Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 29.04.09, 11:13 / Powrót

Sejm i Nie-Boska komedia

Na ostatnim posiedzeniu Sejm rozpatrywał poselski projekt zmian w prawie medialnym. Było to drugie podejście, ponieważ pierwszy projekt został skutecznie zawetowany przez prezydenta.
Do załatwienia są dwie kwestie. Jedna, pilna, to jest uporządkowanie spraw personalnych w telewizji i radiu, ale przede wszystkim w telewizji, którą rządzi niepodzielnie Liga Polskich Rodzin – partia o śladowym dziś poparciu. Jej działacze realizują tam swoje partyjne i polityczne interesy, np. promując partię Libertas, z którą wielu z nich się związało. P.o. prezesa TVP, Piotr Farfał, zanim trafił do partii Romana Giertycha był skinheadem i wydawcą neofaszystowskiego pisemka. Teraz zatrudnia na lukratywnych posadach ludzi, którzy wcześniej zajmowali również wysokie stanowiska w LPR i Młodzieży Wszechpolskiej. W pracy telewizyjnej ani nawet dziennikarskiej nie mają żadnych doświadczeń, za to dali się poznać z ksenofobicznych wypowiedzi oraz z udziału w kompromitujących rasistowskich wybrykach. Na nic zdają się protesty Rady Etyki Mediów, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i innych organizacji.
Druga kwestia to nadanie polskiemu radiu i telewizji charakteru rzeczywiście mediów publicznych. Dzisiaj TVP niczym się nie różni od mediów komercyjnych. Próżno by w niej szukać programów misyjnych, o profilu edukacyjnym, prezentujących tzw. wysoką kulturę. Jak powiedział podczas debaty jeden z posłów, nie ma posiedzenia Sejmu, na którym nie podejmowalibyśmy jakiejś uchwały upamiętniającej twórczość i życie wspaniałych Polaków. Był Słowacki, ostatnio Krasiński. I co z tego wynika? Jedynie Polskie Radio pokusiło się o przypomnienie nieemitowanej przez kilkanaście lat „Nie-Boskiej komedii”.
Zmiany personalne można było przeprowadzić rok temu. Gdyby Sejmowi udało się odrzucić weto prezydenta, można byłoby przerwać obecną kadencję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz władz TVP i Polskiego Radia. Ci, którzy przyczynili się do jego podtrzymania, (niestety, byli wśród nich także współautorzy obecnej ustawy, posłowie SLD), niech się dzisiaj wstydzą, bo ta sprawa, nie łudźmy się, nie będzie szybko załatwiona, nawet po przyjęciu tej ustawy. Chyba że PO porozumie się z PiS, które podobno też nie chce prezesa Farfała i Sejm, Senat oraz prezydent nie przyjmą sprawozdania KRRiT z działalności za ubiegły rok, a wtedy kadencja wszystkich członków Rady wygaśnie. Trudno mi jednak w takie porozumienie uwierzyć.
Jeśli chodzi o misję publiczną, to aby ją sprawować, trzeba mieć pieniądze. Ustawa przewiduje likwidację abonamentu, a w zamian finansowanie TVP i Polskiego Radia z budżetu, ale za jakie pieniądze – nie wiadomo. W uzasadnieniu mówi się o kwocie 600-800 mln zł w 2010 zł, tymczasem te środki powinny być naliczane przez algorytm zapisany w ustawie, aby rząd nie mógł wywierać wpływu na ich wysokość. Ponadto ich wielkość powinna być adekwatna do zakresu misji (większego niż teraz) i musi za tym pójść pewne ograniczenie - nie mówię likwidacja, bo standardów brytyjskich (BBC) raczej nie uda nam się osiągnąć – emisji reklam. Obecnie koszty telewizji i radia publicznego wynoszą 2 mld zł. Być może są rozdęte i można je trochę zmniejszyć, jeśli jednak telewizji będzie przypadało 500 mln zł, to zdecydowana większość jej środków będzie musiała pochodzić z reklam. A to oznacza, że w najlepszym czasie oglądalności będzie ona nadal nadawać programy typu „łączmy się w głupocie i bawmy się wesoło”, bo tylko takie interesują reklamodawców.
Nie rozumiem, jak można było podpisać się pod tak ułomnym projektem i poddać go pod debatę. Należałoby go wyrzucić do kosza – mają rację posłowie PiS, ale mają też bardzo krótką pamięć, bo to za rządów ich partii powstał cały ten bałagan.
Debata na temat ustawy medialnej nasunęła mi pewną melancholijną refleksję. Wszyscy mówili, że chcą, aby telewizja publiczna nadawała programy poważne, które powinny uczyć widza. Tymczasem sami wychowujemy go w określony sposób. „Nie-Boska komedia”, której brakowało jednemu z posłów w radiu, dzieje się w Sejmie nierzadko. Dyskusje o małpkach, wywalony język w spocie - to jest właśnie wychowanie widza. Uczymy go, że polityka jest rzeczą zabawną, kabaretową. Wobec tego co jest poważne?
Marek Borowski

Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 29 kwietnia 2009


Powrót do "Wiadomości" / Do góry