Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 17.11.06 / Powrót

Mogę nic nie zrobić - "Trybuna"

Rozmawia Jarosław Karpiński

Spotkał się Pan wczoraj z szefem Platformy Donaldem Tuskiem. Co wynika z tego spotkania dla wyborców centrolewicy przed drugą turą wyborów prezydenckich w Warszawie?
– Nie komentuję tego.
Jest Pan blisko podjęcia decyzji, czy poprzeć Hannę Gronkiewicz-Waltz?
– Oczywiście, że blisko, bo wybory są niedługo.
A kiedy ta decyzja może zapaść?
– Myślę, że w przyszłym tygodniu. Żadnej daty nie będę jednak ustalał.
Wojciech Olejniczak mówił w środę, że wszystko będzie jasne do końca tego tygodnia.
– Mieliśmy taki zamiar, to prawda, ale trwają jeszcze rozmowy w Radzie Warszawy, uzgodnienia, ustalenia. Krótko mówiąc – dajemy sobie jeszcze trochę czasu.
W ostatnich dniach pod Pana adresem padło wiele komplementów zarówno ze strony Kazimierza Marcinkiewicza, jak i Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z drugiej strony w wypowiedziach liderów Platformy dało się usłyszeć nutę arogancji w stosunku do centrolewicy. Nie niepokoi to Pana?
– Uwagi były różne. I pozytywne, i takie budzące wątpliwości co do intencji. To prawda, że sytuacja nie jest jednoznaczna.
Ale podtrzymuje Pan swoje słowa, że decyzja co do drugiej tury zależy od porozumienia PO z centrolewicą w skali kraju w sprawie odsunięcia od władzy PiS-u?
– Sytuacja się bardziej skomplikowała, dlatego że – jak wiadomo – w Warszawie PO nie ma większości.
Platforma twierdzi, że nie zamierza wchodzić w żadną koalicję w Radzie Warszawy.
– Słyszałem.
Przyjęło się sądzić, że Pana decyzja w sprawie drugiej tury może być tylko jedna i że jeśli Pan kogoś poprze, to Hannę Gronkiewicz-Waltz. Czy to rzeczywiście jest takie oczywiste?
– Wypowiadałem się wielokrotnie w kampanii, że jestem zdecydowanym przeciwnikiem rządów PiS-u i to podtrzymuję. Na pewno nie poprę pana Marcinkiewicza. Tyle mogę powiedzieć.
Ale może Pan nie poprzeć żadnego z kandydatów i zostawić wolną rękę wyborcom.
– Wolną rękę to ja zawsze zostawiam wyborcom, bo dysponowanie przeze mnie ich głosami jest w ogóle niemożliwe. Mogę się tylko wypowiedzieć, zachęcić lub nie zachęcić.
Może Pan też uczynić jakiś gest, który nie będzie werbalnym poparciem, ale da do zrozumienia wyborcom, jakiej decyzji by Pan od nich oczekiwał.
– Skala możliwości mojego działania nie jest przesadnie duża, ale rzeczywiście ma pan rację. Parę rzeczy mogę zrobić.
Na przykład?
– Mogę na przykład nic nie zrobić.
W drugiej turze wyborów na prezydenta RP lewica nie zdecydowała się wesprzeć wprost Donalda Tuska i wygrał Lech Kaczyński. Czy Platformy ten casus nie przekonuje?
– Oni znają ten argument. Ale co z tą wiedzą zrobią, to ja nie wiem. W przyszłym tygodniu będzie jakaś decyzja z mojej strony.
Dziękuję za rozmowę.

Źródło: "Trybuna"

Powrót do "Wywiady" / Do góry