Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 24.11.06 / Powrót

Rozum zwycięża w Platformie? - "Gazeta Wyborcza"

Piotr Pacewicz: Zostawił Pan swoich wyborców bez sugestii, na kogo oddać głos w II turze. A w I turze zaufało Panu prawie 160 tys. warszawiaków, ponad 22 procent głosujących. Nieładnie.
Marek Borowski: - Uważam swoich wyborców za ludzi politycznie dojrzałych i dlatego nie muszę im dawać instrukcji, jakby sami nie wiedzieli, co mają zrobić. A ponadto apel o głosowanie na kogokolwiek oznacza wzięcie odpowiedzialności za jego postępowanie w przyszłości. To duże ryzyko, jeśli nie ma żadnej gwarancji wpływu na to postępowanie.
Taką gwarancją miała być koalicja PO-LiD w Warszawie?
- Oczywiście, tak to się robi w normalnych demokracjach.
W rozmowie w cztery oczy Donald Tusk odrzucił tydzień temu Pana propozycję koalicji. Chodzą jednak plotki, że on tez zaproponował Panu układ: poprzyjcie, choćby miękko, prezydenturę Hanny Gronkiewicz-Waltz, a ja obiecuję, że koalicja warszawska będzie, po wyborach. To mogła być racjonalna kalkulacja: kandydatka Platformy zyskiwałaby głosy Pana wyborców, którzy mają dość PiS, a nie traciła wyborców prawicowych, dla których sojusz z centrolewem to policzek.
- Nie było takiej propozycji. Nie było żadnej propozycji. Sytuacja w Platformie przypomina węzeł gordyjski. Są w PO zwolennicy współpracy z PiS i ci dążą do przekształcenia Platformy w PiS-bis i są tacy, którzy umieją czytać znaki czasu. Ale jedni obawiają się o reakcje drugich, a Aleksandra Macedońskiego nie widać. Może się jeszcze ujawni?
Podobno Hanna Gronkiewicz-Waltz chciała porozumienia z centrolewem, ale nie zgodziła się „góra”?
- Nie chcę by moją odpowiedź potraktowano jako wbijanie klina w Platformę. I tak mają dość klinów.
A więc koncyliacyjny Borowski i uparty Tusk... A może inaczej? Podobno żądał pan natychmiastowego ogłoszenia koalicji i dwóch stanowisk wiceprezydentów dla LiD?
- Takie są plotki. Gdyby rozmowa dotyczyła stanowisk, to trwałaby parę godzin a nie 40 minut. Chciałem jedynie dowiedzieć się, czy PO jest gotowa do współpracy i czy hasło odsunięcia PiS od władzy, które głosiła od miesięcy, będzie rzeczywiście realizowane. Zajmuję się polityką, a nie handlem.
A może tak Pan odczytał znaki czasu, że koalicja z PO się centrolewowi nie opłaca? Bo zamazuje wizerunek ugrupowania anty-pisowskiego? Bo oznaczałaby zdradę lewicowego programu socjalnego?
- Dla mnie porozumienie nie polega na układankach personalnych, ale na realizowaniu najważniejszych elementów programu dla Warszawy. Niezależnie od ewentualnej zgody PO na koalicję, następnym etapem byłaby dyskusja o programie, i gdybyśmy nie doszli do porozumienia, koalicji by nie było. Ale z kontaktów z Gronkiewicz-Waltz wynikało, że porozumienie programowe jest możliwe.
A czy koalicja z PO niesie ryzyko dla LiD? Owszem, nie tylko PO ryzykuje – my też. Ale polityka to też sztuka ważenia ryzyka. Koalicja PO-LiD gwarantuje, że nie będzie PO-PiS, na razie w Warszawie, a dla tego warto zaryzykować. Im prędzej różnego rodzaju nieudacznicy, ludzie niekompetentni i ogarnięci obsesjami zostaną odsunięci od władzy, tym lepiej dla Polaków. Trzeba odsunąć PiS. Musimy mieć jednak gwarancję, że PO naprawdę tego chce.
Czy to są jeszcze wybory lokalne, czy już tylko partyjna potyczka?
- Element kompetencji, sprawności menedżerskiej, doświadczenia gra rolę w tych wyborach. Ale gdybym miał użyć porównania z przetargiem, te sprawności tylko dopuszczają do drugiego etapu, potem wybór robi się polityczny. Prezydent Warszawy Marcinkiewicz wzmocni PiS w całym kraju, a tym samym utrwali złe rządzenie – jest więc dla centrolewicy nie do przyjęcia. Prezydent Gronkiewicz-Waltz wzmocni Platformę, więc pytamy, do czego Platforma to wzmocnienie wykorzysta.
Wróćmy do tego przetargu. Dla wielu wyborców właśnie kwalifikacje Marcinkiewicza i Gronkiewicz-Waltz są kluczowe. Jak Pan ich ocenia?
- A muszę odpowiadać?
Tak.
- Na plus Marcinkiewicza przemawia, że nie jest PiS-owskim radykałem, potrafi używać innego języka. Ma doświadczenie polityczne. Nie ma natomiast doświadczenia menedżerskiego, a dziewięciomiesięczne premierowanie to był przede wszystkim festiwal gestów i pustych obietnic, goniących jedna drugą. Fatalnie świadczą o nim także ludzie, których sobie dobrał: Giertych, Lepper i inni „fachowcy” z LPR i Samoobrony, plus szkodliwe czystki w spółkach skarbu państwa. Widać, że dla utrzymania stanowiska lub na polecenie szefa gotów był podejmować szkodliwe decyzje personalne i nie ma gwarancji, że tak nie będzie nadal.

Odnoszę też wrażenie, że PiS tak zajadle walczy o prezydenturę w Warszawie, aby nikt nie rozliczył „dokonań” nowego układu warszawskiego, jaki ukształtował się za Lecha Kaczyńskiego. Marcinkiewicz ma o to zadbać.
Wadą Hanny Gronkiewicz-Waltz z kolei jest małe doświadczenie polityczne. Ma za to większe niż Marcinkiewicz kwalifikacje menedżerskie, umie dobierać sobie kompetentnych współpracowników, także spoza klucza partyjnego. Jest bardziej europejska i wbrew pozorom mniej zideologizowana od Marcinkiewicza. No i deklaruje rozliczenie poprzedniej ekipy.
I jeszcze ocena programowa. Proponowałem Warszawie m.in. • edukację wolną od Giertycha (w tym poprawa funkcji wychowawczej szkoły i mniejsze klasy), • prawdziwą politykę prorodzinną - nie becikowe lecz pomoc młodym rodzinom (m.in. więcej miejsc w przedszkolach), • budowę mieszkań komunalnych dla paru tysięcy rodzin żyjących w mieszkaniowych norach.
Gronkiewicz-Waltz potrafiła poprzeć te moje postulaty i nawiązywać do nich w swojej kampanii. Marcinkiewicz nie reagował, przeciwnie, np. zarządzeniem ratusza zagęszczono klasy w liceach do minimum 32 uczniów.
Ktoś powtarzał mi rozmowę z człowiekiem SLD, podobno dobrym fachowcem, wyrzuconym z pracy w sektorze finansowym. Mówił: jak rządziliśmy za Millera i Belki, to powstrzymywaliśmy się. Ale jak następnym razem weźmiemy władzę, to pójdziemy na całość.
- Rozumiem tego człowieka, przypadków politycznej zemsty jest dużo. Jednak Polska nie może co cztery lata przeżywać kadrowego tsunami. Jestem fanatykiem kompetencji na stanowiskach niepolitycznych, a takich jest przygniatająca większość (na politycznych też, ale tu potrzebna jest również polityczna moc). Opcja polityczna, która jako pierwsza w Polsce wprowadzi zasadę kompetencji, będzie rządzić długo i szczęśliwie.
Polskie wahadło, swoim zwyczajem, po wychyleniu w prawo, popędzi kiedyś w lewo i przyjdzie panu rządzić z dawnymi kolegami z SLD. Grozi nam recydywa republiki kolesiów?
- Czas, jaki pozostaje do wyborów parlamentarnych, musimy wykorzystać m.in. na usunięcie tego zagrożenia, które - zwłaszcza w warunkach rządów PiS, LPR i Samoobrony - samo nie zniknie. Wiem o tym ja, wie Wojciech Olejniczak i pozostali liderzy LiD.
Czas wrócić do Pana zdezorientowanych wyborców. Sondaże pokazują, że po załamaniu rozmów koalicyjnych zyskuje Marcinkiewicz a traci Gronkiewicz-Waltz.
- Postawa kierownictwa PO (nie mówię tu o Hannie Gronkiewicz-Waltz), niepotrzebne, jątrzące wypowiedzi pod adresem lewicy oraz demonstracyjne poparcie Jana Rokity dla kandydata PiS w Krakowie - to wszystko nie ułatwia decyzji ani mnie, ani moim wyborcom. Jedni decydują tak, a inni inaczej. Jedni za najważniejszą sprawę uważają odsunięcie PiS, nie wierząc - słusznie - Marcinkiewiczowi, i mają nadzieję, że w Platformie zwycięży rozum a nie stereotypy. Inni czują się tak urażeni reakcją PO, że nie zamierzają głosować, albo skreślą oboje kandydatów - ich też rozumiem,.
To jak się Pan zachowa w niedzielę?
- Pójdę głosować.
I?
- Zagłosuję z nadzieją, że rozum zwycięży. Co do zasady wierzę w potęgę rozumu. Czasem zdarzało się, że się przeliczyłem. Ale na dłuższą metę ta wiara się opłaca.
***
Tuż po zakończeniu rozmowy, wczoraj o 12.59 PAP nadał depeszę, że Hanna Gronkiewicz-Waltz - jeśli to ona zostanie prezydentem Warszawy - „nie wyklucza” koalicji z centrolewicą.
Co Pan na to?
- No cóż, rozum stopniowo zwycięża. Szkoda, że w ostatniej chwili, ale lepiej późno niż wcale. Myślę, że dla wielu moich wyborców będzie to informacja ważna i pomoże w podjęciu decyzji.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Powrót do "Wywiady" / Do góry