Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 08.08.01 / Powrót

Radio ZET (Z Moniką Olejnik)


Monika Olejnik rozmawia z Markiem Borowskim, wicemarszałkiem Sejmu


Monika Olejnik: Panie marszałku, wczoraj zginął Andrzej Urbańczyk, utonął u wybrzeży wyspy Korfu. Wszyscy wspominają go bardzo ciepło, Józefa Hennelowa powiedziała, że Kraków stracił bardzo wiele, tak też uważają dziennikarze.
Wszyscy szanowali rzecznika klubu SLD.

Marek Borowski: Ja jeszcze nie mogę się otrząsnąć po tej wiadomości i w ogóle nie mogę jakoś jej przyswoić. Andrzej był człowiekiem niezwykle żywotnym, wszędzie obecnym, bardzo uczynnym. Był człowiekiem, od którego każdy korzystał... Jeśli chodzi o jego krakowski rodowód, krakowskie korzenie, to nie jest to tylko miejsce zamieszkania - on tam tworzył kulturę, tworzył prasę, tworzył środowiska lewicowe, także w najlepszym rozumieniu tego słowa. I w tym Krakowie konserwatywnym, przywiązanym do tradycji, gdzie lewica nie miała nigdy dobrych notowań, Urbańczyk był bardzo szanowany i był znakomitą wizytówkąlewicy. Był też bardzo czynny w Radzie Europy, był tam przewodniczącym podkomisji, co było wyrazem wielkiego uznania ze strony tego międzynarodowego gremium. Wiemy, że był mistrzem słowa polskiego, został zakwalifikowany do dwunastki ludzi, którzy najlepiej mówią po polsku - i rzeczywiście tak było. Był surowym cenzorem naszych wszystkich oświadczeń, w polityce wydaje się wiele takich oświadczeń i praktycznie żadne nie wychodziło bez przejścia przez jego cenzurę, powiedziałbym: słowno-gramatyczną. Przede wszystkim był człowiekiem, który zawsze szukał pewnej podbudowy teoretycznej dla naszych działań, dla swoich działań. Był spokojny, był wyważony. Właściwie nie znam jego wypowiedzi nerwowej. Oczywiście, były wypowiedzi krytyczne wobec przeciwnika politycznego, to jest jasne, ale to był zawsze człowiek wyważony i szanujący ludzi.

Olejnik: I najładniejszy głos w parlamencie... Polskie Stronnictwo Ludowe po wyborach stanie się partią władzy, tak mówi Ryszard Bugaj, i będzie to koalicja z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Czy SLD chce sojuszu z Polskim Stronnictwem Ludowym?

Borowski: SLD przede wszystkim chciałoby uzyskać jak największe poparcie w tych
wyborach, najlepiej takie poparcie, które umożliwiłoby samodzielne tworzenie
rządu. Mówimy o tym jasno i bez tromtadracji, bez bufonady. Nie wiemy, czy uzyskamy takie poparcie, zabiegamy o to i proponujemy to wyborcom dlatego, że wbrew temu, co niektórzy mówią, że to jest niebezpieczna sytuacja, że to jest jakiś monopol, to jest to sytuacja bardzo klarowna. Otóż wtedy jedno grupowanie, ze swoim programem, który przedstawia wyborcom, obejmuje władzę i jednocześnie ponosi pełną odpowiedzialność. Czyli nie można zwalać potem na nikogo, tak jak do tej pory bywało, przez dziesięć lat, kiedy mieliśmy wyłącznie rządy koalicyjne, kiedy wyborcy praktycznie kilka miesięcy po wyborach już słyszeli, że nie da się realizować programu, ponieważ partner nie pozwala, że nie udało się zrobić tego i tamtego, bo partner przeszkadzał - i tak do końca kadencji. Tak więc myślę, że taka jasna, klarowna sytuacja jest znacznie lepsza.

Olejnik: Czyli wolałby pan bez Polskiego Stronnictwa Ludowego?

Borowski: Tu nie chodzi o to, czy Polskie Stronnictwo Ludowe czy jakieś inne ugrupowanie, ale chodzi o to, że w wielu krajach dojrzałej demokracji jest taka sytuacja, że władzę sprawuje praktycznie jedna partia, jedno ugrupowanie - i to jest czyste, zrozumiałe. My nie mamy jakiejś szczególnej ansy do Polskiego Stronnictwa Ludowego, to nie o to chodzi, natomiast rządy koalicyjne, niestety, prowadzą do bardzo wielu problemów. Jeśli nie uzyskamy tej większości, wtedy będziemy się zastanawiać nad możliwymi koalicjami, ale dzisiaj apelujemy do wyborców, żeby udzielili nam jak największego poparcia.

Olejnik: Apeluje do wyborców również arcybiskup Życiński. W swoim liście
pasterskim pisze tak: "Dołóżmy więc wszelkich możliwych starań, aby troski o
dobro wspólne nie powierzyć tym środowiskom, które unikają pytania o moralną
odpowiedzialność za bolesne karty polskiej historii, zaś barwne hasła przedwyborcze cenią wyżej niż elementarne pytanie o uczciwość polityków".

Borowski: Ja już dawno miałem taką propozycję dla arcybiskupa Życińskiego, który jest niewątpliwie wybitną postacią polskiej hierarchii, człowiekiem inteligentnym i umiejącym zabrać głos na wiele tematów... Muszę powiedzieć, że z dużym uznaniem odnotowywałem jego wypowiedzi śmiałe, odważne, idące troszkę na przekór na przykład poglądom hierarchii - w tych sprawach on ma niewyżyty temperament polityczny. I ta moja propozycja w stosunku do niego, którą już dawno chciałem zgłosić, jest taka, żeby kiedyś po prostu wystartował w wyborach.

Olejnik: Ale jak pan doskonale wie, panie marszałku, duchowni nie startują w
wyborach.

Borowski: To jest ich sprawa, ale przecież konstytucja nie zabrania, tak że bardzo prosimy.

Olejnik: Ksiądz arcybiskup pisze w swoim liście tak: "Trzeba nam jednak pamiętać, która to formacja broniła w Sejmie żenująco wysokiej emerytury dla środowisk stanowiących wcześniej symbol bezprawia".

Borowski: To są właśnie takie pomówienia, które co pewien czas są wysuwane i to jeszcze w homiliach, gdzie nie wchodzi się przecież w szczegóły, nie rozpatruje się konkretnych głosowań, konkretnych spraw.

Olejnik: Chodziło o emerytury byłych esbeków.

Borowski: Nie, nic takiego nie miało miejsca. Tam był problem w rozróżnieniu na tych, którzy walczyli z bronią w ręku i których jedni nasi przeciwnicy polityczni uważali za niegodnych miana kombatantów, a my jednak uważaliśmy, że ten tytuł im się należy. To jest trudny spór. Taki spór przechodziła na przykład Hiszpania i potrafiła go rozwiązać, my go nie potrafimy rozwiązać do dzisiaj. Arcybiskup Życiński wykuwa z tego broń polityczną. Nieładnie.

Olejnik: Mówi również o tym, żeby pamiętać, kto był przeciwko Konkordatowi, kto był przeciwko wprowadzeniu religii do szkół - i to wszystko jest skierowane przeciwko SLD.

Borowski: Ja rozumiem, że oczywiście to jest wszystko skierowane przeciwko SLD.
Nasze poglądy w tej sprawie głosiliśmy jawnie, jasno i wyborcy je znali. Głosowali na nas albo nie głosowali na nas. Przedstawialiśmy wady tych rozwiązań i to wszystko.

Olejnik: Ale teraz widzi pan coś szkodliwego w tym, że religia jest w szkole?

Borowski: Proszę pani, czy jest coś szkodliwego? Osobiście nadal uważam, że religia powinna być poza szkołą i byliśmy przeciwko temu. Ale przecież wtedy, kiedy ona weszła do szkół, nie robiliśmy z tego jakiejś wielkiej sprawy. Tak to jest w demokracji, że określone ugrupowania są za czymś albo przeciw czemuś, ale z wynikami głosowań i z decyzjami demokratycznymi się godzą.

Olejnik: A czy Konkordat wyrządził szkody w Polsce?

Borowski: Proszę pani, jeżeli chodzi o Konkordat, to nasz główny zarzut w stosunku do Konkordatu był taki, że on utrwala sytuację, w której Kościół czerpie duże środki z budżetu państwa. I my byliśmy przeciwko temu.

Olejnik: A jak pan teraz na to patrzy?

Borowski: Dokładnie tak samo: uważam, że źle się stało. Ale, jak powiadam, nie
robimy z tego jakiejś zasadniczej sprawy, zasadniczego problemu.

Olejnik: Arcybiskup Życiński obawia się, że SLD zmieni przepisy w sprawie aborcji.

Borowski: Nie wiem, czy tutaj można mówić o obawie - z punktu widzenia arcybiskupa jest to obawa - ale znowu przecież my tego nie ukrywamy. Jest to zapisane w naszym programie. Uważamy, że polska ustawa antyaborcyjna, najbardziej rygorystyczna w Europie, jest zbyt rygorystyczna i powinna być zliberalizowana. Uważamy, że kobieta ma prawo do świadomego macierzyństwa.

Olejnik: A małżeństwa homoseksualne? Czy SLD jest za, czy przeciw - bo również jest mowa o tym.

Borowski: Arcybiskup też się tym zajmuje, tak? To muszę powiedzieć, że bardzo...

Olejnik: "Z chrześcijańską wizją życia nie można również pogodzić ideologii
życiowego luzu, w której podważa się dotychczasowy model rodziny, uważając za
małżeństwo także związek osób tej samej płci".

Borowski: Nie, my nie uważamy za małżeństwo związku osób tej samej płci. Chcę przypomnieć, że konstytucja, którą uchwaliliśmy i za której przyjęciem głosowaliśmy, mówi wyraźnie, że małżeństwo jest to związek osób dwojga płci - różnych. Więc tutaj arcybiskup po prostu rzuca oskarżenia na lewo i prawo zupełnie niepotrzebnie. To nie o to chodzi. Natomiast my rzeczywiście nie ukrywamy, że nie uważamy ludzi o innej orientacji seksualnej za ludzi gorszych, za ludzi drugiego gatunku albo za jakiś zboczeńców. To akurat jest prawda.

Olejnik: Podsumowując cały list biskupa Życińskiego, arcybiskup ma prawo apelować do wyborców i przypominać im, na kogo powinni, a na kogo nie powinni i co powinni brać pod uwagę?

Borowski: Mogę powiedzieć tak: Kościołowi nigdy nie pomagało to, kiedy wdawał się w politykę i trochę jestem zaskoczony tym, że tak inteligentny człowiek jak arcybiskup Życiński nie wyciąga wniosków z przeszłości. Chciałbym mu jeszcze raz poradzić: naprawdę niech wystartuje w wyborach - okaże się, jakie poparcie mają te poglądy.

Olejnik: Panie marszałku, czy jest pan rad z tego, że PKO BP zachowa narodowy
charakter? Wczoraj rząd postanowił sprywatyzować bank.

Borowski: Tak. Sojusz Lewicy Demokratycznej wypowiadał się w tej sprawie od dawna. W końcu doprowadziliśmy do tego, że Sejm podjął stosowną uchwałę w tej sprawie. Wprawdzie uchwała nie zobowiązuje rządu do niczego, nie jest w stanie go zmusić, pokazuje tylko kierunek myślenia posłów. Rząd, który nie bardzo popiera wszystkie uchwały, jakie Sejm podejmuje, tym razem jednak uznał... Być może przed wyborami, ponieważ ludzie są bardzo zdenerwowani, nawet oburzeni tym, że już praktycznie wszystkie banki są w rękach zagranicznych. Pozostał jeszcze ten bank PKO BP, pozostał BGŻ i pozostał Bank Gospodarstwa Krajowego, jest także problem z tak zwanym Bankiem Pocztowym, który, jak wiadomo, próbował kupić bank austriacki. Otóż, jak sądzę, w tej sytuacji rząd uznał, że być może przed wyborami opłaca się rzucić takie hasło. Bo to jest tylko hasło, dlatego że sama pani minister stwierdza, iż prywatyzacja tego banku może się dokonać w ciągu dwóch lat, nie wcześniej, czyli na pewno nie ten rząd będzie to robił.

Olejnik: Ale hasło jest dobre i koncepcja, w jaki sposób go prywatyzować...

Borowski: Hasło jest dobre. Hasło jest dobre, aczkolwiek nie znam jeszcze szczegółów tej propozycji. Rzecz polega na tym, że można sprzedać część akcji, które są w posiadaniu skarbu państwa, wówczas budżet, państwo, uzyskuje pewne pieniądze. Można też podnieść kapitał i sprzedać dodatkowe akcje na rynku i wówczas te pieniądze otrzymuje bank. Myślę, że tak czy owak, być może za jakiś czas, obie te formy powinny być zastosowane, ponieważ bank PKO BP potrzebuje także dofinansowania. Ale generalnie rzecz biorąc, to tak, wyrażam zadowolenie z tego faktu, że będzie bank, jeden bank, który będzie kontrolowany przez państwo.

Olejnik: Czyli tutaj pan pochwala rząd?

Borowski: Pochwalam.

Olejnik: A co pan sądzi o aresztowaniu Grzegorza Wieczerzaka?

Borowski: Co ja sądzę? Nie do mnie należy komentowanie decyzji sądu, sąd pierwszej instancji uznał, że dowody nie są wystarczające, sąd drugiej instancji uznał, że dowody są wystarczające i Grzegorz Wieczerzak zostanie osadzony w areszcie na trzy miesiące. W tym czasie prokuratura musi przygotować, może jeszcze nie akt oskarżenia, ale w każdym razie przepracować dowody w taki sposób, żeby można było albo skierować akt oskarżenia, albo uzasadnić dalsze przetrzymywanie w areszcie.

Olejnik: No tak, ale pan patrzył na to, co się dzieje w PZU Życie. Czy to był dobry prezes, czy zły prezes PZU Życie?

Borowski: Co do tego, to nigdy nie było wątpliwości... Przypomnę, że chyba rok temu, już dokładnie nie pamiętam daty - wtedy kiedy wybuchła sprawa Deutsche Banku, BIG Banku i PZU, kiedy się okazało, że pan prezes Jamroży, a także pan prezes Wieczerzak brali udział w tajnej operacji z Deutsche Bankiem, która była skierowana z jednej strony przeciwko BIG Bankowi, a z drugiej strony także przeciwko prywatyzacji PZU, bo ona niszczyła pewien program prywatyzacji PZU, który był opracowany przez rząd -mówiłem, także w Radiu Zet, że dla mnie jest rzeczą niezrozumiałą i niedopuszczalną, żeby dwóch prezesów wielkich firm finansowych, ale państwowych firm, w tajemnicy podpisywało z zagranicznym bankiem jakieś porozumienie. Nawet w tajemnicy przed własnym ministrem - i że po wykryciu tego oni obaj powinni być natychmiast odwołani. No, działy się potem rzeczy różne, dziwne i niezrozumiałe. Pan prezes Wieczerzak nie dawał się odwołać w żaden sposób, pan prezes Jamroży został najpierw zawieszony, potem odwołany, ale wylądował w Totalizatorze, gdzie znowu doszło do afery.

Olejnik: Ale udało się to żelaznej damie Ministerstwa Skarbu Państwa.

Borowski: Pani minister się to rzeczywiście udało. Inne rzeczy może jej się mniej udały i teraz mamy do czynienia z poszukiwaniem tych, którzy popierali prezesów Jamrożego i Wieczerzaka. Myślę, że warto zajrzeć do protokołów sejmowych, były dyskusje na komisji sejmowej i tam było wyraźnie widać, kto stanowi tę gwardię przyboczną obu prezesów.

Olejnik: W każdym razie marszałek Borowski nie był gwardią przyboczną prezesa Wieczerzaka.

oprac.: A. Zarzycka






Źródło: Radio ZET

Powrót do "Wywiady" / Do góry