Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 02.08.05 / Powrót

Nie ukrywam swoich poglądów - Radio TOK FM

Mikołaj Lizut: Panie marszałku, przyjechał pan rowerem?

Marek Borowski: Nie, dzisiaj nie. Za chwilę wyjeżdżam do Oświęcimia, właściwie do Birkenau, do Brzezinki, żeby wziąć udział w uroczystościach związanych z likwidacją obozu romskiego.

Mikołaj Lizut: No właśnie coś z tym rowerem panu nie szło ostatnio, co to się działo?

Marek Borowski: Najpierw nie poszło, a potem już było dobrze.

Mikołaj Lizut: Brak wprawy?

Marek Borowski: Nie, Zieloni oferowali mi rower, to wszystko było na sali, był bardzo wąski przejazd między krzesłami i zawadziłem o sąsiednie krzesło. Cała Polska obejrzała to, więc wziąłem na ambit i zaprosiłem Ryszarda Szurkowskiego, który jest naszym i także Zielonych kandydatem numer jeden na liście we Wrocławiu, aby przejechać taką małą trasę w Warszawie. Zakończenie tej trasy było trochę polityczne, taki apel, który niestety nie został zaprezentowany szerzej w mediach. Apel ten nosi nazwę "Karta rowerowa", ale specyficzna karta rowerowa, karta polityczna. Zapisaliśmy tam pięć zasad, które propagują Zieloni, a które Socjaldemokracja chętnie przejmuje w ramach naszej koalicji, mianowicie: rower nie truje, my też, jak mówimy to z sensem; rower nie hałasuje, my też, nie bierzemy udziału w politycznych pyskówkach; rower to aktywność, my promujemy aktywność polityczną, obywatelską i sportową; rower jest dostępny dla każdego, my walczymy o Polskę równych szans i rower nie tankuje, a my działamy na rzecz oszczędzania energii. Takich pięć haseł, jak widać z jazdy rowerem można wiele ciekawych rzeczy dla polityki wyciągnąć.

Mikołaj Lizut: Muszę przyznać, że jak na polityka to dziwne rzeczy pan poleca w tej kampanii: lody z kawą, rower. O co chodzi panie marszałku?

Marek Borowski: Jak pan zauważył przed chwilą, przeczytałem kilka tez, które są całkiem poważne, mianowicie one mówią o tym jaki sposób uprawiania polityki jest preferowany przez Socjaldemokrację i przez Zielonych. To jest element programu, natomiast po to, żeby to wypromować, żeby przebić się z tym do opinii publicznej szuka się różnych środków, różnych metod, no przecież niespecjalnie dziwacznych, bo jeżdżenie na rowerze nie jest jakimś dziwactwem.

Mikołaj Lizut: No właśnie, ale media i konkurencja polityczna zarzucają panu, że łamie pan ordynację wyborczą publikując swoje reklamówki wyborcze, zresztą ten zarzut, żeby być uczciwym pada też pod adresem Donalda Tuska. Co pan na to?

Marek Borowski: Nie, sprostuję. Po pierwsze nie media zarzucają, tylko ukazała się taka notka w "Życiu Warszawy", po drugie nie konkurencja polityczna, konkurencja polityczna w tej sprawie się w ogóle nie wypowiada.

Mikołaj Lizut: Wypowiadała się, to znaczy widziałem w "Faktach" zdaje się, ale zostawmy to.

Marek Borowski: Nie, konkurencja się w ogóle w tej sprawie nie wypowiada. Na koniec muszę powiedzieć, że już czas skończyć z tą schizofrenią, dlatego, że są dwie kampanie, jest kampania prezydencka i jest kampania parlamentarna. Jeżeli lider partii startuje w wyborach prezydenckich, a ja nie jestem jedynym liderem partii, który startuje w wyborach prezydenckich, no to przecież nie można doprowadzić do tego, że ten lider się w ogóle nie może pojawiać w mediach, ponieważ za każdym razem zostanie oskarżony o prowadzenie kampanii prezydenckiej. Akurat ten spot telewizyjny, który jest prezentowany przez nas, nie ma kompletnie nic wspólnego z kampanią prezydencką, ponieważ tam wyraźnie widać, że chodzi o Socjaldemokrację Polską. Hasło końcowe brzmi: "Nowa lewica - Socjaldemokracja Polska dla lepszej przyszłości."

Mikołaj Lizut: Ile kosztuje taka kampania? Ile kosztuje taka reklamówka?

Marek Borowski: Tyle kosztuje, ile sobie zażyczą telewizje.

Mikołaj Lizut: A ile od pana wzięli?

Marek Borowski: No, wzięli dużo. Jak na nasze możliwości finansowe to jest spory wysiłek Korzystamy z kredytu bankowego i od każdej partii zależy jak te pieniądze rozdziela.

Mikołaj Lizut: No właśnie, banki udzielają kredyty takim partiom jak SDPL, które nie przodują w sondażach?

Marek Borowski: To nie szkodzi, że nie przodują, ale widać banki mają dobrą ocenę i są przekonane, że Socjaldemokracja osiągnie niezły wynik wyborczy.

Mikołaj Lizut: Panie marszałku, jak się dowiedziałem wczoraj, jest trzech kandydatów lewicy do fotela prezydenckiego, jaka jest między wami różnica? Jak by pan mógł to punktowo wyliczyć.

Marek Borowski: Już się domyślam trzeciego.

Mikołaj Lizut: No właśnie.

Marek Borowski: Nie, ja nie będę oceniał tych różnic. Wymienianie różnic, zastanawianie się nad tym czym kandydaci się różnią, a w czym są podobni, należy do dziennikarzy, między nimi do pana.

Mikołaj Lizut: No, ale to jest ważna informacja dla wyborców.

Marek Borowski: Nie, ja mogę powiedzieć o swoim programie, ja mogę powiedzieć o tym, czego ja chcę dla Polski, jaka jest moja wizja prezydentury. Mianowicie, jest oparta na trzech głównych filarach, po pierwsze: naprawa państwa, po drugie praca i przedsiębiorczość, i po trzecie edukacja. To są trzy kwestie, które oczywiście są jeszcze rozwinięte w moim programie i które zawierają bardzo konkretne propozycje, do nich są także dopasowane odpowiednie działania prezydenckie, bo oczywiście prezydent ma określone możliwości i nie jest w stanie wszystkiego zrobić sam, ale może wiele zrobić współdziałając z określonymi partiami w parlamencie, w tym z własną partią.

Mikołaj Lizut: No właśnie, prezydent ma w Polsce raczej taką władzę negatywną, trudno się prowadzi taką kampanię, bo trudno opowiadać ludziom, jakie ustawy będę wetował.

Marek Borowski: Ja uważam, że prezydent powinien jasno i wyraźnie mówić, jakie ma poglądy. U nas są tacy kandydaci, którzy albo zgadzają się z każdym w każdej sprawie na wszelki wypadek, albo skrzętnie ukrywają swoje poglądy.

Mikołaj Lizut: No właśnie, to w czym się pan nie zgadza z Włodzimierzem Cimoszewiczem?

Marek Borowski: Nie, na to pytanie panu nie odpowiem. To jest pytanie do wyborców i oni powinni to ocenić. Ja się wypowiadam publicznie, jakie są moje poglądy. Wyborca, który się tym interesuje, również zainteresuje się tym, jakie ma poglądy Włodzimierz Cimoszewicz w konkretnych sprawach. Dlaczego te poglądy mają znaczenie? Otóż poza tym, że w ogóle dobrze wiedzieć, jakie prezydent ma poglądy, to prezydent przecież podpisuje ustawy, albo ich nie podpisuje. Kieruje je do trybunału, czyli ma pewien pogląd na to, co jest zgodne z konstytucją, a co jest niezgodne z konstytucją. Poza tym prezydent ma inicjatywę legislacyjną, a więc można się spodziewać, że przynajmniej od czasu do czasu z pewnymi inicjatywami wystąpi. Wreszcie prezydent ma prawo do orędzia, do wystąpienia telewizyjnego w dowolnym czasie, prezydent wypowiada się publicznie i jego wypowiedzi są zawsze odnotowane. Wypowiedzi innego polityka mogą być pominięte, wypowiedzi prezydenta z reguły pomijane nie są. Chciałem zwrócić uwagę na wartość słowa prezydenckiego, która była do tej pory u nas trochę niedoceniana. Prezydent nie musi działać koniecznie przy pomocy jakiegoś instrumentu legislacyjnego. Jeśli został wybrany, a został, bo taka jest natura tego procesu wyborczego, większością głosów wszystkich obywateli, którzy zechcieli wziąć udział w wyborach, to ma duży tytuł moralny do tego, żeby wypowiadać się w różnych sprawach.

Mikołaj Lizut: Panie marszałku, mówi pan dużo o poglądach. Przepraszam, że pana tak męczę, ale taki pana los. Dlaczego właściwie miałbym głosować na pana a nie na Włodzimierza Cimoszewicza, skoro nie potrafi pan powiedzieć, jaka jest między wami różnica, a Włodzimierz Cimoszewicz ma większe poparcie i mówi, że jest z lewicy.

Marek Borowski: Proszę pana, ja chcę od razu powiedzieć: ja nie wierzę panu, że pan nie umie wybrać, tego proszę mi nie opowiadać. Ja myślę, że obywatel, który interesuje się polityką też potrafi wybrać.

Mikołaj Lizut: Potrafię wybrać, ale jeszcze się nie zdecydowałem.

Marek Borowski: No, dobrze, dobrze, już ja widzę, jak pan się waha. Proszę bardzo, ja nie będę określał różnic, powiem, jak ja tę prezydenturę widzę. Otóż widzę ją przede wszystkim jako prezydenturę skierowaną bardziej niż do tej pory w kierunku spraw wewnętrznych, w kierunku takich spraw jak rozwój, jak praca, jak zmniejszanie napięcia społecznego, które w Polsce ma miejsce. To jest jedna sprawa. Druga sprawa związana jest z poszanowaniem praw obywatelskich, które w Polsce generalnie są przestrzegane, nie można powiedzieć, żeby Polska miała tu jakieś wielkie zaległości. No, niestety widzimy od jakiegoś czasu różnego rodzaju ograniczenia, ograniczenia dość dowolnie narzucane przez różnych włodarzy.

Mikołaj Lizut: Na przykład?

Marek Borowski: No, na przykład kwestia swobody twórczej. Mamy sytuacje, kiedy twórcy nierzadko albo rezygnują z niektórych działań, ponieważ mogą się narazić na różnego rodzaju przykrości, albo im się zakazuje wystaw na przykład. Mamy sytuacje takie, jak słynna Parada Równości , gdzie decyzja prezydenta Warszawy była negatywna, tylko dlatego, że prezydent Warszawy ma inny pogląd w tej sprawie.

Mikołaj Lizut: Nie poszedł pan na Paradę Równości.

Marek Borowski: No, proszę pana, nie mogłem iść, ponieważ w tym czasie byłem przesłuchiwany przez komisję śledczą, więc nie byłem, ale przedstawiciele Socjaldemokracji byli obecni. I powiem tak: właściwie wielu z nich poszło na tę paradę nie dlatego, żeby mieli jakieś wysublimowane uczucia do osoby o odmiennej orientacji seksualnej, tylko dlatego, że uznali, iż to jest zamach na wolności obywatelskie.

Mikołaj Lizut: Panie marszałku, czy Tomasz Nałęcz w dalszym ciągu pana popiera, jak to jest?

Marek Borowski: Wie pan, o to proszę spytać Tomasza Nałęcza.

Mikołaj Lizut: Nie gadacie o tym?

Marek Borowski: Nie, to byłaby taka wiwisekcja zupełnie niepotrzebna, mamy zupełnie inne sprawy na głowie, trwa kampania wyborcza, więc akurat nie o tym rozmawiamy.


Mikołaj Lizut: No, każdy głos jest ważny, właśnie o tym rozmawiamy, panie marszałku.

Marek Borowski: No cóż proszę pana, proszę rozmawiać z Tomaszem Nałęczem. To naprawdę nie do mnie pytanie.

Mikołaj Lizut: A kto pana zdaniem ponosi winę, że lewica nie wystawiła kandydata.

Marek Borowski: Wina, można powiedzieć, czy przyczyna, leży w tym, że lewica nie potrafiła się na czas zreformować, zmienić i oczyścić. A kto ponosi za to winę? Trzeba szukać wśród tych, którzy krzepko dzierżyli tam władzę i przez długi czas starali się nie dopuścić do tego, żeby te zmiany nastąpiły. Najpierw, była taka próba podjęta półtora roku temu, wtedy, kiedy...a może jeszcze wcześniej, zaczęło się od kongresu Sojuszu Lewicy Demokratycznej w 2003 roku, od mojego wystąpienia i moich propozycji zmian statutowych, które zostały odrzucone. Potem deklaracja "Dość złudzeń" na początku 2004 roku, która też nie została przyjęta w takiej formie, która by gwarantowała wewnętrzne oczyszczenie, powstanie Socjaldemokracji i gdyby jeszcze wtedy po stronie SLD nastąpiło otrzeźwienie, to być może doszłoby do tego, że nastąpiłoby porozumienie i byłby jeden kandydat. No, ale tak się nie stało, przez ponad rok w SLD było coś właściwie w rodzaju hibernacji.

Mikołaj Lizut: Jak pan ocenia te zmiany, które zaszły w SLD za rządów pana Olejniczaka?

Marek Borowski: No, na razie zmiany są takie, że na czele stoją inni przywódcy. Zmiany - być może, bo ja specjalnie się tym nie zajmuję - zaczynają wkraczać trochę w głąb, bo to jest ważne. Przecież problem lewicy polskiej nie polegał na tym, że było pięciu, sześciu czy dziesięciu liderów plus jeszcze szesnastu baronów niedobrych a reszta całkiem w porządku, tylko problem polegał na tym, że coś w rodzaju raka zaczęło toczyć struktury od dołu do góry. Jak to z rakiem: są komórki zdrowe i są komórki chore. Więc ja mogę powiedzieć tylko tyle, że Wojciechowi Olejniczakowi życzę jak najlepiej. On - jak sądzę - wie, co ma robić, ale jeszcze wiele roboty przed nim.

Mikołaj Lizut: To znaczy, że w SLD zostały jeszcze komórki rakowe?

Marek Borowski: Proszę pana, partia, która liczyła 150 tysięcy ludzi i która przesiąkła pewnym stylem działania nie da się zmienić w ciągu miesiąca albo dwóch po wyborze innego lidera. Nawet, jeśli ten lider będzie podejmował zupełnie heroiczne wysiłki, to naprawdę wymaga czasu i też nie wiadomo, czy się powiedzie, to jeszcze zobaczymy.

Mikołaj Lizut: No właśnie, dawni liderzy SLD są bardzo rozżaleni na Wojciecha Olejniczaka, który zaproponował im start do Senatu. Mam na myśli Leszka Millera, Józefa Oleksego. Czy uważa pan, że ten ich żal jest słuszny, niesłuszny?

Marek Borowski: Powiedzieć panu coś szczerze?

Mikołaj Lizut: No, tylko szczerze.

Marek Borowski: Dobrze. Nic mnie to nie obchodzi.

Mikołaj Lizut: No, trochę jednak powinno pana obchodzić, w końcu to pana dawne ugrupowanie.

Marek Borowski: Ale proszę pana, to już mnie naprawdę nie interesuje. Ja jestem w innym ugrupowaniu, jestem przewodniczącym Socjaldemokracji Polskiej, która po prawie półtora roku działalności ma już swój elektorat, ma swój program, realizuje ten program, ma bardzo dobrych kandydatów na posłów. Przyszło do nas wiele osób, które dotąd z polityką nie miało nic wspólnego a zdecydowały się właśnie w Socjaldemokracji tę politykę uprawiać. To jest sukces, drobny, mały, ale to jest coś, czym warto się zająć, co warto pielęgnować, a nie wracać stale do problemów przeszłości czy do problemów, które w tej chwili mają byli liderzy SLD. Niech pan wybaczy, ale...

Mikołaj Lizut: Czyli ponowny mariaż jest już niemożliwy...

Marek Borowski: To naprawdę mnie już nie wciąga, albo - jak pan woli - nie kręci i nie rajcuje.

Mikołaj Lizut: Czyli ponowny mariaż, jak rozumiem, jest już niemożliwy...

Marek Borowski: Nie, oczywiście nie jest możliwy. Co będzie w przyszłości - nie wiem. Przyszłość jest tu niewiadomą, ale różnice są wyraźne, nawet programowe, wie pan. Ja zadam panu takie testowe pytanie

Mikołaj Lizut: Już niestety nie mamy czasu

Marek Borowski: Ale króciutkie. Jak panu się wydaje, w programie SLD ile razy użyte jest takie słowo, którekolwiek z nich, jak: korupcja, nepotyzm, kolesiostwo, upartyjnianie, zawłaszczanie państwa

Mikołaj Lizut: Nie pamiętam tego sloganu, tam była: normalność, przywróćmy normalność.

Marek Borowski: Ale niech pan powie, któreś z tych pięciu: ile razy jest użyte?

Mikołaj Lizut: Ani razu

Marek Borowski: Ani razu, bardzo dobrze. Jeżeli nie jest ani razu użyte, to oznacza, że zdaniem tych, którzy to pisali, tego problemu w Polsce nie ma. A naszym zdaniem jest.

Rozmawiał: Mikołaj Lizut

Źródło: Radio TOK FM

Powrót do "Wywiady" / Do góry