Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 05.10.04 / Powrót

Gość Radia PiN

Cezary Szymanek: Panie marszałku, jak Pan patrzył na wymianę zdań między ministrem obrony Jerzym Szmajdzińskim, premierem Markiem Belką, prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim w kontekście tego, kiedy mamy wyjechać z Iraku, to co Panu przychodziło do głowy?
Marek Borowski:
No, takie myśli nie najlepsze. W tak ważnej sprawie, jak Irak, gdzie emocje są bardzo podgrzane i gdzie zdania są bardzo przeciwstawne, trzeba być bardzo ostrożnym w tego rodzaju wypowiedziach. Oczywiście, te stanowiska mogą być różne, mogą być czasami zaskakujące, ale nie powinny sprawiać wrażenia, że w rządzie czy w określonej partii politycznej istnieje różnica poglądów. Musi być jasne, jakie racje stoją za określonym stanowiskiem, a w tym przypadku mieliśmy taki "ping-pong", w którym najpierw minister Szmajdziński coś powiedział, premier stwierdził, że nie było to uzgodnione. Prezydent raz powiedział, że nie było ustalone, a potem powiedział, że właściwie nic takiego się nie stało. W końcu Szmajdziński stwierdził, że pewnych rzeczy nie powiedział, itd...Nie chcę tego już powtarzać. W każdym razie, dobry znak to nie był.
CS: No właśnie, które słowa Pana bardziej zaskoczyły, te ministra Szmajdzińskiego czy Pana premiera?
MB:
Ja bym powiedział tak: takie wpadki się zdarzają, bądźmy szczerzy, zdarzają się w innych krajach, zdarzają się lapsusy. Przypomnę wypowiedzi Rumsfelda, które potem były kwestionowane na przykład przez sekretarza stanu Powella itd., więc nie nadawałbym temu znowu jakiejś straszliwej wagi. Jest to taka przykra wpadka w rządzie. Bardziej interesujące jest to, czy rząd jest w stanie określić merytoryczne podstawy swojego stanowiska. Amerykanie, którzy się wypowiedzieli na ten temat - bo dziennikarze się spytali departament stanu, co on na tę wypowiedź – byli oczywiście bardzo ostrożni, ale powiedzieli tak: nasze dotychczasowe ustalenia z Polską są takie, że misja ma charakter zadaniowy a nie kalendarzowy. Więc myślę, że to jest istota sprawy, to znaczy, jeśli mamy wypowiadać się na temat zakończenia misji w Iraku, to nie tyle terminami trzeba tutaj operować, ile pewnymi zadaniami, które są do wykonania, a które być może nie będą do wykonania.
CS: Panie marszałku, w takim razie Socjaldemokracja jest za jakim terminem wycofania wojsk polskich z Iraku?
MB:
Właśnie chcę powiedzieć, że pracujemy nad naszym stanowiskiem (przepraszam za takie górnolotnie stwierdzenie-pracujemy), ale jest to poważna sprawa. Chcemy, żeby tutaj nie było wątpliwości, co do rozumienia takiego stanowiska, ale ogólnie rzecz biorąc myślę, że za parę dni będziemy w stanie to przekazać opinii publicznej.
CS: A w tych pracach, jaki termin się najczęściej pojawia?
MB:
Nie jest to ściśle związane z terminem, natomiast związane jest to z pytaniem: po co pojechaliśmy do Iraku? Do Iraku oczywiście pojechaliśmy jako sojusznik. Pragnąc przekazać tutaj, że jesteśmy sojusznikiem wiarygodnym, to prawda...
CS: Panie marszałku, ale ja już nie pytam, po co pojechaliśmy, ale kiedy wyjedziemy tak naprawdę?
MB:
Jeżeli się nie zada pytania, po co się pojechało, to dość trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kiedy wyjechać. Otóż pojechaliśmy tam w misji stabilizacyjnej. Stabilizacyjna to znaczy taka, która zmierza do przekazania władzy w ręce irackie. I w zasadzie pewną taką cenzurą dla nas najważniejszą są wybory styczniowe. Do wyborów styczniowych na pewno powinniśmy tam być bez żadnych zmniejszeń kontyngentów, powinniśmy aktywnie działać na rzecz tego, żeby te wybory się odbyły.
CS: Czyli co? Po wyborach?
MB:
Natomiast pytanie, jak te wybory przebiegną? I w związku z tym wydaje się, że nasze stanowisko w tej sprawie powinno być uzależnione od tego, czy ta zasadnicza część misji stabilizacyjnej, jaką jest utworzenie rządu irackiego, zostanie wykonana.
CS: A jakie jest stanowisko Socjaldemokracji wobec rządu Marka Belki? Bo cały czas ten postulat podania do wiadomości publicznej wszystkich spraw toczących się w prokuraturze, w które zamieszani są funkcjonariusze publiczni, ta kwestia cały czas jest nierozwiązana.
MB:
No tak, ten jeden wątek się lekko posunął do przodu. Wczoraj pan premier spotkał z ministrem sprawiedliwości i wydali komunikat, z którego wynika, że został sporządzony przegląd wszystkich spraw, w które zamieszani są funkcjonariusze publiczni oraz że premier zobowiązał ministra sprawiedliwości do tego, aby podjął działania we wszystkich sprawach, gdzie są opóźnienia. I po trzecie, że minister sprawiedliwości jest do dyspozycji dziennikarzy, jeśli chodzi o wyjaśnienia w tej sprawie. Więc powiedzmy sobie, że został zrobiony tutaj krok do przodu.
CS: A czy jest to krok was satysfakcjonujący?
MB:
Uważam, że - ponieważ nie chodzi o żadne tajne sprawy tylko o sprawy, które już były w mediach w swoim czasie pokazywane - trzeba opinii publicznej powiedzieć, które z nich wloką się niemożliwie i podejmuje się jakieś działania, a które np. trwają długo, ale muszą trwać długo. Chodzi o to, żeby opinia publiczna nie była zaniepokojona. Uważam, że nic złego się nie stanie, jeżeli tego typu informacja zostanie opublikowana. W dalszym ciągu monitujemy - i premiera, i ministra sprawiedliwości - aby to uczynić. Tylko chcę powiedzieć, że lista postulatów, które zgłosiliśmy pod adresem rządu w czerwcu, to jest kilkanaście spraw. Niewątpliwie większość jest bardziej istotna od tej. Bilans w realizacji tych postulatów jest pozytywny.
CS: Czyli co, jeżeli nawet minister sprawiedliwości, który jak Pan powiedział, jest do dyspozycji dziennikarzy, nie ujawni dziennikarzom owego spisu, to co wtedy?
MB:
Nie, nie. Po tym komunikacie nie ulega dla mnie wątpliwości, że na każde pytanie dziennikarzy - jeśli pan przyjdzie i zapyta o taką, czy inną sprawę, to już publicznie zobowiązał się poinformować, czyli wydaje mi się, że tu nie może być żadnych niedomówień.
CS: A jeżeli mimo wszystko na pytania dziennikarzy minister sprawiedliwości nie odpowie, Panie marszałku?
MB:
To będę bardzo zdziwiony, że tak się stanie.
CS: W trakcie głosowania nad wotum zaufania także? Głosowanie zbliża się wielkimi krokami.
MB:
Wotum zaufania to jest poważna sprawa. I jeżeli rząd zrealizował takie postulaty, jak ustawa o konkursowym zatrudnianiu w administracji rządowej, która jest dla nas niezwykle ważna, bo rozpocznie pracę nad zlikwidowaniem kolesiostwa i kumoterstwa przy zatrudnianiu, jak specjalny program stypendialny dla młodzieży ze szkół średnich, jak program walki z głodem, z niedożywieniem w polskich rodzinach poniżej minimum egzystencji, jak likwidacja starego portfela emerytów - wszystko musi mieć swoją rangę, więc myślę, że to się powinno równoważyć na wadze.
CS: To zakończmy ten wątek i skończmy te dywagacje. Jeżeli nawet nie będzie owej listy, będzie poparcie SDPL dla rządu?
MB:
Opinia moich kolegów jest pozytywna.
CS: A pana?
MB:
Moja też. Myśmy zapowiedzieli wcześniej, że spotykamy się w niedzielę w dużym gronie, to znaczy przyjeżdżają członkowie Socjaldemokracji z kraju, bo nie chcielibyśmy tej decyzji podejmować w grupie tylko członków założycieli - kilkudziesięciu osób. Będzie tam przedstawiony projekt stanowiska i zobaczymy, czy uzyska poparcie. Chodzi o to, żeby się wypowiedzieli ludzie, którzy żyją w Polsce i którzy być może mają nieco inna optykę.
CS: Panie marszałku, trwają pracę nad podatkami na przyszły rok, są różne propozycje, aby zabrać bogatym i dać biednym. A jak myśli Socjaldemokracja, choćby nawet o 50% stawce dla najuboższych?
MB:
Rzeczywiście, tych pomysłów jest sporo. Kilka z nich polega w sumie na tym, żeby potraktować system podatkowy jako system, który ma funkcje socjalne.
CS: "Maszynkę wyborczą"?
MB:
Czyli na przykład jakaś większa kwota wolna dla tych, którzy mają niskie dochody albo wręcz zerowa stawka podatkowa, itd. Otóż, w tej sprawie mamy jednolite i jednoznaczne stanowisko: system podatkowy nie nadaje się do polityki socjalnej. Z faktu, że ktoś zarabia 800 zł czy 1000 zł nie wynika, że jego sytuacja materialna jest zła, ponieważ on może być członkiem rodziny, w której inni zarabiają więcej. W związku z tym przyznawanie mu jakichś przywilejów w tym momencie będzie w jakiejś części marnowaniem pieniędzy. Natomiast, jeżeli chodzi o stawkę wyższą, to bulwersujące są szczególnie wysokie dochody, czy nawet nieprzyzwoicie wysokie dochody niektórych menedżerów i w takich sytuacjach...
CS: Ale bulwersujące dlaczego, Panie marszałku? Zazdrosny jest Pan?
MB:
Proszę pana, dlatego że...
CS: Człowiek zarabia, jego pieniądze...
MB:
Muszą jednak istnieć jakieś proporcje.
CS: No to mamy- 40% podatek.
MB:
No tak, tylko przy 40% podatku okazuje się, że można zarabiać 400 tys. zł miesięcznie. Pan może uważać, że jest taka praca, która jest tyle warta. Otóż, społeczeństwo tak nie uważa, generalnie rzecz biorąc. Oczywiście, społeczeństwo jest bardziej egalitarne i jak pytamy o najwyższą płacę, to wymienia gdzieś 30 tys. zł, więc politycy muszą być tutaj bardzo rozważni. Natomiast są pewnie granice. Jeżeli słyszymy np. że były prezes Orlenu miał dostać, bo nie wiem czy dostał w końcu, 6mln zł odprawy, a następny po 19 dniach pracy 600 tys. zł, no to ludzie mówią: panowie, co wy chcecie z tym zrobić? Jedyne, co można zrobić, to tego typu wysokie dochody opodatkować wyższą stawką. Z drugiej strony, to przecież nie chodzi o to, żeby to były jakieś jednorazowe domiary, tylko żeby to był system. Jeśli jednak to jest system, to robi się pewien problem, ponieważ myśmy wprowadzili - i dobrze - 19% stawkę dla osób prowadzących działalność gospodarczą. To im ułatwia inwestowanie, ale i powoduje takie sytuacje, że można zejść, że tak powiem, z zatrudnienia etatowego, utworzyć firmę i zatrudnić się jako firma. Czyli, jeżeli chodzi o tę wyższą stawkę np. 50% od szczególnie wysokich dochodów, to wymagałoby starannego przeanalizowania, jakie są możliwości obejścia tego przepisu, bo jeżeli one są, to taki pomysł trafi zwyczajnie w próżnię.
CS: A jeżeli się teraz pojawi, w trakcie prac nad przyszłorocznymi podatkami, to jak będziecie do niego podchodzić?
MB:
To w zależności od tych analiz, będziemy ekspertów jednak pytać, jakie oni widzą możliwości. Czy są obecnie lub czy mogą być takie przepisy, które będą blokować tego rodzaju próby omijania. Jeżeli nie będą skutecznie, to lepiej tego nie próbować.
CS: W zeszłym roku, kiedy pojawiła się taka sama propozycja zgłoszona przez posłankę Annę Filek z SLD, wyliczono, że wpływy do budżetu z tego tytułu rocznie to 800 mln zł. Warto o to grać i się kłócić, i mieszać w podatkach?
MB:
Proszę pana, gdyby było to 800 mln zł i te 800 mln zł można by przekazać np. na fundusz stypendialny dla studentów, no to może byłbym "za".
CS: A może lepiej te 800 mln "wyciąć" z administracji państwowej?
MB:
Ja myślę, że z administracji państwowej i tak trzeba "wyciąć".
CS: To może najpierw z tamtej strony zacząć?
MB:
Ale już się zaczyna. Mamy dzisiaj taką sytuację, że - jak wiemy -ze względu na duży deficyt budżetowy program oszczędnościowy jest potrzebny. Tu się nie da zastąpić jednego drugim. Podkreślam jeszcze raz -działanie w systemie podatkowym musi być przemyślane i musi być skutecznie. Jeżeli to ma być tylko "fajerwerk" przedwyborczy, to my się na to nie piszemy. Natomiast jeżeli z tego byłaby konkretna korzyść - podkreślam: nie tak po prostu "wrzucona" do budżetu, żeby się rozeszło, ale właśnie na przykład przeznaczona na fundusz stypendialny studentów, z czym jest dzisiaj problem - to byłby w tym jakiś sens.
CS: To na koniec o jeszcze jednym głosowaniu, czyli o wotum nieufności wobec ministra zdrowia Marka Balickiego- kuluarowe doniesienia tak mówią. Jak jest z poparciem SLD?
MB:
Ja nie wiem, bo ja rzadko się kręcę po kuluarach. Siedzę, że tak powiem, w swoim pokoju i pracuję albo wychodzę na zewnątrz i rozmawiam z zupełnie kimś innym...
CS: No, ale "doły" SLD nie za bardzo widzą ministra zdrowia na tym fotelu.
MB:
Ja nie wiem, co to są "doły" SLD.
CS: No chociażby baron Podkarpacia; poseł Martens
MB:
Jeżeli chodzi o posła Martena, to znam bardzo dobrze Krzysia - bardzo miły człowiek i świetnie gra w brydża. Natomiast jako polityk jest dosyć zabawny, wygłasza różne zaskakujące opinie, dziennikarze go bardzo lubią, bo on zawsze powie coś barwnego. Natomiast, co stwierdzili również jego koledzy, jego cechą charakterystyczną jest to - i to jest rzecz bardzo ciekawa - że jego prognozy nigdy się nie sprawdzają. Czyli przed tym co on mówi trzeba stawiać znak przeciwny i wtedy mniej więcej się trafi. Otóż on wypowiedział jakąś taką bardzo zawiłą opinię, z której wynikało, że Balicki nadal zostanie ministrem i to mnie troszkę zaniepokoiło, ponieważ jego opinie się nie sprawdzają. Ale wydaje mi się, mówiąc już zupełnie serio, że to są takie spekulacje. Owszem, jest parę osób, które nie lubią Balickiego, ponieważ Balicki jest "antyłapiński", to nie ulega wątpliwości. A są osoby, które Łąpińskiego popierały, promowały cały ten system, który on tworzył. Dzisiaj Balicki zmienia także ludzi wokół siebie i to powoduje takie anse, ale generalnie rzecz biorąc...
CS: Balicki przetrwa.
MB:
... przecież ma dobrą opinię, no, bądźmy szczerzy, "każda pliszka swój ogonek chwali", ale my Balickiego wysłaliśmy na tę placówkę na prośbę pana premiera, bo generalnie do rządu się nie pchamy. I powiedzmy sobie szczerze: to jest minister, który w plejadzie ostatnich ministrów zdrowia błyszczy, chociaż nie pyszni się i nie biega od jednego medium do drugiego, tylko po prostu pracuje.
CS: Jak długo, zobaczymy 15 października.
MB:
Tak jest.
CS: Dziękuję bardzo, gościem Radia PiN 102fm był Marek Borowski przewodniczący SDPL.
MB:
Dziękuję bardzo

Źródło: Radio PiN

Powrót do "Wywiady" / Do góry