Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 02.08.05 / Powrót

Żadnych gruszek na wierzbie - "Gazeta Pomorska"

- Jak patrzy pan na to, co dzieje się w SLD, na starszych działaczy, których nie wpuszczono na listy, to gdzieś tam wewnątrz czuje pan odrobinę satysfakcji?
- Powstanie SDPL było wyrzutem sumienia dla SLD. W końcu doprowadziło to do tego, że zaczął się tam jakiś ruch. My, którzy byliśmy w SLD, poznaliśmy działające tam mechanizmy i nie udało się przekonać większości kolegów do tego, by zajęli się rozbrajaniem min. Stwierdzamy, że one nadal istnieją. W dalszym ciągu w terenie dominuje kolesiostwo, a stare układy są żywe. Jeśli za zmianami na górze pójdą zmiany na dole, to będziemy mieli z tego satysfakcję, ale czy pójdą - nie wiem. My już na to nie mamy żadnego wpływu.
- Proszę wyjaśnić, czy SDPL i SLD miały stworzyć wspólne listy do Sejmu?
- Od 10 miesięcy jesteśmy o to indagowani przez SLD. Za każdym razem ma to charakter: chodźmy razem, bo razem jest lepiej. Odpowiadamy zawsze, że nie po to wyszliśmy z SLD, żeby teraz, bezrefleksyjnie wrócić tylko dlatego, żeby być razem. Nasi wyborcy zareagowaliby na to: państwu już dziękujemy. To byłaby wręcz zdrada, wiarołomstwo. Dlatego, za każdym razem, mówiliśmy, jakie są warunki tego porozumienia. Fundament musi być ten sam: analiza przyczyn, które doprowadziły do tej sytuacji, wyeliminowanie tych przyczyn i odsunięcie ludzi, którzy to spowodowali. I to nie tylko na górze, ale także w terenie. Ostatnie rozmowy były kolejną próba zainicjowaną przez Włodzimierza Cimoszewicza, także w obecności Olejniczaka, gdzie padło sakramentalne - czy jest możliwość porozumienia? W odpowiedzi zapytałem: czy możliwe są wymienione przeze mnie warunki? W zasadzie nie ma już na to czasu, ale... Zapytałem: czy możecie podjąć uchwały, stanowiska dotyczące afer: Rywina, starachowickiej, nepotyzmu i kolesiostwa w Kaliszu, afery w Wałbrzychu, Gorzowie... Czy jesteście w stanie powiedzieć, że to są sprawy, które położyły się cieniem, że zostaną zbadane i wyciągnięte zostaną z tego konsekwencje? To minimum. Odpowiedź Wojciecha Olejniczaka była taka, że nie za bardzo, bo to za dużo spraw naraz. Przeprowadzenie tego przy załatwianiu spraw personalnych nie wydaje mu się możliwe. Jeśli nie, to dziękujemy bardzo. To znaczy, że Olejniczak jest za słaby.
- Dlaczego członkowie SLD po ostatnim waszym spotkaniu mówili, że wspólne listy rozbiły się o 21 nazwisk kandydatów?
- Dyskusja trwała kilka godzin, mówiliśmy o przeszłości, o tym, kto jest dobry i uczciwy, a kto nie. To była rozmowa ludzi, którzy nie są do siebie wrogo nastawieni, przynajmniej ja tak traktuję Cimoszewicza i Olejniczaka. Rozmowa nie doprowadziła do rezultatu. Oczekiwania i warunki SDPL nie mogły być spełnione.
- Jaki z tego wniosek?
- Zmiany w SLD nastąpiły za późno. Natomiast wyciąganie z tych rozmów jakichś szczególików, ćwierćprawd, półprawd i nieprawd i ubieranie ich w jakiś sos i prowokowanie do wchodzenia w ten magiel, bardzo przepraszam, ale to nie ja. Dla mnie była to poważna rozmowa poważnych polityków. Natomiast widzę, że mamy do czynienia z troszkę niepoważnym partnerem. Może właściwszym słowem byłoby: nielojalnym. Jeśli zaczynamy rozmowy wieczorem i umawiamy się na następny dzień, żeby je kontynuować, a otwieram gazetę i widzę informacje anonimowych baronów i prominentnych członków SLD na temat przebiegu rozmów i rzekomych uzgodnień, to jasne, że mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją. Po prostu prowokacja. Członkowie SDPL przeczytali to w gazecie, przetarli oczy: jakże to? Uzgodnienia? Ustalenia? Jednoosobowo? A tak nie było. W ciągu dwóch godzin odebrałem chyba z 50 telefonów od rozgoryczonych ludzi. Nie na tym polega poważne traktowanie partnera. Następnie odbyła się próba "opluskwiania". "Nieeee, tu nie chodzi o to, że my nie chcemy rozliczyć afer, chodzi o jakieś nazwiska". Otóż nie, chodzi właśnie o to, czy Sojusz jest zdolny do spojrzenia w swoją przeszłość i krytycznie ją ocenić? Jak do tej pory - nie jest. Od naszego wyjścia ani jedna Rada Krajowa SLD nie zajęła się aferami, za które cierpiała lewica. Łącznie z radą, której przewodniczył Olejniczak.
- "Mogę ustąpić na rzecz innego kandydata lewicy, jeśli będzie on miał wyraźnie większe szanse na skuteczną rywalizację z kandydatem prawicy" - to pańska wypowiedź z wcześniejszego wywiadu.
- To wypowiedź z marca lub początku kwietnia. Wtedy nie startowałem jeszcze ani ja, ani Cimoszewicz. Toczyły się rozmowy, czy startować ma jeden czy dwóch kandydatów. Teraz jest dwóch i ja zamierzam kandydować. Dopóki czuję poparcie, a ono nie musi wynosić mnie zaraz na prezydenturę, to nie zamierzam z tego rezygnować. Jeśli wzrosną sondaże, to będę się z tego cieszył. Jak zmaleją, to trzeba będzie z tego wyciągnąć wnioski. Póki co, w ostatnim okresie wzrosły. Nie traktuję tego jak okazji do otwarcia szampana, ale odnotowuję z zadowoleniem. Celem zasadniczym jest to, żeby Polska miała prezydenta realizującego program jak najbliższy mojemu. Podobnie z rządem. I moje działania muszą być zawsze temu podporządkowane. Dziś uważam, że mój program, doświadczenia, życiorys polityczny, koncepcja prezydentury są dla Polski przydatne. Czy przekonam do tego wyborców, to inny temat, ale będę przekonywał.
- Nie ma w panu rozgoryczenia, że to wy zdobyliście się na odwagę wyjścia z SLD, a teraz pojawia się Włodzimierz Cimoszewicz, który tego nie zrobił, a ma najwyższe poparcie w sondażach?
- W jednym zgadzam się z Leszkiem Millerem: polityka nie jest zajęciem dla sentymentalnych panienek i poetów. Polityka przynosi dużo rozgoryczeń, proszę mi wierzyć
- Z miesiąca na miesiąc rosną wskaźniki niezadowolenia społecznego sytuacją w kraju. Czy pana program potrafiłby to zmienić?
- Zdecydowanie tak. Stawiamy na cztery obszary: jak zbudować uczciwe państwo? Jak uruchomić sprężyny gospodarki, by malało bezrobocie i przybywało nowych miejsc pracy. Ograniczenie wyzysku pracowników i łamania ich praw oraz edukacja - długofalowy rozwój Polski i umacnianie jej pozycji w Europie. Nie proponujemy ani gruszek na wierzbie, ani cudownych rozwiązań, tylko to, co wynika z badań i doświadczeń.
- Jak zbudować uczciwe państwo?
- Żadnej IV Rzeczpospolitej, wielkich zmian konstytucji. Potrzebna jest naprawa, a nie budowa od nowa na gruzach.
- Senat zostaje?
- Można by go znieść, ale wiem, że zostaje, więc po co się na ten temat unosić? Bez zgody senatorów tego się nie zrobi. Można do tego podejść w następnej kadencji jeszcze raz. W miarę wcześnie. Jesteśmy gotowi poprzeć takie próby, ale to nie jest zasadnicza sprawa. Podobnie z pomysłami likwidowania: Rady Polityki Pieniężnej, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Rzecznika Praw Obywatelskich, niezależności sądów, przyznawania dodatkowych uprawnień prezydentowi, żeby mógł rządzić dekretami. Nie, to jest robienie wody z mózgu. Nikt tego nie wprowadzi, bo wymaga to zmian konstytucji, a do tego nie będzie większości i co wtedy zrobi partia, która jedynie to ma w swoim programie?
- Nie wiem.
- No właśnie, ja też nie wiem, a powinniśmy wiedzieć jako wyborcy. Nie tędy droga. Trzeba pokazać chore miejsca, obnażyć mechanizmy i naprawić III Rzeczpospolitą. Dam przykład, jeśli w administracji publicznej mamy do czynienia z korupcją, nepotyzmem, kolesiostwem, to nie trzeba zmieniać konstytucji, tylko wprowadzić ustawę z otwartymi konkursami na wszystkie stanowiska. I w Internecie muszą być opublikowane listy, kto się zgłosił, kogo wybrano i dlaczego.
- Przecież pan wie, jak rząd SLD to obchodził. Przez wiecznych pełniących obowiązki dyrektorów.
- Ona zobowiąże do zorganizowania konkursu po sześciu miesiącach działalności p.o. Zgłosiliśmy taką ustawę, została przyjęta i niedługo wejdzie w życie. To będzie rewolucja. W Internecie sprawdzi pan, kto startował w konkursach organizowanych w Bydgoszczy, Toruniu czy Włocławku, kogo zatrudniają i na jakich zasadach. Będzie miał pan dużo do pisania, bo decydenci nie będą mogli sobie pozwolić, żeby być pod obstrzałem mediów. Kumoterskie zatrudnianie będzie obniżało partyjne notowania, a na to ugrupowania nie będą mogły sobie pozwolić pomne wcześniejszego losu SLD i AWS.
- Co z bezrobociem i przedsiębiorczością?
- Po pierwsze, wprowadźmy fundusz poręczeniowy. Dziś ktoś ma pomysł, idzie do banku po kredyt, a jako zabezpieczenie ma tylko mieszkanie, samochód i żonę. Nie dostaje kredytu albo na taki procent, że dziękuję bardzo. Fundusz poręczeniowy utworzony byłby z pięciu procent wpływów z prywatyzacji, to jest kilkaset milionów rocznie. Rozwiązanie znane z dziesiątków krajów, a u nas nie może się przebić. Praktyka pokazuje, że dziesięć procent przedsiębiorców bankrutuje i nie spłaca tego kredytu, i fundusz musi to zrobić za nich, ale to pięć razy się opłaci. Po drugie, nie ma sensu obniżać podatku dochodowego, bo to nie stworzy żadnego miejsca pracy. Trzeba obniżać koszty pracy. Gdyby przedsiębiorca przez rok czy dwa lata zwolniony był z opłacania składki za pracownika, to maleje dla niego koszt pracy. Jeśli ktoś chce samodzielnie zacząć działalność gospodarczą, to musi dziś płacić miesiąc w miesiąc ok. 700 złotych miesięcznie składki ZUS-owskiej, a on jeszcze niczego nie rozkręcił. To rezygnuje lub idzie do szarej strefy. A my mówimy: zredukujmy to do 90 zł miesięcznie przez rok czy dwa. Oczywiście jeśli wcześniej nie prowadził działalności. Po trzecie, trzeba ochronić polski rynek przed nieuczciwą konkurencją. Nie zwalczam wielkich sieci, bo sam wywodzę się z Domów Towarowych Centrum, ale trzymam się zasad. Jeśli wielkie sieci wykorzystują pracowników, nie płacą im za nadgodziny, urlopy, to - oprócz tego, że łamią prawo - obniżają sobie koszty. A gdyby płaciły, to podwyższyłyby je i nie mogły stosować dumpingowych cen. Trzeba to zwalczać z całą surowością. Jest z nami Bożena Łopacka, właśnie z tego względu! A jak te wielkie sieci traktują dostawców? Dramatycznie źle, a to jest sprzeczne z ustawa antymonopolową.
- Od czego zależy sukces Polski za 10-15 lat?
- Czy od rozwijania produkcji samochodów? Komputerów? Wydobycia węgla? Nie, nie wiemy, jak będzie wyglądał rynek za 15 lat! Na pewno musimy inwestować w nowe technologie, bez nich będziemy pariasem. I do tych nowych technologii potrzeba nam odpowiednio wyedukowanego społeczeństwa. Dlatego głównym punktem programu SDPL jest edukacja. Mądra, lepsza szkoła, niewielkie liczebnie klasy, myślenie zamiast zakuwania, powszechne zastosowanie komputerów, fundusz stypendialny zabezpieczający wszystkie uzasadnione potrzeby, powszechny angielski od czwartej klasy to jest polska racja stanu. I jeszcze Akademia Telewizyjna i Internetowa. Ludzie "trzeciego wieku" też chcą się uczyć, inaczej stracą kontakt z wnukami!


Rozmawiał Roman Laudański
29 Lipca 2005

Źródło: "Gazeta Pomorska"

Powrót do "Wywiady" / Do góry