Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 22.04.03 / Powrót

Salon Polityczny "Trójki"

Przemysław Barbrich: Jak święta minęły, nie za dużo tego dobra na stołach było?

Marek Borowski: Ze świętami to jest tak jak w starym powiedzeniu - święta, święta i po świętach. Ja spędziłem je bardzo klasycznie powiedziałbym, czyli spacer w Łazienkach, telewizja, trochę lektury, kino i takie ogólne nic nierobienie.

PB: Pan mówi klasycznie, czyli pewnie były też jakieś postanowienia przy okazji świąt, gdzieś tam przełomu roku, są takie postanowienia.

MB: Związane ze świętami akurat? Czy od świąt takie.

PB: Tak, właśnie, tak do przodu.

MB: Na ogół podejmuje się jakieś dramatyczne decyzje, na przykład, że czegoś nie będę robił, albo że coś będę robił codziennie. A więc jeśli chodzi o palenie to już dawno rzuciłem. Nie mam już okazji do podejmowania takich zobowiązań, jeśli chodzi o biegi codzienne, 10-kilometrowe to już to uprawia Grzegorz Kołodko także byłbym tylko epigonem, więc w zasadzie takich zobowiązań nie podejmuję.

MB: Jest taki raport, który pojawił się w dzisiejszej prasie o korzyściach z wejścia Polski do Unii Europejskiej. W tym raporcie jest napisane, że teraz będziemy gonić Europę jak zaakceptujemy nasze wejście w referendum 7 i 8 czerwca i będziemy gonić tak przez najmarniej 40 lat. Jak by Pan to wytłumaczył bezrobotnemu, że teraz musimy ciężko pracować przez 40 lat i wtedy to już będzie dobrze na pewno.

MB: Wie Pan, jeśli się zacznie od tego, że się powie, że za 40 lat będzie miał pracę, to on na pewno się bardzo ucieszy z tego i będzie się śmiał tak długo, że z tego śmiechu w ogóle nie pójdzie na referendum. Ja myślę, że o tym trzeba mówić inaczej, o tym trzeba mówić w ten sposób - co jest alternatywą. My w życiu dokonujemy różnych wyborów, bardzo rzadko są to wybory powiedziałbym - jednoznacznie dobre, to znaczy zawsze jest tak, że mamy po prostu do wyboru drogę lepszą i gorszą. Ta lepsza nie przynosi natychmiastowego sukcesu, nie zmienia natychmiast naszego życia, natomiast ta druga jest o tyle gorsza, że ona nic nie zmienia, jeśli nie pogarsza, w ogóle odsuwa w jakąś odległą przyszłość poprawę. Tu jest dokładnie to samo, to znaczy, my możemy się spodziewać może nie za 40 lat, bo tu przesadzam, Pan powiedział o podniesieniu stopy życia do poziomu obecnego średniego europejskiego, oczywiście można różnie stawiać te cele i wtedy ten okres będzie raz krótszy, raz dłuższy, ale na przykład jeżeli chodzi o opanowanie bezrobocia i rozpoczęcie procesu zmniejszania tego bezrobocia to to jest kilkuletnia perspektywa. A wobec tego zadajmy sobie pytanie, a jeśli nie, to w jaki sposób będziemy walczyć z tym bezrobociem i czy w ogóle będziemy w stanie je zmniejszyć. Więc myślę, że tak trzeba o tych sprawach mówić, że są dwie możliwości, można głosować na "tak", można głosować na "nie". Z głosowania na "tak" szczęśliwość natychmiastowa nie nastąpi, ale pojawiają się szanse na poprawę i to szanse realne, natomiast przy głosowaniu na "nie" będziemy się sami borykać z tym problemem bez żadnej pomocy z zewnątrz i co jest ważne, bo ktoś może zapytać no dobrze, ale co jest z tym mechanizmem napędzającym, o co tu najbardziej chodzi, czy o te fundusze europejskie? - też. Ale przede wszystkim chodzi o inwestycje zagraniczne. Polska jest krajem stosunkowo biednym, inwestuje się z oszczędności, tak jak każdy z nas inwestuje z oszczędności, albo z kredytów. Zadłużać to my się już za bardzo nie możemy jako kraj, więc możemy wyciągnąć własne oszczędności, inwestować. Mamy ich niewiele, potrzebujemy oszczędności zagranicznych, czyli inwestycji zagranicznych, otóż jeśli Polska nie wejdzie do Unii Europejskiej, to oszczędności zagraniczne pójdą w innych kierunkach, pójdą do krajów, któe wejdą do Unii, a także do krajów trzecich. Polska, która dziś przyciąga dość sporo inwestycji zagranicznych, czyni tak głównie dlatego, że jest już przez inwestorów uważana za pewnego kandydata do Unii Europejskiej.

PB: A bardzo się Pan boi tego 7 i 8 czerwca tej siły obojętnych, tych którzy nie pójdą, bo powiedzą - to nie ma sensu, to i tak nic nie zmieni.

MB: Może strach to nie jest dobre słowo tutaj, to nie to że się boję, ale uważam, że jest w polskim społeczeństwie takie spore zniechęcenie do wszystkiego, u wielu Polaków taka niepewność, brak poczucia, że może być lepiej i to się może przełożyć na pozostanie w domu tego dnia. Więc wszyscy ci, którzy zdają sobie z tego sprawę, którzy czują się za to odpowiedzialni, powinni robić wszystko, by tchnąć trochę nadziei w ludzi, żeby powiedzieć, że to jest właśnie droga jeszcze długa, niełatwa, ale droga, która naprawdę doprowadzi nas do sukcesu.

PB: I teraz będzie taka kampania przed referendum, która tchnie nadzieję, bo socjologowie mówią, że oczekiwali takich pozytywnych emocji, a tymczasem nudne pogadanki o limitach pojawiają się na tych wszystkich spotkaniach, nie ma tej pozytywnej energii.

MB: To jest tak, że wydaje mi się, że oczekiwania ludzi, czy psychika ludzka jest dwoista, rozdwojona. Z jednej strony jest oczekiwanie konkretów, zwłaszcza ze strony niektórych środowisk, na przykład rolników, którzy konkretnie chcieliby wiedzieć, jeśli mają tyle, a tyle hektarów, jeśli uprawiają to i to, to na jakie środki mogą liczyć, kiedy mogą liczyć i tak dalej, ci właśnie oczekują konkretów. Z kolei inni, którzy nie są tak bezpośrednio obiektem, że tak powiem przeznaczenia środków unijnych, do nich bardziej dotarłby taki przekaz autorytetów, ludzi, którym ufają, którym wierzą, ludzi, którzy niekoniecznie są politykami, a nawet nie są politykami. Polityka zawsze się podejrzewa o to, że on działa stronniczo, bo jest zainteresowany określonym rezultatem ze względu na swoją opcję polityczną. Natomiast ludzie kultury, sztuki, sportu albo autorytety, które mają powiedzmy sobie tą piękną kartę przeszłości, którzy potrafią powiedzieć coś w sposób nawet wzruszający, bo wejście do Unii u nas zostało sprowadzone do negocjacji, do euro.

PB: Do dopłat do mleka i hektara.

MB: Dokładnie. 100 milionów, miliard, to są ważne rzeczy i o tym trzeba mówić oczywiście, ale trzeba pamiętać, że to jest koniec podziału Europy, przynajmniej tej części, do której my należymy. To jest koniec Jałty, początek jednoczenia Europy, tego przyszłego kontynentu, w którym wszyscy będą się poruszali swobodnie, nie będzie wojen, będzie to kontynent wolny od wojen. To jest, to było marzenie bardzo wielu ludzi przez tyle lat i kiedy dochodzi do niego, część tych ludzi jest tak zniechęcona bieżącymi problemami, że tego nie dostrzega, trzeba o tym przypomnieć.

PB: Nie da się uciec od tych problemów, jest taki polityczny plan, po tym co się zdarzy po referendum, Pan ma głęboką wiarę w to, że rząd Leszka Millera dotrwa do tych woborów czerwcowych w przyszłym roku, wcześniejszych? 80 procent Polaków jest niezadowolonych z sytuacji w kraju to OBOP, 70 procent Polaków negatywnie ocenia sytuację w kraju, to CBOS. Tak źle jeszcze nie było, mówią ludzie.

MB: Tak, wyniki sondaży są rzeczywiście bardzo nieprzychylne rządowi, ale trzeba powtarzać i powtarzać do znudzenia. To głosowanie 7 i 8 czerwca to nie jest głosowanie za, czy przeciw rządowi. Rządy będą się zmieniać. Polska pozostaje, los Polski jest w rękach obywateli podkreślam, nie rządu. Rząd jeśli nie spełni oczekiwań obywateli, w tym zakresie jaki do niego należy, to przecież się nie utrzyma.

PB: Czyli nie wyklucza Pan, że może nastąpić jeszcze przed tymi wyborami wcześniejszymi zmiana Premiera.

MB: Przed wyborami nie sądzę i zniechęcałbym także opozycję do tego, żeby się tego domagać, dlatego, że zapewnijmy do referendum pewien komfort psychiczny obywatelom, żeby już nie byli rozszarpywani w tej chwili jeszcze walką polityczną na górze, to byłoby bardzo niedobre. Część opozycji tego nie rozumie, część rozumie, jak to u nas zresztą, ale mam nadzieję, że to zrozumienie będzie coraz większe, natomiast po referendum, zobaczymy, jest pierwsza przeszkoda przed rządem do wzięcia, to jest przebudowa finansów publicznych, to jest konieczne, to każdy będzie musiał zrobić rząd, to obojętne czy to będzie rząd lewicowy, prawicowy, centrowy, wszystko jedno. Ja powiem szczerze, ja oczekuję, że nie tylko będziemy słyszeli słowa krytyki ze strony opozycji, pod adresem rządu, że on tam coś przedstawia w tym względzie, ale że opozycja, ta która uważa, że może przejąć ster rządów, ona przedstawi społeczeństwu swój plan, tylko nie taki cząstkowy - obniżymy podatki tym, czy obniżymy podatki tamtym, tylko plan, z którego będzie wynikało, w jaki sposób zostaną zagospodarowane środki, które pozwolą przyciągnąć pieniądze unijne na inwestycje.

PB: I jeszcze jedno pytanie, przyszedł Pan do naszego studia z takim znaczkiem "Tak dla referendum", to będzie stały element garderoby do referendum, czy to tylko na okoliczność mediów i wizyty w mediach.

MB: Nie to jest stały element, ja uważam, że zwolennicy powinni to jasno pokazywać, nie wstydzić się tego, bo tu się nie ma czego wstydzić, czasami odnoszę wrażenie, że niektórzy zwolennicy jakoś się przemykają zaułkami, nie ma powodu. Ludzie powinni wiedzieć, że jest bardzo wielu ludzi wokół nich, którzy uważają, że trzeba głosować i trzeba głosować za, jeśli wielu tych ludzi wokół siebie zauważą, to być może dojdą do wniosku, może warto.

PB: Dziękuję za rozmowę.

MB: Dziękuję

Źródło: www.radio.com.pl

Powrót do "Wywiady" / Do góry