Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 14.01.04 / Powrót

Salon Polityczny "Trójki"

Marek Borowski - gość Kamila Durczoka

Kamil Durczok: Nieco ponad pół roku temu powiedział pan :"...po kongresie SLD musi być inną partią albo jej nie będzie...". Sojusz jest dzisiaj bliżej, czy dalej tej decyzji?

Marek Borowski: Myślę, że pewne ruchy zostały wykonane, a pewne nie. Wie pan, to zastanawiające, bo w ostatnim czasie, kiedy tyle się dzieje, w SLD również, myślałem nad tym, jak to było przed kongresem, na kongresie i po kongresie . Przypomniałem sobie to, co powiedziałem...

KD: Dla Rzeczpospolitej .

MB: To spotkało się zresztą. Ja powiedziałem cos takiego, że albo się zmieni, albo go nie będzie, po prostu. To spotkało się zresztą z bardzo zróznicowanymi opiniami w samym Sojuszu. Troszkę byłem atakowany, że przesadzam, czy że histeryzuję, czy że poddaję się jakimś opiniom mediów w tej sprawie. Ale miałem takie przekonanie, ponieważ to, co jest dzisiaj chorobą Sojuszu, nie tylko Sojuszu zresztą, bo ona narasta od lat we wszystkich partiach politycznych. I to jest problem naszego systemu politycznego i naszej demokracji , to jest to, że polityka zaczęła być traktowana, jako pewnego rodzaju podbój, a władza jako jednak pewien cel ostateczny.

KD: Teraz mamy cały ciąg podbojów. Kilkunastu działaczy SLD w łódzkiem domaga się, aby premier Leszek Miller i szef tamtejszego Sojusz stanęli przed sądem partyjnym. I niech pan przyzna, wyobrażał pan sobie rok temu taką sytuację ?

MB: Nie, oczywiście, że nie. Ja pominę oczywiście ten wniosek, bo wniosek jest...

KD: No właśnie, czym jest. Hucpą, wewnętrzną rozgrywką ?

MB: Ja go w ogóle nie widziałem. Ja się opieram na doniesieniach medialnych. Czytam na ten temat, że to w ogóle jest jakiś anonim i że trudno tutaj mówić o jakimś formalnym wniosku. Jeżeli on rzeczywiście jest, to znaczy, że jest to autentyczny dokument, który ktoś sporządził, ktoś zdenerwowany, to tylko świadczy to o tym, że stopień napięcia wewnętrznego w Sojuszu jest bardzo wysoki.

KD: Ktoś zdenerwowany albo ktoś, kto sobie przypomniał program wyborczy SLD i się opamiętał?

MB: No cóż, jeśli chodzi o program wyborczy Sojuszu, to sprawa jest bardziej złożona. Myślę, że głównym problemem naszym jest nie tyle to, że my nie realizujemy programu wyborczego, bo ja podejrzewam, że gdybyśmy tak teraz usiedli i starannie przejrzeli program, w którym głównym zadaniem było wyprowadzenie Polski ze stagnacji gospodarczej. I dopiero na tej bazie budowanie dalszych elementów, które w tym programie są zawarte, to sądzę, że ten element musielibyśmy uznać za spełniony.

KD: W tym programie jednym z głównych celów było przywrócenie normalności w służbie zdrowia .

MB: Zgoda.

KD: Albo takie bardzo konkretne zadanie, jak likwidacja senatu. To łatwo rozliczyć, bo można sprawdzić, czy jest senat, czy nie ?

MB: Zostawmy likwidację senatu na chwilę na boku. Natomiast jeśli chodzi o przywrócenie normalności w służbie zdrowia, to ten postulat zrealizowany nie został. To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ja chciałem powiedzieć, że naszym największym jak do tej pory błędem było to, że myśmy nie usiedli nad tym programem ani razu. Ani razu Rada Krajowa, czy jakieś inne ciało nie zajęło się kompleksowo, spokojnie oceną realizacji programu. Ja myślę, że jeśli mówimy o tym, co SLD powinno zrobić w najbliższym czasie, to poza tymi kwestiami moralno-etycznymi, które są niezwykle istotne. Czy powiedzmy sobie, programami dla państwa. Przede wszystkim dla Rzeczpospolitej, czyli sprawami Unii, sprawami finansów, to powinno się rozliczyć realizacje programu.

KD: Panie marszałku, ale pan kilka razy już występował wbrew opinii kolegów z SLD. I tym bardziej muszę pana zapytać, bo jestem ciekaw albo chce wiedzieć, dlaczego pan o tym zastanowieniu się nad całością programu wyborczego nie mówił dwa lata temu ? Po wyborach. Albo rok temu ? Dlaczego pan takich wniosków nie stawiał wcześniej ? Może dzisiaj notowania Sojuszu nie byłyby takie, jakie są ?

MB: Nie dwa lata temu trzeba było zastanawiać się nad programem, bo dwa lata temu się obejmowało władze, więc trochę za wcześnie. Dwa lata temu trzeba było przystąpić do realizacji.

KD: Przed wyborami nie należało zastanowić się nad tym, co się oferuje społeczeństwu ?

MB: Oczywiście, że tak. I przed wyborami program został sporządzony i został społeczeństwu przedstawiony. Natomiast ja mówię o okresie gdzieś od kongresu. To znaczy kongres, który zajął się właściwie kwestiami personalnymi głównie. Notabene podjął także decyzje, które moim zdaniem utrudniały wewnętrzną pracę w Sojuszu. Rozszerzył Radę Krajową do ponad 400 osób, co bardzo utrudnia podejmowanie decyzji. I również nie wyraził zgody na to, żeby inaczej nieco kierować partią poprzez wiceprzewodniczących, którzy nie są związani z rządem, którzy nie są związani z innymi funkcjami państwowymi. Myślę, że to się dzisiaj odbija. To widać. Ale właśnie również nie zajął się stroną programową. Mimo że takie propozycje tam były i mimo że takie głosy również tam były. I to był błąd. No, nie jest to błąd śmiertelny, ale musi być poprawiony.

KD: Ale może się taki okazać. Cała ta dyskusja o tym, czy Andrzej Lepper wnosi wkład intelektualny do komisji śledczej, czy Jerzy Jaskiernia miał asystenta, który lobbował na rzecz ustaw związanych z automatami do hazardu, czy nie, nad tym, czy SLD jest socjaldemokratyczne tylko z nazwy - toczy się dokładnie w chwili, kiedy miał kończyć debatę o swoich planach gospodarczych Jerzy Hausner. Czyja to jest wina ?

MB: To jest zawsze wina polityków, to jest zawsze wina ludzi, którzy kierują partią. Wszystkich. Moja też, oczywiście. Nie ma co zwalać ani na partie, jak to niektórzy próbują robić, czy na klub poselski. Ci, którzy kierują, ponoszą taką odpowiedzialność, więc to, na co pan zwrócił uwagę, to jest rzecz bardzo przykra, dlatego, że dzisiaj Polacy powinni, i my również, politycy, powinniśmy przede wszystkim dyskutować o sprawach Unii Europejskiej i sprawach finansów publicznych, bo to może zapewnić dobrą przyszłość Polsce. Tego powinny być pełne szpalty gazet. Dyskusji na ten temat. To też jest oczywiście, ale jest spychane ciągle przez informacje właśnie tego typu, o których pan mówi. I tu chcę powiedzieć tak, wracając do pierwszego pańskiego pytania, od którego zaczęliśmy rozmowę, do tego, co powiedziałem kiedyś, że Sojusz musi się zmienić. Jeżeli nasze partie polityczne nie zrozumieją - wydaje mi się, że zaczynają to rozumieć i to jest to światełko w tunelu, ale im szybciej, tym lepiej - że partie polityczne są po to, żeby reprezentować interes publiczny. Oczywiście każdy ma swoje poglądy, każdy widzi trochę inaczej układ stosunków społecznych, trochę inaczej pojmuje kwestie takiej, jak wolność, jak solidarność społeczna itd.. To jest zrozumiałe. Działalność polityczna musi być służbą publiczną. Musi być pewnym etosem. Partia, która nie uwzględnia interesu państwa w swojej działalności, musi zginąć, wcześniej, czy później.

KD: Czy uda się przeprowadzić, czy można przeprowadzić takie reformy, jak na przykład zmiana systemu waloryzacji rent i emerytur wbrew dwu największym centralom związkowym ?

MB: To jest trudne pytanie. Lepiej byłoby tego nie robić w taki sposób, ale...

KD: Na to się szukuje. OPZZ i Solidarność protestują przeciwko temu. Co prawda to dzisiaj będzie między innymi posiedzenie Komisji Trójstronnej w tej sprawie, ale wygląda na to, że będą przeciw.

MB: No tak. Tylko chcę powiedzieć, że w niejednym kraju reformy były przeprowadzane przy sprzeciwie central związkowych. W każdym razie to nie chodzi o to, że się lekceważy centrale związkowe. Tu chodzi o to, że z powodu odpowiedzialności za pełniony urząd, za pełnioną funkcję, za kraj, ludzie, którzy kierują państwem muszą pewne reformy przeprowadzić...

KD: A był taki sprzeciw, że przeprowadzono pewne reformy wbrew części własnego zaplecza politycznego ?

MB: Nie wiem. Wie pan aż takim historykiem idei politycznych nie jestem...

KD: To zapytam, czy uda się przeprowadzić wbrew części działaczy SLD ?

MB: Ale skończę najpierw tamtą myśl. Otóż sprzeciw central związkowych nie jest lekceważony. Prowadzone są stałe rozmowy z nimi. I chcę powiedzieć, że także dają pewne efekty. Ten program jest korygowany. Oczywiście on nie może być porzucony. To nie ulega najmniejszej wątpliwości. I centrale związkowe chyba też sobie z tego zdają sprawę. Wydaje mi się, że centrale związkowe chcą jakby osiągnąć jak najwięcej z ich punktu widzenia.

KD: A czy działacze SLD, czy można przeprowadzić te reformy wbrew części działaczy SLD?

MB: Ja wiem, że te reformy muszą być przeprowadzone. I ja także osobiście będę robił wszystko, żeby poparcie SLD dla tych reform było pełne. Być może jeden, czy drugi poseł się wyłamie. Będziemy dyskutować na ten temat. Wreszcie, odbędzie się także merytoryczna dyskusja. Rada Krajowa ma się zebrać i ma przedyskutować program ekonomiczny rządu, ministra Hausnera. Czyli odbyć merytoryczną dyskusję. Jestem w sumie dobrej myśli w tym względzie.

KD: Panie marszałku, chciałem pana zapytać, czy jest pan zadowolony z tego, że Stanisław Nieckarz zasilił szeregi Rady Polityki Pieniężnej ?

MB: Proszę pana nie zadowolony, ani niezadowolony.

KD: A co panu przeszkadza w zadowoleniu? To, że pan Nieckarz był ministrem finansów w latach 82-86 ?

MB: Nie. To mi zupełnie nie przeszkadza .

KD: Ale koledzy mówią, że 20-to letnie doświadczenie się przyda w Radzie Polityki Pieniężnej. Zastanawiam się, jakiego rodzaju doświadczenie z zasiadania w rządzie w latach 80-tych można wykorzystać w Radzie ?

MB: Jeżeli ktoś był wiceprezesem NBP, to na pewno stosowną wiedzę posiada. Nie opowiadajmy tutaj, że jest to człowiek, który nic nie wie, nic nie umie, do niczego się nie nadaje.

KD: Nikt tego nie mówi. Pytanie, panie marszałku, bo takie było uzasadnienie części działaczy Unii Pracy, którzy wysuwali tę kandydaturę. Jakiego rodzaju doświadczenie z lat 80-tych można...

MB: Proszę pana. Dzisiaj mamy bardzo wielu działaczy gospodarczych, którzy byli działaczami gospodarczymi w latach 80-tych. I nikt im niczego nie zarzuca. Więc ja bym takiej cezury w ogóle nie robił. Ja bym powiedział tak, że jeżeli chodzi o skład RPP, to dla mnie podstawową kwestią jest to, żeby ludzie byli od strony zawodowej przygotowani. Niestety, nie wszyscy kandydaci, którzy zostali zgłoszeni w różnych miejscach takie przygotowanie mieli. Odnotowałem z uznaniem fakt, że mój kolega z ław poselskich, poseł Stanisław Stec złożył rezygnację. To bardzo dobry poseł, chcę powiedzieć. W dziedzinie podatków. Podpora komisji finansów publicznych, bardzo pracowity. Rozmawiałem z nim i powiedziałem mu, że szkoda by było, żeby opuścił sejm, gdzie jest naprawdę przydatny i ...

KD: I perswazja marszałka przyniosła rezultaty ?

MB: Nie wiem. Może ktoś inny jeszcze z nim rozmawiał. Trudno mi powiedzieć. Ale z uznaniem odnotowuje tę decyzję. Bo to znaczy, że człowiek ma trochę pewnego samokrytycyzmu w stosunku do siebie. Gdyby jeszcze zechcieli podjąć taką decyzje niektórzy inni kandydaci - są wśród senatorów tacy kandydaci, którzy naprawdę nie mają przygotowania do prowadzenia polityki pieniężnej - to myślę, że atmosfera by się oczyściła.

KD: Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Polskie Radio

Powrót do "Wywiady" / Do góry