Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 20.02.09, 12:10 / Powrót

Przypadek Piotra K.

Coraz więcej się u nas mówi o złych praktykach banków wobec klientów. Jeden z takich bulwersujących przypadków trafił w moje ręce za sprawą listu Piotra K. Oto ta historia.
Pan Piotr zaciągnął w banku (nazwa znana redakcji) w marcu 2007 r. kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich z oprocentowaniem zmiennym w wysokości 3,9 proc. Podczas transakcji doradca banku przekonywał go, że jest to bardzo korzystne oprocentowanie, ponieważ LIBOR 3M, czyli oprocentowanie franka szwajcarskiego, wynosi 2,25 proc., zatem marża banku to jedynie 1,65 proc. Wysokość oprocentowania kredytu miała się oczywiście zmieniać w zależności od oprocentowania waluty.
Okazało się, że niezupełnie tak jest, a doradca albo czegoś nie dopowiedział, albo był, delikatnie mówiąc, nieprecyzyjny. Od marca 2007 r. do października 2008 r. LIBOR 3M wzrósł z 2,25 proc. do 3,1 proc. czyli w sumie o 0,85 pkt. proc. Tymczasem – ku zdziwieniu pana Piotra – jego kredyt od października 2008 r. jest oprocentowany w wysokości 5,3 proc. Zatem różni się od początkowej wartości o 1,4 pkt. proc.! Oprocentowanie kredytu podwyższane było kolejno w lipcu i październiku 2007 r., oraz w lutym, lipcu i październiku 2008 r. Przy czym bank zawsze uzasadniał podwyżkę podniesieniem stawek LIBOR 3M, co - jak widać – nie do końca było prawdziwe. W sumie bank podwyższył oprocentowanie o prawie 65 proc. ponad wzrost stawki LIBOR 3M w tym okresie, co pana Piotra mocno zaniepokoiło. Postanowił jednak cierpliwie czekać na rozwój sytuacji.
W listopadzie 2008 r. z rynku międzybankowego przyszły dobre wieści: LIBOR 3M spadł do wysokości 0,63 proc. Na próżno jednak ucieszony tym razem pan Piotr oczekiwał stosownej obniżki oprocentowania swojego kredytu. Nikt też nie raczył mu udzielić konkretnej odpowiedzi na zadawane wielokrotnie, telefonicznie i osobiście w oddziałach banku, pytanie, kiedy zarząd wprowadzi zmianę oprocentowania. Dowiedział, się tylko tyle, że jest to niezależna decyzja zarządu. Inaczej mówiąc, zarząd może jej dokonać, kiedy mu się spodoba, w sobie tylko znanej wysokości. I sprawa nie podlega dyskusji.
Tym razem zdecydował się działać. Postanowił skorzystać z prawa zmiany oprocentowania kredytu ze stawki zmiennej na stawkę: marża banku+ LIBOR 3M, licząc, że pozwoli mu to uwolnić się od tej mało dla niego przyjemnej zabawy z Bankiem w ciuciubabkę. Znowu się jednak przeliczył. Okazało się, że wyjście z gry w ciuciubabkę drogo by go kosztowało. Bank zaoferował mu bowiem marżę w wysokości 4 proc.! Najwyższą, o jakiej słyszał, dla kredytu hipotecznego nominowanego we frankach szwajcarskich. Ponaddwukrotnie wyższą niż zaproponowano mu przy podpisywaniu umowy.
Pan Piotr nie może przenieść kredytu do innego banku, ponieważ żaden nie oferuje teraz kredytów we franku szwajcarskim. Z kolei całkowita spłata kredytu oznaczałaby w obecnej sytuacji kursowej spore straty. Czuje się więc z premedytacją wykorzystany. Uważa, że bank nadużywa swojej uprzywilejowanej pozycji wobec klientów i żeruje na trudnej sytuacji ekonomicznej w Polsce i na świecie.
Oczywiście, w pełni zgadzam się z nim, ale jestem trochę w kropce. Pan Piotr napisał do mnie z nadzieją, że mu pomogę czy doradzę. A cóż można doradzić w takiej sytuacji?
A może banki na łamach „Parkietu” same zechcą zadeklarować, że nie stosują i nie zamierzają stosować złych praktyk? Panu Piotrowi to wprawdzie nie pomoże, ale przynajmniej będzie miał satysfakcję, że jego przypadek przysłuży się innym, zmuszając pośrednio banki do przestrzegania uczciwych zasad postępowania z klientami. Kryzys nie usprawiedliwia gry nie fair.

Marek Borowski
"Parkiet" - 20 lutego 2009

Powrót do "Wiadomości" / Do góry