman Giertych, gdzie mogę powiedzieć, że się cieszę, że ci ludzie już nie brylują na salach sejmowy i ekranach telewizorów. Natomiast jeśli chodzi o Rokitę bardzo dużo mnie z nim
dzieliło. Uważam, że on polską politykę w znacznym stopniu ciągnął w strone radykalnych rozwiązań, w stronę trochę pis-owską. Ja i moje ugrupowanie przeciwstawialiśmy się takim rozwiązaniom. Ale nigdy bym
nie powiedział, że jest to polityk szkodliwy.

Poza tym wnuczek pewnie już dorósł i nie myli...

Są jeszcze bliźniaki, tu podkreślam: bliźniaki - to w warunkach polskich informacja znacząca. Właśnie dorastają- mają 3,5 roku i jakby we dwóch na Rokitę krzyczeli “dziadek, dziadek” to bym tego nie wytrzymał...
"The Polish Times - Życie w Irlandii" 13 marca - 26 marca 2008

Powrót do "Wiadomości" / Do góry