Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 27.11.06 / Powrót

Nie ma żadnego bloku PO i SLD - Radio TOK FM

Janina Paradowska: Wiemy już jak zasadniczo sytuacja ukształtowała się w Polsce. Mamy z jednej strony PiS, a z drugiej strony sojusz PO-SLD i były prezydent, pan Kwaśniewski jest znów na pierwszej linii. "Wraca stare i temu musimy się przeciwstawić" - to wczoraj powiedział Jarosław Kaczyński. To był wynik zdenerwowania, czy autentyczne przekonanie premiera? Jak pan sądzi?

Marek Borowski: Myślę, że jedno i drugie, przecież Jarosław Kaczyński i PiS od początku szli do wyborów z takimi hasłami. Wszędzie wietrzyli układ i próbowali rozgrywać partię polityczną w polskim społeczeństwie straszeniem. Od roku jesteśmy świadkami różnego rodzaju pogróżek w różnych sprawach. W tej chwili sytuacja PiS jest bardzo trudna. Nie ma żadnego bloku PO i SLD, przede wszystkim warto zauważyć, że na scenie politycznej pojawiła się nowa formacja, Lewica i Demokraci.

Janina Paradowska: Może premier nie jest całkiem doinformowany.

Marek Borowski: Może, ale raczej specjalnie próbuje odwołać się do pewnych skojarzeń, które pochodzą z przeszłości. Premier zapomina, że po drugiej stronie nie stoi PiS, tylko PiS, Samoobrona i LPR. Nieśmiało doradzałbym premierowi, żeby nie zapominał o swoich sojusznikach, bo przecież, jeżeli oni od niego odejdą, to nie będzie w stanie rządzić w ogóle. Ta wypowiedź była także wyrazem zdenerwowania, ponieważ PiS poniósł klęskę w tych wyborach. W dalszym ciągu zebrał sporo głosów, ale te głosy pochodziły ze "skonsumowania przystawek", a nie z własnego, nowego elektoratu, więc myślę, że stratedzy PiS zdają sobie sprawę, że nie jest dobrze.

Janina Paradowska: Ale na lewicy też jest niezadowolenie. Czytałam dzisiaj komentarz Marka Barańskiego w "Trybunie", który pisze, że Aleksander Kwaśniewski i Marek Borowski poparli jedną prawice przeciwko drugiej, a Kaczyński myli się uważając, że elektorat Borowskiego z pierwszej tury przeważył warszawską szalę, bo Borowski nie ma takiego elektoratu, ani Kwaśniewski. Lewica musiała wybierać mniejsze zło.

Marek Borowski: Proponowałbym nie utożsamiać "Trybuny" z lewicą. Jak czytam komentarze Marka Barańskiego, dotyczące zwłaszcza mojej skromnej osoby, to przypomina mi się taki stary dowcip o bogobojnym i pracowitym obywatelu, który żył wedle bożych przykazań, tylko ciągle spadały na niego jakieś plagi. Kiedy wreszcie zapytał dramatycznie Boga, dlaczego tak jest, skoro on jest taki przykładny, to Bóg odpowiedział mu: "Ja ciebie jakoś psiakość nie lubię". Wydaje mi się, że Barański mnie coś psiakość nie lubi.

Janina Paradowska: Panuje taka opinia, że poparcie pana i Aleksandra Kwaśniewskiego dla Hanny Gronkiewicz-Waltz przeważyło szalę. Uważa się pan w takim razie również za zwycięzcę wyborów?

Marek Borowski: Bez przesady, zwycięzcą tych wyborów jest Hanna Gronkiewicz-Waltz. Gdyby nie prezentowała sobą szeregu zalet, które przeważały nad mankamentami, to tych wyborów by nie wygrała. Natomiast z drugiej strony, oceniając ten wynik od strony politycznej trzeba powiedzieć, że bez głosów wyborców centrolewicy ona nie zdobyłaby tego stanowiska, zresztą ona tego nie ukrywa, za co chapeau bas, bo nie każdy polityk w takiej sytuacji chce to przyznać. Okoliczności były dość dramatyczne, przypomnę, że jej koledzy, którzy tworzą grupę liderów PO, nie pomagali jej. Donald Tusk miał nieprzyjemne wypowiedzi, czasami wręcz jątrzące. Jan Rokita prawie że wbił gwóźdź do trumny tak demonstracyjnym poparciem pana Terleckiego w Krakowie. To wszystko powodowało niechęć u wyborców, którzy głosowali na mnie w pierwszej turze. Sytuacje zmieniła właściwie Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Janina Paradowska: Tak, ona była bardzo konsekwentna w tym co mówiła, żeby odsunąć PiS od władzy w Warszawie.

Marek Borowski: Po pierwsze, myśmy w tym względzie mówili jednym głosem przez całą kampanię. Po drugie, w ostatniej chwili jednak zwróciła się do lewicy i stwierdziła, że nie wyklucza porozumienia z lewicą. To dobrze o niej świadczy, nie jest zamknięta w pewnej wizji politycznej. Donald Tusk startując w wyborach prezydenckich jakoś nie doszedł do tego momentu, żeby do wyborców lewicy się zwrócić i te wybory przegrał. Hanna Gronkiewicz-Waltz zrobiła inaczej, a moja reakcja wyniknęła z jej wypowiedzi.

Janina Paradowska: Czy teraz liczą państwo na koalicję w Radzie Warszawy? Stawialiście taki warunek, a kierownictwo PO nie chciało go spełnić.

Marek Borowski: Tak było rzeczywiście, ale w pewnym momencie trzeba jednak wybierać. Kiedy pojawiła się deklaracja Hanny Gronkiewicz-Waltz o odsunięciu PiS od władzy, nadal można było zachowywać neutralność, co oznaczałoby, że wielu wyborców centrolewicy zostałoby w domu, albo można było poprzeć jej kandydaturę. Będziemy rozmawiać o tym, w jakiej formule współpraca z PO będzie kontynuowana. Wyborcy lewicy dali Hannie Gronkiewicz-Waltz kredyt zaufania. Mam nadzieję, że się z niego wywiąże dobrze zarządzając Warszawą i uwzględniając pewne istotne elementy programu Lewicy i Demokratów

Janina Paradowska: Ponieważ pan mówi o Lewicy i Demokratach to chciałam zapytać, co się z tym aliansem dzieje? Przyznam, że on dosyć marnie wygląda. W dzisiejszej "Rzeczpospolitej" jest duży wywiad z Krzysztofem Janikiem, który mówi, że najpierw musi zużyć się PiS jako formuła na Polskę, potem będzie kolej PO, która jest wersją soft partii braci Kaczyńskich. Szansa, żeby lewica była pierwsza, pojawi się w 2013 roku, to jest prognoza Krzysztofa Janika. Zgadza się pan z tą prognozą?

Marek Borowski: Ja w ogóle nie robię tego rodzaju prognoz. Uważam, że to jest interesująca spekulacja, każdy może budować tego typu strategie, ale ja uważam, że na polskiej scenie politycznej dzieją się rzeczy, o których się filozofom nie śniło. Gdyby ktoś 10 lat temu próbował przewidzieć to, co będzie się działo w polityce, to zapewne by się pomylił. Jeśli generalnie rozumie się kierunek przemian w Polsce, to wiadomo, że trzeba zagospodarować lewą stronę polityki i centrum.

Janina Paradowska: PO nie zagospodarowuje centrum?

Marek Borowski: Nie, PO częściowo zagospodarowuje centrum, na pewno nie przyciąga wyborców, którzy są światopoglądowo niezależni. Pod tym względem jest to partia konserwatywna, w zasadzie bliska PiS. Natomiast PO zagospodarowuje wyborców liberalnych ekonomicznie, pozostają ci, którzy mają inne podejście do spraw europejskich, do spraw tolerancji i tak dalej. LiD może zagospodarować drugą część tego centrum i zagospodarować lewą część. W Polsce takich wyborców jest około 30%. Trzeba konsekwentnie dążyć do tego celu nie wyznaczając dat, kiedy dojdziemy do władzy. Przy konsekwentnym działaniu, dalekowzroczności liderów i okazaniu pewnych cech przywódczych, my już w wyborach za 3 lata możemy odegrać istotną rolę.

Janina Paradowska: A jak układa się współpraca w trójkącie Onyszkiewicz, Olejniczak, pan? To jest wyścig o to, kto będzie liderem?

Marek Borowski: Rozumiem, że każdy może mieć swoje ambicje, ale powiedzieliśmy sobie, że to nie czas na ściganie się w tej chwili. Współdziałacze różnych szczebli chętnie by widzieli swoich szefów w roli lidera, czasami zachęcając do tego szkodzą. Mamy stałe kontakty w tym trójkącie i odnoszę wrażenie, że jest zrozumienie tego faktu, że w tej chwili nie jest czas na wyścigi liderów. Mamy przed sobą konsolidację tego ugrupowania, bo nastąpił dopiero pierwszy etap i będzie program, z którym wreszcie trzeba wyjść do ludzi i pokazać, co chcemy w kraju zrobić. Są zalążki programu, są pewne uzgodnione elementy, ale są też punkty, nad którymi trzeba przeprowadzić poważną dyskusję.

Janina Paradowska: Kiedy taki program możecie przedstawić?

Marek Borowski: Wszystko zależy od tego, jak on będzie przygotowywany. Mam swoją koncepcję przygotowywania tego programu, która polega na tym, żeby z tego faktu zrobić pewne wydarzenie polityczne w kraju, żeby dyskusja nad programem nie odbywała się tylko w wąskim gronie elit partyjnych. Należy spróbować zainteresować tym programem ludzi, którzy do tej pory sympatyzowali z lewicą, środowiska studenckie, należy przyciągnąć nowych ludzi. Summa summarum powstanie programu trzeba liczyć w miesiącach, a nie w tygodniach.

Źródło: Radio TOK FM

Powrót do "Wywiady" / Do góry