Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 06.11.09 / Powrót

Media publiczne i jakość demokracji - "Sygnały Dnia"

Paweł Wojewódka: Naszym gościem jest Marek Borowski, Koło Poselskie Socjaldemokracji Polskiej. Panie marszałku, Polskie Radio ma 85 lat, wiek znakomity, ale czy nie odczuwa pan niepokoju, że któregoś dnia otworzy pan radio, takie ładne słowo „otworzy pan radio”, i nie usłyszy pan Jedynki?
Marek Borowski:
No, może jeszcze takiego niepokoju nie odczuwam, ale gdyby mnie ktoś spytał, czy to jest całkowicie nierealne, to bym się wahał. Niestety, wiadomo, że radio publiczne... telewizja zresztą też, ale w mniejszym stopniu, są uzależnione od pieniędzy publicznych. Jeżeli ich nie będzie, no to rzeczywiście nie będzie również radia publicznego. I to jest jeden z bardzo poważnych problemów naszej rzeczywistości. Ostatnio zdecydowanie przykryty innymi sprawami, ale niestety bardzo niepokojący.
P.W.: Panie marszałku, przez 20 lat polskiej demokracji nie potrafiliśmy załatwić sprawy mediów publicznych, finansowania mediów publicznych. W innych krajach europejskich, które się chwalą tymi wielkimi radiofoniami, a tutaj celowo koncentruję się na radiu, bo o telewizji wszyscy mówią i telewizja zawsze jest najważniejsza, a okazuje się, że to nieprawda, że to radio jest najważniejsze, bo telewizja to jest takie radio z lufcikiem, jak mówił Wiech, pamięta pan.
M.B.:
Pamiętam, tak.
P.W.: Nie potrafiono załatwić finansowania właśnie naszego radia. Dlaczego? Dlaczego państwo, politycy nie potrafiliście tego zorganizować w sposób...
M.B.:
Powiedział pan, że przez 20 lat demokracji to się nie udało. To po prostu tylko świadczy o demokracji. To znaczy świadczy o tym, że aczkolwiek my często jesteśmy przekonani, że mamy prawie najlepszą demokrację na świecie, no bo przecież są wolne wybory, jest wolność słowa, są kłótnie w parlamencie i tak dalej, ale dojrzałość demokracji mierzy się między innymi jakością instytucji. Niektóre instytucje nam się udały i nie rodzą specjalnych problemów, na przykład Trybunał Konstytucyjny, ale inne...
P. W.: Niektórzy mówią, że jest powolny.
M.B.:
No, może jest powolny, ale inne też takie szybkie nie są, jednak nie jest zły. Natomiast inne instytucje, właśnie jak np. media publiczne, nam się nie udały – jako instytucja publiczna oczywiście – i to tylko świadczy o niedojrzałości polskiej demokracji, to znaczy jeszcze nie możemy się równać z demokracjami skandynawskimi, brytyjską, francuską. No, może włoską przebijamy, bo tam premier jest właścicielem stacji telewizyjnych.
P.W.: Płaci pan abonament?
M.B.:
Płacę. Płacę i chciałbym płacić.
P.W.: No, to chociaż to dobrze. Dobrze, panie marszałku, rzecz teraz, która się dzieje bardzo istotna w sejmie, a mianowicie ustawa hazardowa. Jakie jest stanowisko pana koła poselskiego?
M.B.:
Stanowisko mojego koła było już przedstawione parę tygodni temu w trakcie debaty nad informacją premiera o przebiegu prac legislacyjnych nad znaną ustawą, która jest obecnie przedmiotem dochodzeń komisji śledczej. W zasadzie byliśmy wtedy jedyni, którzy poruszyli nie sprawę podsłuchów i tego, co z nich wynika, chociaż o tym też mówiłem, ale poruszyliśmy sprawę rynku automatów, tego, co się na nim działo od kilku lat, a działy się rzeczy straszne, absolutnie niezgodne z ustawą. Ustawa była dramatycznie nieprzestrzegana, nie kontrolowali tego ministrowie finansów, wiceministrowie finansów i podległe im służby. Ponadto doszło do patologii na różnych odcinkach – prania brudnych pieniędzy, dopuszczania młodzieży, uzależniania takiego jak od narkotyków prawie że od tych gier. W związku z tym...
P.W.: To są bardzo poważne oskarżenia, panie marszałku.
M.B.:
Bardzo poważne, ale oparte na faktach. W związku z tym już wtedy postulowaliśmy, żeby państwo nie ciągnęło z tego zysku, czyli innymi słowy żeby ten rodzaj hazardu - bo są różne rodzaje hazardu - ten rodzaj hazardu zlikwidować. I dlatego to, co premier w tej chwili proponuje, jest zgodne z naszymi postulatami i oczekiwaniami.
P.W.: Prawo i Sprawiedliwość proponuje radykalne rozwiązania i mówi, że jeżeli ta ustawa dotycząca hazardu będzie bardzo radykalna, to PiS to poprze.
M.B.:
Dobrze, niech popiera. Prawo i Sprawiedliwość rządziło dwa lata w Polsce i w tym czasie nastąpił wielki rozkwit tych automatów...
P.W.: A Sojusz Lewicy Demokratycznej, panie marszałku, też...
M.B.:
Znacznie wcześniej i wprowadził tę ustawę. Widać, czym to się skończyło, ale wtedy jeszcze nie można mówić o jakimś wielkim rozroście liczby tych automatów. Natomiast tak naprawdę rok 2006, 2007, 2008 to był okres, kiedy po 10–15 tysięcy rocznie przybywało tych automatów, aż do 50 tysięcy obecnie. I PiS wtedy w ogóle nie zwracał na to uwagi. Więc ja doceniam to, że każda partia chce teraz ograniczyć, w porządku, tylko niech się trochę uderzy w piersi i niech powie: no dobrze, rzeczywiście jakoś odpuściliśmy tę sprawę. I nie licytujmy się w radykalizmie, bo to jest żaden problem. Dzisiaj w ogóle zakażmy hazardu. A w ogóle wyeliminujmy wódkę ze sklepów, prawda? No co za problem? Jest problem, dlatego że jeżeli się przesadzi, to dochodzi wtedy do innych patologii, do jakiejś szarej strefy, do podziemia w tym względzie i tak dalej. Więc tu trzeba znaleźć dobre rozwiązanie i te propozycje, które zostały przedstawione, idą w dobrym kierunku. A więc kasyna w trochę zwiększonej liczbie, ale niedużo, pod kontrolą, tam żaden młody człowiek nie wejdzie. Reszta stopniowo wygaszana. Również jeśli chodzi o Internet, z tym że Internet wymaga trochę pracy i zastanowienia. Tego się nie da zrobić ad hoc i powiedzieć: w Internecie nie wolno i potem co?
P.W.: Chińczycy próbują, prawda? I skutki są mierne.
M.B.:
Właśnie chodzi o to, żeby nie stosować też metody chińskiej, która polega na tym, że się wyłącza wszelkie strony, które się władzy nie podobają. No, to nie o to chodzi.
P.W.: Panie marszałku, czy komisja, ta komisja dotycząca sprawy hazardu zda egzamin i będzie to taka rzeczywiście pierwsza komisja, która... właściwie druga komisja, bo pierwsza komisja, która pokazała, że potrafi pracować, to była do sprawy tak zwanej Rywina. A druga komisja, która podobno ma zdać egzamin, to właśnie komisja ds. wyjaśnienia afery hazardowej.
M.B.:
No właśnie rzeczy polega na tym, żeby sprecyzować, czym jest ta afera. Otóż to nie bardzo zostało sprecyzowane. Poszczególne partie widzą to inaczej, a z debaty, która się toczyła przedtem - zarówno tej w sejmie, jak i poza sejmem na łamach prasy, radia, telewizji - wynika, że poszczególne partie chcą wykorzystać tę sprawę do umocnienia siebie, a pognębienia przeciwnika. Czyli jakby element prawdy, to znaczy dojścia do tego, co jest prawdą, co jest naganne, a co nie jest naganne, zdaje się, że jest drugorzędny.
P.W.: Czyli tutaj możemy zacytować profesora Tischnera z prawdą?
M.B.:
No, to zobaczymy po rezultatach tej komisji, czy to Tischner będzie nad tym, że tak powiem, czuwał. Ja bym oczywiście nie chciał, żeby tak było. Ja bym chciał, żeby ta komisja spokojnie ustaliła fakty i żeby wszyscy mieli na tyle odwagi, żeby sprawy niewygodne dla siebie jednak potraktować uczciwie. Czy to się uda, zobaczymy. Natomiast jednego brakuje rzeczywiście w tej komisji i dlatego uważam, że wynik, nawet jeśli to będzie jaki taki ten wynik, on nie będzie pełny. Mianowicie ta komisja nie zajmuje się niestety - ja zgłaszałem taką poprawkę, ona została odrzucona przez koalicję - nie zajmuje się niestety powodami braku nadzoru nad niekontrolowanym i patologicznym rozrostem liczby tych automatów. A istnieje silne podejrzenie, że to lobby hazardowe, o którym się teraz mówi, które chce się badać w ramach tej komisji śledczej, jak ono oddziaływało, że ono również wpływało na administrację publiczną w tym kierunku, żeby nie robić kontroli, dopuszczać automaty, których nie powinno się dopuścić. No i wreszcie jak już były kontrole, to żeby ich wyniki były łagodne.
P.W.: Panie marszałku, a termin zakończenia prac? Bo przecież to jest bardzo niewiele czasu.
M.B.:
Pewnie jest tak – 28 luty, biorąc pod uwagę okresy, które tam trzeba zbadać, sprawy, to oczywiście on wydaje się krótki, z tym, że ja bym tutaj już takich lamentów nie urządzał jak część opozycji, ponieważ jeśli się okaże, że trzeba popracować dłużej, to termin się przedłuży.
P.W.: A my nie możemy, panie marszałku, szkoda, dłużej rozmawiać, czas nam się kończy. Dziękuję serdecznie za wizytę w studio.
M.B.:
Dziękuję bardzo.
P.W.: Państwa i moim gościem był Marek Borowski, Koło Poselskie Socjaldemokracji Polskiej.

Rozmawiał: Paweł Wojewódka

Źródło: Polskie Radio I - Sygnały Dnia

Powrót do "Wywiady" / Do góry