Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wystąpienia / 03.11.04 / Powrót do "Wystąpienia"

Sejm; Wystąpienie w debacie nad rządowymi projektami ustaw dotyczącymi naboru do administracji

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Na wstępie chcę od razu powiedzieć, iż projekty zgłoszone przez rząd Socjaldemokracja Polska zdecydowanie popiera. Proponuje przekazać je do komisji i w komisji będzie działała na rzecz jak najszybszego ich uchwalenia. Nie jest to oczywiście oświadczenie, które kogokolwiek zaskakuje, albowiem już sam premier w swoim wystąpieniu rekomendującym te projekty wspomniał, iż idea ta została przedstawiona przez SDPL. Znalazła się w kontrakcie, który zawarliśmy z premierem Belką przed głosowaniem nad wotum zaufania w czerwcu, i między innymi od realizacji tego postulatu uzależnialiśmy nasze poparcie dla rządu również przy głosowaniu nad drugim wotum zaufania. Dlatego oczywiście pozytywnie odbieramy to, iż rząd przyjął ten postulat i że go zrealizował.

W naszym programie postawiliśmy na pierwszym miejscu kwestie związane z naprawą państwa, z likwidacją patologii. To rzecz wstydliwa, ale trzeba o niej mówić głośno i coraz głośniej. W 1997 r., według niezależnych międzynarodowych instytucji, które zajmują się badaniem poziomu korupcji w krajach świata, Polska znajdowała się na 27. miejscu. Było to miejsce odległe od czołówki, ale dzisiaj dopiero widzimy, jak było dobre. Po trzech latach przesunęliśmy się na miejsce 44., a po następnych trzech latach na 60. czy 62. To jest miara kryzysu: kryzysu społecznego, kryzysu społeczeństwa obywatelskiego, jaki przeżywamy w Polsce, i to nie jest zmartwienie jednej ekipy rządowej, to nie jest zmartwienie jednej partii politycznej. Powinno to być zmartwieniem wszystkich polityków od lewej strony do prawej. Byłoby niedobrze, gdybyśmy debatę na ten temat zamienili we wzajemne oskarżenia, a wiele ich padło na tej sali. Były też pozytywne propozycje i to cieszy, ale apeluję o to, żeby nie ścigać się i nie prześcigać w wytykaniu sobie niedociągnięć w tym zakresie, w wytykaniu sobie braku działań, które by zmierzały do ograniczenia korupcji, do likwidacji patologii, do usuwania niejasnych układów personalnych, które rozmnożyły się jak grzyby po deszczu w polskich instytucjach publicznych. Przykładów można znaleźć wiele, z każdego okresu każdego rządu.

Jeżeli dzisiaj przedstawiciele Platformy Obywatelskiej czy przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości mówią o tym, że tylko oni mają moralną legitymację do tego, żeby oczyścić polskie życie publiczne, i że w związku z tym muszą mieć pełną swobodę działania, to pobrzmiewa w tym bardzo niebezpieczna nuta, bowiem tymi samymi argumentami posługiwała się każda opozycja, która zmierzała do władzy, a potem okazywało się, że brak mechanizmów zabezpieczających, brak systemowych rozwiązań powodował, iż opinia publiczna traciła kontrolę nad tymi procesami, a ci, którzy to obiecywali, bardzo szybko się od tego oddalali. Dlatego, wiedząc o tym, jakie są sondaże, wiedząc o tym, że prawdopodobnie w Polsce nastąpi zmiana układu rządzącego, ja kolegów przed tym przestrzegam. Przestrzegam przed wiarą w swoją uczciwość, której nic nie zmoże i w koncepcję, według której kilkunastu ludzi uznających się za awangardę uczciwości w Polsce zmieni ten świat, zmieni wszystko, co w Polsce jest złe, nie posługując się przy tym prawnymi rozwiązaniami, które muszą stanowić bezpiecznik, muszą stanowić zabezpieczenie przed nawrotem tego rodzaju zjawisk, z jakimi mamy do czynienia.

Przecież ci sami ludzie, którzy przed chwilą przede mną występowali z tej trybuny i bardzo słusznie krytykowali niektóre zaniechania rządu Leszka Millera, zadawali pytania i wyrażali wątpliwości pod adresem premiera Belki w różnych sprawach - ­ ja też mogę niektóre z tych wątpliwości podzielić - w poprzednim Sejmie byli wśród tych, którzy sprawowali władzę i na przykład akceptowali na funkcji szefa ZUS pana Alota. Wtedy nie słyszałem protestów, a był to człowiek, który doprowadził do kryzysowej wręcz sytuacji w ZUS.

Tak więc po prostu umówmy się, że tej debaty, która jest szalenie ważna, nie będziemy zamieniali w potok wzajemnych oskarżeń, stwierdzenia ˝nie wierzę˝, ˝nie mam zaufania˝ itd. Zostawmy kwestię zaufania, weźmy konkretne projekty. W tych projektach coś jest napisane. Podoba się albo nie podoba się ­ - po prostu.

Jeśli popatrzymy na te projekty, to nawet wśród wypowiedzi krytycznych, które miały miejsce, nie zauważyłem, żeby skrytykowano zasadę transparentności, otwartości i przejrzystości. Zasadnicze pytanie brzmi: W jaki sposób można zwalczyć korupcję? Oczywiście, jeżeli korupcję rozumie się tylko jako proste, ordynarne branie łapówek przez jednego urzędnika, który ma prawo podejmowania decyzji i wykorzystuje ten fakt, to z takimi przypadkami trzeba walczyć metodami policyjnymi, metodami karnymi. Ale przecież my mamy też do czynienia z korupcją innego rodzaju, bardzo niebezpieczną, z korupcją, która powstaje w wyniku tworzenia się układów personalnych w rządowych i samorządowych instytucjach administracji publicznej, gdzie do pracy przyjmuje się ludzi według kryterium koleżeńskiego, partyjnego, koteryjnego, wreszcie rodzinnego. Jeśli taki system się rozplenia, ludzie tak przyjęci do pracy czują się oczywiście bezkarni. Oni bardzo często są niekompetentni, obniżają poziom administracji i są podatni na działania korupcyjne, ponieważ czują się bezkarni, czują oparcie w kolegach. To jest problem, z którym musimy się uporać. Nie wystarczy jednak powiedzieć, że nie będziemy tego robić. Polska jest wielkim krajem, w którym mieszka 38 mln ludzi i żadne takie zaklęcia nie pomogą. Musimy szukać systemów, które będą temu przeciwdziałać.

Jaki system temu najlepiej przeciwdziała? Otóż najlepiej, co już udowodniono, przeciwdziałają temu systemy, które pozwalają kontrolować tego rodzaju procesy przez opinię publiczną. My pewne ustawy już przyjęliśmy, na przykład ustawę o dostępie do informacji publicznej. To bardzo ważna ustawa, ale ciągle jeszcze bardzo kiepsko wykorzystywana - powinna być lepiej wykorzystywana.

Poza tym potrzebna jest informacja, która da opinii publicznej sygnał, czy polityka kadrowa, polityka personalna prowadzona na tych kilkuset tysiącach miejsc pracy, jest prawidłowa. To, co proponuje się w tych ustawach, jest właśnie pójściem w tym kierunku. Każdy - i ten, kto startuje i chce tę funkcję objąć, i ten, kto się tym interesuje, i dziennikarz gazety lokalnej, i dziennikarz gazety centralnej, i dziennikarz telewizyjny ­ - wszyscy mogą zobaczyć, jak to wygląda. W związku z tym każdy podejmujący decyzje znajduje się pod ciśnieniem opinii publicznej. Oczywiście, on w dalszym ciągu może podjąć decyzję idącą po linii zainteresowań na przykład swoich partyjnych kolegów, ale to już będzie jasne, jawne, będzie poddane ocenie opinii publicznej. Nie ma lepszego sposobu.

Jeżeli ja dzisiaj słyszę od pana posła Dorna, że jest przeciw ustawie o konkursach na stanowiska szefów urzędów centralnych, to muszę powiedzieć, że czuję zaniepokojenie, bo znam ten projekt, wiem, jak on został skonstruowany, co tam jest napisane. Otóż vacatio legis tej ustawy wynosi miesiąc. Następnie powiedziane jest tam, że pierwsze konkursy mają się odbyć 6 miesięcy po wejściu ustawy w życie, czyli już mamy 7 miesięcy. Praca nad tymi ustawami również trochę potrwa. Nie sądzę, żeby trwała krócej niż 3 miesiące, bo inaczej się zwyczajnie nie da.

O wyborach mówi się dzisiaj jasno: powinny odbyć się na przełomie maja i czerwca. Takie są deklaracje praktycznie wszystkich klubów parlamentarnych i stąd po prostu wziął się ten przepis. Intencja rządu także jest klarowna, premier Belka wypowiadał się w tej kwestii i jest za tym, żeby wybory odbyły się na przełomie maja i czerwca. Stąd takie właśnie terminy. One są po to, żeby pokazać, iż nie chodzi o urządzenie tych urzędów dla przyszłego rządu, dla przyszłych ministrów i premiera, przeciwnie ­ premier chce oddalić od siebie ten zarzut. Tymczasem z terminów zrobiono mu główny zarzut. Można mieć złą wolę, ale proponowałbym złej woli nie wykazywać.

Intencja jasno wyrażona w tej ustawie jest taka, iż te konkursy powinny się odbyć po wyborach, i przyjmijmy to, nie ma innej intencji. Jeżeli zaś ktoś chce powiedzieć: nie podoba nam się ta ustawa, w ogóle nie chcemy żadnych konkursów, nie chcemy "zabetonowania" urzędów na 5 lat... Tu akurat zgadzam się z panem posłem Dornem. Uważam, że sytuacja, w której kierownik urzędu centralnego w czasie swojej kadencji zawiaduje ważnym odcinkiem życia gospodarczego czy społecznego i nie jest w żaden sposób rozliczany z tego, co robi, jest niedobra. Trzeba będzie pomyśleć nad tym, jak to zapisać, żeby możliwość rozliczenia go jednak była. Może to być inny okres, ale może być na przykład uzasadnienie w sytuacji, w której trzeba odwołać takiego człowieka.

Natomiast odrzucanie tej ustawy, szanowni koledzy z Prawa i Sprawiedliwości, budzi niestety inne podejrzenia, mianowicie, że w ogóle nie chcecie konkursów na te stanowiska. Przepraszam, ale to jest podstawowy przepis w tej ustawie. W związku z tym poprawmy tę drugą część - kadencyjną, ale nie rezygnujmy z konkursów, bo cóż oznacza konkurs? Oznacza właśnie przejrzystość. Wiemy, kto się zgłosił, jacy kandydaci, z jakimi kwalifikacjami. Nikt nie zabroni premierowi powołać kandydata, którego uzna za najlepszego, ale opinia publiczna będzie wiedziała, kogo on uznał za takiego i czy rzeczywiście jest to najlepszy człowiek.

Przytaczano przykład Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska jako instytucji, w której już organizuje się konkurs, chociaż nie ma jeszcze ustawy. Proszę państwa, jeśli się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie. Nie ma jeszcze ustawy o obowiązkowych konkursach, premier nie musiał więc organizować konkursu na szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Zrobił to jednak, by pokazać, że ma zamiar postępować już według tych reguł. W tym funduszu od kilku miesięcy nie ma szefa. Gdyby premier zwyczajnie go powołał, korzystając po prostu ze swoich uprawnień, pewnie pies z kulawą nogą nie powiedziałby słowa na ten temat, ale ponieważ premier ogłosił konkurs, to okazało się, że jest to dogodna okazja do tego, żeby w tej debacie jeszcze mu dołożyć. Proszę o jakieś minimum szacunku dla faktów, bo inaczej nigdy się nie dogadamy.

Socjaldemokracji zależało na tym, żeby te projekty ustaw były przedstawione, opracowane, wniesione pod obrady Sejmu, żebyśmy odbyli poważną debatę na ten temat, dlatego że po prostu nie może tak dalej być, jak jest w tej chwili w Polsce. Albo zaczniemy systemowe działanie zwalczające korupcję, patologie, albo będziemy sobie tylko gadać o tym. Skończmy więc to gadanie. To jest test dla opozycji i jak się spodziewałem, będzie to dla niej problem.

Wysłuchałem pana posła Rokity. Tak na marginesie, pan poseł Rokita miał pretensje do pana premiera, że wyszedł i nie wysłuchał jego wypowiedzi. Rozumiem, że jego kalendarz mu na to nie pozwolił. Przeczyta, na pewno zapozna się z nią. Pan poseł Rokita zadał mi pytanie, chciałem mu odpowiedzieć, ale niestety wyszedł. Mimo wszystko odpowiedziałem. Rozumiem, że pan poseł Rokita to przeczyta.

Otóż pan poseł Rokita powołał się na ministra Pastwę i powiedział: oto niezależny szef służby cywilnej, człowiek, któremu można ufać. Tak jest, bardzo słusznie. Zacytuję słowa pana ministra Pastwy: "Projekt rządu jest rewolucyjny. Praktycznie bez kosztów, dzięki informowaniu w Internecie o kandydatach i wynikach naborów opinia publiczna, na przykład lokalne media i organizacje pozarządowe, będzie mogła zbadać, jak obsadza się stanowiska w administracji. Jeśli zmiany wejdą w życie, człowiek, który chce dać pracę szwagrowi w powiatowym oddziale agencji, dwa razy zastanowi się, czy to zrobić. Dziś podejrzenia o nepotyzm i korupcję są powszechne, bo kandydaci na urzędników, którzy odpadli, nie mogą dowiedzieć się, w czym byli gorsi od zwycięzców naboru. Co ważne, zasadę jawności poszerza się ze 100 tysięcy stanowisk w służbie cywilnej na 300 tysięcy w różnych instytucjach państwowych. Są już informacje, że coraz więcej osób zapisuje się do Platformy Obywatelskiej, podobnie było w 2001 r. z SLD. To typowi klienci, którzy liczą na to, że partia pomoże im w zdobyciu jakiejś korzyści, na przykład pracy w urzędzie. Być może już niedługo będzie im trudniej".

To był cytat. Nic dodać nic ująć. To jest w interesie każdej partii politycznej, każdej, w tym także Platformy Obywatelskiej, która dzisiaj ma największe poparcie, w której wielu obywateli lokuje nadzieje. Nie wybrzydzajcie na to, po prostu zróbmy to razem. Będzie to z korzyścią dla wszystkich. To jest test dla opozycji. To, co panowie głosicie od dłuższego czasu, że trzeba Polskę oczyścić, zlikwidować patologie, niejasne układy albo jest prawdą, szczerym przekonaniem -­ chciałbym wierzyć, że tak jest ­- albo to są frazesy. Gdyby tych ustaw nie było przed wyborami, to wyborcy dowiedzieliby się po wyborach, jaka jest sytuacja. A tak dowiedzą się przed i zorientują się, kto rzeczywiście chce tę sytuację zacząć regulować, a kto tylko mówi, że walczy z korupcją.

Pan poseł Rokita skupił się na jednej ustawie - o konkursach w urzędach centralnych. Z pewnymi jego uwagami można się zgodzić i w toku prac ten projekt poprawić, z innymi natomiast - trudno. Nawet nie zająknął się o pozostałych dwóch projektach, ale ogólny ton jego wypowiedzi był taki, że to wszystko razem jest diabła warte. Nastąpiła jakby pewna zmiana w jego opinii, bo na samym początku, kiedy te projekty się pokazały, pan poseł Rokita zapowiedział, że Platforma poprze w Sejmie projekt, jeśli nie zostanie zepsuty, a potem wymienia pewne przypadki popsucia, które mogłyby wystąpić. Dlaczego teraz zabrakło mu odwagi - nawet tej, którą wykazał poseł Dorn, który w jakimś momencie powiedział, że są tam pozytywne elementy i że w tę stronę trzeba iść.

Na koniec chcę powiedzieć, że to jest początek. Wszystko zależy bowiem od ludzi. Jeżeli będą przyjmowani do pracy na równych zasadach, ze względu na kompetencje, to będzie to także szansa dla ludzi młodych w Polsce. Młodzież kończy studia, jest świetnie przygotowana, startuje w tych konkursach albo naborach i nawet nie dowiaduje się, dlaczego odpadła, albo w ogóle nie wie, że odpadła.

Inspiracją naszego postulatu do rządu w tej sprawie był adresowany do mnie list młodego człowieka, który napisał, że skończył studia z wyróżnieniem, odbył praktykę zagraniczną, zna biegle dwa języki, wystartował w trzech tego rodzaju naborach, w przypadku dwóch w ogóle nie dowiedział się, jak się zakończyły, w trzecim sucho poinformowano go, że nic z tego. Spróbował dowiedzieć się, kto został zatrudniony, okazało się, że człowiek o kwalifikacjach dwa razy gorszych niż jego, ale miał jedną poważną zaletę: był aktywnym członkiem partii rządzącej. Zadał pytanie: czy ja mam wstąpić do tej partii? Pisze: to mnie mało interesuje, a poza tym, jak wstąpię, to czy po wyborach mam zmienić partię, bo w przeciwnym wypadku zostanę wycięty, czy mam wyjechać z kraju, co mam właściwie robić?

Powiem szczerze: nie umiałem mu odpowiedzieć. Dzisiaj znam odpowiedź: próbujemy tę sprawę uregulować tak, żebyś po prostu miał szansę. To nie wykluczy przypadków decyzji kumoterskich. Zadaję jednak pytanie: macie lepszy pomysł? Jeśli tak, to go zaproponujcie. Bo pomysł polegający na tym: nas dwóch, my z bratem albo my ze szwagrem jesteśmy uczciwi i to wszystko uporządkujemy, tylko dajcie nam pełnię władzy, przypomina stare powiedzenie: dajcie mi władzę, a ja was usadzę. Nie. Albo będziemy wprowadzali reguły, zasady, albo nie łudźmy się, że cokolwiek w tej sprawie zrobimy. Od rządu oczekujemy oczywiście stosowania tych reguł już teraz w sposób przejrzysty. Oczekujemy tego, co zapowiedział pan premier: przeglądu członków rad nadzorczych - taki był nasz drugi postulat. Nazwiska zostały opublikowane, jest ich dwa tysiące. Jest wśród nich sporo socjologów, politologów, filologów języka polskiego, którzy nadzorują trudne spółki, a których jedynym "atutem" było to, że przysłużyli się politycznie tym, którzy decydowali o ich powołaniu. Oczekujemy, że pan premier Belka ­ - zgodnie z tym, co tu zapowiedział ­ - zajmie się, i to szybko, tą sprawą. Radzę zresztą przestudiować w Internecie tę listę. Jest tam rzeczywiście sporo ciekawych przypadków.

Oczekujemy również zajęcia się przetargami, które miały nas uchronić przed korupcją, a które ze względu na to, że przepisy są zbyt skomplikowane albo nie do końca precyzyjne także są dzisiaj źródłem korupcji.

To są trzy główne obszary, którymi trzeba się zająć. Do wyborów wszyscy mamy szansę poczynić postęp w tym zakresie. Wydaje mi się, że za to Polacy będą nam wdzięczni, a nie za gadaninę na temat walki z korupcją.

Źródło: www.borowski.pl

Powrót do "Wystąpienia" / Do góry