Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 30.01.05 / Powrót

Zawsze dotrzymuję słowa - "Tygodnik Siedlecki"

- Panie Przewodniczący, do zeszłego roku siłą lewicy była jedność - dziś działają co najmniej trzy partie lewicowe. Dlaczego tak się stało?
- Stało się tak, bo SLD nie sprostał oczekiwaniom wyborców i zadaniom stawianym przed partią rządzącą. W zjednoczonej lewicy, na skutek braku wewnętrznej dyskusji, następowało stopniowe odchodzenie od programu, a co gorsza dopuszczono do plenienia się najróżniejszych układów i sitw. Sojusz był (i jest nadal) partią rozsadzaną aferami. Jedność jest siłą wówczas, gdy jest ciągle utwierdzana wewnętrznym ścieraniem się opinii oraz utrzymywaniem wysokiego poziomu etycznego. Bez tego jedność staje się śmiertelnym zagrożeniem.
- Część komentatorów określała SDPL mianem "łodzi ratunkowej", w którą wsiedli ci, którzy nie chcieli "iść na dno" z pogrążającym się politycznie i moralnie SLD... Mówiło się też o kalkulacjach związanych z wyborami...
- Absurd - przecież decyzję o wyjściu z SLD podjęliśmy prawie dwa lata przed wyborami! Właśnie dlatego zrobiliśmy to tak wcześnie, by ukrócić takie spekulacje! A zrobiliśmy to dostatecznie długo przed wyborami, by mieć czas udowodnić osobom o lewicowych, centrowych, czy wreszcie zdroworozsądkowych przekonaniach, że może działać partia lewicowa wolna od afer, formacja zdolna zaproponować autentycznie lewicowy (nie lewacki!), program naprawy kraju. Owszem, gdybyśmy nie dokonali secesji wówczas, lecz dziś, można byłoby zarzucić nam koniunkturalizm przedwyborczy....
- W SLD nie chciano was słuchać, czy brakowało siły przebicia?
- I jedno, i drugie... Kiedy okazało się, że nasze słowa są przysłowiowym grochem rzucanym o ścianę, kiedy przekonaliśmy się, że nawet jeśli część członków władz Sojuszu przyznawała nam rację w kuluarach, bardziej bliska była im zasada: "jakoś to będzie" - nadszedł czas na dalsze decyzje...
- Czy wystarczy elektoratu dla formacji lewicowych? Poza SLD i SDPL do gry weszły jeszcze Unia Lewicy i "Ordynacka".
- Na pewno ten elektorat się rozbije, ale jestem pewien, że rozsądny wyborca dostrzeże różnice. "Ordynacka" nie jest żadną partia, więc dajmy jej spokój. Co do SLD, to nie dość, że jest nękany kolejnymi aferami, to jeszcze zawarł skandaliczne porozumienie z LPR dotyczące organizacji sejmowej speckomisji do spraw PZU, co dowodzi (nie pierwszy raz), że Sojusz dla doraźnego zysku jest gotów iść na współpracę z każdą formacją, ergo: jest partią nieprzewidywalną politycznie. Powiem więcej, Sojusz jest formacją bez przyszłości, z którą mało kto odważy się wejść w układy - chyba, że Liga, ale to właśnie byłoby ponurym żartem historii. Unia Lewicy jest bytem wirtualnym - to pomysł bez dalszego ciągu. Wobec powyższego SDPL pozostaje jedyną wiarygodną partią na lewicy...
- Nie grzeszy Pan skromnością...
- Ależ ja niczym się nie przechwalam, to jest po prostu zimna analiza! Słyszał pan o jakimś "przekręcie" z członkami SDPL w roli głównej? Prawda, różnie się ocenia nasze działania i rokuje o naszej przyszłości, ale nie atakuje się nas (ani media, ani - co ważniejsze - politycy prawicy) za to, że coś zepsuliśmy, że działamy pokrętnie, że co innego mówimy, a co innego czynimy! Wiarygodność w polityce długo się buduje, a stracić ją można w jednej chwili. Budujemy to zaufanie wznosząc solidne struktury terenowe, a za kilkanaście dni przedstawimy propozycje programowe; będzie to wizja państwa, odpowiadającego oczekiwaniom Polaków...
- "Politykom nie można ufać, bo przestali traktować swoją działalność jako służbę, a partie obiecują dokładnie to, co ludzie chcą usłyszeć" - to Pańskie słowa. A czy Panu można ufać? Jak Pan przekona Czytelników, że SDPL nie działa według tego skrytykowanego przez Pana schematu?
- Ależ czynimy to codziennie! Przecież natychmiast, bez wahań reagujemy na zjawiska negatywne (bo zdarzają się takie). Robimy co możliwe, aby dowieść, jak wysoko umieściliśmy poprzeczkę etyczną. W głosowaniach zachowujemy się przewidywalnie i przywoicie. Zgłaszane przez nas projekty ustaw skupiają się na takiej naprawie państwa, która wyeliminuje możliwość wyciągania dodatkowych, niegodziwych korzyści z uprawiania polityki. Poprzez zmiany w prawie chcemy chronić i pomagać tym, którzy ochrony i pomocy potrzebują, jak choćby ludzi, którym pracodawcy zalegają z wypłatą pensji, a ostatnio dzięki naszej inicjatywie i uporowi wprowadzono przepisy chroniące lokatorów przed samowolą czynszową właścicieli. Nie zamierzamy, bez względu na konsekwencje, wchodzić w żadne konszachty z różnej maści demagogami i ze skrajną prawicą. Przekonać do siebie można tylko działaniem i uczciwością w postępowaniu w życiu publicznym i prywatnym.
- Ponoć eksperyment podziału lewicy nie udał się i lada chwila (wybory tuż, tuż) dojdzie do odbudowy jedności pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego...
- Są takie pomysły, ale nie po to wyszliśmy z SLD, by doń wracać. Sojuszu nie da się naprawić. Chyba, że stanie się cud zmian radykalnych - choć czas na cud już minął, bo wiemy jak skończył się kongres SLD. I nie chodzi tu o kosmetyczne zmiany na górze, tu trzeba głęboko "przeorać" struktury terenowe, by rozwalić lokalne sitwy, układy i kolesiostwo generujące skandale. Co najbardziej zniechęca do układów z SLD, to brak jasności, kto jest w porządku, a czyją twarz za kilka dni zobaczymy na okładkach gazet z czarnym paskiem na oczach. Nie, na takie ryzyko nie pójdziemy... I dlatego zastanawiam się, co w Sojuszu robią jeszcze Jerzy Hausner i Włodzimierz Cimoszewicz – są tam chyba tylko z powodu jakiejś bezwładności, bo naprawić Sojuszu na pewno im się nie uda (zresztą kilka dni temu Hausner dał temu wyraz w Krakowie). Z tego względu chcę powiedzieć, iż powstanie SDPL nie było aktem zdrady, czy zadanym lewicy ciosem w plecy - SDPL jest szansą odrodzenia lewicy. Odnotowujemy, że coraz więcej uczciwych działaczy lewicy zaczyna to rozumieć i zasila nasze szeregi.
- Zdaniem prof. Jacka Wodza fakt, że nie potwierdza Pan zamiaru kandydowania w wyborach prezydenckich jest zachowaniem obliczonym na podniesienie swej wartości na politycznym rynku...
- Taka decyzja nie jest kwestią tylko mojej woli! Nie wykluczam ubiegania się o prezydenturę a sondaże pokazują, że nie jestem kandydatem, który będzie stawał w szranki tylko po to, aby być jednym z wielu. Jednak taka decyzja wymaga konsultacji wewnętrz partii. I to tyle na ten temat...
- Prawica jest pewna przejęcia władzy, ale czy, Pańskim zdaniem, jest zdolna do rozwiązania polskich problemów?
- Sondaże pokazują, że PO i PiS mają sporą przewagę i będą zdolne do utworzenia rządu, ale może się zdarzyć, że będzie "ten trzeci", a wtedy sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej. Pomysły na Polskę PO i PiS różnią się na tyle, że trudno będzie wypracować wariant pośredni, ale mogę to sobie wyobrazić. Brakuje mi jednak wyobraźni, jak w program ewentualnego rządu koalicyjnego uda się "wmontować" program LPR. Nie życzyłbym Polsce takiej koalicji. Zaskakująco szybkie zbliżenie pomiędzy Platformą i Ligą zapowiada skupienie się na rozliczaniu przeszłości a nie pokonywaniu wyzwań przyszłości - na rozwiązywaniu zadawnionych i nowych problemów. Nie mówię, że nie trzeba zająć się "teczkami", ale nie wolno czynić z nich kwestii dominującą w naszym życiu publicznym. "Teczki" już się stały narzędziem brutalnej walki pomiędzy ugrupowaniami prawicy. Na dziś nie widzę wspólnej i spójnej gospodarczo-społecznej prawicowej koncepcji rozwoju Polski, jakiej oczekują nasi obywatele...
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał

Krzysztof Mazur

Źródło: "Tygodnik Siedlecki"

Powrót do "Wywiady" / Do góry