Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 09.10.07 / Powrót

(Lid)er stoi w korku - "Życie Warszawy"

Ile Panu zajmuje dojazd z domu do pracy?
Mieszkam na Sadybie, przy ul. Limanowskiego. Dojazd na ul. Mokotowską, zajmuje mi w godzinach szczytu około 15 minut.

Nie ma Pan dość korków w stolicy?
Wiem, że w dużych miastach są korki i się do tego przyzwyczaiłem. Jak się chce w Warszawie korzystać z samochodu, to ponosi się ryzyko stania w korku. Ja w pewnym sensie lubię warszawskie korki (o ile akurat specjalnie się nie spieszę). Mam naturę sportową i jest to dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie. Znam swoje miasto, wiem, którędy się poruszać, by szybciej dojechać na miejsce. Dlatego nie nudzę się w samochodzie.

Jest jakieś lekarstwo na korki?
Sposób jest jeden - komunikacja zbiorowa na dobrym poziomie. Kilka linii metra z parkingami dojazdowymi, wydzielone pasy dla autobusów, ale pod warunkiem, że kierowcy samochodów nauczą się ich nie blokować. No i obwodnica miejska. Są już jej początki - AL. Prymasa 1000-lecia i Al. Armii Krajowej. Trzeba jeszcze przyłączyć Ursynów i zbudować most południowy. Dzięki obwodnicom ludzie nie pchają się przez centrum.

PiS zarzuca PO i SLD, że to oni odpowiadają za korki... Czuje się Pan winny?
Po marazmie za rządów Kaczyńskiego trzeba wielkiego wysiłku, by to odwrócić. Dzisiaj śmieszą mnie zarzuty PiS, które krytykuje fakt, że stolica jest rozkopana. Tylko że za rządów Kaczyńskiego nic nie było rozkopane, bo nic nie robiono. Dlatego teraz, by nadrobić stracony czas, trzeba robić kilka remontów naraz.

Jeździ Pan czasem komunikacją?
Bardzo rzadko. Mam samochód.

A ile kosztuje bilet na metro?
Chyba ze trzy złote. Przyznam, że metrem jechałem raz, na samym początku. Metro jest ode mnie oddalone, więc nie korzystam.

2,40 zł, tyle co na autobus. Czy poseł może coś zrobić dla miasta, z którego startował do Sejmu?
Oczywiście, ale to kwestia jego chęci i aktywności. Trzeba nawiązać współpracę z innymi posłami z tego samego regionu i wspólnie pracować, choćby przy ustalaniu budżetu państwa. Można walczyć o finansowe wsparcie dla konkretnych inwestycji. Z Warszawy do Sejmu trafia 19 osób, ale należy podkreślić, że w Sejmie poseł jest tylko jednym z 460. Większe pole do popisu ma w swoim mieście, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy stricte lokalne.

Jest Pan radnym sejmiku, ale nie ma dużych osiągnięć...
LiD jest w sejmiku w opozycji, więc nie ma wielu możliwości działania. Nie mniej w sprawach warszawskich głosowałem jak należy, a skupiałem się na współpracy z organizacjami pozarządowymi. Wspierałem i wspieram organizacje pozarządowe, które zajmują się osobami skrzywdzonymi przez los, uzależnionymi, bezdomnymi. Ułatwiałem im kontakt z decydentami. W tej chwili myślę też o tym, by zrobić coś dla integracji warszawiaków. Ja urodziłem się w tym mieście, ale połowa mieszkańców stolicy to ludność napływowa. Są zdezintegrowani. Mieszkają w jednym bloku, ale się nie znają. Proponuję na przykład coś w rodzaju współzawodnictwa między dzielnicami – i to nie tylko sportowego. Na przykład na najlepszy ośrodek pomocy ludziom starszym, na najlepszy plac zabaw itp.

Warszawiacy znajdą na to czas?
Wierzę, że tak. Wśród nas jest wielu społeczników. Poza tym ludzie mają trochę wolnego czasu – soboty, niedziele. I na pewno zrobią coś fajnego, jeśli tylko ktoś im to zaproponuje. A na czym się opiera Owsiak?

Jego akcja odbywa się raz do roku...
Jeden zrobi coś w styczniu, inny w lutym i już się będzie kręciło.

Czy LiD ma program dla Warszawy?
Aktualne propozycje dla stolicy są zawarte w moim programie wyborczym z 2006 roku. Ubiegałem się wówczas o fotel prezydenta stolicy.

Ile z nich udało się zrealizować?
Ludzie rekomendowani przez LiD zajmują się w Warszawie edukacją, sportem i polityką społeczną. Szkoły są dla nas najważniejsze. Wystarczy podać jeden przykład: Kazimierz Marcinkiewicz jako komisarz Warszawy wydał rozporządzenie, które zwiększało liczbę uczniów w klasach z 30 do 32. Na szczęście już udało nam się to odwrócić. Klasy będą co roku coraz mniej liczne. Poprawiliśmy również sytuację w przedszkolach. Warszawie przyznano rolę „Europejskiej Stolicy Sportu” w 2008 roku.

Promuje Pan hasło Rzeczpospolita Warszawska. To lokalna odpowiedź na IV RP?
To hasło powstało jako przeciwwaga dla IV RP. Jarosław Kaczyński wymyślił IV RP, czyli ustrój, w którym np. edukacja polega na umundurowaniu uczniów, zakładaniu kamer, kwestionowaniu teorii Darwina, wyrzucaniu Gombrowicza i odcinaniu uczniów od wiedzy o życiu seksualnym człowieka. Rzeczpospolita Warszawska miała być enklawą IV RP i właśnie się nią staje.

Panuje opinia, że Warszawa przez to, że jest stolicą, dużo traci. W wyborach parlamentarnych ścierają się tu giganci, którzy walczą głównie o prestiż, potrzeby warszawiaków schodzą na plan dalszy...
Mnie to nie dotyczy. Jestem z Warszawą związany od dawna. Jako poseł organizowałem tu wiele akcji na rzecz warszawiaków, dzieci i dorosłych. Współpracuję stale z organizacjami pozarządowymi. Natomiast Tusk dla Warszawy nic nie zrobił, bo tu nie mieszka. Premier jest wprawdzie warszawiakiem, ale nic mi nie wiadomo o jego działalności na rzecz mieszkańców stolicy. Zapewne zaraz usłyszymy, że jakieś miliony da Warszawie przy okazji wyborów. Tak było przy Marcinkiewiczu. Czego to stolica miała nie dostać, jak Marcinkiewicz zostanie prezydentem. Pis-owi nie chodzi o stolicę, tylko o interes polityczny.

Urodził się Pan przy ul. Wileńskiej. Wraca Pan na Pragę?
Wracam czasami. Znam tę dzielnicę bardzo dobrze i nie czuję się tam obco. Zauważyłem, że warszawiacy z lewego brzegu Wisły czują się nieswojo na Pradze. Mój syn na przykład, który wychowywał się po lewej stronie, może był tam kilka razy. W ogóle nie czuje Pragi, zwłaszcza jej starej części. A przecież tam jest wiele wspaniałych miejsc - wytwórnia wódek „Koneser”(chodzi oczywiście o teatr, a nie o gorzelnię, chociaż i ta jest zabytkowa) czy Fabryka Trzciny. To mogłaby być taka dzielnica artystyczna, do której będą ciągnąć turyści i ludzie z lewobrzeżnej Warszawy.

Na ile głosów Pan liczy w wyborach?
Na więcej niż Jarosław Kaczyński.

W ubiegłych wyborach otrzymał ponad 170 tysięcy...
A ja w wyborach na prezydenta Warszawy 160 tysięcy. Jak warszawiacy pomogą, to wspólnie damy radę.
Rozmawiała: Magda Kazikiewicz

Źródło: "Życie Warszawy"

Powrót do "Wywiady" / Do góry