Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 16.07.09 / Powrót

Dramatyczny bezwład - "Trybuna"

Rząd wystąpił z nowelizacją budżetu. Czy sądzi Pan, że jest to pierwsza i ostatnia nowelizacja w tym roku, czy konieczna będzie następna?

– Myślę, że ostatnia. Nie dlatego jednak, żebym przewidywał, tak jak minister Rostowski, że żadna niespodzianka już nas nie zaskoczy. Jeżeli sytuacja w drugim półroczu potoczy się mniej pomyślnie niż on zakłada i powstanie ryzyko większego deficytu niż 27 mld zł, wówczas rząd zastosuje wypróbowaną metodę upychania go po innych instytucjach finansów publicznych, np. w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, który może brać pożyczki. Tak już zrobiono w przypadku Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Zobowiązanie państwa do finansowania inwestycji drogowych zastąpiono kreatywną księgowością w układzie z Bankiem Gospodarstwa Krajowego umożliwiającą zaciąganie pożyczek na rynku.

Ale to może nie wystarczyć. Rząd jest praktycznie bez żadnych rezerw i gdyby stało się coś złego, znajdziemy się w sytuacji dramatycznej.

– Mało kto zauważył, że wpływy z podatków, które rząd zakłada na ten rok, są niższe o 46 mld zł od planowanych początkowo. To jest potężna kwota. Pod względem wielkości dochodów z tego źródła cofnęliśmy się o dwa lata. Wydaje się, że minister Rostowski nie chciałby ryzykować ponownej nowelizacji i raczej przyjął wariant mniej optymistyczny.

Do końca roku jakoś więc dotrwamy. Pozostaje jednak problem budżetu przyszłorocznego.

– Ja nazwałem tę sytuację tragiczną i nie uważam, żeby to było określenie przesadne. W tym roku wypchnie się pewne wydatki na zewnątrz. W przyszłym te możliwości będą ograniczone, albo nawet w ogóle niedostępne. Teraz zastosowano również ekstra sposoby na poprawienie wyników. Ściągnie się 5 mld zł więcej dywidendy od spółek skarbu państwa. W roku 2010 będą problemy z powtórzeniem tego wyniku nie mówiąc już o jego zwiększeniu. Teraz budżet zyskuje 8,5 mld zł z przewalutowania środków unijnych na złote. Wypłaty dla rolników odbywają się w ten sposób, że przelicza się euro po kursie z października roku poprzedniego. Rząd teraz wymienił je po 4,4 zł, a rolnikom zapłacił po ok. 3,4 zł. Ta różnica daje 2,5 mld zł, które zostały wpisane do budżetu. Podobnie jest ze środkami na programy strukturalne. Były one planowane według innego kursu euro na 33 mld zł. Obecnie otrzymujemy te pieniądze zaliczkowo i okazuje się, że są warte więcej. W związku z tym rząd wykoncypował, że może część z nich przeznaczyć na inne wydatki. Jest to ok. 6 mld zł. Dzięki temu deficyt zmniejszył się łącznie o 8,5 mld zł. W przyszłym roku już tego nie będzie, bo wszystko wskazuje na to, że złoty się umocni.

Cóż więc pozostaje?

– W tej sytuacji rząd rozpętał kampanię przeciwko Narodowemu Bankowi Polskiemu. Mówi się społeczeństwu, że sytuacja, owszem, jest trudna, ale proponujemy dobre wyjście. Niech NBP rozwiąże rezerwę i da pieniądze. Ludzie słabo orientują się w tych zawiłościach, więc będą oczekiwali, że bank centralny stanie na wysokości zadania i wesprze finanse państwa. Próbuje się wywołać taką presję społeczną i mieszać ludziom w głowach. NBP będzie mógł stwierdzić, ile pieniędzy może przekazać do budżetu dopiero pod koniec roku. Natomiast rząd chciałby o tym wiedzieć wcześniej. Jeżeli bowiem będzie zmuszony do podwyższania podatków, musi wyjść z taką propozycją najpóźniej 1 października. NBP prawdopodobnie jakieś pieniądze przekaże do kasy państwa, ale co najwyżej kilka mld zł, na pewno nie kilkanaście.

Minister Rostowski twierdzi, że mimo wszystko wyprowadzi polskie finanse na ścieżkę stabilizacji. Czy jest na to szansa?

– To zawsze można zrobić. Trzeba jednak zadać sobie pytanie: jakim kosztem? Minister finansów, który poczytuje sobie za sukces wyprowadzenie Polski z budżetowych kłopotów, a nie stosuje różnych złożonych metod dających długofalowy wzrost gospodarczy, wykonuje swoje zadania niewłaściwie. Mnie najbardziej niepokoi to, że rząd nie podejmuje działań, które zmniejszałyby skutki kryzysu w Polsce. Formalnie coś robi, coś ogłasza, kieruje ustawy do Sejmu, a później to nie wchodzi w życie. Takim typowym przykładem są gwarancje i poręczenia kredytów dla firm. Ten program ogłoszono w listopadzie z wielkim hukiem, ale efektów dotąd nie ma. To jest dramatyczny bezwład. Jeżeli się takich działań nie podejmie, to wyprowadzenie Polski z problemów budżetowych będzie znacznie bardziej kosztowne.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Czesław Rychlewski



Źródło: "Trybuna"

Powrót do "Wywiady" / Do góry