Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 20.11.08, 14:05 / Powrót

Marek Borowski w "Sygnałach Dnia"

Jacek Karnowski: Panie marszałku, o co chodzi w tej rozgrywce wokół pomostówek pańskim zdaniem? No bo PSL zgłosiło wczoraj projekt utrzymujący część przywilejów nauczycielskich, a potem zaraz Platforma wycofała się z tego. Jak pan odczytuje tę grę?

Marek Borowski: Zacząć trzeba od tego, że nauczyciele to jest podstawowa grupa, która była objęta i jest jeszcze objęta emeryturami wcześniejszymi, i to jest gdzieś chyba 40% całości. Jakiś kontrakt z nimi był absolutnie konieczny, jeżeli rząd chciał - i nie tylko rząd, społeczeństwo generalnie chciało jakoś wyjść z twarzą z tego nagłego zahamowania, wyeliminowania emerytur pomostowych. Ja zresztą wypowiadając się w imieniu koła Socjaldemokracji Polskiej, a także Demokratycznego Koła Poselskiego w debacie nad emeryturami pomostowymi, powiedziałem, że rozumiejąc potrzebę ograniczenia liczby stanowisk, miejsc pracy i tak dalej, bo to jest oczywiście konieczne i to akceptujemy, jednakże uważamy, że jakiś kontrakt z nauczycielami jest absolutnie konieczny i że od tego właściwie uzależniamy swoje stanowisko. Potem się okazało, że rząd mimo takiej twardości postawy, że tu z nikim ani guzika i tak dalej, jednak też zrozumiał, że tej sprawy tak nie można zostawić i zaczęto przygotowywać jakieś projekty przejściowe, częściowe i tak dalej. I wydaje mi się, że w tej sprawie w rządzie po prostu nastąpiła rywalizacja, kto z takim projektem wyjdzie, no bo on jest jednak pozytywny dla nauczycieli...

J.K.: Minister Jolanta Fedak, która nie wygląda na osobę...

M.B.: A właśnie.

J.K.: ...z najszybszym refleksem w rządzie, jednak okazało się, że to ona pierwsza wystąpiła, a nie Michał Boni na przykład.

M.B.: Proszę pana, wielokrotnie przekonałem się, że kobiety potrafią nas zaskoczyć pozytywnie i właśnie PSL uznał, że w końcu jest to ich resort. Jest to ich resort i pani minister ma prawo z projektem wystąpić. No, Platforma prawdopodobnie chciała, żeby wyszło to z jakichś rozmów pana Boniego i w efekcie, żeby to był sukces Platformy. Wyszło z tego to, co wyszło, tzn. projekt, który został zakwestionowany przez Platformę. Z całą pewnością jakiś się pojawi, ja jestem przekonany, ta sprawa... już mleko się wylało...

J.K.: Być może premier osobiście ogłosi...

M.B.: Coś musi powstać w tej sprawie i zresztą uważam, że powinno zdecydowanie. Tu...

J.K.: To jest taktycznie ryzykowne, no bo jeżeli mamy naprzeciwko siebie kilkadziesiąt grup społecznych, które protestują i jednej ustępujemy, to pozostałe tym bardziej czują się zobowiązane bronić przywilejów do końca.

M.B.: Oczywiście, że jest, ale też ja uważam, że rząd źle podszedł do tych pomostówek, dlatego że proszę państwa, wyobraźmy sobie osobę, która przepracowała wiele lat, jeszcze powiedzmy sobie troszkę jej brakuje do tego limitu, który powinna osiągnąć, no i nagle się dowiaduje, że właśnie kończy się ten system i będzie musiała pracować jeszcze 5 lat dłużej. Powiedzmy sobie, że w przypadku zawodu nauczycielskiego może to być szczególnie nawet niebezpieczne i szkodliwe. Przecież nauczyciel pracuje z młodzieżą. To nie jest człowiek, który na taśmie produkuje jakieś wylewki czy jakieś proste rzeczy, tylko pracuje z młodymi ludźmi i musi być, że tak powiem, psychicznie i fizycznie do tego przygotowany. Jeżeli nauczyciel czuje się wypalony, jeżeli już męczy go po prostu ta praca z młodzieżą i on już czekał na ten moment, że odejdzie na wcześniejszą emeryturę i nagle się dowiaduje, że nie, no to trzeba powiedzieć, że rząd zrobił mu niezłego psikusa. I dlaczego tak się stało? Trudno mi powiedzieć, wydaje mi się, że tutaj zawiodło trochę wyczucie społeczne w rządzie, a może była też taka pogoń za zrobieniem wreszcie jakiejś reformy...

J.K.: Bo to jest taka potrzeba, rok siedzimy w rządzie, prawda...

M.B.: ...ponieważ cały czas zarzucano rządowi, że nic nie robi, no to my zrobimy. No, ale to trzeba zrobić z głową.

J.K.: Panie marszałku, gdyby pan był w rządzie, jakby pan się zachował w obliczu kryzysu gospodarczego, i – to już jest pewne – konieczności zmiany budżetu? Będzie korekta, minister Rostowski wczoraj powiedział, że 3,5% wzrostu gospodarczego, że tak przewiduje na przyszły rok.

M.B.: No, to może być też założenie optymistyczne, chcę powiedzieć. W tej chwili jeśli chodzi o przewidywania ekspertów, to one w tym takim podstawowym przedziale wahają się między 2,5 a 3,5, czyli tutaj jeśli minister zaproponuje 3,5, tzn. że przyjmuje górny pułap, ten najbardziej optymistyczny. Oby tak było. Korekta wydaje się w tej chwili już konieczna. Ja zresztą nie tak dawno miałem możność rozmawiać z wysokimi urzędnikami w Ministerstwie Finansów i, oczywiście, były dwie możliwości – można czekać i dokonywać takiej korekty w przyszłym roku przypuśćmy, ale to jest niebezpieczne, dlatego że pewne wydatki idą od stycznia i albo się je od razu przykróci, albo potem jest strasznie trudno je zmniejszyć, więc...

J.K.: A dla pana deficyt budżetowy jest świętością na obecnym poziomie?

M.B.: Nie, nie jest świętością, aczkolwiek nie można przesadzać. Zaczęliśmy rozmowę o euro. Jeśli poważnie mamy to potraktować, to oczywiście tzw. kryterium fiskalne, czyli deficyt budżetowy w wysokości maksimum 3% produktu krajowego brutto powinien być utrzymany, przy czym nie na poziomie 2,90. To musi być wyraźnie niżej, czyli w związku z tym jakiś ruch jeśli chodzi o deficyt może być dokonany, ale niewielki. No i tu trzeba będzie zmniejszać wydatki.

J.K.: Gdzie?

M.B.: A, to będzie problem, bo też ja uważam, że tutaj nie ma jakichś oczywistych rezerw, chyba że rząd coś tam ukrył i jest w stanie to zrobić, ale na pewno nie na wielką skalę. Natomiast trzeba się zdecydować, jakie są priorytety rządu. Ja np. uważam, że trzeba by się zastanowić nad, powiedzmy sobie, tempem wzrostu wydatków na wojsko, na obronność. W tym budżecie, to jest prawie najwyższy wskaźnik, ponad 10%, natomiast chodzi o to, żeby jak najbardziej oszczędzić edukację na przykład, naukę, żeby te dziedziny nie poniosły uszczerbku.

J.K.: Panie marszałku, czy śledzi pan obrady komisji śledczej ds. nacisków? Afera gruntowa teraz jest badana, no i postaci takie barwne, znane – Janusz Kaczmarek, Andrzej Lepper, dziś Zbigniew Ziobro.

M.B.: Od niektórych się już odzwyczaiłem i nie żałuję tego, powiem szczerze, tak że niespecjalnie mnie one przyciągają przed telewizor. Jeśli chodzi o barwne wypowiedzi, to można powiedzieć, że Polska jest z całą pewnością w europejskiej czołówce i tego mi też nie brakuje. Natomiast, tak, patrzę od czasu do czasu, i czytam, tak że można powiedzieć znam jakiś wybór co ciekawszych wypowiedzi. Myślę, że w tej sprawie, podobnie jak w innych, do niczego się specjalnie nie dojdzie. Może tam gdzieś na marginesie będą jakieś nieprawidłowości. Generalnie rzecz biorąc, cała ta sprawa pokazuje, jak działał rząd trójpartyjny, czyli PiS-u, Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony, że była to koalicja, która gniła, właściwie od samego początku była nieporozumieniem, a potem gniła coraz bardziej i to, co się wewnątrz działo, to był horror po prostu i tam żadnych świętych nie ma.

J.K.: Na koniec jeszcze jedno pytanie: kiedy na lewicy coś się wyklaruje? Bo mamy SLD i, nazwijmy to, nie chcę urazić, plankton, czyli mniejsze partie, no, w tym SDPL. Kiedy będzie wiadomo właściwie, kto gra na lewicy i czy powstanie jakaś nowa partia? Bo o tym się mówi przecież od tak dawna.

M.B.: No, mówi się, mówi się i dyskutuje się, i czasami się podejmuje jakieś inicjatywy, jak np. konferencja w Krakowie. Wydaje mi się, że w tej chwili jeszcze pełnej zgody tych wszystkich środowisk, które są poza SLD, nie ma, aczkolwiek klaruje się pewien kierunek myślenia. Mianowicie taki, że Polsce potrzebna jest nie tyle odbudowa lewicy na bazie jednej partii - którejkolwiek zresztą, obojętne, czy jakaś prosta koalicja partyjna, międzypartyjna. Natomiast potrzebny jest pewien ruch społeczny, który by przyciągnął także ludzi, którzy nie chcą się utożsamiać z żadnymi partiami, ale którzy mają poglądy lewicowe, centrowo–lewicowe i że to powinien być ruch szeroki w tym sensie, że nie zamykający się tylko w takim lewicowym getcie, tak bym to określił...

J.K.: Centrolew...

M.B.: ...ale sięgał również do tych, z którymi już praktykowano współpracę. Kiedy to się wykluje? No, ja myślę, że w styczniu - są kongresy, jest kongres Partii Demokratycznej, jest kongres Socjaldemokracji Polskiej, będziemy się zbliżać do wyborów parlamentarnych europejskich, w związku z tym styczeń, luty to są ostatnie terminy, kiedy coś się może zdarzyć.

J.K.: Ja też myślę, że wraz ze zbliżaniem się wyborów ta zgoda na jakiś kształt będzie rosła. Bardzo dziękuję.

M.B.: Dziękuję.

J.K.: Marek Borowski, były Marszałek Sejmu, SDPL Nowa Lewica, bardzo dziękuję.



Rozmawiał: Jacek Karnowski

Powrót do "Wiadomości" / Do góry