Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wystąpienia / 18.02.99 / Powrót do "Wystąpienia"

Sejm RP; O sytuacji polskiej wsi


Panie Marszałku! Panie Premierze! Szanowne Panie i Szanowni Panowie! Przed trzema tygodniami Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej wystąpił o zwołanie w trybie pilnym nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. Pan marszałek Maciej Płażyński, mimo naszego wniosku popartego przez posłów PSL, nie zwołał posiedzenia. Z wypowiedzi prasowych wynika, że marszałek uznał, iż ­ sądzę, że po konsultacji z rządem ­ debata w Sejmie w trudnej sytuacji społecznej może tylko zaszkodzić. To filozofia, której nie podzielamy. Naszym zdaniem lepiej dyskutować w Sejmie, niż na ulicach. (Oklaski) Wrócimy do tej sprawy w formie projektu stosownych zmian w regulaminie Sejmu, tak by marszałek Sejmu był zobowiązany do zwołania posiedzenia Izby, gdy zwróci się do niego w tej sprawie określona liczba posłów, prezydent lub rząd. (Oklaski)

To dobrze, że temat tej debaty został rozszerzony i obejmuje także ocenę sytuacji społeczno-politycznej w kraju. Uważamy bowiem, że w chwili obecnej nie można dyskutować wyłącznie o każdej sprawie z osobna ­ osobno o rolnictwie, osobno o lecznictwie, innym razem o rosnącym bezrobociu, potem o upadku przemysłu lekkiego, zbrojeniowego i wielu innych sprawach ­ bo wszystkie te problemy skumulowały się w tym samym czasie i wywołują je w znacznym stopniu te same przyczyny.

Dobrze się stało, że ta debata ma właśnie taki szeroki charakter, bo to spowodowało, że występujący tu przede mną przewodniczący Akcji Wyborczej Solidarność pan Marian Krzaklewski po 15 miesiącach rządzenia gabinetu Jerzego Buzka przedstawił nowy program rządu. (Oklaski) Myślę, że słusznie uczynił, ponieważ poprzedni program, a postaram się to jeszcze wykazać, nie był realizowany. Jedyny problem, jaki mnie trapi, to kwestia tego, że ten poprzedni, nierealizowany, też był autorstwa Akcji Wyborczej Solidarność.

Jeśli nie określimy przyczyn tego stanu rzeczy i nie opracujemy środków zaradczych, będziemy posuwać się od konfliktu do konfliktu, od jednych negocjacji do następnych, od chwilowych, nietrwałych porozumień do kolejnych protestów. Ludzie będą coraz bardziej zdezorientowani i rozgoryczeni, coraz częściej poszukiwać będą autorytetów poza Sejmem i odwracać się tyłem do demokratycznych zasad współżycia społecznego.

Nasza inicjatywa dyskusji o stanie państwa jest więc jak najbardziej aktualna. Próbowaliśmy taką dyskusję podjąć przy okazji debaty budżetowej. Usłyszeliśmy wówczas od przedstawicieli rządu, że wysuwając zastrzeżenia co do sposobu przygotowania i finansowego zabezpieczenia reform, nakładów na rolnictwo i oświatę, troski o polską, zwłaszcza biedną, rodzinę, braku polityki proeksportowej nie mamy racji, gdyż sprawy są w dobrych rękach i nie ma zagrożeń, jeśli chodzi o ich prowadzenie. Pan premier Jerzy Buzek raczył nawet uznać, że nasze stanowisko wynika ­ jak to określił wobec dziennikarzy ­ z frustracji politycznych. W tym miłym, cieplutkim, okraszonym zniewalającym uśmiechem pana premiera samozadowoleniu rząd i koalicja dotrwały do końca 1998 r.

(Poseł Marian Krzaklewski: Panie marszałku, nie tak poetycko.)

Potem, zgodnie z beztroskimi zapowiedziami, obudziliśmy się w nowej Polsce. Przebudzenie było jednak gwałtowne i bolesne. Nie jestem wszakże pewny, czy dostatecznie bolesne, aby rząd przejrzał na oczy. Wypowiedzi, które padły tutaj wcześniej, wypowiedzi ministrów, a także wypowiedź pana przewodniczącego Mariana Krzaklewskiego, upewniają mnie, że chyba jest jeszcze o czym mówić i przed czym przestrzegać. Kluczowym pytaniem jest bowiem dzisiaj to, czy mamy do czynienia z trudnościami przejściowymi, wynikającymi z wprowadzania reform, czy też zagrożenie jest poważniejsze i bardziej długofalowe, a usunięcie przyczyn tego stanu rzeczy wymaga bardziej radykalnych działań lub, inaczej stawiając ten dylemat, czy obecny stan zapalny to wina społeczeństwa, które nie rozumie, nie dorosło i wyznaje takie socjalistyczne przesądy, jak prawo do otrzymania zapłaty za pracę, prawo do opieki lekarskiej, edukacji dla każdego, prawo do godnego życia w dobrze zorganizowanym państwie...

(Poseł Edward Wende: Od godnego życia to wy jesteście.) (Oklaski)

...czy też może jest to raczej wina rządu: Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności, który coraz częściej zdradza objawy bezradności i utraty kontaktu z rzeczywistością.

Pan premier, rząd i znaczna większość koalicji nadal, zdaje się, wierzą, że to ten pierwszy przypadek. Jeszcze trochę ponegocjujemy, zaklajstrujemy problem, przeznaczymy na rolnictwo 200 mln zł, które cudownym zrządzeniem losu, oczywiście zupełnie przypadkowo zbieżnym ze strajkami chłopskimi, odnalazły się nagle w budżecie. (Oklaski) Rada Ministrów przyjmie kolejny program naprawy tego, co przedtem rząd zepsuł, i byle do wiosny. A potem kłopoty znikną. Zegarek sam się naprawi, a wdzięczny naród będzie masowo stawiał władzy pomniki za życia.

Przestrzegamy rząd i koalicję przed takim rozumowaniem. Nawet jeśli jest to tylko poza i robienie dobrej miny do złej gry, to zachęcamy do spojrzenia prawdzie w oczy. Nie ukrywamy, że obecną sytuację oceniamy inaczej niż moi przedmówcy. Oceniamy ją jako niebezpieczną. Traktujemy ją wręcz jako zagrożenie dla realizacji szans zrównoważonego rozwoju kraju oraz, co się z tym jednoznacznie łączy, dla sytuacji polskich rodzin. Rejestr okoliczności składających się na taką ocenę jest bardzo długi. Naszym zdaniem sześć z nich ma znaczenie podstawowe.

Po pierwsze, jest to dramatyczna, niekiedy wręcz tragiczna sytuacja polskiej wsi. Byłaby ona jeszcze gorsza i pozbawiona perspektyw, gdyby nie desperackie strajki rolników. Dziś już wiadomo, że rząd mógł wcześniej podjąć środki zaradcze. Przyznał to nawet, i chwała mu za to, pan przewodniczący Krzaklewski. (Oklaski) Ale rząd nie uczynił tego. W zamian za to usłyszeliśmy żałosne i żenujące tłumaczenia. Oto rzecznik rządu pan Sellin, którego aroganckie wypowiedzi także podgrzały atmosferę na wsi (Oklaski), oświadczył, że rolnicy niepotrzebnie tak denerwują się, bo rząd wszystko robi planowo. Plan natomiast przewidywał zajęcie się rolnictwem dopiero w 1999 r. Z prawdziwą przykrością usłyszałem potwierdzenie tej tezy dzisiaj z ust pana ministra Janiszewskiego, który podziękował rolnikom za to, że swoimi wystąpieniami pomogli mu realizować politykę rolną. (Oklaski)

(Poseł Jarosław Kalinowski: Egzekwować.)

Chciałbym zapytać pana premiera ­ jest to pytanie retoryczne...

(Poseł Marian Krzaklewski: Retoryczne, ale nie merytoryczne.)

...czy to jest metoda stała i perspektywiczna na mobilizowanie rządu do pracy? (Poruszenie na sali) Dziwić muszą też wypowiedzi samego pana premiera, z których wynika, że rząd wie, jak trudna jest sytuacja na wsi i od dawna ma przygotowany program naprawczy. Dlaczego ten program został wyjęty z szuflady dopiero po fali strajków i protestów chłopskich? Kto za to odpowiada? Czy poniesie on konsekwencje swoich zaniechań?

(Głos z sali: Gdzie ten plan?)

Niektórzy, co bardziej krewcy działacze chłopscy myślą podobno o tym, aby za ukrywanie programu i tym samym sprowokowanie rolników do protestów postawić premiera przed sądem.

Sojusz Lewicy Demokratycznej chciałby jednak bronić premiera przed tak krzywdzącym zarzutem. (Wesołość na sali) Prawda, jak to na ogół bywa, jest prostsza, powiedziałbym przaśna, choć niekoniecznie dla premiera bardziej wygodna. Otóż ten wspaniały program istniał tylko na papierze, nie szły za nim ani ustawy, ani pieniądze, ponieważ miał służyć jako alibi dla ministra rolnictwa i rządu działającego wedle zasady ­ masz problem, napisz program.

Rząd tradycyjnie próbuje bronić się, obciążając winą za stan rolnictwa poprzedników. Panowie, szkoda czasu, fakty są dla waszych rządów miażdżące. Dziś pan minister wezwał tutaj wszystkich do ogólnego miłowania się, do tego, aby na te sprawy spojrzeć globalnie i aby, mówiąc krótko, nie winić jednego ministra za to, co dzieje się w rolnictwie. Chętnie usłyszymy, kogo jeszcze trzeba za to winić, ale z całą pewnością ministra rolnictwa zwolnić się z odpowiedzialności nie da.

Szczegółowo o naszej ocenie sytuacji w rolnictwie i propozycjach wyjścia z zapaści wypowie się w dalszej części dyskusji poseł Jerzy Pilarczyk. Kilka najistotniejszych faktów musi jednak być podanych z tej trybuny teraz.

Koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego przejęła od rządów solidarnościowych w końcu 1993 r. rolnictwo w stanie dramatycznie złym. Bardzo niskie nakłady w budżecie państwa, rozbite pegeery, niszczejące po nich mienie i setki tysięcy bezrobotnych pracowników, horrendalnie zadłużone zakłady przetwórstwa rolno-spożywczego, banki spółdzielcze kredytujące rolników w stanie bliskim upadłości, sami rolnicy potężnie zadłużeni na skutek błędów popełnionych przy wdrażaniu tzw. reformy Balcerowicza.

Rozpoczęliśmy mozolne odrabianie strat. Przede wszystkim wzrosły nakłady budżetowe. W ciągu lat 1996­1997 nakłady wzrosły o 60%, przy wzroście inflacji o 37%, realnie więc powiększyły się o 23 punkty procentowe. Uruchomiono 36 linii kredytowych dla rolników, uzdrowiono Bank Gospodarki Żywnościowej i ponad tysiąc banków spółdzielczych. Stworzono kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy na wsi w zawodach pozarolniczych. Oddłużono blisko 500 zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego, utworzono ok. 700 spółek byłych pracowników pegeerów, którzy zagospodarowali 600 tys. ha gruntów. Rozumiem, że może to być nużące, ale ta wyliczanka może być dłuższa. Trzeba jednak mówić o faktach, a nie przerzucać się oskarżeniami.

Wszystko to było oczywiście niewystarczające ­ i tu pełna zgoda. Przekształcenie rolnictwa to przecież wielki narodowy problem. Dochody w mieście nadal rosły szybko, z czego się oczywiście cieszyliśmy, ale niestety szybciej niż w rolnictwie. Dlatego ­ i to był zarzut pod naszym adresem ­ mimo wzrostu dochodów również w rolnictwie, stosunek dochodów rolniczych, tzw. parytet, do miejskich obniżył się z 70% do 65%, ale, podkreślam, przy wzroście dochodów w rolnictwie.

Po przejęciu rządów przez koalicję AWS i Unii Wolności nastąpiła jednak prawdziwa zapaść. W 1998 r. nakłady na rolnictwo po raz pierwszy realnie spadły o 15%, a w budżecie na 1999 r., nawet po uchwalonych wczoraj poprawkach, zamiast wzrosnąć, znowu niewiele, ale realnie, spadły. Zlikwidowano większość linii kredytowych, ograniczono interwencję na rynku, co w połączeniu z brakiem reakcji rządu na kryzys w Rosji w ubiegłym roku doprowadziło do gwałtownego realnego spadku dochodów rolników o 40%. Dziś rolnicy mogą porównać rządy SLD i PSL z rządami ˝Solidarności˝ i Unii Wolności. Nie mamy obaw o wynik tych porównań.

W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że Sojusz Lewicy Demokratycznej ze zrozumieniem odniósł się do protestu rolników. Tymczasem rząd znowu odwołał się do spiskowej teorii dziejów. Oskarżono SLD o inspirowanie strajków, niejasno sugerowano, że to Leszek Miller wygonił chłopów na drogi. Żądano potępienia rolników. Nie poddaliśmy się tej presji. Z wyjątkiem nielicznych, godnych potępienia, przypadków ewidentnego chuligaństwa rolnicy demonstrowali spokojnie i godnie. Doceniła to także polska opinia publiczna. Dlatego nie potępiliśmy i nie potępimy rolników. (Oklaski)

Z zażenowaniem i niesmakiem patrzymy natomiast na tych byłych przywódców ˝Solidarności˝, którzy niegdyś na czele demonstracji naruszali prawo znacznie bardziej drastycznie, atakowali i okupowali gmachy publiczne (Oklaski), a dziś, zamieniwszy swetry i bluzy na garnitury, kamizelki i krawaty, a wysłużone fiaty na lancie (Oklaski), stroją się w piórka surowych obrońców prawa i dialog ze zdesperowanymi rolnikami zaczynają od policyjnych pałek i gumowych kul. (Oklaski)

Z dużym zaskoczeniem przyjęliśmy także nagle objawioną niezwykłą aktywność i wręcz mrówczą krzątaninę przewodniczącego Akcji Wyborczej Solidarność. (Oklaski) Najpierw pan przewodniczący Marian Krzaklewski, którego obietnicom rolnicy niebacznie zawierzyli w ostatnich wyborach, przez następnych 15 miesięcy nie przeszkodził w doprowadzeniu rolnictwa na skraj upadku, a w pierwszym głosowaniu nad tegorocznym budżetem w Sejmie, jakby tego było za mało, przyłożył rękę do obcięcia środków na rolnictwo. Teraz, gdy rolnicy przejrzeli na oczy, proponuje Pakt dla rolnictwa i apeluje do sądów o łagodny wymiar kary dla blokujących szosy. (Oklaski) Rozumiemy, że polityk powinien być elastyczny, ale jakiś kręgosłup trzeba przecież mieć. (Wesołość na sali, oklaski)

Jednocześnie wysuwane są z różnych stron, w tym także z ˝Solidarności˝, coraz bardziej natarczywe sugestie, że wszystkiemu winien jest wicepremier Balcerowicz.

Sojusz Lewicy Demokratycznej ma poważne zastrzeżenia do niektórych koncepcji ekonomicznych Leszka Balcerowicza. Wyrażaliśmy je niejednokrotnie publicznie i zapewne w najbliższym czasie będziemy mieli okazję je powtórzyć. Ma także Leszek Balcerowicz na sumieniu grzechy wobec rolnictwa. Ale razy, ciosy trzeba wymierzać sprawiedliwie. Polityka wobec rolnictwa jest polityką całego rządu, w tym zwłaszcza ministra rolnictwa. W rządzie i w koalicji zdecydowaną większość ma Akcja Wybiorcza Solidarność, minister rolnictwa jest przedstawicielem Akcji Wyborczej Solidarność, a zatem za stan spraw w rolnictwie główną i niezbywalną odpowiedzialność ponosi Akcja Wyborcza Solidarność. (Oklaski)

Jedno, Wysoka Izbo, jest dziś pewne: jakikolwiek realny program modernizacji wsi i rolnictwa musi kosztować. Bez pieniędzy będzie tym samym, czym do tej pory: zadrukowanym papierem, który nie spowoduje uspokojenia nastrojów na wsi. Tak więc w dziedzinie polityki rolnej, która ma wprowadzić polskie rolnictwo do Unii Europejskiej, źródła konfliktów nie zostały jeszcze, niestety, usunięte. Pan minister Janiszewski w swojej wypowiedzi nie wniósł, niestety, niczego nowego do tej kwestii, powtórzył znane tezy z programu. Nawet znacznie szerzej omówił to pan przewodniczący Krzaklewski. Nie sposób nie zgodzić się praktycznie z ani jednym słowem, które padło. Wszystkie były słuszne. Pytanie tylko, dlaczego ten program do tej pory nie był realizowany i jakie środki i w jaki sposób zostaną zmobilizowane ­ wziąwszy pod uwagę to, że są jeszcze inne potrzeby ­ aby ten program był rzeczywiście realizowany. Z całą pewnością Sojusz Lewicy Demokratycznej podpisuje się pod takim programem, panie ministrze Janiszewski. Domagamy się jedynie tego, aby był wdrożony w życie.

Drugim powodem naszego największego zaniepokojenia jest stwarzająca zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli sytuacja w służbie zdrowia. Społeczeństwo doświadcza uciążliwości, jeśli chodzi o uzyskiwanie pomocy medycznej. Normą stały się napięcia w środowisku lekarzy, pielęgniarek i położnych. W nieodległej perspektywie staniemy wobec niebezpieczeństwa systemowego kryzysu finansów kas chorych. Ta reforma, tak wprowadzana, uderza przede wszystkim w ludzi biednych i słabych...

(Poseł Anna Bańkowska: Tak jest.)

...których nie stać na leczenie się u prywatnych lekarzy. To, że ta reforma została fatalnie przygotowana i jest nieudolnie wdrażana, jest już dzisiaj oczywiste dla wszystkich, nawet dla części koalicji rządowej. Nie dla rządu jednak, który nie przejawia żadnej inicjatywy, okopał się i wyraźnie przygotowuje się do wojny pozycyjnej przeciwko wszystkim. Ostrzegamy, że w tej wojnie ofiarami będą przede wszystkim pacjenci, a jeśli nawet w końcu i rząd ­ to mała z tego będzie pociecha. (Oklaski)

Trzecią przyczyną naszych obaw jest narastające zagrożenie dla egzystencji licznych przedsiębiorstw i całych branż, szczególnie tych, które, jak przemysł lekki czy zbrojeniowy, wymagają pilnych programów naprawczych. I w tym przypadku stracono wiele miesięcy, by zacząć się zajmować sprawą dopiero w obliczu napięć w poszczególnych środowiskach pracowniczych.

Czwarta przyczyna to zahamowanie wzrostu realnej wartości płac w sferze budżetowej oraz świadczeń emerytalnych i rentowych, które musi oznaczać dalsze, niebezpieczne, bo niesprawiedliwe, pogłębienie rozwarstwienia dochodowego społeczeństwa.

Piąta przyczyna to perspektywa zbliżającego się kryzysu finansów samorządowych ­ o czym nikt tutaj, jak do tej pory, dzisiaj jeszcze nie wspomniał ­ szczególnie finansów powiatowych. Za przejętymi przez samorządy terytorialne zadaniami nie poszły bowiem niezbędne środki. Realne staje się zagrożenie obsługi podstawowych potrzeb społecznych, zwłaszcza oświaty.

Wreszcie szósta, ale szczególnie ważna przyczyna naszego przekonania, że zjawiska kryzysowe w Polsce nie mają charakteru przejściowego, to widoczny już wzrost poziomu bezrobocia, stanowiący nieuchronny skutek tak radykalnego obniżenia tempa wzrostu gospodarczego. Wzrost bezrobocia musi oznaczać dalsze poszerzenie obszarów polskiej biedy. Musi powodować dodatkowe wydatki budżetu na zasiłki dla bezrobotnych. Stworzy blokady dla startu zawodowego kończącej w najbliższym czasie naukę młodzieży.

Wysoka Izbo! Główne przyczyny tej sytuacji są w naszym przekonaniu następujące. Po pierwsze, jest to podjęta zbyt gwałtownie polityka schładzania gospodarki. Nie daje ona zakładanych efektów. Trudno bowiem uznać za osiągnięcie celu zmniejszenie produkcji, w sytuacji gdy równocześnie wzrósł deficyt w handlu zagranicznym. Stało się tak w dużej mierze w wyniku nałożenia się błędnej polityki zbyt wysokich stóp procentowych realizowanej przez Narodowy Bank Polski w 1997 r. i na początku 1998 r, a także zbyt restrykcyjnej polityki budżetowej rządu w 1998 r., zwłaszcza zaś niedostosowania tej polityki do okoliczności wynikających z kryzysu w Rosji w drugiej połowie 1998 r., mimo że były możliwości finansowe.

Druga przyczyna to równoległe rozpoczęcie przez rząd wprowadzania, bez właściwego przygotowania i projekcji finansowej, kilku reform dotyczących dziedzin, w których eksperymenty mogą mieć wielką cenę społeczną. To prawda, że wszystkie dziedziny poddane zmianom wymagały reformy, jednak uruchomienie tych reform w pośpiechu, bez porozumienia z zainteresowanymi środowiskami oraz bez zapewnienia im niezbędnego finansowania, spowoduje nie tylko to, że poniesiemy ogromne koszty, stale jeszcze nieprzedstawione otwarcie przez rząd, ale tak naprawdę oddalimy perspektywę przeprowadzenia sensownych zmian na lepsze.

Pan przewodniczący Krzaklewski, gdy mówił o tych reformach, powiedział, że być może niektóre z nich można było przesunąć o parę miesięcy. Proszę powiedzieć z ręką na sercu ­ dzisiaj, po doświadczeniach półrocznych od momentu, kiedy uchwalaliśmy ustawy w sprawie reformy samorządu terytorialnego ­ czy naprawdę coś by się stało, gdyby ta reforma wchodziła w życie od 1 stycznia 2000 r.?

Trzecią przyczyną obecnych napięć jest powstrzymywanie się, z powodów politycznych, od wyciągnięcia wniosków z błędów popełnianych przez członków obecnej ekipy rządowej. Minister zdrowia, który źle przygotował reformę, wprowadził w błąd lekarzy, spowodował zagrożenie dla pacjentów, pozostał na stanowisku. Minister rolnictwa, który doprowadził do zaniedbań, które wywołały ostry konflikt społeczny, pozostał na stanowisku. Minister skarbu państwa, który nie realizuje zobowiązań ustawowych dotyczących wypłaty rekompensat dla emerytów, rencistów i pracowników sfery budżetowej, pozostał na stanowisku. A na marginesie trzeba przypomnieć, że roczne odsetki z tego tytułu, które trzeba będzie wypłacić emerytom i rencistom, wynoszą ponad miliard zł. Bardzo słusznie pan przewodniczący Marian Krzaklewski przypomniał o tym teraz, stwierdzając, że trzeba to przyspieszyć, trzeba to zrobić, ale chcę powiedzieć, że jak do tej pory nikt nie próbuje rozliczyć rządu i ministra skarbu z powodu utraty pieniędzy. A to są olbrzymie pieniądze i o tym także proszę pamiętać.

(Poseł Marian Krzaklewski: Pan przygotował niewykonalną ustawę.)

Odpowiem panu przewodniczącemu Krzaklewskiemu, który podpowiada mi, że ustawa była źle skonstruowana i trzeba było ją poprawiać.

(Poseł Marian Krzaklewski: Jest zła.)

No, toż już rok minął, 15 miesięcy, już dawno można było ją poprawić. Niestety, mamy kilkadziesiąt interpelacji, zapytań i odpowiedzi pana ministra Wąsacza...

(Poseł Jarosław Kalinowski: I pozostał na stanowisku.)

...oraz wiceministrów, którzy za każdym razem informują, że już już za trzy miesiące ustawa pojawi się w Sejmie. Jestem gotów panu przewodniczącemu to przekazać. Ponieważ szykujecie się państwo do oceny ministrów, myślę, że będzie to przydatne.

Czwartą przyczyną jest długotrwały brak zdolności rządu do reagowania na powstałą sytuację, w tym szczególnie jego niechęć do prowadzenia dialogu społecznego oraz brak zrozumienia, że mając większość w parlamencie, też trzeba liczyć się z opinią społeczną.

Wysoki Sejmie! Oprócz wyżej wymienionych przyczyn poważnym problemem stała się ostatnio znacząca utrata wiarygodności rządu, bez której prowadzenie dialogu z partnerami społecznymi może okazać się niemożliwe lub co najmniej bardzo utrudnione. Trudno się temu dziwić. Społeczeństwo po 15 miesiącach rządów AWS i Unii Wolności dokonało bolesnej konfrontacji pięknie brzmiących zapowiedzi przed- i powyborczych z ich realizacją. To przecież przed Wysoką Izbą z tej trybuny w listopadzie 1997 r. pan premier Jerzy Buzek zapowiadał w swoim przemówieniu programowym realizację wielu zadań, których niestety nie wykonano. Łaskawie proszę pana premiera o wybaczenie, ale sięgnę do stenogramu. Pan premier Jerzy Buzek zapowiadał wówczas: ˝Doprowadzimy do wzrostu płac nauczycieli˝. Tymczasem realne tempo wzrostu płac w tej grupie zawodowej planowane na 1999 r. jest najniższe od 4 lat. Premier zapewniał: ˝Rozpoczniemy realizację Narodowego Programu Budownictwa Mieszkaniowego˝. Nie tylko nie ma żadnego programu, ale co gorsza, po roku 1997, w którym po raz pierwszy po wielu latach wzrosła liczba oddanych do użytku mieszkań, od czasu objęcia rządów przez AWS i Unię Wolności liczba oddawanych mieszkań i nakłady na budownictwo znowu rok po roku obniżają się. Premier zapowiadał, że w służbie zdrowia ˝reforma zaowocuje podniesieniem realnych wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia i obniżeniem kosztów funkcjonowania całej struktury˝. Dziś widać, że wzrost płac, i to horrendalnie wysokich, po sto kilkadziesiąt milionów starych złotych miesięcznie, zapewniono jedynie dyrektorom ZOZ na lukratywnych kontraktach i kierownictwu kas chorych. (Oklaski)

Pierwszym ciepłe posadki zapewnili na odchodnym wojewodowie likwidowanych województw, drugim ­ wyznaczeni przez rząd pełnomocnicy do spraw utworzenia kas chorych. (Oklaski) Zatrudniano bez żenady, głównie samych swoich, wszystkich, używając języka Kubusia Puchatka, krewnych i przyjaciół Królika (Oklaski, wesołość na sali), legitymujących się właściwą rekomendacją partyjną. Co się natomiast tyczy płac tzw. białego personelu, to mimo że wskaźniki liczby lekarzy i pielęgniarek w Polsce nie dorównują poziomowi państw europejskich, poszukiwania idą w kierunku zmniejszania zatrudnienia, zwolnień z pracy, i to bez programu osłonowego, licznej grupy osób zatrudnionych w służbie zdrowia. Może tak powinno być. Może tak ta reforma powinna wyglądać, tylko o tym trzeba było mówić w zeszłym roku.

(Głos z sali: Tak jest.)

Musi to niestety zaowocować dalszym pogorszeniem dostępu do opieki zdrowotnej. I tu znowu odwołam się do apelu pana przewodniczącego Krzaklewskiego. Przepraszam, że robię to tak często...

(Poseł Marian Krzaklewski: Ma pan jakiś kompleks.)

...ale było to, panie przewodniczący, bardzo inspirujące wystąpienie. (Wesołość na sali)

(Poseł Marian Krzaklewski: To nie jest debata o mnie, a o sytuacji w kraju.)

Tak właśnie, mówimy o sytuacji w kraju.

(Poseł Krzysztof Kamiński: Dlaczego odszedłeś z Ministerstwa Finansów?)

Otóż, panie przewodniczący, wezwał pan do tego, aby zmniejszyć zbyt wysokie wynagrodzenia w różnych miejscach. Chcę powiedzieć, że jeśli chodzi o sprawę samorządową, to przyłączamy się. Już wcześniej publicznie przyłączyliśmy się i nie ma tu między nami różnic.

(Poseł Stefan Niesiołowski: Obłuda.)

Szukajmy więcej takich płaszczyzn. Jeśli się uda to zrobić ustawowo, tym lepiej. Jeśli nie, oddziałujmy poprzez naszych radnych. Ale bardzo byłbym wdzięczny, gdyby pan przewodniczący, bo tam nasza moc już nie sięga, zrobił coś, aby te bulwersujące fakty zostały również zlikwidowane, a to leży wyłącznie w gestii rządu.

Ubiegając się o zaufanie Wysokiej Izby, premier deklarował: ˝Przeobrażanie gospodarcze Polski musi się odbywać we współdziałaniu z głównymi siłami społecznymi. (...) Nasza koalicja przyjmie nowoczesne ustawodawstwo dotyczące stosunków pracy i dialogu partnerów społecznych, nawiązujące do idei ˝Solidarności˝. Przedstawimy parlamentowi projekt ustawy o Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych...˝ Nie ma ani ustawy, ani normalnego dialogu. Szerzej omówi stan spraw w tej dziedzinie pan poseł Józef Wiaderny.

Jak zapewnienia z zupełnie innych czasów brzmią dziś obietnice premiera, który deklarował, cytuję w pewnym skrócie: ˝Celem rządu jest szybki wzrost gospodarczy, trzy razy szybszy niż w Europie Zachodniej˝. Szanowny panie premierze, szybki wzrost gospodarczy, o którym pan tutaj pisze, to już był za poprzednich rządów. (Oklaski) Teraz niestety maleje on z kwartału na kwartał i staje się niebezpiecznie niski. Na wszelki wypadek po zacytowaniu tych fragmentów przypomnę jednak, że Sojusz Lewicy Demokratycznej nie jest odosobniony w swoich krytycznych ocenach, co więcej, nie są one specjalnością opozycji. Oto przecież bardzo niedawno wicepremier Leszek Balcerowicz w raporcie, który jako poufny ukazał się w prasie (Wesołość na sali), przyznał jednoznacznie, że w 1998 r. nastąpiło wyraźne pogorszenie odnośnie do wszystkich odziedziczonych problemów i to na dodatek w przyspieszonym tempie. Leszek Balcerowicz uważa, że ten rząd zaniedbał prywatyzację, nie tworzy dostatecznej liczby miejsc pracy, praktycznie nie ma nowej strategii dla wsi i rolnictwa, źle przygotował przemiany, czytaj reformy, popełnił błędy w budowie kas chorych, zatrudnił w nich częściowo niekompetentny personel, źle przygotował ZUS do reformy emerytalnej. To bardzo surowa autorecenzja wyników działania rządu. Pochodzi ona z rządu, ale nie jest wyjątkiem. Można sięgnąć jeszcze do jednego przykładu, do apelu rozesłanego niedawno do parlamentarzystów przez znaczącego przedstawiciela koalicji rządzącej posła Gabriela Janowskiego, dodatkowo przewodniczącego sejmowej komisji rolnictwa. Prosiłbym o nierobienie panu posłowi krzywdy, powiedział prawdę. Autor apelu pisze otwarcie o braku polityki rolnej gabinetu premiera Jerzego Buzka i dramatycznie wręcz stwierdza: ˝O groźbie konfliktu społecznego na wsi uprzedzałem wielokrotnie na forum publicznym oraz osobiście premiera Jerzego Buzka i inne czołowe osobistości w kraju. Wskazywałem rozwiązania, prosiłem o podjęcie działań, ostrzegałem.˝

Gdyby pan premier uważnie zapoznał się z tymi opiniami, to może wówczas w większym stopniu szukałby źródeł spadku popularności swojego gabinetu w analizie popełnionych przez swój rząd błędów i zaniedbań, niż w twierdzeniu, że ten spadek społecznej akceptacji to efekt odwagi obecnego rządu i normalna sytuacja przy wprowadzaniu reform.

Mówię o tym nie z intencją czynienia złośliwości...

(Głosy z sali: Ooo...)

...lecz w przekonaniu, że dla dobra Polski niezbędne jest uświadomienie sobie przez rząd potrzeby dokonania zasadniczych korekt w treści i sposobie uprawiania polityki. To zaś możliwe jest tylko w sytuacji uznania, że jest problem do rozwiązania i przy gotowości do poważnego zastanowienia się nad jego przyczynami.

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Niedopuszczenie do zmaterializowania się negatywnej perspektywy dla Polski to wielka stawka. Pytają nas o propozycje, o naszą receptę. Nasza recepta jest następująca:

Po pierwsze, należy przywrócić dialog jako metodę dochodzenia do rozstrzygnięć w sprawach publicznych. Rząd musi przy tym wyzbyć się pokusy wybierania sobie partnerów, z którymi chce rozmawiać. (Oklaski) Trzeba przywrócić właściwą rangę Komisji Trójstronnej, która powinna zostać uzupełniona o przedstawicieli samorządu terytorialnego. Proponujemy także stworzenie, na wzór Komisji Trójstronnej, odrębnego forum stałego dialogu z przedstawicielami organizacji rolniczych.

Po drugie, rząd musi mówić ludziom prawdę ­ ktoś to już tutaj powiedział ­ o swoich zamiarach oraz warunkach realizacji oczekiwań społecznych. Wtedy łatwiej można oczekiwać zrozumienia. Przykładowo, dopiero wtedy gdy rząd przyzna, że składka na kasy chorych jest za niska, można zacząć dyskusję z pracownikami ochrony zdrowia na temat tego, kiedy i w jakiej skali może być podwyższona. Tu bowiem z pewnością istnieją poważne ograniczenia. (Oklaski)

Po trzecie, należy zrezygnować z propagandy sukcesu i powtarzania twierdzeń o przejściowych trudnościach. Premier powinien także wreszcie wyciągnąć personalne konsekwencje wobec ludzi odpowiedzialnych za bałagan, niewykonywanie swoich obowiązków i bezprawne działania.

Po czwarte, należy oprzeć na zasadzie wzajemnych uzgodnień między koalicją i opozycją rozstrzygnięcia dotyczące polskiej racji stanu w sprawach wewnętrznych, takich jak bezpieczeństwo obywateli, kontrola służb specjalnych oczy też apolityczność kadr w administracji rządowej, oraz międzynarodowych, związanych dziś głównie z polską drogą do Unii Europejskiej i z funkcjonowaniem w ramach NATO, w tym stworzenie stałych kanałów kontaktów w tych sprawach z opozycją, stałych płaszczyzn.

Po piąte, i może najważniejsze, należy uwzględnić w polityce gospodarczej wnioski wynikające z niedostatków dotychczasowej terapii, w tym:

- opracować oraz skonsultować społecznie rzetelną gospodarczą strategię średniookresową, zawierającą narodowy program zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki oraz wspierania eksportu,

- przygotować kompleksowy system zachęt do inwestowania,

- uregulować instrumenty prawne mogące wspierać małe i średnie przedsiębiorstwa, które to instrumenty, jak na przykład sprawy leasingu, pozostają, mimo zapewnień rządu, w zawieszeniu,

- przedstawić projekcję budżetową na 3 najbliższe lata, obejmującą m.in. sprawy kosztów reform w następnych latach, priorytety gospodarcze i społeczne, plany wykorzystania majątku narodowego (prywatyzacja, reprywatyzacja, rekompensaty dla emerytów, uwłaszczenie), a w efekcie uczciwie pokazać, na jakie środki w najbliższych latach będzie mogła liczyć oświata, nauka, rolnictwo, zdrowie i inne sektory sfery budżetowej.

W trybie odrębnych negocjacji, co tydzień z kim innym, tych spraw porządnie się nie załatwi. Dopiero na tym tle powinny zostać przedstawione zamiary zmian w podatkach oraz plany obniżania deficytu budżetowego.

Wysoki Sejmie! Sojusz Lewicy Demokratycznej nie przebiera nogami na korytarzach rządowych w oczekiwaniu na łaskawe poklepanie po plecach. Raz jeszcze jednak deklarujemy gotowość współdziałania z rządem w działaniach na rzecz przełamania istniejących niebezpieczeństw. Uważamy bowiem, że nie są to zagrożenia dla tego czy innego rządu lub koalicji rządowej, lecz są to niebezpieczeństwa dla całego społeczeństwa, w tym dla przyszłych pokoleń Polaków.

To właśnie w kontekście tej sytuacji odczytywać należy podniesioną niedawno przez Leszka Millera, a wydaje się lekko potraktowaną przez koalicję, inicjatywę zakończenia wojny polsko-polskiej, gdyż wydaje się, że jak dotąd główne siły obozu władzy więcej energii wkładały w zwalczanie demokratycznie przecież wybranej opozycji niż w walkę z narastającymi problemami społecznymi i gospodarczymi.

W tej inicjatywie nie ma nic z pomysłu, żeby zamieniać się rolami między opozycją a obecną większością rządową, by rezygnować z konkurencji politycznej. Ścieranie się idei, programów i konkretnych projektów rozwiązań dotyczących życia społecznego i gospodarczego oraz konkurencja między ugrupowaniami politycznymi to w warunkach państwa demokratycznego naturalne zjawisko. W ocenie Sojuszu Lewicy Demokratycznej w interesie społecznym leży jednak, by te procesy przebiegały w klimacie etyki opartej na dialogu, zdolności do współdziałania oraz poszanowania partnera.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Dzisiejsza sytuacja w Polsce skłania ­ to na zakończenie ­ do przywołania ˝okrągłego stołu˝. Mówi się często, że my, Polacy, nie potrafimy się wspólnie cieszyć z tego, co nam się autentycznie udało. Kilka dni temu w 10. rocznicę wielkiego wydarzenia jedni nie przyszli, drudzy napisali paszkwile, inni znowu oburzyli się, że pili, choć pili niewiele. Takie po wielekroć opisywane polskie piekło, w którym niewątpliwy sukces rozmieniany jest na drobne.

Po prawie 10 latach trudnej pracy i wyrzeczeń wielu ludzi i kilku rządów, w tym w znacznym stopniu rządów SLD i PSL, Polska uważana jest za kraj sukcesu. Nic nie jest jednak dane raz na zawsze. Jeśli nie wyciągnie pan, szanowny panie premierze, właściwych wniosków z obecnej sytuacji, pozostanie nam niedługo tylko wspomnienie sukcesu. (Oklaski).

Źródło: III kadencja Sejmu, 44 posiedzenie, 2 dzień

Powrót do "Wystąpienia" / Do góry