Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wystąpienia / 24.06.04 / Powrót do "Wystąpienia"

Sejm; Wystąpienie podczas debaty nad wotum zaufania dla rządu Marka Belki

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Debata nad wotum zaufania dla rządu - dla każdego rządu - jest debatą o propozycjach i programie tego rządu, a także wiarygodności i zaufaniu, bo tego właśnie dotyczy to głosowanie. Jest też debatą o Polsce, o wizji Polski różnych ugrupowań politycznych i Polaków. Dzisiaj znaleźliśmy się w sytuacji niewątpliwie trudnej - sytuacji kryzysu politycznego w Polsce, który ma swoje podłoże materialne oraz psychologiczne i polityczne. Podłoże materialne to kilka lat spadku produkcji, spadku tempa wzrostu dochodu narodowego, bezwzględnego spadku inwestycji, wzrostu bezrobocia, poszerzenia się obszarów biedy i zwiększenia się rozpiętości dochodowych w społeczeństwie. To wszystko spowodowało, iż liczne warstwy społeczne straciły nadzieję, zaczęły nurtować je obawy o przyszłość, ogarnęło zniechęcenie. Stało się to także podłożem różnego rodzaju populistycznych postaw politycznych, których bardzo często byliśmy świadkami w ostatnim okresie.
Druga przyczyna związana jest z psychologią społeczną oraz sposobem uprawiania polityki, bo to sposób uprawiania polityki spowodował takie nastroje społeczne. W ciągu ostatnich kilkunastu lat, można powiedzieć, że od początku transformacji, mieliśmy do czynienia z pewnym bardzo niepokojącym procesem, któremu nie umieliśmy zapobiec. To obciąża wszystkich, którzy w tym czasie pełnili funkcje publiczne, sprawowali funkcje posłów, senatorów. Obciąża oczywiście w różnym stopniu, ale każdy musi czuć tę odpowiedzialność i musi z tego dzisiaj wyciągać wnioski. Przez te kilkanaście lat stopniowo odsuwaliśmy się od etosu służby publicznej, od zrozumienia, że uprawianie polityki ma służyć ludziom, być dla ludzi, cechować się skromnością i zawierać pewną wizję państwa polskiego, którą trzeba stale weryfikować w konfrontacji ze społeczeństwem.
Poszczególne partie polityczne - wszystko jedno czy z lewej, czy z prawej strony, czy ze środka zaczynały stopniowo traktować władzę jako cel, a politykę jako podbój. Kulminacja nastąpiła w ostatnim okresie, niestety - z przykrością muszę to powiedzieć - w czasie, kiedy rządziło moje ugrupowanie, Sojusz Lewicy Demokratycznej wraz z Unią Pracy. To jest ciężki bagaż, który spoczywa na ramionach całej lewej strony, nie wyłączając mnie osobiście i Socjaldemokracji Polskiej. Jednak to nie może paraliżować. Jesteśmy posłami, zasiadamy w Sejmie, podejmujemy decyzje, od których będzie zależała przyszłość Polski.
Socjaldemokracja Polska powstała w odruchu sprzeciwu wobec kontynuowania tych praktyk, wobec braku refleksji i rozliczenia. Był to szczery odruch i chcemy pokazać, że po lewej stronie sceny politycznej można nie tylko propagować, lecz także uprawiać inną politykę. Można traktować działalność w Sejmie, w samorządach, funkcje publiczne jako służbę publiczną. Tak właśnie chcemy rozumieć ideę naszej partii. Nie odmawiamy żadnej innej partii prawa do takiego samego rozumowania, przeciwnie, chcielibyśmy, aby tego rodzaju pogląd jak najszerzej się upowszechniał.
Dzisiaj mamy rozstrzygnąć losy rządu pana premiera Belki. Są argumenty, aby nie udzielić mu wotum zaufania. W moim środowisku politycznym - nie tylko w klubie parlamentarnym, mówię także o sympatykach Socjaldemokracji, którzy przysyłali do nas listy - opinie były różne. Doskonale zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że brak wotum zaufania to określone konsekwencje, a mianowicie rozwiązanie Sejmu oraz wybory 8 sierpnia. O tym terminie powiedziano już wiele złego i nie muszę przytaczać wszystkich argumentów. Polacy są w tej sprawie podzieleni. Ostatnie sondaże przeprowadzone na ten temat pokazują, że ponad 40% Polaków opowiada się za wyborami w późniejszym terminie, czyli jesienią, wiosną, a nawet pod koniec kadencji i również ok. 40% uważa, że powinny się one odbyć jak najszybciej. Zatem są dobre racje zarówno za jednym, jak i za drugim rozwiązaniem, bo trudno posądzać tak liczne rzesze Polaków o jakieś zaćmienie umysłowe. Socjaldemokracja Polska, rozważając tę kwestię, zwracała uwagę przede wszystkim na to, czy i jakie skutki dla ważnych interesów Polski i Polaków spowoduje przyjęcie określonego rozwiązania.
Mówiono tutaj, ale trochę jakby mimochodem, o ustawie o świadczeniach zdrowotnych. To jest absolutnie kluczowa sprawa. Można się zgodzić z tym, że za późno się do tego zabieramy - trudno z tym polemizować - ale faktem jest, że ustawa jest w Sejmie. Nie ulega wątpliwości, że jeśli nie zostanie ona uchwalona przez Sejm do końca sierpnia i opublikowana do końca września, czyli jeśli nie zostawimy niezbędnego czasu na wydanie rozporządzeń, to 2 stycznia 2005 r. Polacy rzeczywiście obudzą się w innej Polsce, ale niestety - nie w lepszej, lecz w takiej, która nie będzie gwarantować prawidłowej opieki zdrowotnej. Nie możemy sobie na to pozwolić. Żaden odpowiedzialny polityk nie może przechodzić mimo takiej kwestii i udawać, że jej nie ma. Mamy przed sobą trzy miesiące, podczas których ten Sejm - tak krytycznie oceniany przez Polaków i trzeba powiedzieć, że w znacznym stopniu słusznie - ma szansę pokazać, iż w tej zasadniczej sprawie i jeszcze w kilku innych, które jej towarzyszą, potrafi stanąć na wysokości zadania. To jeden argument.
Drugi łączy się z kwestią rozwiązania kryzysu politycznego przez wybory. Nie można negować, że jest to w demokracji naturalny sposób. Chcę to jasno powiedzieć: ten kryzys polityczny powinien być rozwiązany przez wybory - zresztą taka jest również opinia zdecydowanej większości Polaków. Jest jednak pytanie o termin i o to, w jakich warunkach te wybory się odbędą. Pierwszy argument już skomentowałem, ale jest jeszcze ten drugi. Otóż, jeżeli chcemy, aby nowy Sejm został wybrany przez wszystkich, którzy chcą głosować, musimy dać im szansę. Nie może to więc odbywać się w czasie, gdy kilka milionów Polaków przebywa poza miejscem swojego zamieszkania, często wręcz fizycznie nie mogąc wziąć udziału w wyborach. To byłoby po prostu nie fair. Jeżeli chcemy rozwiązania tego kryzysu, to musimy stworzyć warunki dla w pełni uczciwych i reprezentatywnych wyborów. Oczywiście, są ugrupowania, które "przebierają nogami" i bardzo pragną wyborów w sierpniu, bo już sprawdziły, że przy niskiej frekwencji mogą uzyskać lepszy wynik. Myślę jednak, że niekoniecznie trzeba robić im ten prezent, absolutnie nie ma po temu powodu.
W głosowaniu nad wotum zaufania 6 tygodni temu Socjaldemokracja znalazła się w trudnej sytuacji. Z jednej strony sprawy związane ze służbą zdrowia wymagały ustabilizowania sytuacji, utrzymania gabinetu, umożliwienia uchwalenia tych ustaw, z drugiej strony carte blanche dla rządu premiera Belki na okres 12 miesięcy to było zbyt wiele. Nie wiadomo było, jakie zaplecze polityczne będzie go wspierać, z jakim szczegółowym programem rząd będzie chciał przez cały rok sprawować swoje funkcje. W dodatku 6 tygodni temu premier bardzo skromnie mówił o budowie uczciwego państwa, zdrowych fundamentach, korektach w planie naprawy finansów publicznych, dlatego też takiej carte blanche Socjaldemokracja wystawić nie mogła.
Sprawa szła w niedobrym kierunku. Sojusz Lewicy Demokratycznej nie był w stanie ani sam przełamać pata, ani przystać na propozycję Socjaldemokracji, by zawrzeć polityczne porozumienie dotyczące wyborów na jesieni. Wolał twardo stać przy swoim zdaniu, że można - z nieokreślonym zapleczem i nie do końca określonym programem - rządzić przez 12 miesięcy albo i dłużej. Ubolewamy, że do takiego porozumienia nie doszło. Ubolewamy również nad tym, że inne ugrupowania nie przyłączyły się do tej propozycji. Ten pat polityczny odważnie przełamał premier Belka - on osobiście i nikt inny - bo wymagało odwagi powiedzenie publicznie, że zawiera kontrakt na 3 miesiące, po których rząd zostanie ponownie oceniony, chociaż 6 tygodni temu zgłosił projekt kontraktu na rok. Jest to uczciwe postawienie sprawy.
Cieszymy się, że zostały uwzględnione postulaty, propozycje i oczekiwania Socjaldemokracji zarówno w kwestii budowy uczciwego państwa - bardzo liczymy na determinację pana premiera w tym względzie - jak i w kwestiach przyjaznej ludziom polityki społeczno-gospodarczej. To wszystko co premier dzisiaj zaproponował w sprawie rent, emerytur, walki z marginalizacją, wykluczeniem społecznym, niedożywieniem w wielu rodzinach, czy też w sprawie funduszu stypendialnego dla młodzieży szkół średnich i gimnazjalnych - przyjmując w tym względzie wszystkie postulaty, które przedstawiła mu Socjaldemokracja - to jakościowe zmiany w programie. Są one dla nas krzepiące, oznaczają bowiem, że wytworzony wcześniej obraz premiera Belki jako liberała, człowieka, który w mniejszym stopniu widzi potrzeby społeczne - być może kiedyś usprawiedliwiony - uległ jednak przez te 2 lata pewnej zmianie. Oczywiście, są ugrupowania, które mają prawo temu wszystkiemu nie ufać i one będą głosować przeciw rządowi oraz takie, które uważają, że jest szansa na zrealizowanie tych zapowiedzi. W każdym razie po 3 miesiącach nastąpi ocena i weryfikacja.
Chcę też jasno powiedzieć (mimo iż słyszę z ław Sojuszu Lewicy Demokratycznej okrzyki, że to przecież już było, że my o tym też mówimy - to dobrze, to popierajcie) na czym będzie polegać różnica między Socjaldemokracją Polską i Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Otóż pan przewodniczący Janik był uprzejmy powiedzieć, że rząd premiera Belki będzie kontynuował politykę rządu Leszka Millera. Jeżeli w części gospodarczej - to zgoda, jeżeli w części politycznej - zgody nie ma. Chcę też jasno powiedzieć, panie premierze, że jeżeli w części politycznej pan i pański gabinet będziecie kontynuowali praktykę rządu Leszka Millera, 7 października Socjaldemokracja nie udzieli rządowi wotum zaufania.
Na koniec kilka słów dotyczących wizji Polski, która się dzisiaj nie tyle może wyłania, ile można ją sobie wyobrazić na podstawie wypowiedzi przedstawicieli różnych opcji politycznych. Otóż przy okazji debaty nad wotum zaufania dla premiera Belki mamy także dyskusję o jego dotychczasowych dokonaniach, o tym, co zrobił w ciągu tych kilku tygodni.
Z całą pewnością gabinet ten wykonał kilka rzeczy pozytywnych, miał też kilka potknięć, że wspomnę o ustawie o świadczeniach zdrowotnych - z pewnych rozwiązań trzeba się było wycofać, można mieć również zastrzeżenia do jej stopnia przygotowania do pracy w Sejmie, ale mam nadzieję, że damy sobie z tym radę. Natomiast głównym, rzeczywiście najbardziej spektakularnym dokonaniem tego rządu i premiera Belki było przyjęcie konstytucji europejskiej - oczywiście wstępne przyjęcie, bo to naród w referendum określi, czy konstytucję przyjmie, czy też nie.
Fakt ten nie wszystkim się podoba - dyskusja na ten temat pewnie długo jeszcze będzie trwała, nie tylko na tej sali zresztą, jest to bowiem rzeczywiście zasadnicza sprawa, związana z wizją miejsca Polski w Europie i w świecie. Kiedy jednak słucham polityków Ligi Polskich Rodzin, którzy obłudnie dbają o ulepszenie Unii Europejskiej, to zastanawiam się, o co chodzi. Liga Polskich Rodzin była wszak przeciw Unii Europejskiej, weszła do Unii Europejskiej po to, żeby ją rozbić od środka. A zatem tych syrenich śpiewów nie ma co słuchać. Kiedy słucham polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy bronią interesu narodowego, to zadaję sobie pytanie: czy w Unii Europejskiej inne państwa nie bronią swojego interesu narodowego? Wszyscy przecież bronią swojego interesu narodowego. Polska też broni i będzie broniła. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, wiele razy już to zostało przez nas dowiedzione. Rzecz tylko polega na tym, że Unia Europejska od początku swego istnienia, czyli od Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, zawdzięcza swoje sukcesy temu, że jest budowana również na kompromisie. Każdy, kto tam broni swojego interesu narodowego, ma zakodowane z tyłu głowy, że na końcu musi być kompromis. Nie może być sytuacji, w której staje się jednemu przeciw wszystkim i uparcie przez całe lata mówi: nie. Taka postawa nigdy nie zbudowałaby Unii Europejskiej. To, co proponuje Prawo i Sprawiedliwość, przypomina sytuację naburmuszonego chłopca, który stoi w rogu pokoju, swoimi zabawkami bawić się nie daje, ale inne chętnie weźmie.
Socjaldemokracja Polska jako jedyna - mówię to z pewną przykrością - partia polityczna dała jasno i klarownie wyraz w swoim oświadczeniu, że premier Belka, rząd, minister Cimoszewicz właściwie reprezentowali interes narodowy Polski. Walczyli konsekwentnie do końca i uzyskali tyle, ile można było uzyskać. Jeżeli w sprawie traktatu nicejskiego pozostali sami - nawet Hiszpania, która miała tyle samo głosów co Polska, uznała, że nie jest to sprawa zasadnicza, bo można inaczej pilnować swoich interesów w Unii Europejskiej; jeżeli w sprawie preambuły i tradycji chrześcijańskich pozostali sami - rządy prawicowe innych krajów, rządy chrześcijańskiej demokracji uznały bowiem, że nie jest to powód, dla którego trzeba przewracać konstytucję, wystarczą istniejące zapisy o dziedzictwie religijnym, szacunku dla kościołów i o konsultacjach z kościołami; jeśli zostało to także docenione przez Stolicę Apostolską, to panie pośle Giertych i szanowna Ligo Polskich Rodzin, proszę, nie bądźcie świętsi od papieża.
Na tym polega różnica w wizji Polski. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Polska ma być skansenem Europy, jak chce Liga Polskich Rodzin, czy razem z innymi krajami europejskimi ma się szybko rozwijać i być jednym z rozgrywających. Jest szansa na realizację tej drugiej wizji, ale aby ją dobrze wykorzystać, musi powstać blok proeuropejski.
I dlatego na koniec wzrok swój kieruję ku Platformie Obywatelskiej. Myślę, panie przewodniczący Rokita, pani przewodnicząca Gilowska, żeście się trochę pogubili w swojej retoryce europejskiej, poczynając od hasła ˝Nicea albo śmierć˝. To było hasło, którego początek rozumiałem, ale już z końcem miałem kłopot, dlatego iż oznaczało, że nie ma kompromisu, nie ma możliwości porozumienia się. A to nas zapędzało w ślepą uliczkę. Myślę, że Platforma Obywatelska sama zapędziła się w ten sposób w ślepą uliczkę i teraz ma trudności z jej opuszczeniem. Konstytucja europejska - w formule, w jakiej została przyjęta, nie jest żadną przeszkodą do tego, żeby Polska odgrywała znaczącą rolę w Unii Europejskiej.
Nie neguję proeuropejskiego nastawienia Platformy Obywatelskiej - wielokrotnie to udowadniała. Chodzi o to, że w tej chwili w Polsce istnieje nie tylko podział na lewicę i prawicę, na ugrupowania prospołeczne i ugrupowania liberalne w sensie ekonomicznym - myślę zresztą, że te podziały są znacznie słabsze, niż nam się wydaje. Zasadnicza linia podziału przebiega między tymi, którzy chcą z Polski zrobić skansen europejski, i tymi, którzy chcą, by Polska współpracowała z innymi krajami europejskimi, była ich partnerem. Taki blok proeuropejski warto stworzyć - poprzez lewicę, centrum i prawicę polską. To jest po prostu Polsce potrzebne i o to apeluję.
Panie Premierze! Otrzymuje pan od Socjaldemokracji kredyt zaufania do 7 października. Mam nadzieję, że ten czas zostanie dobrze wykorzystany. Dziękuję.

Źródło: www.borowski.pl

Powrót do "Wystąpienia" / Do góry